Tam się pluje! Między innymi na siebie!

Dzisiaj wraz z premierem Morawickim mieliśmy okazję być w szpitalu tymczasowym w Radomiu, który jest bardzo dobrym przykładem tego jak bardzo w tych czasach, w tej trudnej sytuacji, należy współpracować, należy kooperować, należy odrzucać spory, odrzucać wszystkie niesnaski na rzecz pewnej współpracy i konstruktywnego wychodzenia z sytuacji. Na czym polega ta „pewna współpraca” i „konstruktywne wychodzenie”? Polega na tym, że ja, mini ster, podejmuję decyzje, a współpracownicy i kooperanci bez szemrania je wykonują. A jak decyzja nie podoba się im, uważają ją za błędną lub szkodliwą, to zostają zdymisjonowani. Podjąłem tutaj decyzję o wprowadzeniu pełnomocnika, ponieważ skutkiem właśnie tego braku porozumienia był opóźniany i odwlekany w czasie otworzenie tego szpitala tymczasowego. Jak się okazuje wystarczył praktycznie tydzień na to, żeby zebrać siły, żeby zebrać wszystkie przysłowiowe ręce na pokład, tutaj bardzo dziękuję pełno mocnikowi, panu Cieślikowi, który właśnie wykonał tą ciężka pracę organizacyjną — mamy już powołanego koordynatora szpitala tymczasowego, jest załoga, która zapewnia leczenie i już w tej chwili w szpitalu znajdują się 42 czy 41 osób, które są leczone, mogą liczyć na opiekę… W ten sposób, dzięki odrzuceniu na rzecz pewnej współpracy sporów i niesnasek, Radom pomaga nie tylko swoim mieszkańcom, ale pomaga bardzo skutecznie Warszawie. Minister dyskretnie milczy o kondycji pozostałych radomskich szpitali. Ile trzeba czekać w Warszawie na karetkę, która w duchu współpracy wiezie pacjentów do Radomia też nie mówi.

Ciarki chodzą po plecach gdy się słyszy, że „współpraca” polegająca na siłowym i bezwzględnym narzucaniu swojej woli ma stanowić wyznacznik dla dalszych posunięć. Myślę, że ten przykład, ten przykład jak ta dobra współpraca bardzo szybko przełamuje różne bariery niech będzie dla nas wyznacznikiem tego ciężkiego czasu, który nas czeka, bo te najbliższe dwa, trzy tygodnie na pewno będą oznaczały dalszy wzrost liczby zachorowań. Jeśli Niedzielski mówi, że idzie ku dobremu, że już się można uśmiechać, że szczyt trzeciej fali nastąpi na przełomie marca i kwietnia a liczba zakażeń nie przekroczy 10-12 tysięcy, to opowiada propagandowe bajki. Jeśli jednak mówi, że będzie gorzej, to na pewno będzie bardzo źle. Dlatego musimy się teraz skoncentrować, wszystkie ręce na pokład i absolutnie musimy w duchu współpracy, w duchu dialogu, no, przejść przez tą bardzo trudną sytuację. Dokładnie w tych samych duchach — w duchu współpracy, w duchu dialogu — oraz dodatkowo w duchu odpowiedzialności za kraj generał Wojciech Jaruzelski z towarzyszami wprowadzał stan wojenny. Dlatego teraz nie ma pewności, czy to są aby na pewno duchy, a nie upiory.

Jakby złych wieści było mało jak grom z jasnego nieba gruchnęła informacja, że Marek Suski stracił słuch. Nie słyszałemprzyznał Suskio jakichś wydarzeniach, które byłyby związane z kościołem i zakażeniami. Raczej to te strajki, na których tam się pluje między innymi na siebie roznosząc zarazę. W kościele nikt tak na nikogo nie pluje. A poza tym kościoły są dużymi obiektami, w których można zachować się bardzo dużą odległość, a tam nie ma bezpośrednich kontaktów, no tam się ludzie przecież nie całują, siedzą w odległości… Siedzą, chyba że jedzą, a ścisłej przyjmują. „Gazeta Wrocławska”:

Sanepid w Miliczu prosi o kontakt osoby, które przyjmowały komunię świętą podczas mszy w piątek, sobotę, 12 i 13 marca, o godz. 7 i 17 oraz w niedzielę, 14 marca o godz. 7, 10, 12 i 17 w kościele w Sulowie przy ul. Kościelnej. Powód? Księża z tej parafii zakażeni są koronawirusem. Sanepid chce sprawdzić, czy osoby przyjmujące komunię zostały zakażone przez prowadzących msze duchownych.

Bogu dziękować, że Suski w ogóle o koronawirusie słyszał.

Są na szczęście także i dobre wieści. Przekazał je p. premier w formie apelu: Bardzo mocno raz jeszcze z tego miejsca tutaj w Radomiu chciałbym zaapelować o to, żeby przestrzegać reguł, żeby trzymać się tych obostrzeń, które są wdrożone. Na przykładzie województwa warmińsko-mazurskiego możemy też powiedzieć, że one działają, ponieważ te obostrzenia w tamtym województwie wdrożone już ponad dwa tygodnie temu dzisiaj doprowadziły do spadku, do trendu spadkowego w zachorowaniach. To oznacza, że wdrożone przez nas od minionej, ubiegłej, dwa dni temu soboty na pewno też poskutkują pozytywnie, ale trzeba rzeczywiście doprowadzić do tego, żeby w całym kraju były maksymalnie szybko zastosowane i przestrzegane obostrzenia, które wdrożyliśmy.

Nieco ponad miesiąc wcześniej p. premier zapowiadał, że wraz z rosnącym wskaźnikiem zaszczepienia będziemy mogli podejmować odważniejsze decyzje w zakresie luzowania obostrzeń w tych sektorach gospodarki, które cały czas podlegają rygorom epidemicznym. Rozsądek podpowiadał by jeśli powiedziało się ‚a’ powiedzieć także ‚b’. Jeśli najpierw masowo sprowadzało się do kraju potencjalnie zakażonych nową, bardziej zjadliwą mutacją wirusa, a później wprowadziło narodową kwarantannę, to należało poczekać z luzowaniem do czasu, aż liczba zaszczepionych stanie się znacząca.

28 grudnia, gdy wprowadzono narodową kwarantannę oficjalna liczba zakażeń wynosiła 3211, a najwyższa dzienna liczba zakażeń w grudniu nie przekraczała 15.000 z tendencją spadkową, która utrzymywała się przez cały styczeń by 3 lutego osiągnąć minimum wynoszące 6802. Jednak nie poczekano, aż trend ugruntuje się i luzowanie zaczęto wtedy, gdy zaczęła róść. I tak, 11 lutego było 7008 nowych zakażeń, 18 już 9073, 24  12.146 by 5 marca osiągnąć 15.929. Co było potem wiemy. Trudno takie działania nazwać rozumnymi, a gadaninę premiera i ministra traktować poważnie.

Jeśli tak dalej pójdzie wkrótce faktycznie krzywa zakażeń zacznie spadać z prozaicznego powodu — wirus nie będzie miał kogo zakażać, ponieważ część społeczeństwa będzie zaszczepiona, część umrze, część przechoruje bezobjawowo, a część zostanie wyleczona w czynnych szpitalach. Chyba, że w międzyczasie pojawi się nowa mutacja, która oszuka układ immunologiczny, czyli zignoruje szczepionki, zignoruje zakażenie poprzednimi wersjami. Wtedy karuzela zacznie się od początku. Wirus mutuje bowiem tylko wtedy, gdy krąży i zakaża.

Dodaj komentarz