Te dni

Nie bacząc na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego i słowa prezesa Trybunału Konstytucyjnego, prof. Andrzeja Rzeplińskiego, że wolność religijna jest „wartością absolutną”, wrogowie Kościoła Katolickiego, wiary i pana Boga przystąpili do zmasowanej akcji. A przecież prezes tłumaczył, co ustalili. Jasno tłumaczył. Używając fachowych określeń tłumaczył. Ustaliliśmy na początku — tłumaczył ustalenia prezes — cuius regio, eius religio, ale doszliśmy do pełnej wolności indywidualnej, religijnej każdego człowieka i ona powinna być, w sumie, chroniona jak źrenica, przede wszystkim nie przez zakazy prawne. Tak, drodzy parafianie. Nie tylko ustalili, ale i doszli. Doszli i stoją twardo na gruncie pełnych swobód i niczym nieskrępowanego prawa do wszelkich rytuałów. Z rytualnym podrzynaniem gardeł włącznie. Na początek zwierzętom.

Nikt, absolutnie nikt mając takie doświadczenia, takie trybunalskie orzeczenia i takie tłumaczenia nie powinien stawać okoniem i domagać się ograniczania prawa ludzi wierzących. Jednak nie do wszystkich dotarło co ustalili i do czego doszli. Nieodpowiedzialne jednostki nadal domagają się głośno złamania podstawowego prawa każdego obywatela do takiego postępowania z żywymi rybami, jak z bydłem rzeźnym. Przecież nie ma obowiązku stania i przyglądania się jak rzeźnik rytualnie krowie gardło podrzyna. Więc skąd takie oburzenie w przypadku karpi? One są gorsze? Mniej cierpią?

Niezrozumiała jest w tym kontekście troska o dzieci, które przecież od najmłodszych lat przyzwyczajane są do chrześcijańskiego symbolu miłości, czyli półnagich, zakrwawionych zwłok przybitych bestialsko do krzyża. Poza tym nie ma obowiązku zabierania dzieci na zakupy jeśli się idzie po rytualnie zarżniętą wołowinę czy rybę. A że mogą przypadkiem zobaczyć? Mój Boże! Tym lepiej! Niech widzą i niech się uczą, że chrześcijaństwo to religia miłości gloryfikująca życie. Zwłaszcza poczęte. Trzeba im cierpliwie tłumaczyć, że choć cywilizacja poszła do przodu i pod względem techniki i praw człowieka już jest w XXI wieku, to wierzenia i zwyczaje pochodzą sprzed tysięcy lat. I jak były barbarzyńskie, tak barbarzyńskie pozostały. I że pociechy nasze powinny być wdzięczne bogu, że mieszkają tutaj, bo tutaj zabija się tylko zwierzęta ku chwale pana, a są kraje, gdzie zabija się ludzi. Właśnie przekonali się o tym ich koledzy, którzy pojechali walczyć u boku braci muzułmanów i przepłacili to życiem. Myśleli najwidoczniej, że tak jak w cywilizowanej Europie pohałasują chwilę, postrzelają, dobrze się zabawią i rozejdą się do domów jak im się znudzi.

Skoro już mowa o zakupach, to portal fronda.pl ubolewa, że przez nie święta zostały odarte z religijnego, chrześcijańskiego wymiaru. To spostrzeżenie współgra z orzeczeniem, że zakazywanie rytuałów jest niezgodne z konstytucją. Ksiądz, który na portalu ubolewa nad odzieraniem i przypomina, że choć udało się do elementarza wepchać nazwę „Boże Narodzenie”, to handel przed nazywaniem rzeczy po chrześcijańsku broni się rękami i nogami (co może być niezgodne z Rzeplińskim). Myślę… Tak! Choć to niewiarygodne, ale są jeszcze księża, którzy myślą. Choć przeważnie tak im się tylko wydaje. No więc Myślę, (…) że chodzi o odsakralizowanie Świąt i zdjęcie z nich szlachetnego dziedzictwa chrześcijaństwa, uczynienie z nich zupełnie laickiego dnia wolnego. (…) To są zjawiska, które nie tylko desakralizują, ale trywializują, a wręcz wulgaryzują rzeczywistość Świąt. Mamy do czynienia z próba redukcji tak symboli, jak i samej nazwy Świąt. Nie mówi się już o Bożym Narodzeniu, ale o „tym dniu”, „tych świętach” albo „winter holidays”. Zanika też symbol żłóbka, pojawiają się najwyżej bezpostaciowe anioły, które nie wiadomo co symbolizują i z czym są związane.

Ciekawy z punktu widzenia zewnętrznego obserwatora może być „symbol żłobka”. Jest to niewątpliwie bardzo ważny symbol symbolizujący wzorcową rodzinę boską. Oto na głównym miejscu przy stole zasiada ojciec, który jest jednocześnie synem, oraz matka syna, czyli żona Józefa. Wokół fruwają niewidzialne, acz białe i uskrzydlone anioły. Tym niemniej te dni, o których mówi ksiądz że myśli, są wolne dla wszystkich. Także tych, którzy w żadne narodziny i inne cuda niewidy nie wierzą. Można sobie wyobrazić co by pomyślał ksiądz, gdyby wyznawcy np. Latającego Potwora Spaghetti ubolewali, że mamy do czynienia z próbą redukcji tak symboli, jak i samej nazwy świąt. Nietrudno sobie także wyobrazić co myśli pop, gdy podczas prawosławnego Bożego Narodzenia żadnych wolnych dni nie ma i o „tych świętach” w ogóle się nie mówi.

Jak więc widać cywilizacja najszybciej dociera tam, gdzie nie mają nic do gadania ani politycy, ani kler, czyli na wolny rynek. Tam z kolei, gdzie wolny rynek nie ma wstępu, panuje ideologia. Niegdyś socjalistyczna, dziś chrześcijańska. 3.000 osób, lekarzy i studentów, podpisało deklarację wiary. Deklarują oto, że nie nauką i wiedzą medyczną lecz wskazówkami Ducha Świętego w swej pracy kierować się będą. I że prawo państwa, w którym pracują, i które im płaci, ich nie obowiązuje.

Parodia dekalogu

A państwo? A państwo nie jest w stanie nawet zmusić doktorów z przerostem sumienia, żeby uprzedzali pacjentów, że właśnie trafili w łapy jednego z nawiedzonych. A politycy? A politycy cieszący się znikomym poparciem doskonale wiedzą, że jeśli w wyborach wezmą udział tylko ci, którzy dzięki koneksjom rodzinnym i koleżeńskim mają pracę, czyli urzędnicy i cała tak zwana sfera budżetowa, to będą rządzić dożywotnio. Jeśli na ok. 30 milionów uprawnionych w wyborach bierze udział niecałe 15 milionów, a zwycięska partia cieszy się poparciem niecałych 19% z nich, to znaczy, że popiera ją ok. 2.250.000 wyborców (czyli niecałe 8%). PZPR w porywach liczyła więcej członków…

Dodaj komentarz