Terlikowskiego trele-morele

Wszyscy doskonale wiedzą, że jest taki jeden dzień, a w zasadzie wieczór w roku, gdy zwierzęta mówią ludzkim głosem. Z drugiej strony określenie człowieka mianem ‚zwierzę’ chluby mu nie przynosi, choć obelgą jest raczej dla zwierząt.

Wszyscy doskonale wiedzą, że pan Bóg nasamprzód stworzył wszystko dookoła, na końcu zwierzęta i ludzi (Gen 1:26), następnie człowieka, ogród Eden i zwierzęta, a dzieło zwieńczył stworzeniem niewiasty (Gen 2:18 i n.). To wiedza powszechna poparta licznymi dowodami, z których najważniejszy brzmi „musiało być tak, jak jest napisane, bo jakby było inaczej, to by napisane było inaczej”.

Swego czasu chrześcijański filozof i interpretator Biblii na swoją modłę przyznał, że biskupi mają rację i on też jest zwierzęciem. Tyle, że w swoim mniemaniu rozumnym. Rzuciło mną, gdy pierwszy raz usłyszałem, że ludzie przed Pałacem zostali – i to przez biskupa – porównani do zwierząt. (…) Ale potem się uspokoiłem. Bo ja jestem zwierzęciem. Rozumnym!

Choć bóg tylko człowieka stworzył na obraz i podobieństwo swoje, to zwierzęta są do siebie i człowieka zadziwiająco podobne. Nie pod względem wyglądu oczywiście, lecz budowy. Mają cztery kończyny, nos, oczy, uszy, zęby, żołądki, jelita itp. Stąd tylko krok do wyciągnięcia słusznego wniosku, który został wyciągnięty, że szanowanie zwierząt, domaganie się humanitarnego ich traktowania jest postępowaniem niegodnym chrześcijanina: Zwierzęta, które osobami nie są i nie mogą być podmiotami moralnymi, praw nie mają — oświadczyło ja, które jest zwierzęciem, tyle że rozumnym. A powołując się na KKK (Katechizm Kościoła Katolickiego) dodało, że prawa człowieka są istotniejsze niż dobrostan zwierząt.

Wszyscy doskonale wiedzą, że jest taki jeden dzień, a w zasadzie wieczór w roku, gdy zwierzęta mówią ludzkim głosem. Cudem jednak nie jest to, że bezrozumne mówią, ale że rozumne tracą rozum.

Dodaj komentarz