Świeżej rybie stanowcze nie!

Ekologia zajmuje się organizmami żywymi, a także ochroną środowiska. Humanitaryzm z kolei to troska o człowieka i jego dobro. Należy mieć na względzie, że nie można stawiać znaku równości między człowiekiem a zwierzęciem, dlatego troska o dobrostan zwierząt to nie animalizm. Co w takim razie ma wspólnego ekologia z humanitaryzmem? To samo co węgiel kamienny z kamieniem węgielnym. Ekolodzy owszem, walczą o środowisko, ale niestety bardzo wybiórczo. Protestują przeciwko zanieczyszczaniu środowiska, włażą na kominy elektrociepłowni, ale bardzo często trudno w ich działaniach dopatrzyć się większego sensu.

Tradycyjną potrawą wigilijną jest ryba. W czasach minionych przed świętami pojawiał się w sklepach karp, innych ryb praktycznie nie było. Zapewne stąd przekonanie, że obyczaj spożywania karpia to tradycja zapoczątkowana przez komunistów. Nic bardziej mylnego. Jedzenie ryb zapoczątkował Kościół stwierdzając (wbrew Biblii), że ryba to nie mięso. Po prostu jedzenie mięsa podczas postu uznawane jest za grzech, więc jada się ryby. Rola komunistów w promocji karpia sprowadziła się do zredukowania wyboru do zera. Nawet śledzia, szprotkę czy makrelę trudno było upolować, więc albo karp, albo nic.

Przedświąteczna gorączka zakupów była w tamtych czasach jednym z elementów tradycji. Przed świętami pojawiały się w sklepach dawno nie widziane produkty, jak cytryny i pomarańcze, szlachetne wędliny — szynka, baleron, kiełbasa — i karp właśnie. Jego dystrybucją zajmowały się często zakłady pracy, a upolowanie go w sklepie wiązało się z koniecznością odstania kilkudziesięciu minut w kolejce. Ponieważ zakupy trzeba było robić z wyprzedzeniem, bo przed świętami sklepy znowu świeciły pustkami, więc jedną z atrakcji było trzymanie karpia w wannie, czasem przez kilka dni. Dzieci miały frajdę i nikomu to nie przeszkadzało, dopóki ekologom i innym domorosłym moralistom nie przyszło do głowy, że to „niehumanitarne”. Niestety nikt nie wytłumaczył na czym polega różnica między zabiciem ryby w domu, a zabiciem jej nie wiadomo jak przez nie wiadomo kogo.

Co by było, gdyby klient przychodził do rzeźnika, wybierał sobie kurczaka i po kilku minutach wychodził z nim pod pachą? Oczywiście poza pewnością, że ptak był zdrowy, a mięso jest świeże? Czy nie straciłby ochoty na rosół, skrzydełko czy filet gdyby zobaczył w jakich warunkach hoduje się zwierzęta i czym się je karmi? Można zżymać się na żydów i muzułmanów kultywujących barbarzyński ubój rytualny, ale po chwili zastanowienia nachodzi refleksja, że oni przynajmniej wiedzą co jedzą. Mają pewność, że nie spożywają mięsa chorych lub padłych zwierząt. Padlina oczywiście jest jadalna, ale (Powt 14:21)

Nie będziecie spożywać żadnej padliny. Dasz to do spożycia przechodniowi w twej miejscowości albo sprzedasz obcemu, bo ty jesteś narodem świętym dla Pana, Boga twego.

To tłumaczy, dlaczego dla żydów i muzułmanów podrzyna się gardła zdrowym krowom, a „przetwarza” pozostałe, co swego czasu można było zobaczyć. Trudno zrozumieć dlaczego domorosłym moralistom sen z powiek spędza sposób zabijania zwierząt. Uważają, że jeśli oni uznali coś za naganne, to wszyscy mają obowiązek podzielać ich przekonania i podporządkować się ich woli? Zabijać, ale nie na naszych oczach? Karp to ostatni bastion świeżości, który im się jeszcze opiera. Albowiem niezależnie od tego czy był bardziej smaczny czy mniej, czy ktoś go lubi, czy nie, to nikt nie zaprzeczy, że żywy oznacza, że na pewno jest świeży.

Co się stanie, gdy „humanitaryzm” zwycięży i i tę rybę można będzie kupić tylko zabitą? Oczywiście nic poza tym, że łatwiej będzie można trafić na zepsutą, śmierdzącą. Teraz dostawca musi się postarać, żeby dotarła do klienta żywa i nie pływała brzuchem do góry. Po zwycięstwie „humanistów” hodowca będzie mógł ją po prostu wyrzucić na brzeg i poczekać aż zdechnie, po czym zapakować do skrzynki i wysłać do sklepu. Ci zaś, którym udało się przynieść do domu śmierdzące mięso będą przy stole błogosławić ekologów i życzyć im wszystkiego.

Podobnie jak w sprawie prawa do aborcji, tak i w tym przypadku chodzi o prawo wyboru. Jeśli nie chcesz, „abortować”, nie chcesz zabijać, to po prostu tego nie rób, ale pozwól innym zdecydować.

— 40 dni postu, ach któż to wytrzyma? —
Pyta się wyznawca i bardzo się zżyma.
— Głód swój zaspokój smacznej ryby kęsem,
Przecież rybie mięso wcale nie jest mięsem!

Dodaj komentarz


komentarzy 5

  1. Dużo osób porównując zdarzenia, korzysta w nich ze Średniowiecza. Występuje ono jako epoka głupich, niedouczonych, ciemniaków itp. Tak bywa gdy się nie zagląda do książek a z ukontentowaniem papla.

    Sprzedaż ryb na targu w średniowiecznym mieście była uregulowana. Odpowiedni nadzorcy po pierwszym dniu odcinali wszystkim rybom płetwy z grzbietu. Mogły one jednak być sprzedawane drugiego dnia. Wtedy odcinano płetwy z brzucha i rybę trzeba było wyrzucić. Przemycenie takiej ryby do sprzedaży dnia następnego było nieopłacalne, bo cały zapas ryb był konfiskowany, a gdy sprzedający zrobił to drugi raz, to były przewidziane kary cielesne. I nikt nie ryzykował.

    Kołobrzeg leży nad morzem i nigdy nie było w nim problemu zdobycia ryb. Może trudniej było o ryby słodkowodne, ale ryb morskich z Bałtyku nie brakowało.

    Były śledzie ( o wiele większe niż łowione do zeszłego roku), były dorsze (łowione tylko powyżej określonej długości), łowiono szprotki, płastugi, flądry, turboty (mniam.mniam) zwane czasami skarpami. Wiosną wpływały do rzek łososie, pstrągi tęczowe, trocie (mniam.mniam).

    A w 2020 r sklepy rybne, których było mało, przestawiły się na garmażerki lub zostały zamknięte. Od 1 kwietnia 2020 r na terenach Bałtyku przynależnych do Polski Unia wydała całkowity zakaz połowów. Nie bez przyczyny. Łowiska zostały tak przetrzebione przez cwanych a głupich Polaków, że aby odbudować ławice trzeba czasu. Łowiska nie przetrzebiono dlatego, że wzrósł popyt na ryby. Duńczycy od czasu zmian politycznych kupowali od polskich „rybaków” dorodne dorsze, trocie by przerabiać je na mączkę rybną, którą skarmiali świnie w hodowlach. Gdy zabrakło dużych ryb, to dwa kutry ciągnęły między sobą sieci i wybierały każdą najmniejszą nawet rybkę, a wszystkie nadal szły na przerób na mączki rybne. Zasilając pasze hormonami wzrostu by świniom szybciej mięsa przybywało. Zasilając też antybiotykami „tak na wszelki wypadek”, gdyby świńtuchy zachorowały.

    Ryb w Kołobrzegu z połowów NIE MA !

    Można kupić ryby przygotowane do spożycia po uprzednim ich oczyszczeniu. Można było kupić karpie (karp w galarecie to jest smak nad smakami). I takiego kupiłam. Wygląd nie budził zastrzeżeń. Data do spożycia pozwalała na jego zakup. Ryba po rozdarciu folii okazała się zapachowo porażająca. To ją rozdrobniłam na kawałeczki i z balkonu rzucałam mewom. Wrzeszczało ich ponad pięćdziesiąt. Zderzały się, w locie porywał sobie kawałki ryby. Było to lepsze niż w filmie „Ptaki” Hitchcocka.

    Co jest powodem tego nieszczęścia na Bałtyku? Chciwość rybaków i „myślenie” tylko o dziś, a nic o jutrze. Zapaskudzenie morza spływającymi rzekami chemikalia z nawozów sztucznych, co powoduje zakwitanie sinic. I pozostałość po II WŚ – zatopiona broń chemiczna. Od rybaków wiem, że łowiąc płastugi (żerujące przy dnie morskim) często musieli je wyrzucać, bo były poranione lub skażone od wypływających z bomb chemikaliów.

    Czego zabrakło? KONTROLI odpowiednich służb państwowych!!!!!!!!!!!!! Kontroli połowów, kontroli wielkości łowionych ryb. I jakości tych ryb.

    1. W średniowieczu można było sobie pozwolić na ścisłe kontrole. Dziś gdyby ścisłe egzekwowano wymogi szybko doprowadzono by do głodu. Ludzkość bowiem balansuje na krawędzi — brak prądu, powódź, susza to klęska głodu na masowa skalę. Coś za coś — albo pasza dla miliardów, albo jedzenie dla milionów.

      1. Wynikiem braku kontroli jest zniszczone środowisko, coraz gorsze zmiany klimatyczne i choroby…. choroby…..choroby ….coraz to nowe, których leczenie nie równoważą zysków z niby jedzenia. Przecież za byle jakością i brakiem jakiejkolwiek kontroli żywności, hodowli – raczej nie hodowli, a produkcji żywności, czeka ludzi i tak olbrzymie zagrożenie głodem. W Polsce ponad 60% ziem uprawnych jest już wyjałowionych przez nadużywanie chemicznych środków „ochrony”. Nawozy naturalne, które powinny użyźniać ziemię są wysyłane do oczyszczalni ścieków.

        Głód, brak wody to niedaleka przyszłość.

        1. Wybacz, ale nie rozumiem tego uwielbienia dla kontroli. Tam, gdzie są jasne zasady i wymogi z jednej strony i srogie kary za łamanie ich z drugiej, tam ustawicznego patrzenia na ręce nie trzeba. Jak myślisz, dlaczego Unia przełknęła reportaż z polskich ubojni i eksport padliny? Bo taki proceder kwitnie w całej Unii. Politycy doszli do wniosku, że lepiej niech się ktoś zatruje ścierwem niż żeby w wyniku ingerencji organów kontrolnych wzrosły ceny mięsa.i w ogóle żywności. Bogiem i siłą napędową świata jest pieniądz. I nic na to poradzić nie można. Za pieniądze ksiądz się modli, dla pieniędzy lud się podli. Dlatego zdecydowanie efekty dają nagrody niż kary. Zamiast karać za nieuczciwość lepiej nagradzać za uczciwość. Żeby kara miała sens musi być nieuchronna, a jako że prawdopodobieństwo wykrycia szwindlu jest znikome, więc warto ryzykować, bo to się opłaca. Poza tym zysk wielokrotnie przekracza wysokość kary. Natomiast nagroda łechce ego, uaktywnia próżność. Bawet przestępca woli, by o nim mówiono dobrze, stąd cudowne nawrócenia i fundowanie kościałów za zrabowane dobra.

          1. To nie jest uwielbienie kontroli, ale znajomość realiów. Brakuje kontroli mimo, że są instytucje kontrolne. i dlatego jest jak jest czyli byle jak w każdej dziedzinie życia. Instytucje kontrolne są we wszystkich państwach wysoko uspołecznionych, bo są niezbędne. tak jak są  wszędzie więzienia.

            Dlaczego w niektórych państwach jest duża samokontrola ludzi, świadomość i obowiązek stosowania się do prawa? Bo kiedyś w historii ludzi zmuszono by nabyli te umiejętności. I one są spadkiem po dawniejszych czasach. A w Polsce zasada „wolnoć Tomku w swoim domku”, „na zagrodzie szlachcic  równy wojewodzie” nadal obowiązują.

            Bo Polak nawet jak nie musi, to kombinuje jak ominąć prawo, a przestrzegających je, uważa za durniów. Mam to doświadczenie z pracy zawodowej. I ta wiedza wcale nie jest przyjemna. Polacy nadal zachowują się jak przodkowie, którzy doprowadzili do upadku I Rzeczpospolitej. Wtedy państwo wojska nie miało. Jak i teraz obronność ze strony państwa była zerowa. Prywata kiedyś i teraz jest taka sama, bezwzględna, głupia, szkodliwa.

            Stanowione prawo zgodne z konstytucją powinno być jednakowe dla wszystkich bez względu na religię, zajmowane stanowisko, bez przywilejów!!!!!!!!!!!!!!!!! A tych ostatnich jest całe mnóstwo. W prawach emerytalnych, w opodatkowaniu, w dostępie do leczenia, do nauki, do sądownictwa.

            Chcesz by to bezhołowie zostało w spadku dla następnych pokoleń?

            Czy kontrola tak cię razi, bo narusza twoje wyobrażenia o wolności?

            Czy chcesz np. zniesienia kontroli dostępu do broni atomowej? Przecież to kontrola!

            Jedno jest pewne, kontrola nie może być szykaną (a w Polsce bywa często), a uczciwym sprawdzaniem. po którym każdy powinien otrzymać informację, gdzie może odwołać się od wniosków kontrolera!!!