Umowa czyli deal

Rok po wybuchu afery taśmowej premier, która jest kobietą i jak widzi wymachującego to ucieka, postanowiła że zostanie osobą twardą i odważną. W tym celu po… a nie, nie powyrzucała z rządu niektórych ministrów. Poczekała aż sami odejdą. Przy czym trzeba sobie uświadomić, na co zwróciła uwagę, że ci kupczący państwem funkcjonariusze są ofiarami! Idźcie — zdała się mówić pani premier, której z mocy ślubowania dopomaga Bóg — ofiary skończone, bo wybory ante portas.

Pani premier w ogóle była dzisiaj w znakomitym nastroju, tryskała energią i humorem. Pozwoliła sobie nawet na żart, że dzisiaj, po roku, podsłuchani funkcjonariusze wykazali się szczególną odpowiedzialnością za państwo, a nie przywiązaniem do swoich stanowisk. Jak widać odwiązywanie się od swoich stanowisk to proces długotrwały, wymagający maksymalnej koncentracji i skupienia i trwający minimum rok*.

Jest jednak dwójka bohaterów afery, która — jeśli traktować słowa pani premier poważnie — nie wykazała się szczególną odpowiedzialnością za państwo, lecz przywiązaniem do swoich stanowisk. Jeden z podsłuchanych ministrów mówił bowiem tak: Mamy dupę pogłębiającą się na poziomie budżetu państwa. Na co drugi funkcjonariusz państwowy wyciągnął pomocną dłoń, ale postawił warunek: moim warunkiem excuse mea jest dymisja ministra finansów. Przychodzi nowy minister finansów (…). I wtedy zrobimy to co trzeba, żeby uniemożliwić … mówiąc krótko, aby kraj to zrozumiał… I kontynuował w duchu wzajemnego zaufania i zrozumienia, że wtedy trzeba (…) powołać technicznego niepolitycznego ministra finansów, który znajdzie w banku centralnym pełne wsparcie.

Teraz jest jest już ten moment, gdy mówiąc krótko, kraj zrozumiał… Że deal obowiązuje nadal**.

 

______________

* Minister obrony, któremu żal było pieniędzy na zakup nowych, bezpiecznych samolotów dla VIP-ów, który tolerował — delikatnie rzecz ujmując — bałagan w wojsku odwiązywał się od stanowiska prawie półtora roku.
** Pośrednio potwierdziła to Marcin Kaszuba, dyrektor departamentu komunikacji i promocji Narodowego Banku Polskiego: Narodowy Bank Polski jest instytucją niezależną, wolną od wpływów i nacisków natury politycznej. Prezes NBP Marek Belka będzie kontynuował swoją misję, jego kadencja wygasa w czerwcu 2016 roku.

Dodaj komentarz


komentarzy 5

  1. Uważam, że głupota, bezmyślność, paplanina kawiarniana została wykorzystana przez kogoś z kraju. Ktoś te podsłuchy zorganizował. Ktoś, kto wiedział jak zacierać po sobie ślady. A tropiciele, czyli prokuratorzy i specjaliści z ABW nie potrafili złapać śladu i pójść tropem.

    W takich działaniach lub raczej ich braku widzę największe zagrożenie dla kraju. Jak na razie o prokuratorach cicho. Czy znane jest nazwisko mającego nadzór nad dochodzeniem?

    Te taśmy „ujawniono” w okresie zbyt gorącym, bo bliskim wyborom. Co nie znaczy, że winni nie powinni ponieść konsekwencji. Winni pogaduszek o sprawach ważnych w miejscach nieważnych. Podobno sprawdzanych przez służby.

    Jakoś całkiem cicho o odpowiedzialności za nielegalne podsłuchiwanie.

    1. Drogi Kwiecie stawiasz sprawy na głowie. Zamknij oczy i wyobraź sobie, że wybrałaś się z mężem na plażę i za krzakiem postanowiliście sobie pofiglować. Czy ten jest winny, kto wasze wyczyny „nielegalnie” nagrał i upublicznił, czy Wy, pozwalając sobie na robienie tego, czego nie robi się w miejscach publicznych? Ten, kto podsłuchał i nagrał powinien dostać medal. Bo obnażył przerażającą degrengoladę, mizerię klasy politycznej. To podsłuchani zlekceważyli wszelkie możliwe procedury, względy bezpieczeństwa, nie mówiąc o przyzwoitości. Językiem meneli ustawiali się, umawiali, omawiali przekręty i ukrywanie ich, jakby państwo było ich własnością. Już jednak przykład Renaty Beger i kupczenia stanowiskami pokazał, że w tym państwie nie ma reguł, nie ma prawa, nie ma niczego, jak mówił swego czasu kandydat na prezydenta. To kpiny, szczyt bezczelności, żeby po roku chwalić „odpowiedzialność za państwo” tych ludzi, bo wreszcie raczyli podać się do dymisji. Że-na-da!

      1. Miły oby.watelu figlowanie w naturze to rzecz ludzka i bardzo przyjemna. Gdy krew jest gorąca „za krzaczkiem” bywa też miło. Raczej podglądacz jest z felerem. A podglądacz nagrywający nie ma do tego uprawnień. Może najwyżej wziąć komórkę i donieść do Straży lub Policji.  Bo teraz donos jest powodem do chwały i dumy.

        p.s. Jeśli czego mogę żałować, to tego że nie było okazji by „na sianeczku, sianie” mieć przeżycia ;-), :-), :D,

        1. Na przeżycia nigdy nie jest za późno. Siano też jeszcze się znajdzie. Zaś problem właśnie na tym polega, że zamiast ścigać tych, którzy dopuścili się czynu, to ściga się tych, którzy o dopuszczeniu poinformowali. Co to w ogóle znaczy „nielegalne nagrania” w sytuacji, gdy państwo bez żadnej kontroli inwigiluje obywateli na potęgę, a odpowiednie służby „legalnie” nie są w stanie przewałów polityków wykryć.

          1. Bo to jest tak, że jednym nielegalnie wolno, innym nielegalnie nie wolno.

            Mnie w tym wszystkim irytuje głupota i paplanina „polityków”. Takie popisywanie się szczenięce.

            By odetchnąć od zgiełku miejskiego, zatrzymaliśmy się pod Koszalinem w bukowym lesie. Niedaleko drogi, bo było słychać szum samochodów. Jednak zieleń, promienie słońca między drzewami, lekko kołyszące się gałęzie….prawdziwy raj.Posiedzieliśmy tak prawie dwie godziny. Relaks jakiego nie da nic więcej. No może pływanie pod żaglami, ale do tego trzeba mieć trochę kondycji, bo jak…dmuchnie wiaterek….