Smaczne i zdrowe ścierwo wołowe

W obliczu padlinagate należy zastanowić się, czy rolnik ma prawo ponosić straty? Czy działalność rolnicza może być obarczona ryzykiem? Czy nie powinna zawsze przynosić zysków? Czy państwo nie powinno partycypować w kosztach i rekompensować rolnikom strat? Oczywiście nie można brać pod uwagę systemu emerytalnego do którego państwo dopłaca miliardy czy wynoszącej złotówkę od hektara składki zdrowotnej. Którą rolnikom mikropowierzchniowym — produkującym dwa buraki pięć malin, jedną krowę i trzy świnie — pokrywa państwo. Jak jest teraz i jak jest źle tłumaczy hodowca kilku krów: Jeżeli [krowa] złamie nogę, przyjeżdża weterynarz, patrzy na tę nogę i mówi: tej krowy nie da się wyleczyć, trzeba ją sprzedać na mięso. A kulawej krowy nikt nie kupi na mięso. Czyli trzeba ją uśpić. To jest strata dla rolnika. Dlaczego zdrowej, lecz kulawej krowy nikt nie kupi na mięso pozostaje zagadką.

Rynek żywności jest chory. Ale rolnicy małoobszarowi prędzej zniszczą to, co im urosło — wysypią zboże do rowu czy na tory, pozwolą owocom zgnić — niż skrzykną się i wspólnie zaoferują płody rolne hurtownikom. Skutek jest taki, że rolnicy dostają grosze, a pośrednicy zarabiają krocie. Tegoroczne lato było doskonałą ilustracją tego fenomenu. Rolnicy dostawali grosze za owoce, a w mieście ceny nie schodziły poniżej 10 zł. A wystarczyło skrzyknąć się, wynająć ciężarówkę i przywieźć owoce do najbliższego miasta, by wyjść na swoje.

Państwo do jednego dopłaca, do innego nie, tworzy niejasny, zagmatwany patogenny system promujący nie producentów lecz pośredników. Cena kilograma świni w całości to ok 4 zł. Jeśli świnia waży równe 100 kg, to znaczy, że rolnik dostanie za nią 400 zł. Do dalszego przerobu nadaje się około trzy czwarte masy. Po odliczeniu kości pozostaje ok 50 kg surowca (schab, szynka, karkówka, boczek, słonina). Po napompowaniu wodą z chemikaliami surowiec zwiększa swą masę i wartość bywa, że nawet dwukrotnie.naszpikowane chemią.

To scena jak z filmu grozy, ale dzieje się naprawdę! Pracownik zakładu mięsnego wkłada niewielki kawałek szynki do specjalnej maszyny. Po chwili dziesiątki igieł pompują w tę wędlinę fosforany, rakotwórcze substancje konserwujące i wzmacniacze smaków. Efekt? Z ważącej kilogram szynki wychodzi kawałek o wadze dwukrotnie większej – by producent zarobił krocie! Takie napompowane chemią mięso trafia potem do sklepów. A my to kupujemy i się trujemy! Co gorsza, to wszystko jest legalne…

Mimo więc, że sprzedawanie mięsa składającego się z wody i środków chemicznych, bez informowania konsumentów o składzie i proporcjach mieszanki, można uznać za oszustwo, to władza toleruje ten proceder. Dzięki temu zysk przetwórcy wielokrotnie przekracza zysk rolnika. Który przecież tucznika nie napompuje.

Niemal od czasu II Wojny Światowej władzę sprawowała koalicja, której głównym elementem było najpierw ZSL a później PSL. W efekcie praktycznie wszystkie zmiany na wsi i próby reformowania rolnictwa były blokowane. Po transformacji ustrojowej członkowie partii chłopskiej przekonali rolników, że reprezentują ich interesy, podczas gdy w rzeczywistości dbali o interesy pośredników i przetwórców. Doskonałym przykładem są afery związane z żywnością. Rolnik zawsze ma kłopoty jak coś pójdzie nie tak, przetwórcy, przemysł spożywczy praktycznie nigdy. Polityka wspierania pośredników i przetwórców skutkuje tym, że cierpią oba końce łańcucha produkcyjnego. Rolnicy, bo za swoje płody dostają grosze i konsumenci, bo muszą jeść żywność fałszowaną, niezdrową, naszpikowaną chemią. PSL-owska troska o rolników sprowadza się wyłącznie do konserwowania skansenu na wsi i pilnowaniu, żeby nie samoorganizowali się, nie zakładali spółdzielni i spółek, nie działali wspólnie.

PiS rządzące bez PSL-u mogło wreszcie gruntownie zreformować rolnictwo, określić jasne zasady, wyeliminować patologie. Niestety, szybko okazało się, że partii rządzącej nie zależało na zmianach, lecz na przejęciu elektoratu. Poniekąd udało się, co potwierdziły wybory samorządowe. Taśmy Kaczyńskiego z kolei potwierdziły to, co wielu podejrzewało od dawna — że prawdziwym celem było przejęcie państwa. To oznacza, że jeśli nie uda się przekonać wyborców, by je oddali po dobroci, to weźmie się je siłą.

Dodaj komentarz


komentarzy 18

    1. Akurat tu nie rozumiem oburzenia. Skąd szpital ma brać pieniądze skoro wisi nad nim socjalistyczny twór, od którego łaski zależy finansowanie? Za podwyżką cen prądu nie poszła podwyżka wyceny procedur medycznych.

      1. Takie „żywienie” było i jest w szpitalach od czasów reformy Łapińskiego. Jeśli odmawiasz jedzenia, to powiedzą by się nie wygłupiać. Ale by nie stracić wyborców nie wprowadzą opłaty np. 5 zł za dobę. A tak jest w sanatoriach. Chcesz jeść przyzwoicie – wnosisz opłatę i jesz.

    1. Przyszła baba do lekarza i stęka.
      — Niestety, nie obejdzie się bez antybiotyku. Proszę przez tydzień jeść wołowinę.
      Po tygodniu baba nadal cherla.
      — Musimy zmienić antybiotyk. Codziennie schabowy, w ostateczności golonko.

  1. „Pierwsza krowa, która była wciągnięta do zakładu, była bez głowy. Padlina. Oniemiałem. Zapomniałem, że jestem reporterem pod przykrywką. Byłem w takim szoku, że nie wiedziałem, co się w ogóle dzieje. Rankiem widziałem, że jeden z pracowników wyrzucił tę głowę do kontenera, żeby lekarz weterynarii jej nie zobaczył. Oczywiście weterynarza przy nocnym uboju nie było. Każda kolejna krowa wjeżdżająca do zakładu leżała. Z pysków sączyła im się piana. Nie wydawały żadnych dźwięków. Agonia”

    Czytaj więcej na https://fakty.interia.pl/news-gdzie-trafialo-mieso-z-chorych-krow-kolejne-szokujace-fakty,nId,2822218

    1. W jednym z materiałów TVN-u wypowiada się jakiś Słowak, który mówi, że polskie mięso na stołówce tak śmierdziało, że… nie, nie wyrzucono go, ani nie odmówiono użycia do przyrządzenia potraw dla dzieci. Pokrojono je, i podano w postaci gulaszu… Polacy źli, bo handlują padliną. Kucharze dobrzy, bo przyrządzą potrawę nawet ze zgniłych, cuchnących, nie nadających się do spożycia produktów i dosmaczą tak, że nikt się nie połapie..

      1. W czeskich i słowackich restauracjach ścierwo wołowe podawano jako wołowinę z Argentyny. Bo jako takową sprzedawali im Polacy. I to za odpowiednio wysoką cenę.

        Lżej mi, że mięsa w ogóle nie jadamy, ale tak raz do roku zjadałam flaki wołowe w pobliskiej knajpce. Kiedy tam pójdę następny raz? Oj, nieprędko, nieprędko….. :-))

          1. Tak, ścierwo wołowe przestało być newsem, rząd nie musi nawet deklarować jak problem rozwiąże. Przy tym wszystkim w Polsce jest zbyt dużo biurokracji, władzy urzędniczej bez odpowiedzialności za swoje czyny i zarządzenia (niekoniecznie zgodne z prawem, ale zgodne z „urzędnik wie najlepiej”)

            A Polacy? Napyskowali się i gdy mają pieniądze na wołowinę, to  z nadzieją lub pewnością, że jest już dobrze będą ją kupowali. Tak jak kupują kurczaki nafaszerowane chemią i hormonami wzrostu. I tak jest od co najmniej 400 lat. Na takich postawach zaczęło się to, co skończyło jako rozbiory.

            Polacy: https://praca.interia.pl/news-zaskakujace-wyniki-badania-blisko-90-proc-pracownikow-ukradl,nId,2806833  Jednym ze stałych kłopotów w pracy było złodziejstwo pracowników!!! Przypuszczam, że to i tak był czubek złodziejskiej góry to, co wyłapywaliśmy. Ale powiedz Polakom prawdę ….. rozniosą takiego mówcę na jęzorach, na hejcie.

  2. Zwrócę uwagę, że właścicielami chorych krów byli rolnicy. I nie tylko pośrednicy, ale i rolnicy odnosili korzyści.!!!

    „Wypowiedział się także Prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego Jacek Zarzecki, który zakład obracający mięsem pochodzącym z chorych krów, określił jako „czarną owcę”, która zniszczyła wizerunek dobrze działającej branży. Przedstawiciel branży mięsnej zaapelował także o zwiększenie kontroli nad ubojniami i zakładami produkcji mięsa, a także o zwiększenie kar w przypadku łamania zasad.
    Inni przedstawiciele przemysłu mięsnego także podkreślili, że doniesienia „Superwizjera” ujawniły jednostkowy proceder, a ogólnie branża jest w dobrej formie, dystrybuując wysokiej jakości mięso.”
    Znając mentalność wszystkich uczestników zdarzenia, jestem pewna, że o procederze wiedzieli wszyscy, przynajmniej w bliższej i dalszej okolicy. Metoda złodzieja, który krzyczy „łapać złodzieja”, to nic nowego w Polsce. Przypuszczam, że o sprawie wiedzieli także ci, którzy w procederze nie brali udziału. A teraz? Teraz: „karać winnych”.

    Dziennikarze nie powiedzą skąd wiedzieli o takiej rzeźni, ale ktoś musiał ich poinformować. Ktoś oszukany, ktoś, komu nie zapłacono za mięso albo za pracę? Raptem tzw.góra dostała wzmożenia działalności, ale po wyemitowaniu reportażu osobnik zwany ministrem od rolnictwa spytał o cele takiej audycji. On nie widział problemu ani zdrowotnego ani przestępczego,tylko… no jaki? Czy to tylko nieudolny gapcio „postawiony na stanowisku przez partię”?

    Przypomnę sprawę soli do posypywania dróg. NIKT NIE ZOSTAŁ WTEDY UKARANY.!!! Jak rzekła pańcia z SANEPID-u „nikt nie umarł z tego powodu”. Jakby pańcia sprawdzała, jakby ktokolwiek sprawdzał. Już kilka lat byłam poza pracą, a dostałam wtedy telefony, kto z mojej branży beknie, bo w swojej głupocie przechwalał się tania solą w produkcji. Czy weterynarze sprawdzali kiedykolwiek jak wyglądają składniki do produkcji, tj. termin przydatności mrożonych ryb, jakość soli, pochodzenie octu? NIGDY!!!!
    Zastanawia mnie w sprawie półtusz jedno: na każdej powinna być pieczęć weterynarza. Czyżby odbiorcy w tylu krajach nie zwracali uwagi na ich brak? A może tam były?

    Co do paskudnej roli PSL i chronienie niegodziwości rolników (nie wszyscy tacy być muszą) to na 100% zgoda. W tych nikczemnościach chodzi o to by być wybranym!!!

    1. Tu nie chodzi o niegodziwość tych czy tamtych. lecz o cały instytucjonalny system skrojony pod niegodziwych. Zachęcający do niegodziwości, promujący niegodziwość, chroniący niegodziwców.

      Sabri Bekdas, najbardziej znany turecki biznesmen prowadzący interesy w Polsce, został okradziony – nieznani sprawcy w majestacie prawa przejęli kierowaną przez niego spółkę deweloperską należącą do tureckich właścicieli. Przestępcy podstawili warszawskiemu sądowi fałszywy akt zmian właścicielskich, nowego zarządu i adresu siedziby – na ich podstawie sąd KRS, niczego nie weryfikując, dokonał zmian, które zalegalizowały przestępstwo, a oszustom pozwoliły całkowicie przejąć spółkę. Wszystko wydarzyło się w ciągu zaledwie trzech tygodni. Bekdas to właściciel kilku spółek, centrum handlowego, hotelu i przez pewien czas klubu Pogoń Szczecin. Interesy w Polsce robi od lat 90. Historia przejęcia jego spółki Reformer Development pokazuje, jak łatwo ukraść w Polsce każdą spółkę.

      Warto zwrócić uwagę, że w Polsce nieznani sprawcy nie tylko dokonują czynów rozbójniczych, biją, gwałcą, ale nawet wygrywają sprawy w sądzie. Z kolei jeśli sąd nie zadaje sobie nawet tyle trudu, by zweryfikować dostarczone dokumenty, to o państwie prawa nie może być mowy. I to od dawna, skoro wystarczył pełnomocnik nie wiadomo gdzie zamieszkałego dwustuletniego właściciela kamienicy by ją „odzyskać”. Idę o zakład, że nowiusieńka KRS, która tak chętnie ściga sędziów paradujących w koszulkach z napisem „Konstytucja” w tej sprawie będzie niebywale pobłażliwa

      1. Co tu można dodać. Chyba tylko to, że sowiecki człowiek odwalił kawał dobrej sowieckiej roboty.

        Wirtualna Polska prosi by  zgłaszać mowę nienawiści w komentarzach. To poczytałam komentarze. Wiele z nich zawiera słowa nieodróżniające mowy sprzeciwu od mowy uzupełnionej wyzwiskami, epitetami, pomówieniami. Myślenie według norm „sowieckiego człowieka” albo z drugiej strony „mocno wierzącego katolika”, gdzie normy słowne są identyczne, tylko kierunek obelg inny – ma się bardzo dobrze.

        Skąd ludzie mają posiadać wiedzę o tym co dobre-niedobre, właściwe – niewłaściwe, gdy od lat bezkarnie mogą sypać obelgami, pomówieniami wzorem swoich idoli politycznych lub religijnych? W domu nikt nie przekazywał „co wypada/nie wypada mówić/robić. W szkole nikt nie informował co złe/ co niewłaściwe i kiedy niewłaściwe słowo może podlegać karze.

        Kto z katolików mocno wierzących i mniej zaangażowanych pamięta nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu? A fałszywe słowa płyną i od polityków i od kleru i od dziennikarzy. Czy ktokolwiek z nich spojrzał na siebie krytycznym okiem albo zastanowił się nad stawianymi zarzutami? NIE znam takiego „ktokolwiek”.

        W artykule poruszasz bardzo istotną sprawę Brak umiejętności współpracy, nawet dla dobra własnego. I wspólnego. Każdy to wszystko wiedzący „napoleon”