Spokojnie, to tylko bałagan

Prawo to materia niebywale elastyczna i odporna. Można je naginać, obchodzić, łamać do woli, ale tylko w określonych sytuacjach. Na portalu gazeta.pl ukazał się artykuł, z którego wynika jasno i bez żadnych wątpliwości, że opowiada się po stronie koronawirusa. Zgodnie z przepisami wirus ma prawo bez przeszkód rozmnażać się, infekować kolejne osoby i nie wolno mu ani przeszkadzać, ani przerywać. Zarówno bowiem pracodawca jak i pracownik mają związane ręce. Pracownika nie można wysłać na badania ani zmuszać do pracy w domu. Można go odesłać na przymusowy urlop, ale tylko wtedy, gdy ma do wykorzystania zaległy.

Tak więc pole manewru zarówno pracodawcy jak i pracownika jest niewielkie, by nie rzec żadne. Co oczywiście nie oznacza, że jeśli zarówno jeden jak i drugi będą ściśle trzymali się wykładni przepisów przedstawionych przez portal, to nie popełnią przestępstwa. Popełnią. Mówi o tym art. 165 kodeksu karnego:

§ 1. Kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wiel­kich rozmiarach:

  1.  powodując zagrożenie epidemiologiczne lub sze­rzenie się choroby zakaźnej albo zarazy zwierzęcej lub roślinnej

§ 2. Jeżeli sprawca działa nieumyślnie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 3. Jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.

Nietrudno będzie wykazać, że wróciwszy z terenów zagrożonych i stawiwszy się w pracy pracownik „sprowadzał niebezpieczeństwo”, zwłaszcza że człowiek zaraża najintensywniej w początkowym stadium choroby, przed wystąpienia pierwszych symptomów. Ileż to razy sądy argumentowały, że sprawca „powinien przewidzieć skutki swoich działań”. W tej sytuacji znalezienie kozła ofiarnego, udowodnienie winy i przykładne ukaranie nie będzie nastręczało żadnych problemów.

Oczywiście problem można rozwiązać wysyłając pracownika na badania, ale minister zdrowia oświadczył, że testów jest zbyt mało by sobie pozwolić na komercyjne, odpłatne ich wykorzystanie przez każdego, kto podejrzewa, że jest chory. Owszem, jesteśmy bezpieczni, jesteśmy przygotowani, mamy dwa laboratoria czynne i kilka w zanadrzu, więc Polacy mogą spać spokojnie, ale to nie znaczy, że mogą sobie za własne, niemałe pieniądze robić jakieś badania. To nie sredniowiecze, to XXI wiek i środek Europy, więc byłoby nierozsądne i tak naprawdę dosyć lekkomyślne udostępnienie tego typu skomplikowanej diagnostyki, która powinna być wykorzystywana dla pacjentów, którzy naprawdę tego potrzebują na pewne takie profilaktyczne sprawdzenie czy ktoś ma wirusa, czy nie ma, być może, niezależnie od tego czy ma wskazania, czy nie. Stąd moja prośba i mocny głos do dyrekcji, który została przyjęta do wiadomości i w tej chwili rozumiem, że w tej chwili jest to zdejmowane. Czy to aby na pewno troska o bezpieczeństwo czy raczej obawa, że prywatnie zostanie wykryta obecność koronawirusa w Polsce i trudno będzie to ukryć?

Czy można sobie wyobrazić bardziej spokojne, wyważone, rozsądne, słowem profesjonalne podejście do groźby epidemii, przed którą drży cały świat? Ponieważ przejawem profesjonalizmu jest udzielanie odpowiedzi na pytania, zwłaszcza swoje, więc od razu zaznaczmy, że nie można. Potwierdza to nie byle kto, bo sam p.rezydent stawiając sprawę jasno. Rozmawiałem z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim na temat ochrony Polaków przed koronawirusem, i słyszę „tak, jesteśmy przygotowani i zabezpieczeni”. Wszystkie podejrzane przypadki zostają przechwycone, i są odpowiednio przygotowane warunki, żeby było bezpieczeństwo epidemiologiczne. Mimo to kandydatka na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska sypie piach do wazeliny i zarzuca władzy, że wielu Polaków jeździ do Włoch i dla naszego bezpieczeństwa, właśnie żeby nie było paniki powinniśmy wiedzieć jak ma zachować się Polak, który wie, że przyjechał ze sfery zagrożonej, że możliwe, że czuje, że mógł mieć kontakt z osobami zarażonymi, nie wiemy co ma robić, jak ma robić, gdzie się ma udać, nie ma takiej mapy drogowej dla tego, żeby Polacy czuli się bezpieczniej. Pani kandydatka ma oczywiście sto, a nawet nieco ponad sto procent racji gdy mówi o bezpieczeństwie i samopoczuciu wyłącznie Polaków. Wiadomo przecież, że obcy roznoszą zarazki. Dlatego tylko Polacy, a nie jacyś Ukraińcy czy inni niegodni mają wyłączne prawo czuć się na tej ziemi bezpiecznie, a kto uważa inaczej, ten nie zasługuje na miano Polaka. Dlatego tak trudno zgadnąć, czy ten polonocentryzm to ukłon w stronę narodowców i nacjonalistów, czy zwykła bezmyślność.

Przypomnijmy sobie za „Dziennikiem Polskim” jak władza sprawnie działała po awarii elektrowni atomowej W Czarnobylu. Oczywiście nie ma żadnego podobieństwa z obecną sytuacją, ponieważ wtedy był reżim, a dziś my jesteśmy gotowi, a Polacy bezpieczni. Albo odwrotnie.

Los Angeles Times: Kiedy radioaktywne opady wyszły z elektrowni czarnobylskiej i czy nadal wychodzą? Jeżeli przestały się unosić, to kiedy to nastąpiło?
JERZY Urban: Ja mam tylko informacje z terenu Polski.

BBC: Kiedy władze Polskie otrzymały z Ukrainy informacje? A może dowiedziały się z zagranicznych rozgłośni radiowych?
JERZY URBAN: Polskie władze były w kontakcie z najwyższymi czynnikami radzieckimi dla koordynacji poczynań.

BBC: Jaki był wzrost skażenia w Polsce?
JERZY URBAN: Nie potrafię odpowiedzieć. Nigdzie ta radioaktywność nie zbliżyła się do progu takiego, który powoduje zagrożenie dla ludzkiego zdrowia.

DPA: Pan jeszcze nie odpowiedział na pytanie, kiedy dokładnie ZSRR poinformował Polskę o wypadku.
JERZY URBAN: Powiedziałem już wszystko, co na ten temat mam do powiedzenia.

AFP: Rząd szwedzki złożył w Moskwie protest z powodu zbyt późnego poinformowania Szwecji o tym wydarzeniu. Czy rząd polski zrobi podobnie?
JERZY URBAN: A dlaczegóż by pan sądził, że rząd Polski ma powody do składania takiego protestu? To jest mylny pogląd.”

Kluczowa była i jest informacja. Wczoraj zwróciliśmy uwagę, że na stronie ministerstwa zdrowia praktycznie nie ma żadnych sensownych i przydatnych informacji i wskazówek. Od tego czasu nie zmieniło się nic. Na konferencji prasowej mini ster zdrowia informował, że dzisiaj uruchamiamy również infolinię Narodowego Funduszu Zdrowia w zakresie informacji dla Polaków o postępowaniu w sytuacji wątpliwości, podejrzenia, co mam zrobić? jak się zachować? to jest 800 190 590. Ten numer telefonu jest dostępny 24 na 7. Budująca wiadomość. Ale nie dla tych, którzy konferencji p. ministra nie widzieli, telefonu zapisać nie zdołali, o jego istnieniu nic nie wiedzą, ponieważ na stronie Narodowego Funduszu Zdrowia żadnej informacji o nim nie znajdą!

„Dziś uruchamiamy infolinię” — powiada mini ster. Śledztwo blogerskie pozwoliło odkryć na stronie krakowskiego NFZ-tu informację przeznaczoną „dla pacjenta” z 12 listopada 2018 roku, która brzmi następująco:

800 190 590 to dotychczasowy numer bezpłatnej ogólnopolskiej infolinii Rzecznika Praw Pacjenta. TIP- Telefoniczna Informacja Pacjenta będzie jednoczasowo obsługiwana przez kilkudziesięciu pracowników oddziałów wojewódzkich Funduszu oraz Biura Rzecznika Praw Pacjenta. Nowy jednolity numer w całym kraju zastępuje kilkanaście numerów funkcjonujących do tej pory w oddziałach wojewódzkich Funduszu. Gwarantuje on uzyskanie szybkiej, kompleksowej i przejrzystej informacji dotyczącej funkcjonowania systemu ochrony zdrowia w Polsce.

Nie da się, po prostu nie da się uwierzyć, że ta władza wie co robi, nie bagatelizuje problemu, że ktoś działania poszczególnych resortów i instytucji koordynuje i w ogóle nad wszystkim panuje!

 

PS.
Mini ster zdrowia nie wie ile kosztują testy na obecność koronawirusa i ile wydano na ich zakup! Dworczyk (szef kancelarii premiera) zapewnia, że nie ma znaczenia ile co kosztuje, ponieważ prędzej braknie śniegu na biegunach niż pieniędzy w budżecie na zakup „środków”.

Dodaj komentarz


komentarzy 6

  1. No i w osobie dwóch niekumatych, niezorientowanych, ale suto wynagradzanych facetów zobaczyliśmy sprawność rządzenia przez pisich.

    Zarządzanie min.zdrowia wymaga nie tylko wiedzy medycznej, ale i wiedzy ekonomicznej. Minister nie musi być alfą i omegą, ale powinien dobrać sobie takich zastępców (wiceministrów), którzy bardzo szybko podają odpowiednie informacje.

    A tak naprawdę, to najważniejszym jest by na robocie się znać i pracować rozumnie, wydajnie….. Goguś od ław rządowych Dworczyk nie potrafił nawet wypełnić prawidłowo deklaracji o swoim majątku. To czego od barana bożego wymagać. Rozumu? Tego się nie kupi. Dodam jeszcze, że Dworczyk żadnej kary za swoje „zapomnienie” nie poniósł, a awansował. Bo mu się należy więcej z państwowej kasy…

      1. Szumowski zapowiadał,  Dworczyk go wspomagał: jesteśmy silni, zorganizowani, zwarci, gotowi, możemy wydać 200 mln. zł itp bzdury

        Dziś syn wrócił samolotem z Teneryfy, ale nie z tego miasta, gdzie zamknięto hotel z zarażonymi turystami. Oprócz normalnych och, ach, jak było, jak się czujesz … spytałam, czy na lotnisku ktoś mierzył ci temperaturę? – NIE !!!!!!!!!