Udowodnij, żem zaszczepiony

W pradawnych czasach władzę sprawowała albo rada mędrców, albo rada starców. W obu przypadkach chodziło o wiedzę i doświadczenie. Zdarzało się, że ci sędziwi ludzie sprzeciwiali się postępowi, bo tradycja, bo „zawsze tak było”. Brało się to z niezrozumienia zachodzących zmian i związanych z nimi obaw. Z reguły jednak bilans ich rządów był dodatni. Z czasem system zdegenerował się. Radę zastąpiła jednostka. Rządy jednostki bywały sprawne, gdy była światła, wykształcona, rozumna, rozsądna, z otwartą głową. Niestety zamiast zastawszy krainę drewnianą zostawić ją murowaną, przeważnie zostawiała zrujnowaną.

Później wynaleziono demokrację. Na początku wybierano najmądrzejszych, ale wszystko się wypacza i degeneruje, więc w miarę upływu czasu do władzy dochodzili najszczwańsi, a nie najmądrzejsi. To dziś umożliwia sprawowanie władzy durniom. Dzięki temu na przykład w pewnym kraju na środku Europy pewien minister mógł pleść tak nieprawdopodobne duby smalone, że… głowa mała.

W restauracji może znajdować się maksymalnie „50% obłożenia lokalu”. Właściciel może przekroczyć limit, ale musi mieć pewność, że nadmiarowi klienci są ozdrowieńcami lub zaszczepili się. Jak przekonać kontrolera z sanepidu, że ludzie ponad pięćdziesięcioprocentowy limit to są właśnie ci dodatkowi, zaszczepieni? Abstrahując od tego, że w tej chwili mamy taką sytuację, że nie ma podstawy prawnej do żądania takiego certyfikatu [przy wpuszczaniu do lokalu], ale z drugiej strony jest wystarczająca przestrzeń jeżeli chodzi o regulacje, która mówi, że w przypadku jeżeli mamy na przykład 50-procentowy limit zapełnienia kin i ten limit jest osiągany, to kolejne bilety powinny być sprzedawane tylko i wyłącznie za okazaniem paszportu. Jeżeli ten paszport nie jest okazany, to te bilety nie powinny być sprzedawane. Trudno oprzeć się wrażeniu obcowania z wybitnym intelektualistą, który do rozwiązania prawnego problemu nie potrzebuje ani prawa, ani przepisów. Niestety, jego rady nie są warte funta kłaków, natomiast ewentualne kary są bardzo realne i dotkliwe. Wczoraj też na konferencji, na której informowaliśmy o tym pakiecie alertowym podaliśmy informację, że w tej chwili sanepidy wszystkie, powiatowe, wojewódzkie będą bardzo uważnie kontrolowały czy te limity są przestrzegane.

Jeśli ktoś uważa, że już ostatecznie pogrążył się w oparach absurdu, to bardzo się myli, ponieważ najlepsze dopiero przed nim. Otóż właśnie na przedsiębiorcy będzie spoczywał obowiązek wykazania, że klienci, konsumenci, goście są zaszczepieni. Sanepidy będą wizytowały czy są spełnione limity. Jeżeli jest restauracja i w niej  będzie więcej niż 50% gości, to będzie musiał przedsiębiorca udowodnić, że zweryfikował paszporty tym, którzy są ponad limity. Jak? Na przykład znacząc ich czerwoną farbą lub malując kółko na czole. W sumie proste, trzeba bowiem pamiętać, że przedsiębiorca nie ma prawa żądać okazania paszportu covidowego. Jeśli tylko zapyta o to licząc na prawdomówność względnie szczerość, to to nie jest podstawa, żeby przekroczyć limity.

To także jeszcze nie koniec. Od sierpnia mini ster Niedzielski zapowiada ustawę, zgodnie z którą przedsiębiorcy mieliby prawo sprawdzać certyfikaty covidowe pracowników i klientów. Pytanie brzmi: dlaczego rząd przez trzy miesiące nie był w stanie przyjąć tej ustawy? Odpowiedź: Jeżeli chodzi o rząd to dyskusja nad podobną ustawa trwała na stałym komitecie Rady Ministrów, tam dyskutowaliśmy o ostatecznym kształcie, który, no, został przygotowany w ramach prac rządowych, ale równolegle ona została skierowana do rządu i nie została podjęta na posiedzeniu Rady Ministrów. A gdzie sprawdzano wprowadzone przez rząd paszporty covidowe? Chociażby w Karpaczu, o ile ostatni raz pamiętam jak byłem tam na spotkaniu Forum Gospodarczego.

Rząd, który przepycha przez Sejm ustawy w błyskawicznym tempie, zmienia prawo z dnia na dzień, w sprawie koronawirusa jest bezradny jak niemowlę. Nic nie może, kompletny imposybilizm. Aby dalej ograniczać rozprzestrzenianie się wirusapoinformował Mateusz Morawiecki, który jest premierem — w Sejmie toczą się prace i uzgodnienia między poszczególnymi klubami, między wszystkimi klubami krótko mówiąc, dotyczące tego czy znajdzie się większość parlamentarna, która pozwoli na weryfikację certyfikatów covidowych przez przedsiębiorców wobec pracowników, przez pracodawcę wobec pracowników. Jeżeli taka większość parlamentarna się znajdzie, to będziemy procedować tą ustawę.

Krzepiącą wieścią na pewno jest to, że sądy nareszcie przestały oglądać się na prawo. Jak na Białorusi jeśli władza nałożyła mandat, to znaczy, że mandat delikwentowi należał się jak psu micha. Dlatego co do podstaw prawnych [sprawdzania certyfikatów covidowych] ostatnio na szczęście sądy przestały tak licznie odrzucać mandaty nakładane na tych, który, którzy w sposób ewidentny nie wypełniali wymogów związanych z obostrzeniami, byli yyy eeew, jakby no złapani na niedopełnieniu swojego obywatelskiego obowiązku przez służby mundurowe, wniosek był kierowany do sądu i wcześniej, dawniej, pół roku temu, rok temu według wiedzy, którą posiadam eymnym później anulowane w sądach. Ostatnio sądy te wnioski podtrzymują, a więc poważniej podchodzimy wszyscy do tego problemu.

Na koniec odnotujmy dla porządku dwie ciekawostki. Po pierwsze w walce z pandemią, zakażeniami i zgonami pomocna na pewno jest lista chorób zakaźnych, na której jednak covidu ni ma. Po drugie zarówno media publiczne, jak i wolne oraz niezależne informując o liczbie zakażonych i zmarłych z żelazną konsekwencją nie podają informacji o liczbie wykonanych testów. W Wielkiej Brytanii na ten przykład wykonuje się około 1.000.000 testów dziennie (29 listopada wykonano 1.014.359 testów), u nas niecałe 100.000 (29 listopada 51.161). Owszem, Wielka Brytania jest ludniejsza od Polski, jednak ledwie dwukrotnie, a nie dziesięciokrotnie.

W czasach minionych Polska byłą uważana za najzabawniejszy barak w obozie socjalistycznym. Potem była podziwiana za to, co i jak w krótkim czasie osiągnęła. Teraz jest na ustach całego świata za tempo staczania się.

Dodaj komentarz