Trzeźwi jak zalani

Hura. Pierwsze radio informacyjne podało właśnie, że rząd przygotowuje się na nadejście fali powodziowej. Można sobie wyobrazić pana premiera w stroju ochronnym — gumofilcach i pelerynie. Pani minister Bieńkowska z kolei sprawdza, czy nadal mamy taki klimat, czy sorry, ale właśnie się zmienił. Ale żarty są nie na miejscu. Bo jeśli nie rząd, to kto ma przygotowywać się na nadejście fali powodziowej? Ludzie, którzy po raz pierwszy od lat widzą na wałach jakiś ruch? Mieszkańcy domów, w których woda już puka do drzwi? Każdy zdrowy na ciele i umyśle przyzna, że przygotowywać się na nadejście fali powodziowej należy wtedy, gdy fala powodziowa nadciąga, a nie wtedy, gdy jej ani widu, ani słychu.

Tylko maruda i zawodowy malkontent może wybrzydzać i dowodzić, że w normalnym kraju rząd zajmuje się rządzeniem, parlament stanowieniem prawa, a odpowiednie służby walką z powodzią, pożarem, plagą stonki i innymi klęskami oraz kataklizmami. Nic bardziej mylnego. W normalnym kraju to premier decyduje o wszystkim. To pod bacznym okiem (i uchem) premiera ogłasza się, że dzieci będą miały darmowe podręczniki, ustawa refundacyjna jest doskonała i pozwoli obniżyć ceny leków, że zrobi się wszystko by ustawa pozwalająca bez wyroku bezterminowo przetrzymywać groźnych przestępców została uchwalona i podpisana przez prezydenta w ciągu dwóch dni, że od dziś będzie się w Polsce kastrowało pedofilów, że ACTA zostanie podpisana, bo tak.

Czy ktoś kiedykolwiek widział jakiegoś ministra w rządzie pana premiera występującego solo? No właśnie. W każdym normalnym kraju, a takim przecież jest Polska, w takich sytuacjach zawsze ministrowi towarzyszy premier i pilnuje, by ten mówił dokładnie to, co zostało uzgodnione. Na dołączonym filmiku (którzy znajduje się także tutaj i tutaj) widać jak reaguje na słowa, których nie spodziewał się usłyszeć, prawdziwy mąż stanu. A przecież o nieszczęście bardzo łatwo. Wystarczyło tylko na moment panią wicepremier spuścić z oka, żeby się potem trzeba było tłumaczyć i przepraszać. Dlatego tak ważna jest obecność premiera na każdej konferencji prasowej.

Pan premier nie tylko jest przygotowany do powodzi, ale także do obdarowania górników kolejnymi przywilejami. Zamiast opierać przyszłość kraju na wiedzy i technologii rząd postanowił oprzeć ją na polskim węglu, rosyjskiej ropie i gazie. Świadczy o tym nie tylko ostatnia aktywność, ale także wdrożona przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zasada oceniania naukowców (warto posłuchać rozmowy Karoliny Głowackiej z prof. Ireneuszem Krzemińskim „O absurdach na uczelniach wyższych”), jedynie słuszny, acz darmowy podręcznik (warto posłuchać audycji Aleksandry Pezdy „Rząd w 5 dni diametralnie zmienił podręcznik dla pierwszaków” z cyklu „Zboku” Stefana Bratkowskiego) i wiele, wiele innych podobnych „reform”. W tym kontekście budująca i wywierająca ogromne wrażenie jest niewątpliwie informacja, że z budżetu poszło sześć milionów złotych na opracowanie i produkcję rejestratora skażeń dla wojska. I oto na kilka miesięcy przed ukończeniem prac wojsko postanowiło kupić rejestratory we Francji….

Co więc oznacza, że rząd przygotowuje się na nadejście fali powodziowej? Ano oznacza to, że jeśli gdzieś wał zostanie przerwany, od razu zostanie ogłoszona imienna lista odpowiedzialnych. Co prawda podtopionym ludziom to zbytnio nie pomoże, ale obietnica surowych kar dla winnych zaniedbań zawsze robi dobre wrażenie. Przynajmniej na władzy, która nigdy niczego nie zaniedbuje…

Dodaj komentarz