The day after

Zapowiedziany na wczoraj koniec świata nie odbył się z niewiadomych powodów. Być może jednym z głównych był brak konsultacji z tym, od którego wszystko zależy. Niewykluczone jednak, że nie odbył się w piątek, ponieważ miał miejsce we wtorek. „Koniec świata” — westchnął właśnie we wtorek zaprzyjaźniony duchowny na wieść o tym, że pełnomocniczka rządu do spraw równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz w imieniu Polski podpisała w Strasburgu Konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet oraz przemocy domowej. Zdumiewające, że kobieta o takim nazwisku — Rajewicz — tuż przed najważniejszym wydarzeniem w dziejach ludzkości — narodzinami boga — podpisuje coś takiego. To nie mógł być przypadek!

W tej sytuacji nie mogli pozostać obojętni biskupi. I nie pozostali. Zanim jednak przejdziemy do omówienia sposobów w jakie wyrazili zainteresowanie sprawą zerknijmy do źródła, by poznać prawdę. Otóż Biskup powinien być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, nieprzebierający miary w piciu wina, nieskłonny do bicia, ale opanowany, niekłótliwy, niechciwy na grosz, dobrze rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległości, z całą godnością. Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżeż będzie się troszczył o Kościół Boży? (1Tym 3:2-5, Tyt 1:7-9) No właśnie — jakżeż? Za pomocą prostego fortelu — nie założy rodziny, to nikt mu nie zarzuci, że źle traktuje żonę i nie potrafi wychować dzieci.


Boże! Co za idiota postawił w tym miejscu latarnię!? (fot. Straż Miejska m.st. Warszawy /PAP)

Gdy już znamy prawdę możemy przystąpić do pochylenia się z zainteresowaniem nad troską z jaką pochylili się biskupi nad dokumentem podpisanym przez p. pełnomocniczkę. Otóż wyrazili oni przekonanie, że Konwencja o zapobieganiu przemocy wobec kobiet, choć poświęcona (sic!) istotnemu problemowi, zbudowana jest na ideologicznych i niezgodnych z prawdą założeniach, że przemoc wobec kobiet jest systemowa, a jej źródłem są religia, tradycja i kultura. Oczywiście biskupi mają racje. I to tak dalece, że obszerna informacja wraz z polemiką znikła ze strony p. pełnomocniczki. Można ją jeszcze przez jakiś czas zobaczyć w postaci kopii w wyszukiwarce Google.

Przeciw Konwencji jest także, a jakże, Forum Kobiet Polskich (nie mylić z Kongresem Kobiet). Stojąca na jego czele Ewa H. Kowalewska przypomniała, że w Polsce mamy prawo. I to nawet niedawno znowelizowane. I ono będzie zapobiegać przemocy wystarczająco skutecznie. Zdaniem p. stojącej na czele przemoc i dyskryminację trzeba zwalczać, ale nie przy pomocy instrumentów o tak silnym podłożu ideologicznym. Co charakterystyczne ani biskupi, ani kobiety zrzeszone w Forum nie zdradzają jakie podłoże leży u podstaw ich sprzeciwu.

W tej sytuacji należy uwierzyć w dobre intencje i nieideologiczne podłoże protestujących. Aby to uczynić należy zacząć od uwierzenia, że nie kierują się ideologią. I to na dodatek pochodzącą sprzed tysięcy lat. Jednak im bardziej będziemy starali się dać wiarę, tym trudniej będzie nam to uczynić. Bowiem z jednej strony biskupi są jak najbardziej przeciwko przemocy w rodzinie. Z drugiej strony jednak przypominają, że Kościół katolicki od lat prowadzi dziesiątki placówek w całym kraju, które pomagają ofiarom przemocy w rodzinie. Gdy przemoc w rodzinie przestanie być problemem — między innymi dzięki Konwencji — dziesiątki placówek w całym kraju stracą rację bytu. Dlatego biskupi proponują, żeby rząd zamiast na walce z przemocą skupił się raczej na doinwestowaniu istniejących już inicjatyw oraz powołał nowe. A także postarał się o więcej miejsc pracy dla kobiet – ofiar przemocy, udostępniając im mieszkania socjalne oraz stworzył takie prawo, by nie musiały uciekać z mieszkań od agresywnych małżonków.

Podsumowując plan jest następujący — strona partyjno-rządowo-parlamentarna niczego nie ratyfikuje, zostawia wszystko tak jak jest, zwiększa jedynie nakłady na pomoc, wsparcie, stara się o miejsca pracy i mieszkania socjalne oraz poprawia prawo. Strona kościelna ze swej strony dołoży starań oraz zadba o duchową oprawę przedsięwzięcia, a także dopilnuje, by wszystko szło zgodnie z planem. W tej sytuacji  w przyszłość można patrzyć z ufnością, spokojem i optymizmem. Zwłaszcza, że Teraz będziemy się przygotowywać do ratyfikacji. Ja ten czas realnie oceniam na dwa lata — powiedziała pełnomocniczka. A przez ten czas nawet biskupi zdążą ochłonąć…

Dodaj komentarz