Spuścizna Kalego

Czy ci, którzy tak mężnie walczą z mową nienawiści, z lubością nazywając swoich oponentów faszystami, nie są jak wektory o tych samych kierunkach, lecz przeciwnych zwrotach? Jedni usiłują zablokować spektakle teatralne i krytyczne wypowiedzi pod adresem rządu, drudzy blokują audycje radiowe, nieprawomyślne teksty, a to, czego nie mogą usunąć lub zablokować, określają mianem „mowa nienawiści”. Komuniści działali identycznie z tą różnicą, że cenzury nie nazywali „walką z mową nienawiści”, a ludzi o odmiennych poglądach hejterami.

Nawiedzone usta zawsze z przyganą, oburzeniem i poczuciem wyższości pouczają, że tak nie wolno mówić, z tego nie wolno się śmiać, ale nigdy nawet nie próbują wyjaśnić dlaczego. Się wie, a ten kto nie przyjmuje tego do wiadomości to dureń i kiep. Gdyby jednak, na przykład w spektaklu „Klątwa”, inaczej rozłożono akcenty, to zdjęcia go z afisza domagały by się te środowiska, które dziś go zażarcie bronią, precyzyjnie punktując wszelkie niedopuszczalne antysemickie, antymuzułmańskie, antyimigranckie aluzje i wątki dowodząc, że spektakl to mowa nienawiści i promowanie totalitaryzmu. Bo sztuka, owszem, powinna być wolna, ale tylko w ściśle określonych granicach.

Bardziej skore do wyjaśnień są, co charakterystyczne, środowiska prawicowe. Nie wolno nikomu tego słuchać, oglądać, wystawiać, sprzedawać, bo — dowodzą — to obraża nasze uczucia religijne, nasz kraj, naszą dumę, nasz naród. I jest bluźnierstwem, dodają biskupi. A to, co my uważamy za nieodpowiednie, to musi być kategorycznie zakazane. Oczywiście sztuka wtłoczona w jakiekolwiek ramy nie ma najmniejszych szans na komercyjnym rynku. Propagandowe, grzeczne, uładzone gnioty nigdy nie wzbudzają zainteresowania, nie otrzymują nagród, nie skłaniają ludzi do wysupłania pieniędzy na bilety, płyty, książki czy obrazy. Nie ma lepszego przykładu z ostatnich dni jak film „Smoleńsk”, którego mało kto był ciekaw, a w Niemczech podobno nawet za darmo nikt nie chciał go widzieć.

Spektakl, artykuł, skecz, publikacja mogą obrazić, poniżać szkalować i robić jeszcze wiele innych strasznych rzeczy. I wcale nie trzeba na takim spektaklu być, skeczu oglądać, książki czytać, żeby to wiedzieć. Jakże często słychać, że coś lub ktoś obraziło czyjeś uczucia religijne. Nigdy jednak nikt nie poskarży się, że ktoś obraził jego inteligencję plotąc duby smalone, kłamiąc, poniżając, obrzucając błotem, szkalując. Nie obraża na przykład żadnych uczuć, z poczuciem estetyki i przyzwoitości włącznie, eksponowanie — i to przy dzieciach — porozrywanych płodów rzekomo „usuniętych”. Przez kogo nie wiadomo, bowiem choć w Polsce prawo zezwala w określonych sytuacjach dokonać aborcji, to praktycznie nie wykonuje się jej, ponieważ lekarzom sumienie na to nie pozwala. Każdy, kto nie boi się, że mu wiedza zwichnie kręgosłup moralny wie, że „dziecko”, zgodnie z obowiązującym jeszcze prawem, można usunąć w ciągu pierwszych 12 tygodni ciąży.  A w 12 tygodniu płód osiąga w około 10 cm „wzrostu”, waży 14 gramów i w tej fazie jest jeszcze nie do odróżnienia od płodu psa czy krowy. Podobnie jest z tabletką „dzień po”, która nie jest tabletką wczesnoporonną.

Różnica miedzy tymi, którzy bronią uniwersalnych wartości, a tymi, których potępiają nie jest aż tak wielka, jak próbują to przedstawiać, jeśli w ogóle jakaś jest. Oto PiS niekorzystny dla siebie wyrok nazywa „kompromitującą opinią”, odmawia publikacji i stosowania się doń. Absolutnie nie zgadzamy się z tym orzeczeniem w żadnym z dwóch kardynalnych punktów jego uzasadnieniaczytamy w Wyborczej. Ale nie w sprawie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, lecz w sprawie Grzegorza Browna i oceny jego słów dokonanej przez Gazetę Wyborczą. Nie zgadzamy się z orzeczeniem sądu nakazującym nam przeproszenie kandydata na prezydenta RP Grzegorza Brauna. A w tytule: Brauna nie przepraszamy.

Z jednej strony media, z Gazetą Wyborczą na czele, przekonują, że sztuki nie wolno cenzurować, że sztuka, nawet obrazoburcza i łamiąca konwencje, musi być wolna i stają w obronie „Golgota picnic”, „Klątwy” czy instalacji na której prezentowane są genitalia przymocowane do krzyża. Z drugiej strony same z zapałem tropią wszelkie przejawy nieprawomyślności w sztuce donosząc z satysfakcją, że na przykład w Kanadzie zablokowano występy neonazistowskiej kapeli z Wrocławia, a w Polsce mimo, iż czołówka kapel neonazistowskich przyjechała na koncert, to policja nie kiwnie palcem, choć oczywiście powinna. Bo sztuka sztuką, ale nie każda i nie zawsze. Zaś wolność twórczości artystycznej też musi mieć granice. Z tym, że oni zakreślają je w niewłaściwym miejscu, a my we właściwym.

Jak widać nie jest tak, że jedni są źli, a drudzy dobrzy, że PiS nastaje na wolności a PO staje w ich obronie. Nic z tych rzeczy. Jeśli chodzi o chwyt za twarz, założenie knebla, to przynależność partyjna przestaje się liczyć. Radni Platformy chcą, by marszałek zdjął spektakl z afisza. I grożą, że obetną budżet dla teatru — informuje Gazeta. Opozycja w opozycji jest tylko dlatego, że nie może liczyć na intratne synekury. Jeśli zaś chodzi o podejście, poglądy, sposób działania, praktycznie niczym się od partii rządzącej nie różni.

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Rok 1968. „Dziady” w reżyserii Dejmka. Gdyby w wybranym tekście sztuki jakiś urzędnik nie zobaczył, że została naruszona niezbywalna miłość do ZSRR, to nie odniosłaby ona takiego sukcesu politycznego.

    Niespełna pół wieku później inni poczuli, że naruszono ich uczucia. I zawyli oburzeniem. Uczucia!!! uczucia!!! Biskupi na sztuce nie byli, ale znaleźli inne słowo dla „swoich wiernych” bluźnierstwo!!! Bluźnierstwo!!!! Nasz JP II!!!

    Bluźnierstwem nie jest dla biskupów, ze ksiądz „Zrobił z 13-latki niewolnicę seksualną, którą wykorzystywał, kiedy chciał i jak chciał” – mówił sędzia, skazując księdza Romana B. na osiem lat więzienia. Mężczyzna wyszedł na wolność już po niespełna czterech i do dziś dumnie paraduje w sutannie. – To dowód na to, że polski Kościół wciąż bagatelizuje problem pedofilii – komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Marek Lisiński, szef fundacji „Nie lękajcie się”. Wirtualna

    To wzór postępowania nakazywany przez świętego, która pedofilów kazał przenosić z parafii do parafii, z kraju do kraju, rozsiewając krzywdę nieletnich.

    Uczucia!!! uczucia!!!! Burmistrz zakazał marszu neonazistów, a kolejny sąd dał przyzwolenie by marsz się odbył. W Hajnówce!!! Uczucia tych, których rodziny pomordowano nie miały znaczenia. Spalono wieś z jej mieszkańcami? Nieważne, ważniejsze są obecne uczucia tych, których tamten haniebny czyn cieszy.

    Uczucia… nie są już niestety oznaką przyzwoitości. A głoszący o nich najczęściej stosują przemoc wobec… milczącej większości.