To oni!

Piotr Pacewicz pofatygował się do radia Tok by porozmawiać z Piotrem Najsztubem. Podczas rozmowy mówił co innego, niż na co dzień prezentuje portal, na którego czele stoi. Według Pacewicza zepchnięta do defensywy Platforma nie potrafiła wyjść poza dość wąsko rozumiane partyjniactwo, czyli sposób myślenia o partii politycznej jako o grupie interesu. To nie pozwoliło wykorzystać ogromnego potencjału społecznego, jakim było zbuntowane społeczeństwo obywatelskie — lekarze, nauczyciele, prawnicy, pielęgniarki, środowiska LGBT, przedsiębiorcy. Piotr Pacewicz stoi na czele portalu „sprawdzającego fakty i prowadzącego dziennikarskie śledztwa, medium społecznościowego i archiwum życia publicznego”, który ostatnio zajmuje się głównie blokowaniem możliwości kopiowania tekstu w dziale „O nas” i ukrywaniem niektórych materiałów przed pragnącą chronić swoją prywatność opinią publiczną. Dylematy Pacewicza, który co innego mówi, a co innego robi próbowali zgłębić już starożytni usiłując zrozumieć „Jak możesz mówić swemu bratu: Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku, gdy sam belki w swoim oku nie widzisz?”*

Tekstów umacniających społeczeństwo obywatelskie, tłumaczących konsekwencje bezmyślnego rozdawnictwa, powodów zapaści służby zdrowia na portalu nie publikowano praktycznie wcale. Mianem „analiza” bardzo często opatrywano propagandowe czy wręcz populistyczne materiały stojące w sprzeczności nie tylko z wiedzą naukową, ale nawet ze zdrowym rozsądkiem. Nigdy nie sięgano po uznanych specjalistów, ekspertów, naukowców z dorobkiem, lecz albo zadowalano się własnymi przemyśleniami podpierając je starannie dobranymi i wyselekcjonowanymi danymi, albo publikowano głos ludzi, którzy podzielali poglądy redakcji. Ktoś, kto pamięta czasy „Trybuny Ludu” i obiektywizm publikowanych przez nią tekstów, musi mieć poczucie déjà vu. Twórca sukcesu gospodarczego profesor Leszek Balcerowicz pojawia się tylko raz po to, by zaprotestować przeciw banialukom wypisywanym przez dwóch czołowych propagandystów. Jego wyjaśnienia przerywane są wstawkami „Przeczytaj także” odsyłającymi do tych nierzetelnych tekstów. Słowa profesora

Trzeba przeciwstawiać się takim postawom, szczególnie jeśli one mają miejsce w organizacji, która deklaruje, że jej misją jest zwalczanie fałszu.

pozostały wołaniem na puszczy. Pacewicz wskazując palcem winowajców ewidentnie próbuje stworzyć alibi sobie. Na portalu próżno bowiem szukać nie tylko rzetelnych analiz ekonomicznych, ale także społecznych. Pomijanych jest wiele istotnych kwestii, wydarzeń, problemów, ale nigdy nie zdarzyło się, żeby portal nie uczestniczył w nagonce pod wyssanymi z palca, absurdalnymi zarzutami. Doskonałą ilustracją jest tu chociażby „analiza” słów Wałęsy, który powiedział, że Dopóki naród nie zgodzi się na korekty demokracji, jedna władza nie może zabierać innej. Dopóki nie ma zgody narodu na takie działanie, nie można tak robić. Naród nie im dał władzy na łamanie konstytucji — albo referendum, albo zaprzestają takich działań. Magdalena Chrzczonowicz nie była do końca pewna o co chodzi, więc na wszelki wypadek uznała, że to „prawie fałsz”. Dlaczego? Ponieważ

O konstytucji decyduje sejm, nie naród

Artykuł nie nosił tytułu „Wałęsa prawie nie rozumie konstytucji”. Arbitralnie stwierdza już w tytule, że »Wałęsa nie zna konstytucji«, choć tak naprawdę to Chrzczonowicz nie rozumie co mówi Wałęsa. Z zamieszczonego cytatu wynika przecież expressis verbis, że chodzi o „łamanie”, a nie „zmienianie”! Potwierdzają to słowa ludzi, którzy rozumieją co się do nich mówi:

Prezydent powiedział, że pewne nowe rozwiązania może są wskazane, natomiast potrzebna jest na to zgoda i nie daje jej zwycięstwo w wyborach, gdyż nikt nie uprzedził społeczeństwa, że zwycięstwo owocować będzie łamaniem konstytucji i zasad politycznych. Takie zmiany muszą być podyktowane zgodą narodu, co należy sprawdzić poprzez np. referendum, które miałoby pokazać akceptację społeczeństwa dla zmiany lub łamania konkretnych punktów ustawy zasadniczej lub odejścia od tych działań.

Po wyborach portal zabrał się do tego, co potrafi najlepiej, dzielenia włosa na czworo czyli analizowania ile kobiet poszczególne partie „wprowadziły” do parlamentu. Tak, według portalu kobiety nie są wybierane, lecz wprowadzane. Okazuje się, że mało i więcej by się zdało. Jaka jest wartość tego typu analiz? Co wynika z tej nieustającej jeremiady, że kobietom też się należy? Ano to, że im bardziej portale takie, jak omawiany przekonują, że kobieta jest wartością samą w sobie tylko dlatego, że nie jest mężczyzną, tym większej liczbie osób stają przed oczami postaci Bernadety Krynickiej, Krystyny Pawłowicz, Beaty Kempy, Beaty Szydło, Beaty Mazurek i wielu, wielu innych, bez których Polska nie byłaby Polską. Co by było gdyby dla idei pozbawić połowę społeczeństwa praw wyborczych?

W Sejmie wybranym tylko przez kobiety dzisiejsza opozycja miałaby większość 238 mandatów, a PiS zdobyłby ich tylko 221. Korwina i narodowców nie byłoby wcale.

Problem z tymi wyliczaniami polega na tym, że wzięte są z sufitu. D’Hondt premiuje zwycięzców. A to oznacza, że głosy, których nie zdobyła Konfederacja przypadłyby głównie PiS-owi i w mniejszym stopniu Koalicji. Różnice w poparciu według exit poll wyglądały następująco (w nawiasie głosy kobiet):
Prawo i Sprawiedliwość 43,59% (43%)
Koalicja Obywatelska 27,40% (29,9%)
SLD 12,56% (12,6%)
PSL 8,55% (9,3%)
KWiN 6,81% (4,1%)

Przez wieki kobiety walczyły o pełnię praw. Gdy je zdobyły okazało się, że należy im się więcej. Że powinien obowiązywać parytet, czyli łapanka, która sprawi, że bez względu na kwalifikacje znajdą się na listach wyborczych, w parlamencie, w zarządach spółek, na kierowniczych stanowiskach. Niestety, tak się pechowo złożyło, że przyznanie praw kobietom nie spowodowało odebrania ich mężczyznom, wiec póki co należy pogodzić się z tym, że zarówno jedne jak i drudzy mają poglądy i dają im wyraz chociażby przy urnach. A także z tym, że w przeciwieństwie do mężczyzn kobiety większą estymą darzą Schetynę, a mniejszą Korwina. Gdyby bowiem kobiety spełniały wyobrażenia feministek, to w parlamencie znalazłoby się ich zdecydowanie więcej, ponieważ na listach były, ale nie „weszły”.

Zamiast skupić się na rzeczach istotnych portal gorliwie bije pianę omawiając wydumane problemy. Warto przypomnieć, że premierem Wielkiej Brytanii była kobieta. Osiągnęła coś więcej niż jej nieudolni koledzy? Na czele polskiego rządu również stała kobieta. Co podczas jej urzędowania zmieniło się w kraju na lepsze? Z kolei Olga Tokarczuk nie dostała Nagrody Nobla za to, że jest kobietą, ale za to co jako człowiek ma do przekazania ludziom. Teza, że liczy się wyłącznie płeć, a nie przymioty umysłu — wiedza, doświadczenie, kompetencje, talent — jest z gruntu fałszywa.

Jeszcze jeden malutki przykład… rozdwojenia jaźni. W dziale „Prawda czy fałsz” z jednej „analizy” dowiadujemy się, że

Prawo i Sprawiedliwość nie wygrało wyborów do Senatu, więc nie ma prawa do stanowiska marszałka

zaś z kolejnej, że:

Rzeczywiście, według dobrych zasad marszałka danej izby wskazuje zwycięskie ugrupowanie, lub zwycięskie ugrupowanie z koalicjantem.

To jak to w końcu jest? Prawo i Sprawiedliwość wygrywając wybory (48 mandatów wobec 43) nie wygrało wyborów? Nie mając prawa do marszałka ma jednak prawo do marszałka?

Jeśli po stronie opozycji króluje — pozostańmy przy określeniu Pacewicza — partyjniactwo, spoglądanie na kraj przez pryzmat partyjnych interesów i indywidualnych karier poszczególnych członków, to co można powiedzieć o mediach, w tym o tym, w którym króluje Pacewicz? Czy rolą wolnych mediów jest propagandowo-populistyczne bicie piany, czy rzetelne informowanie, a nawet edukowanie? Po transformacji tę rolę spełniała „Gazeta Wyborcza”, która teraz podupadła w pogoni za zyskiem. Portal, który zwolniony z „Gazety Wyborczej” Pacewicz współtworzył, był nadzieją na kontynuowanie dobrej tradycji informowania i objaśniania zawiłości. Zamiast tego okazał się sposobem na życie. Coraz wyraźniej widać, że publikacje służą li tylko podtrzymaniu wrażania, że coś się dzieje, że zespół redakcyjny nie zasypia gruszek w popiele, czuwa, ciężko pracuje i dlatego warto go wspierać finansowo.

Opozycja, władza są takie, jakie są dlatego, że wolne, niezależne, postępowe media nie spełniają informacyjnej, opiniotwórczej, edukacyjnej roli. Nie odkłamują rzeczywistości, tylko zakłamują ją na swoją modłę.


* Ewangelia Łukasza 6:42, Biblia Tysiąclecia.

Dodaj komentarz