Spokojnie, to tylko kanalia

Nie tak znowu dawno sam Lucyfer przeprowadzał inspekcję piekła. Przechadzał się wzdłuż rzędu kotłów i jak na prawdziwego władcę przystało jednego diablika zganił, innego czarta pochwalił, tu i ówdzie zaproponował ulepszenie, raz kazał pod kocioł podłożyć, w innym miejscu nieco zmniejszyć płomień. Przy każdym kotle stał strażnik pilnując, by nikt z kotła nie wylazł.
— Wszystko w porządku? — pytał Lucyfer.
— Tak jest! — odpowiadał wartownik. — Jak tylko ktoś wychyli łeb, to ja go natychmiast… — pomachał kijem bejsbolowym.
Przy niektórych kotłach było dwóch, a czasem nawet trzech strażników, bo stale ktoś próbował czmychnąć. Ale jednego kotła nikt nie pilnował. Lucyfer podszedł bliżej, obszedł kocioł dookoła, zajrzał pod spód i zły jak wszyscy diabli zażądał wyjaśnień. Trzęsąc się ze strachu nadzorca kotłowiska wyprężył się, zasalutował i wykrztusił:
— W ttym kkotle sstacjonują Ppolacy!
— No i co z tego? — ryknął Lucyfer.
— Tto wyjątkowa nacja! Nnie ttrzeba ich ppilnować, bbo jak kktóry próbuje się wydostać, tto ggo inni natychmiast ściągają w ddół, mój ppanie.

Dlaczego PiS wygra, musi wygrać wybory? Ponieważ ma przeciw sobie z jednej strony nieudolnych, a z drugiej bezmyślnych, acz niebywale czujnych, by nie rzec przeczulonych, którzy wroga szukają wśród swoich. Ta czujność powoduje, że ktokolwiek nieco wychyli się, powie coś, rzuci jakieś hasło, pomysł, natychmiast jest walony w łeb i zaganiany do szeregu. Do boju ruszają specjaliści od siedmiu boleści wszelkiej maści i dowodzą, że tak nie wolno, bo coś tam coś tam. PiS w zasadzie nie musi nic robić. Czasami tylko uruchamia służby, które ma do dyspozycji, żeby akcję eliminowania swoich wspomóc.

Na przykład od dawna próbowano dobrać się do szefa Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka. Oskarżano go o niestworzone rzeczy, jak dotąd bezskutecznie. Aż do boju ruszyły dzielne kobiety wyzwolone i nastąpił przełom. Udało się odsądziwszy go wpierw od czci i wiary Owsiaka dopaść, postawić przed sądem i skazać. Za co? Za znieważenie posłanki, której zasugerował kurację z wykorzystaniem miłości cielesnej. Nieco mniejszym sukcesem zakończyła się akcja niszczenia Wojewódzkiego i Figurskiego, których wyrzucono z radia. Z telewizji też próbowały wygryźć Wojewódzkiego, nawet do KRRiT napisały donos, ale nic nie wskórały. Być może dlatego, że do sprawy wmieszał się niezbyt ceniony przez władzę Adam Bodnar, który w programie rozrywkowym dostrzegł drugie dno tam, gdzie go nie było.

Konfident, kapuś, kolaborant i najparszywsza odmiana, szmalcownik, to ludzie współpracujący z wrogim reżimem, z okupantem. Bez różnicy z jakich pobudek. Partia rządząca przejęła praktycznie wszystkie kluczowe instytucje w państwie, niszczy demokrację, lekceważy prawo, zaś oponenci zamiast zewrzeć szeregi i wspierać tych, którzy próbują przeciwstawić się destrukcji z gorliwością psów gończych tropią i topią wszystkich, którzy ośmielili się choć ciut wychylić ponad przeciętność. Żeby jeszcze czynili to w zgodzie z logiką, zdrowym rozsądkiem, elementarną wiedzą, ale gdzie tam! szczują na swoich pod absurdalnym pretekstem.

Portal, który okrzyknął się mianem „archiwum życia publicznego”, żebrzący wciąż o datki, ramię w ramię z prawicą na przykład pastwi się nad organizatorami akcji „Nie świruj, idź na wybory”. Nie ma przedstawienia za i przeciw, nie ma dyskusji, wyjaśnień. Tendencyjnie dobierani „eksperci” wykazują to, co mają wykazać. W obliczu wyższej konieczności powołuje się nawet na przedstawicieli władzy. Wczoraj ukazał się artykuł, którego zadaniem jest prawdopodobnie dobić akcję i ostatecznie pogrążyć jej autorów. W materiale »„Nie świruj, idź na wybory”. Opozycja podzielona, PiS gra świętoszka. Cierpią osoby z zaburzeniami« im bardziej autorka stara się udowodnić, że jeśli komuś zabronić świrować, to ucierpią osoby z zaburzeniami, zwane potocznie świrami, tym bardziej jej nie wychodzi. Równie trudno byłoby wykazać, że kategoryczne „Nie zabijaj” poniża, dyskryminuje i stygmatyzuje zamordowanych i ich rodziny.

Autorka stawia tezę, że

Kampania „Nie świruj, idź na wybory” jest kampanią negatywną. Jej przekaz jest formą szantażu: głosuj, bo inna decyzja to błazenada, „świrowanie”.

I daje wyjaśnia co to znaczy:

Sens przeciwstawiania dwóch postaw czy działań niesie w sobie ocenę: jedno jest dobre, drugie szkodliwe. Nie byłoby prawdopodobnie żadnej dyskusji, gdyby mówiono przykładowo, że głosując, bierze się sprawy we własne ręce (przekaz pozytywny) lub nie głosując, pozostaje się biernym (negatywny). Zdecydowana większość z nas zgodzi się z twierdzeniem, że w kontekście wyborów aktywność jest lepsza od bierności, bo ta pierwsza jest podstawą społeczeństwa obywatelskiego, które mamy nadzieję budować.

Dotąd pełna zgoda. Jednak dalej autorka sięga po argumenty wątpliwe z punktu widzenia logiki:

Akcja „Nie świruj” sięga jednak po repertuar z kategorii normy i nienormalności, bardzo ryzykowny i potencjalnie krzywdzący. Te filmy to parodia tego, jakie dla twórców są osoby, które nie głosują: niezrozumiałe, śmieszne, dziwne, wystraszone, w nerwowych tikach lub atakach psychozy czy robiące coś nietypowego dla własnej płci. O takim pomyśle na kampanię pisze Olgierd Łukaszewicz, jeden z aktorów, który wziął w niej dział – to miała być parodia.

Trudno dociec czy to zła wola, cynizm czy zwykłe, pospolite nieuctwo. Hasło składa się raptem z aż pięciu słów i najwidoczniej jest zbyt skomplikowane. To nie „parodia tego, jakie dla twórców są osoby, które nie głosują”, ale parodia motywów, powodów dla których spora część wyborców nie głosuje. Przekaz nie brzmi „Tylko świry siedzą w domu podczas wyborów”, lecz „nie szukaj idiotycznych wykrętów i usprawiedliwień dla bierności, idź na wybory”. Obficie cytowana psychoterapeutka, aktywistka równościowa i prodemokratyczna, specjalistka od uzależnień mówi, że Nie postąpisz w jakiejś ważnej sprawie tak jak ja uważam za słuszne? To ja ci pokażę, jaki jesteś. Głupi, niedostosowany, niewłaściwy. Nie nasz. Odmieniec. I już lecą skojarzenia, uruchamiają się skrypty niestety obecne w głowach, a nieuświadomione. Kluczowe w tym wywodzie jest słowo „pokażę”, dlatego całą przemowę warto wygłosić przed lustrem, patrząc odbiciu głęboko w oczy.

Być może akcja przeszła by bez echa, gdyby ‚świrowanie’ ze ‚świrami’ nie skojarzyło się samym aktorom. Nie potrafiąc zagrać świrowania niektórzy z nich zagrali świrów. Ten mankament można było rozwiązać od razu, bez rozkręcania całej machiny propagandowej. Zwłaszcza że nawet najżarliwsi obrońcy interesów PiS-u nie są w stanie wiarygodnie i przekonywająco powiązać świrowania z osobami upośledzonymi. Na przykład

Adam Bodnar w swoim oświadczeniu zwraca uwagę, że „język używany w stosunku do przedstawicieli grup narażonych na dyskryminację niezmiennie obrazuje poziom debaty publicznej w demokratycznym państwie, a nadużycia dotyczące osób z zaburzeniami psychicznymi stanowią szczególny rodzaj radykalizacji języka publicznego”.

Niestety Rzecznik nie wyjawia kto używa języka „w stosunku do grup narażanych na dyskryminację”. Ma jednak rację w jednym — poziom debaty publicznej stoi na żenująco niskim poziomie. Jeśli połajanki pod absurdalnymi pretekstami w ogóle można zaliczyć do kategorii „debata publiczna”. Święte słowa padają także z ust, czy raczej spod palców autorki „analizy”. Żeby tylko i ona, i jej eksperci chcieli je sobie wziąć do serca!

Z takiej radykalizacji trudno się wycofać, gdy konflikt trwa. Refleksja wymaga bowiem uspokojenia emocji, żeby pojawiło się miejsce na empatię, analizę własnych zachowań i porównanie własnych działań z wyznawanymi wartościami. Zajmuje to czas i bywa nieprzyjemne, gdy odkrywa się własne błędy.

Chyba, że się jest przekonanym o własnej racji i nie dopuszcza myśli, że może jednak się jej nie ma, a w omawianym przypadku zupełnie o co innego chodzi. Akcję zniechęcającą do wzięcia udziału w wyborach prowadzoną przez Rzecznika Praw Obywatelskich oraz portal oko.press najlepiej podsumował Tomasz Lis:

Pierwsza lekcja rządów PIS- u: gdy tylko zaczynają się ciebie bać, atakują i posługując się kłamstwem, insynuacją, manipulacją albo prowokacją, próbują cię zniszczyć. Jest na to tylko jedna dobra odpowiedź – robić swoje, tylko bardziej i mocniej.

Pełna zgoda! Jednak niebywale trudno walczy się z nożem w plecach umieszczonym tam przez sojuszników. I nie ma znaczenia powód, który narodowy satyryk Jan Pietrzak streścił tak: „Gdybym nie wiedział, że to głupota, to bym pomyślał, że prowokacja”.

Do nagonki na organizatorów akcji „Nie świruj, idź na wybory” dołączył inny wyciągający łapę po jałmużnę portal „Krytyka Polityczna”. Ponieważ autorem demaskatorskiego tekstu jest doktor i filolog polski, więc tym bardziej chapeau bas, bo musi, po prostu musi mieć rację. I dlatego PiS wygra. A jak wygra, to istnieje szansa, że wkład doktora i innych w zwycięstwo doceni.

Nie da się jednak wykluczyć, że to zwykły instynkt samozachowawczy. Przecież potępienie marszałka Karczewskiego, który przeszkadzających w miesięcznicach nazwał świrami, może zakończyć się wezwaniem na przesłuchanie. Walenie w swoich nie tylko jest bezpieczne, ale może być przedstawiane jako dowód niezależności i obiektywizmu. Problem dla niektórych może pojawić się dopiero wtedy, gdy PiS po zwycięstwie takimi samymi metodami wykończy „Krytykę Polityczną”, oko.press i inne „postępowe” media. Skoro nie jest ważne co dane słowo czy zdanie znaczy, bo kluczowa jest interpretacja, to niezależnie od tego co napiszą, będą musieli udowodnić, że nie napisali tego, o co ich się oskarża.

Pożyteczni idioci powinni pamiętać, że nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka, a ten, kto mieczem wojuje, często od miecza także ginie.

Dodaj komentarz