Tak dalej być nie może, wicie

Tak dalej być nie może stwierdzili towarzysze i postanowili coś zrobić. Zanim jednak przyjrzymy się ich propozycji cofnijmy się w czasie o rok. Tak dalej być nie może stwierdził Prezydent i postanowił coś zrobić. Zanim jednak przypomnimy sobie jakie postanowienie powziął cofnijmy się w czasie do trzeciej ćwiartki ubiegłego wieku. Tak dalej być nie może stwierdził młody działacz opozycyjny i wyszedł na ulicę by zamanifestować swój sprzeciw. Protestował miedzy innymi przeciw tłumieniu przez władzę wolności zgromadzeń. Spotkały go za to nieprzyjemności i szykany. Po jakimś czasie ustrój udało się zmienić, a wolność zgromadzeń, o którą walczył, stała się obowiązującą normą.

Czas płynął, młody działacz przestał być młody i pewnego dnia został wybrany na prezydenta. Po zadymach towarzyszących obchodom Święta Niepodległości postanowił coś zrobić w celu ukrócenia rozbuchanej wolności i swobód. Praktycznie nieograniczone możliwości komunikowania się oraz wykorzystywanie zgromadzeń do stosowania w formie wręcz zorganizowanej przemocy nakazują podjęcie przez organy państwa niezbędnych działań, w tym o charakterze prawnym – napisał w uzasadnieniu nowelizacji ustawy Prawo o zgromadzeniach. No i organy państwa, którym nakazano podjęcie niezbędnych działań niezbędne działania podjęły i uchwałę praktycznie delegalizującą zgromadzenia uchwaliły. Niemłody działacz nie wyjaśnił jednak dlaczego domagał się prawa do nieograniczanych możliwości komunikowania się oraz zgromadzeń dla siebie, a innym tego prawa odmawia. Niewątpliwie jest to wielka tajemnica władzy.

Rok później inny działacz, który w młodości o nic nie walczył, bo od razu wstąpił i należał, także uznał, że należy coś zrobić. Stojąc na czele partii, która cieszy się jednocyfrowym poparciem zaproponował zdelegalizowanie ugrupowań popieranych przez kilku znajomych i część rodziny. W czasach młodości towarzysza wszystko było nielegalne, dzięki czemu kraj rósł w siłę a ludzie żyli dostatniej. A kto w to nie wierzył lub tego nie dostrzegał na przemian manifestował, działał w podziemiu lub siedział. W ostateczności był przymusowo leczony w zakładzie psychiatrycznym. Teraz towarzysz działacz poczuł nostalgię do czasów, gdy nic nie było wolno i wszystko było albo socjalistyczne, albo zjednoczone. Włącznie ze Zjednoczonym Stronnictwem Ludowym. I zapragnął coś zdelegalizować. Na razie proponuje delegalizację Młodzieży Wszechpolskiej i ONR (kto wie co to jest?)

Z kolei znowu pan Prezydent mimo, że już coś zrobił w zeszłym roku, w tym nie poczuł się tym usatysfakcjonowany. Po wydarzeniach podczas Marszu Niepodległości ponownie uznał, że tak dalej być nie może i trzeba coś zrobić. Dlatego nie wyklucza ponowienia propozycji dotyczącej ograniczenia prawa do zasłaniania twarzy podczas demonstracji ulicznych. Jak wynika z nieoficjalnych informacji PAP z Pałacu Prezydenckiego w opinii Pałacu wydarzenia te pokazały, że brak ograniczeń w zasłanianiu twarzy jest korzystny dla bandytów i chuliganów, którzy z zasłoniętymi twarzami popsuli święto radykałom politycznym. Psucie święta, na dodatek w kapturach na głowach to świętokradztwo i hańba. Trzeba tego zabronić i to subito! Ale jest jedno ale, czyli sprawa ma drugie dno.

Okazało się otóż, że zamaskowani bandyci psujący radosne święto to…  Oddajmy głos Mariuszowi Sokołowskiemu, rzecznikowi prasowemu Komendanta Głównego Policji: Policjanci operacyjni podczas tegorocznych obchodów Święta Niepodległości podjęli zdecydowane działania wobec osób łamiących prawo. Działali w kominiarkach, ale mają do tego prawo, zatrzymywali brutalnie zachowujących się bandytów. Tego typu rola tych ludzi to novum w porównaniu z  poprzednim rokiem.

Okazuje się, że Pałac Prezydencki nie tylko pomówił funkcjonariuszy publicznych, ale planuje także ingerencję w metody prowadzania działań operacyjnych i prewencyjnych. Zakaz zasłaniania twarzy zdemaskuje zamaskowanych funkcjonariuszy, co jest niedopuszczalne ze względu na ich bezpieczeństwo i dobro publiczne. Poza tym dzisiaj nie stanowi żadnego problemu odróżnienie bandyty od funkcjonariusza – jeśli prokuratura wniesie akt oskarżenia, to znaczy, że bił i kopał nielegalnie bandyta w kominiarce. Gdy zaś wystąpi o umorzenie śledztwa, to znaczy, że bił i kopał legalnie anonimowy funkcjonariusz policji na służbie.

Czy jednak kraj, w którym nie da się odróżnić policjanta od bandyty, w którym łamiący prawo funkcjonariusz pozostaje bezkarny, można jeszcze uznać za demokratyczny?

 

PS.
Portal Tok FM zapowiedział „Debatę” na temat Czym jest dzisiaj patriotyzm? Zapraszamy do dyskusji i dziękujemy za pierwsze wpisy w temacie — wszystkie na pewno pojawią się w debacie! — głosi notka zachęcająca do wzięcia udziału w dyskusji. Debata zakończyła się, a my poznaliśmy nowe znaczenie słowa „wszystkie”. Z drugiej strony nie od rzeczy będzie zapytać dlaczego z top 100 zniknął blog Ewy Wanat choć liczbę odwiedzin ma imponującą – ponad 360 tysięcy (znajdujący się na pierwszym miejscu ma ich niewiele ponad 100 tysięcy). I dlaczego Jej głos nie znalazł się w debacie? A ze wszech miar jest wart odnotowania.

Zmiana kierownictwa to rzecz normalna. Ale takie traktowanie — lekceważenie, marginalizowanie, wyrzucenie z rankingu — byłej przełożonej i koleżanki jest zdumiewające.

Dodaj komentarz