The day before

Dziś ostatni dzień istnienia blogów. Korzystając z istnienia tego dnia uważam, że warto wyjaśnić parę spraw. Otóż okazało się, że w pewnym koncernie panują niebywale wysokie standardy. Dlatego należą się przeprosiny dla tutejszej redakcji, którą wielu, w tym ja, podejrzewało o mataczenie i złą wolę. To „zespół Gazeta”, czyli nie wiadomo kto, bo swoich e-meili nawet nickiem nie sygnują, stoi za znikającymi wpisami, komentarzami i innymi działaniami. Redakcja mniej więcej tyle może co pewien prezydent w pewnym kraju leżącym w środku Europy — nie jest informowana nawet o tym, że wpisy blogowe na portalu, za który odpowiada, zostały zablokowane.

Nadchodzą trudne dni dla mediów. Ale za wyrzuconymi z roboty dziennikarzami prędzej ujmą się czytelnicy niż pracodawcy. Z Agory pod koniec zeszłego roku, głównie z zespołu „Gazety Wyborczej”, zwolniono 176 osób. To pozwoliło członkom zarządu ponad dwukrotnie podnieść sobie apanaże (w ub.r. zarobili 8,57 mln zł, niemal o 5,7 mln zł więcej niż rok wcześniej).

Kiedyś media były ostoją wolnego słowa, miejscem rzetelnej dyskusji, gdzie do głosu dopuszczano zawsze obie strony sporu, gdzie ścierały się różne opinie i racje. Dziś media zmieniły się w coraz mniej warte maszynki do wyciskania pieniędzy. Kurs akcji Agory rzadko spadał poniżej 50 zł. Od 10 lat rzadko przekracza 20 zł, a ostatnio oscyluje wokół 15 zł. Po co te liczby? Dla zilustrowania, że w powodzenie akcji polegającej na redukcji personelu i wyciskaniu pieniędzy z klientów mało kto wierzy. To tłumaczy także dlaczego blogów nie można pozostawić, blokując tylko możliwość dodawania nowych wpisów. Nie można dopuścić, by ktoś na własne oczy przekonał się, że okres świetności należy do przeszłości, że lepiej już było. Z tego samego powodu błyskawicznie rozprawiono się z podcastami z czasów p. Ewy Wanat. Jeszcze by ktoś posłuchał i zorientował się, że zamiast złota dostał tombak. Choć sądząc z rosnącej słuchalności tombak jest w cenie.

36 lat temu pewien generał post factum ogłosił wprowadzenie stanu wojennego. Wtedy tow. Jan Pietrzak postulował, by Polska była Polską. Dziś nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, że Gazeta kiedykolwiek na powrót mogłaby stać się Gazetą. Panta rhei, choć czasem tonie, a czasem zostaje zgniecione przez toczące się koło historii. Dlatego „polskojęzyczne” media znowu są solą w oku władzy. Przedtem rozgłośnia polska Radia Wolna Europa, Głos Ameryki, Londyn były zagłuszane. Dziś kneblowane za pomocą drakońskich kar są rodzime media, więc wolą się nie wychylać.

Zbliżają się święta, Nowy Rok. Czasu nie zostało wiele, więc bez zbędnej zwłoki trzeba zabrać się za przedświąteczne porządki. Najpóźniej jutro należy odkurzyć „Ulubione”, porządnie zaprogramować radioodbiornik.

W ostatniej chwili  życzę wszystkim tego samego, czego życzył Pietrzak — żeby Polska znowu była Polską, demokratycznym państwem prawa. Ale na tym nie poprzestanę. Życzę także Wesołych Świąt i znośnego przyszłego roku. Bowiem wszystko na to wskazuje, że znowu, jak w czasach minionych, na pewno będzie lepszy od następnego, ale gorszy od poprzedniego — straciła podstawy wiara, że gorzej być nie może, bo jakby mogło, to już by było…

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Agora straciła twarz jak Solidarność. Dawne chwytliwe hasła o wspólnocie, przyjaźni, wolności zamienili na pieniądze. I jak widać dobrze na tym wyszli, bo mocno na bogato. A ” płaczący” Michnik? To zwykła przypadłość starych facetów, którzy i chcieliby jeszcze ustroić się w szatę zbawcy, ale pokazano mu gest Kozakiewicza. Czytelnicy pokazali.

    Przy okazji zastanowię się nad sprawą nagradzania działaczy antykomunistycznych. Z niektórymi było tak, że załapali się trochę przez przypadek. I jak się okazało niewielu z tych, co zostali zauważeni w PRL nie zabiegało o apanaże, stanowiska. A już najbardziej przebiegli postarali się o odszkodowania finansowe.

    Czy za postawy anty władza PRL nic się nie należy? Sprawa jest złożona. Znanych jest ileś nazwisk skazanych na więzienie, internowanie. Ale liczba szykanowanych przez uniemożliwianie podjęcia jakiejkolwiek pracy jest nieznana. Nie mogli dostać pracy nawet jako sprzątaczka czy czyściciel ulic przez prawie rok. Byli szeregowymi członkami, ale aktywnymi.

    So Solidarności zapisało się ok.10 mln ludzi. Bez nich zmiany nie byłyby możliwe. Nie pomyślano na samym początku, by aktywistom w potrzebie dawać jakiś stały, jednakowy dodatek do emerytury.

    Dziennikarzy z Gazety żal. Jak każdego, kto traci pracę. Ale tylko tyle. Bedą chyba musieli zmienić zawód, bo Rydzyk wypuszcza tabuny nowych, chętnych.

    1. Cóż, firma robi bokami. Złe zarządzanie potrafi rozłożyć najlepiej prosperującą działalność. A oni, przypominam, działają w branży usługowej. Traktują swoich klientów jak śmiecie, gardzą ich wkładem, z którego przecież korzystają i… na co liczą? Że ktoś zapłaci za badziew?