Tryb. Konstytucyjny

Baca był w czepku urodzony. Wszystko mu się udawało, poderwał piękną dziewczynę, ożenił się, zbudował dom, zbiory miał obfite. Pewnego dnia zdechła mu krowa. Ponieważ był bardzo pobożny, poszedł do kościoła, żarliwie się modlił o pomyślność. Wkrótce zdechła mu druga krowa. Znowu udał się do kościoła by zapytać za co go te nieszczęścia spotykają. Jakiś czas nic się nie działo aż tu pewnego dnia grad wymłócił mu zagon owsa i zdechła owca. Nie przestał chodzić do kościoła, ale zamiast modlić się mruczał coś niezrozumiale pod nosem. Gdy spalił mu się dom miarka się przebrała. Biegał po obejściu, wygrażał pięściami i klął na całe gardło.
— Ponie, no k..wa, za cóż to mnie tak kozes? Com jo ci k…wa zrobił? Do kościoła chodzem, na tace dajem, zony nie zdradzom, nawet k…wa nie przeklinom. Za co k…wa, no za co?
Gdy tak złorzeczył nie mogąc się opanować nagle rozstąpiły się niebiosa i rozległ się grzmiący głos:
— A bo cosik cię Józek nie lubiem.

Tryb. Konstytucyjny stwierdził, że obowiązek świadczenia usług przez usługodawcę jest niezgodny z polską Konstytucją. 30 lat po transformacji okazało się, że komuniści specjalnie umieścili w 1971 roku w kodeksie wykroczeń ten sprzeczny z nią przepis. Na szczęście udało się zdemaskować wrażą działalność! Wykryto i rozprawiono się z podłożonym bez mała pół wieku temu kukułczym jajem raz na zawsze. A wcale nie jest łatwo zoczyć tak doskonale zakamuflowany sabotaż! W ciągu ostatnich trzech lat kodeks nowelizowano czterokrotnie i nie dostrzeżono niczego niepokojącego. A przecież samo brzmienie przepisu i jego wymowa budzą grozę:

Art. 138. Kto, zajmując się zawodowo świadczeniem usług, żąda i pobiera za świadczenie zapłatę wyższą od obowiązującej albo umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia świadczenia, do którego jest obowiązany, podlega karze grzywny.

Dlatego Trybunał Konstytucyjny orzekł, że

art. 138 ustawy z dnia 20 maja 1971 r. – Kodeks wykroczeń, w części zawierającej słowa „albo umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia świadczenia, do którego jest obowiązany”, jest niezgodny z art. 2 Konstytucji RP.

Dla informacji — Artykuł 2 Konstytucji RP brzmi:

Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.

Usługi to według internetowego Słownika języka polskiego «działalność gospodarcza służąca do zaspokajania potrzeb ludzi». Nie jest łatwo zaspokoić czyjeś potrzeby. Trzeba móc i umieć. Z umiejętnościami bywa różnie. Wiedzą to najlepiej ci, którzy — jak Tuwim — gościli ekipę remontową, a po jej wyjściu okazało się, że droselklapa ryksztosuje, bo została tandetnie zblindowana. Bywają usługodawcy, którzy jak pelikany łykają każde zlecenie, bywają tacy, którzy wybrzydzają. Zdarzają się także fachowcy z prawdziwego zdarzenia, którzy mają olbrzymie doświadczenie i wiedzą co jest możliwe do wykonania, a co nie. Niestety, choć usługodawcy będą już mogli powiedzieć „jo wom tego nie zrobiem, bo cosik wos nie lubiem”, to żadnemu z nich w dalszym ciągu nie będzie wolno pobierać zapłaty wyższej od obowiązującej. Żeby jednak dostrzec, że cały ten przepis, zasadny w czasach minionych, pozbawiony jest sensu w gospodarce rynkowej, nie można tkwić mentalnie w poprzedniej epoce.

Wszystko zaczęło się od pewnego drukarza z miasta Łodzi, który odmówił druku plakatu powołując się na swoje przekonania. Arbitralnie uznał, że ma prawo decydować jakie ideologie i zachowania może „promować” świadcząc usługi, a jakich nie. Chodziło o stojak reklamowy (po polsku roll-up) z logotypem oraz nazwą i adresem strony internetowej. Drukarz w odpowiedzi na zamówienie odpisał: „Odmawiam wykonania roll-upu z otrzymanej grafiki. Nie przyczyniamy się do promocji ruchów LGBT naszą pracą.” Z miejsca stał się z jednej strony bohaterem narodowym, a z drugiej homofobem i dzierżymordą. Uruchomiły się Ordo Iuris i prawica z jednej strony i Rzecznik Praw Obywatelskich wraz ze środowiskami postępowymi z drugiej. Sprawa dotarła aż do Sądu Najwyższego, by wreszcie znaleźć szczęśliwy finał w Trybunale Konstytucyjnym. Po wyroku strażnicy prawa i moralności  odetchnęli z ulgą ciesząc się z odzyskanej wolności, elementy postępowe zamarły z przerażenia wietrząc fanatyczny zamordyzm. Na wyścigi zaczęto wymyślać przykłady kto komu i pod jakim pretekstem odmówi. Istna Sodoma i Gomora nadchodzi, albowiem fryzjer odmówi strzyżenia łysemu, stolarz naprawy zlewu, szewc nie zreperuje telewizora itp. itd. etc.

Z odmową wykonania usługi każdy spotyka na co dzień i to na masową skalę. W wielu sklepach internetowych mieszkańcy niektórych krajów nie mogą dokonywać zakupów. Próba odtworzenia materiału wideo czasami kończy się komunikatem, że jest „niedostępny w twoim kraju”. Niezbyt ładnie pachnącego bezdomnego nie wpuszcza się do lokali. Niektóre panie odmawiają świadczenia usług mężczyznom i nawet przyczyny nie podają. Restauracja odmówiła usługi kobiecie, która chciała przewinąć dziecko na stole przykrytym obrusem, na którym spożywa się posiłki. Przykłady można mnożyć. Niestety nie wszyscy przyjmują do wiadomości, że w gospodarce wolnorynkowej nie ma przymusu, jest dobrowolność. Nikt „nie jest obowiązany” do świadczenia usług, nikogo nie można zmusić do robienia czegoś, czego zrobić nie chce. To dobrowolna umowa dwustronna — klient zleca wykonie określonej pracy, usługodawca tę pracę wykonuje. Klientowi może nie spodobać się usługodawca, ten z kolei może nie mieć ochoty świadczyć usługi na rzecz tego akurat zleceniodawcy. Zwłaszcza w kraju, w którym świadczenie określonych usług określonym środowiskom może skutkować demolką zakładu usługowego przez „nieznanych sprawców”.

Niestety, nie dochowano należytej staranności i nie zachowano czujności dekomunizacyjnej, przez co umknął uwadze inny relikt czasów minionych godzący w wolność jednostki i prawa obywatelskie:

Art. 135. Kto, zajmując się sprzedażą towarów w przedsiębiorstwie handlu detalicznego lub w przedsiębiorstwie gastronomicznym, ukrywa przed nabywcą towar przeznaczony do sprzedaży lub umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży takiego towaru, podlega karze grzywny.

Co z tego, że można już będzie odmawiać wykonania usługi, skoro nadal w supermarketach nie będzie można odmawiać sprzedaży, ukrywać towaru przed kupującym i sprzedawać spod lady?

Dodaj komentarz


komentarzy 9

    1. Problem moja droga polega na tym, że do władzy doszli ludzie bez przyzwoitości. Dotąd przyłapany na niecnym czynie płonił się, wstydził i podawał do dymisji. Lub był dymisjonowany. Teraz uśmiecha się radośnie acz szyderczo, a jego przełożeni wraz z nim

      1. Z całkiem innej okazji szukałam w Wiki wyjaśnienia. Ale tu też pasuje https://pl.wikipedia.org/wiki/Aret%C3%A9

        Cnotliwi wymarli czy się  pochowali?

        Wyborcza.pl: „Podobnie jak w poprzednich latach w większości Polacy uważają, że długi należy oddawać, ale jest ich o 3 proc. mniej niż w 2016 roku.
        Jak wynika z sondażu dla KPF, 94 proc. Polaków spłacanie zobowiązań uważa za swój moralny obowiązek, ale już nieetyczne poczynania dłużników próbujących uniknąć spłaty zadłużenia wcale nie są potępiane. Aż 57,5 proc. badanych nie widzi nic niemoralnego w tym, że ktoś pracuje na czarno, aby uniknąć ściągania długu z pensji, usprawiedliwia przepisywanie majątku na rodzinę, by uciec przed wierzycielami (52,8 proc.), ciągle zamienia konta bankowe, aby zmylić komornika (45,7 proc.).(…..)
         
        Rosną długi
        Według Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor o 30,4 mld zł, czyli o 66 proc., w ciągu ostatnich czterech lat wzrosły zaległości Polaków w spłacie długów. W pierwszym kwartale tego roku wynosiły już ponad 76 mld zł.
        2,8 mln osób nie reguluje w terminie sowich zobowiązań. Prawie 80 proc. to ci, którzy nie płacą za czynsz, telefon i energię. Prawie 21 proc. dłużników ma też niespłacone kredyty i pożyczki.
        Zaległości pozakredytowe osiągnęły wartość 40,9 mld zł. A długi związane z kredytami to 35 mld.
        Alarmujące są również dane o długu alimentacyjnym. W Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor jest ponad 301,3 tys. winnych własnym dzieciom 11,8 mld zł. Trzeba przy tym pamiętać, że te informacje dotyczą jedynie rodziców, których dzieci korzystają z Funduszu Alimentacyjnego. A przecież są jeszcze dzieci, które nie otrzymują alimentów i nie korzystają z pomocy państwa. Ilu jest takich dłużników alimentacyjnych? Żadna instytucja państwa tego nie wie, bo nie są prowadzone rejestry takich alimenciarzy. Jak szacuje InfoMonitor, może być ich około miliona.”
        Być może dlatego nie ma potępiania zadłużania Polski na różne +++.

        1. Z drugiej zaś strony jest tak (przez 30 lat) Wyborcza.pl:

          Pożyczyli 3 tys., spłacili 29 tys. i nadal są winni. Jak się bronić przed nieuczciwymi wierzycielami?

          Łukasz Białkowski: Położyliśmy duży bank na 130 tys., a z kosztami procesu i odsetkami – na 150.

          Ludmiła Anannikova: Co to znaczy?
          – Bank nie chciał porozumieć się z naszą klientką, pozwał ją do sądu, a my staraliśmy się oddalić powództwo. Specjalizujemy się w oddłużaniu, co można zrobić poprzez negocjacje i procesy sądowe. Tam, gdzie da się negocjować, staramy się to robić, a tam, gdzie należy się bronić, bronimy.

          Dlaczego bank nie chciał się dogadać?
          – Wierzyciele i banki stosują różne techniki i regulaminy. Z reguły jak nie spłacasz kredytu w terminie, bank wypowiada ci umowę i daje czas na dogadanie się z nim. Ale banki często stawiają absurdalne warunki – na przykład chcą spłaty całego zadłużenia w ciągu dwóch-trzech lat. Jak człowiek, który ma 130 tys. do spłaty i nie było go stać na raty po 2 tys. miesięcznie, ma zacząć płacić 5-6 tys.?

          Nie da się.
          – No więc w tej sytuacji bank cię pozywa. Jeśli nie wniesiesz sprzeciwu, otrzyma nakaz zapłaty i skieruje sprawę do komornika, a wtedy dług znacznie się zwiększa.

          Karne odsetki?
          – Lecą cały czas, dopóki nie spłacisz zadłużenia, a nie spłacisz, bo dochodzą też koszty sądowe i komornicze, więc żeby efektywnie spłacać zadłużenie, komornik musi ściągać od ciebie co miesiąc dużo więcej, niż wynosiła pierwotnie rata. W przypadku kredytu na 130 tys. zł samych odsetek mamy blisko 20 tys. rocznie.

          Jak się skończyła sprawa 130 tys.?
          – Wyrokiem oddalającym. Klientka nie będzie musiała spłacać bankowi tej kwoty.

          Czemu sąd zdecydował, że klientka nie powinna płacić? W końcu wzięła kredyt.
          – Wzięła, ale sąd bierze pod uwagę wiele czynników i w tym wypadku uznał, że to bank nie ma racji. W ogóle takie procesy to stosunkowa nowość, bo kiedyś banki dochodziły swoich roszczeń na podstawie bankowego tytułu egzekucyjnego, któremu sądy praktycznie z automatu nadawały klauzulę wykonalności. Komornik dostawał dokument i mógł zająć konto, a dłużnik dowiadywał się o tym przy sklepowej kasie, bo nie mógł zapłacić za zakupy.

          Od 2015 roku bankowego tytułu egzekucyjnego nie ma, bo Sąd Najwyższy uznał, że naruszał on zasadę równości stron. Zanim klient się odwołał, zaskarżył klauzulę, mijało wiele miesięcy, a komornik już egzekwował zadłużenie. Często przez to klienci zawalali inne zobowiązania, bo nadal mieli rachunki do zapłacenia, czynsz, kredyt hipoteczny, a połowę wypłaty im zabierano. Dziś banki muszą wytoczyć powództwo o nakaz zapłaty i w takim postępowaniu można i należy się bronić. Chcemy, żeby Polacy byli tego świadomi, dlatego poza obroną klientów i negocjacjami edukujemy. Prowadzimy Portal Dłużnika, gdzie można poczytać o różnych przypadkach.

          Co powinien robić człowiek, który czuje oddech banku na plecach?
          – Najgorsze, co może zrobić, to schować głowę w piasek na zasadzie: „Nie odbieram, nie interesuje mnie to, może zapomną”. Nie zapomną. Trzeba reagować na każde pismo, podejmować negocjacje. Gdyby nasza klientka powiedziała: „Nie mam szans wygrać z bankiem, prawnik na pewno zedrze kasę i nic nie zrobi”, miałaby komornika do końca życia.

          A co z parabankami, chwilówkami?
          – Przed nimi też można się bronić i często bardzo skutecznie. W zeszłym roku wygraliśmy 5 tys. spraw. Trudniej wygrać z bankiem, bo na ogół ma dobrze udokumentowane roszczenia.

          A w chwilówkach bałagan?
          – Są firmy, które mają jedną trzecią umowy po polsku, jedną trzecią po rosyjsku, a jedną trzecią po angielsku. Umowa zazwyczaj zawierana jest przez internet, czasem można ją podważyć już na wstępie, bo nie została skutecznie doręczona pożyczkobiorcy, nawet na maila. Większość tych umów – co oczywiste – nie ma podpisu pożyczkobiorcy. W zamian firmy wymagają, żeby pożyczkobiorca przelał im jeden grosz, i potem mówią, że to potwierdzenie zawarcia umowy. Ale przecież ten grosz może puścić mąż i wtedy umowa jest wystawiona na niego, mimo że wniosek jest na twoje imię i nazwisko. Łatwo to obalić w sądzie.

          Są firmy lichwiarskie, które mają bardzo wysokie koszty pożyczek. Przez wiele lat rolowały zadłużenie klientów i my ich teraz o te pieniądze pozywamy. Słyszała pani o kupowaniu czasu? Można było za pieniądze przedłużać sobie czas na spłatę zobowiązań. Rejestrowałeś się na stronie firmy pożyczkowej, w ciągu 10 minut dostawałeś pożyczkę na 3 tys. zł. Okres spłaty – 30 dni. Po 30 dniach musiałeś oddać nie 3, tylko 5 tys., bo takie są odsetki i inne koszty. Nie było cię stać, więc mogłeś sobie kupić czas: 7, 14 lub 30 dni odpowiednio za 300, 500 czy 700 zł.

          I firma dopisywała to do pożyczki?
          – Nie, wpłacało się tę kwotę jednorazowo na konto firmy. Mamy takich dłużników, którzy kupowali czas przez trzy lata i zapłacili 29 tys. zł, a pożyczyli 3 tys. To bandytyzm. I nagle się okazuje, że człowiek oddał firmie 29 tys., a później go pozywają jeszcze o te 5, który miał oddać na początku. Wczoraj było młode małżeństwo. Przyjechali z matką, żebym ją przekonał, że warto czekać na sąd. Pożyczyli 2 tys., przedłużali spłatę za 9 tys., a do spłaty pozostaje im jeszcze 6 tys. No to jak? Przecież już 9 zapłacili!

          1. Takie sprawy da się rozwiązać z wtorku na środę (wliczając w to czas potrzebny na podpis prezydenta). Tylko po co, skoro biedni potrzebni są raz na kilka lat podczas wyborów a banki stale?

            Najtragiczniejsze w tym jest to, że za tym jawnym bezprawiem, żerowaniem na trudnej sytuacji stoi cały aparat państwa na czele z wymiarem sprawiedliwości niezależnym głównie od rozsądku i przyzwoitości.