Sukces Szatana

Świat jest prosty. Zwłaszcza dla tych, którzy wierzą. Im głębsza wiara, tym mniej skomplikowana i bardziej zrozumiała jest otaczająca rzeczywistość. W najprostszej postaci wszystko sprowadza się do woli bożej. Komórka, komputer, telewizor, samochód działają, bo muszą, bo kupione w sklepie i mają gwarancję. Reszta zjawisk i wydarzeń jest zgodna z wolą bożą. Proste, logiczne i nie wymagające ani wiedzy, ani żmudnej nauki, ani wysiłku umysłowego. W zasadzie urządzenia techniczne działają także zgodnie z wolą bożą. Bo jakby bóg nie chciał, żeby działały, to by nie dopuścił do ich skonstruowania, tak jak zapobiegł wybudowaniu wieży sięgającej nieba.

Dla polskich polityków też wszystko jest proste i oczywiste. Wystąpił problem? Nic prostszego — uchwalimy zakaz i kary. Albo zaostrzymy dotychczasowe. Nie zadziałało? Nie szkodzi, podniesiemy kary. Dalej nie działa? Nie szkodzi, znowelizujemy kodeks karny. Jest wysokie bezrobocie? Wprowadzimy profilowanie bezrobotnych i maksymalnie utrudnimy rejestrowanie się w urzędach. Należy społeczeństwo informować o działaniach władzy? Konstytucja mówi, że należy. A niech sobie mówi. Wiemy jak ją zneutralizować.

Art. 61.

1. Obywatel ma prawo do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne. Prawo to obejmuje również uzyskiwanie informacji o działalności organów samorządu gospodarczego i zawodowego a także innych osób oraz jednostek organizacyjnych w zakresie, w jakim wykonują one zadania władzy publicznej i gospodarują mieniem komunalnym lub majątkiem Skarbu Państwa.
2. Prawo do uzyskiwania informacji obejmuje dostęp do dokumentów oraz wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów, z możliwością rejestracji dźwięku lub obrazu.

Powiedzmy sobie jednak wprost — konstytucja przesadza. Przecież nie może być wszystko podane jak na tacy, bo władza też ma prawo coś sobie skręcić na boku. W końcu to też przecież są ludzie. Dlatego Ustawa o dostępie do informacji publicznej studzi emocje:

Art. 5.
1. Prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu w zakresie i na zasadach określonych w przepisach o ochronie informacji niejawnych oraz o ochronie innych tajemnic ustawowo chronionych.
(…)
2. Prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu ze względu na prywatność osoby fizycznej lub tajemnicę przedsiębiorcy. Ograniczenie to nie dotyczy  informacji o osobach pełniących funkcje publiczne, mających związek z pełnieniem tych funkcji, w tym o warunkach powierzenia i wykonywania funkcji, oraz w przypadku, gdy osoba fizyczna lub przedsiębiorca rezygnują z przysługującego im prawa.

Jak widać każdy ma prawo, ale bez przesady. Jak mamy deal z przedsiębiorcą, to społeczeństwu nic do tego. Dlatego Arłukowicz negocjuje z koncernami farmaceutycznymi bez świadków, a prezydent podpisuje ustawę w oparciu o tajne ekspertyzy tajnych ekspertów (co ciekawe portal opinii tak informuje o tym swoich czytelników). Władza zadbała o to, by było się na co powołać, gdy interes partii lub funkcjonariusza publicznego wymaga dyskrecji.

Jest jednak jeden polityk, stały kandydat na prezydenta, który potrafi uprościć wszystko. I nigdy nie ma wątpliwości, że ma rację. Dla tego polityka wszystko jest tak niebotycznie proste, że czasem trudno się oprzeć wrażeniu, że coś z nim nie tak. No bo weźmy takie rewelacje, zahaczające wręcz o prawdy objawione: Przez kilka tysięcy lat dzieci chorowały na odrę, ospę wietrzną, różyczkę, świnkę i inne choroby dziecięce. Dzięki temu ich organizmy uczyły się walczyć z chorobą – i gdy potem trafiła się np. grypą to organizm wiedział: „Aha – trzeba podnieść temperaturę ciałą by lepiej walczyć z chorobą!”. Wskutek tego w dzieciństwie trochę się chorowało – ale za to potem jakby trochę mniej… Potem farmaceuci wynaleźli szczepionki. Kto chciał, ten swoje dziecko szczepił — a kto nie chciał, ten nie szczepił. W ten sposób po dwustu latach dowiedzielibyśmy się, jak te szczepionki naprawdę wpływają na kondycję ludzi.

Jak te szczepionki naprawdę wpływają na kondycję ludzi? Mądrala nie zdradził. Nie przyszło mu też do głowy, że zamiast chorować narażając się na powikłania można się po prostu zaszczepić i nie chorować. Na dokładkę ma ewidentne kłopoty z powiązaniem skutków z przyczynami, co jest niestety przypadłością większości polskich polityków i sporej części społeczeństwa. Nie rozumie, że epidemii nie ma i dzieci masowo nie umierają właśnie dlatego, że są szczepione. A nieszczepione niestety umierają. Tu i teraz. Wydawać by się mogło, że człowiek kandydujący na najwyższy urząd w państwie nie powinien być… ignorantem. Ale to widocznie oczekiwania i naiwne, i na wyrost.

W innym miejscu  permanentny kandydat na prezydenta ujawnia, że do tej pory żyli w przekonaniu. Do tej pory żyliśmy w przekonaniu, że to UPA i OUN masowo mordowały Polaków z Podola i Wołynia Okazuje się, że to nieprawda: Ukraińcy nas ratowali, a na dodatek wyzwolili jeszcze (co przypomniał nam znany historyk, JE Grzegorz Schetyna) obóz w Oświęcimiu. Następne badanie historyków wykaże niewątpliwie, że Ukraińcami byli też: Jan III Sobieski, Jan Paweł II i Matka Teresa z Kalkuty. Co ma piernik do wiatraka oczywiście wszystkowiedzący nie zdradził. Bo do tej pory żyli w przekonaniu i nie zastanawiali się dlaczego mordowano. Nic się bowiem nie dzieje bez przyczyny. Jeśli się jednak nigdy nie widzi belki we własnym oku, wyłącznie źdźbła w cudzym, to i uczyć się na błędach nie sposób. Dlatego do dziś nie straciły aktualności uwagi poczynione setki lat temu. Permanentnemu kandydatowi, i niestety nie tylko jemu, w głowie się nie mieści, że inne nacje też nie lubią najeźdźców. I to takich, którym na dodatek wydaje się, że są mesjaszem narodów i mają święty obowiązek dbać w pierwszym rzędzie o interesy hegemona w Watykanie.

Niestety pan kandydat na życiu w przekonaniu nie poprzestaje i snuje dalej wizje szaleńca, boć przecie omnibus z niego nie lada i zna się na wszystkim. Jak Państwo niewątpliwie zauważyli, mieliśmy (przynajmniej w niektórych regionach Polski) Śniegus-Dyngus — a niektórzy nawet lepili ze śniegu zajączki. Innymi słowy: Walka z Globalnym Ociepleniem została wygrana! Hurrra! Tak kandydat na prezydenta rozumie pojęcie globalne ocieplenie. Glob kończy się dlań najwyraźniej tam, gdzie aktualnie wzrok jego sięga. Powiedzmy jasno: walka z Globalnym Ociepleniem to jest prawdziwa wojna A jak wiadomo, do prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze i pieniądze. Np. wojna w Afganistanie kosztowała amerykańskich podatników grubo ponad bilion (milion milionów) dolarów. Otóż Wojna z GLOBCiem kosztuje podatników z krajów okupowanych przez tzw. „Unię Europejską” — trzy razy tyle!!

Czy jest choćby najmniejszy sens dyskutować lub polemizować z człowiekiem, który wszystkie rozumy pojadł, a ciało swego boga wcina co tydzień? Dlatego uczyńmy puentą jego własne słowa. Największym sukcesem Szatana jest przekonanie ludzi, że On nie istnieje. Tymczasem On istnieje – i działa. Zupełnie bezczelnie. Korzystając z tego przekonania właśnie. Po czym poznać działanie Księcia Piekieł? Po tym, że prowokuje ludzi do popełniania głupstw. Wbija ich w pychę. W nocy podsuwa im myśli, że są ważni, że są potężni; że mają Moc, której w rzeczywistości nie mają. Opętanie naszego bohatera chyba nie było dużym wyzwaniem dla p. Szatana….

Dodaj komentarz


komentarzy 6

  1. Ale ćwika w głowę mi wbiłeś. Myślałam, że wiem o kogo chodzi. Wielokrotnie w wyborach nachodzący ludzi jest tylko jeden. Jednak ten tekst o Szatanie….

    Ten tekst mógł powiedzieć każdy chętny na fotel pod żyrandolem. Od najprawdziwszej prawicy do najfałszywszej lewicy. Każdy kandydat gotów do złożenia deklaracji podległości, każdy chętny do padnięcia w przyklęku by otrzymać pokropek, każdy chętnie za swoją głupotę, miałkość poglądów, brak wiedzy winą obarczy Szatana…..

    Tak nie można, Blogerze. W niedzielę od rana łamać sobie głowę. Każdy z kandydatów plecie, gada, nawija, bajdurzy bez sensu, bez pomyślunku, bez miary. A wszystko ma znaczyć Polska.

    „Szli krzycząc: „Polska! Polska” (…)
    Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
    Spojrzał na te krzyczące i zapytał: „Jaka?””

    J.Słowacki.

    1. Jak wiesz nie lubię obrzucać epitetami ludzi. Ale ponieważ dla idiotów czynię wyjątek, więc nie chcę wiązać nazwiska z postacią. Poza tym można być idiotą w jednej dziedzinie, a geniuszem w innej. A takim tuzom intelektu tym łatwiej, im mniej sprawdzalne są głoszone tezy. Omawiany przypadek, jak Hitler,  podważa zasady demokracji, co nie przeszkadza mu wzorem Łukaszenki korzystać z niej by dorwać się do władzy. Po czym demokrację zlikwidować. Bo tak zakłada program.

      1. Najbardziej niepokojące jest to, że ma poparcie dla młodych. Młodych, którym szkoła nie dała wiedzy jak podchodzić do deklaracji cwaniaków politycznych. Dla wielu, niestety, to dobra heca. Ale nie myślą jak taka heca może skończyć się. Przypuszczam, że bardzo wielu z nich nie wie, że Hitler został wybrany w demokratycznych wyborach. W jednej lekcji historii tygodniowo, w okrojonym czasie jej nauczania jeśli chodzi o lata, może nie być na to czasu.

        W kontaktach z młodymi, ciekawymi życia i polityki, w długich Polaków rozmowach często ścierały się nasze poglądy. Zawsze rozmówców traktuję z szacunkiem, wiek tu jest nieważny. I zawsze młodzi po tej wymianie zdań byli zadowoleni. Starsi (ich rodzice, wujowie) kiwali głowami i mówili: że tak ci się chce z nimi gadać. Mnie brak cierpliwości dla ich głupot.

        Potem zawsze można ponarzekać sobie na tę dzisiejszą młodzież.

        „Takie będą Rzeczpospolite……”

          1. Nie narzekaj na młodych. To wyraz desperacji z ich strony. Wydaje im się, że jak postawią na kogoś takiego, to on wywróci dotychczasowy układ i na gruzach wyrośnie coś normalnego. Czymże Mikke wyróżnia się spośród innych kandydatów poza tym, że swoje „poglądy” głosi niezmiennie od lat i ich nie zmienia? Jako prezydent zrobi dokładnie to samo co zrobił Wałęsa, Kwaśniewski, Kaczyński, Komorowski, czyli nic. Literalnie nic! Za to będzie śmiesznie.

            1. Nie na młodych narzekam. Na starych, na ich zgadzanie się na wszystko, bo wygoda, bo kościół, bo….bo…. A przez tę obojętność, uległość wobec przemocy pozaprawnej, wskazań z ambon, jest jak jest.

              Teść zmarł w 1982 r.  Widząc nasze emocje, nadzieje, studził je spokojnie, wskazywał nowe, wtedy dla nas niewidoczne zagrożenia. Jeśli zmieni się i rzeczywiście oddadzą władzę (a nie wierzył, że ZSRR na to pozwoli), to rządzić zaczną katabasy (pierwszy raz usłyszałam to słowo) i wtedy jeszcze zatęsknicie do obecnych czasów.

              Do czasów minionych nie tęsknię, ale silnie odczuwam gorycz niespełnionych nadziei. I nadmiar obecności kleru w życiu publicznym.

              A jeśli chodzi o rozrywkę i humor, to chętnie zobaczyłabym coś dobrego w tv. Wolę nudnego prezydenta. Idiota zabawi, rozśmieszy raz, może dwa, potem już nie.