Słuchacze nie muszą wiedzieć

Kto pracował w usługach ten wie, że nie jest to lekki kawałek chleba. Tu nie da się lekceważyć klientów ani stawać okoniem. Należy iść na rękę, a nie robić wbrew. Ważne jest także, by z wyprzedzeniem uprzedzać o zmianie warunków, nowych okolicznościach czy niemożliwości dotrzymania terminu. Liczy się także jakość. Klient zdecyduje się zapłacić więcej mając gwarancję, że dostanie za te pieniądze coś dobrze wykonanego. Łatwo można sobie oczywiście wyobrazić, że usługodawca „realizuje się” wykonując usługi. Na przykład malarz, który uważa zielony kolor za kolor życia, więc maluje mieszkania tylko na zielono nie oglądając się na życzenia klientów. Trudno jednak wyobrazić sobie, że ktoś taki będzie w stanie długo utrzymać się na rynku.

Specyficznym rodzajem usług są filmy i muzyka. Przy czym, co trzeba odnotować jako swego rodzaju kuriozum, tak zwane „wypasione” czyli „deluxe”, „limited” czy podobne wydania czy to filmów, czy muzyki często zawierają jako bonus reklamę lub zapowiedź (tzw. trailer). Ponieważ według wydawców marzeniem klienta jest móc sobie oglądać spot reklamowy reklamujący to, co właśnie kupił. Warto przy okazji odnotować, że klient polskiego sklepu może spokojnie zapomnieć o tłumaczeniu materiału dodatkowego. A jeśli ktoś te materiały hobbistycznie przetłumaczy i umieści tłumaczenie w sieci może narazić się na szykany prawne.

Innym rodzajem usług są media, jak gazety, radio, telewizja, Internet. Tu zasada jest prosta — my ci informacje i wiedzę, ty nam pieniądze. Dotąd w niewielkim stopniu dotyczyło to Internetu, teraz coraz częściej płacić trzeba także i tutaj. Media jak wszystkie usługi muszą liczyć się z odbiorcą, co jednak nie znaczy, że muszą godzić się na wszystko i schlebiać gustom. Oczywiście w mediach także można się realizować. Można spełniać swoje marzenia, wprowadzać zmiany bez informowania czytelników czy słuchaczy. Przecież to w większości prości ludzie, często bez wykształcenia, więc co taki prezes będzie się tłuszczy tłumaczył. Z drugiej strony, gdy czytelnik, widz lub słuchacz traktowany jest po partnersku, wytwarza się swoista więź między nim a medium. Zaczyna się z medium identyfikować, taktować je jak swoje, jest wierny, nie ucieka do konkurencji i byłby skłonny wspomóc je finansowo w razie potrzeby.

Traktowanie per noga widać doskonale w mediach publicznych, w których z dnia na dzień potrafią znikać programy mające wieloletnią tradycję. A powody dla których zostały zdjęte są niejednokrotnie tak kuriozalne, że aż dziw bierze. Choćby decyzja TVP o likwidacji nadawanej niemal od początku istnienia telewizji dobranocki. Tłumaczenie prezesa Brauna są tyleż idiotyczne, co bezczelne. Otóż stojący na czele „misyjnej” telewizji prezes uważa, że jeśli program jest dla młodych, to nie mają go prawa oglądać starsi! – Dobranocki mają już dziś niewielką widownię, składającą się w dodatku głównie z osób starszych. Dzieci to zaledwie 10% widzów, 30% stanowią emeryci. Ten sam prezes biadoli, że telewizja dostaje za mało pieniędzy. I twierdzi, że „misją” jest… transmisja mszy świętej. Przecież my jako nadawca publiczny musimy transmitować rzeczy, na których, delikatnie mówiąc, trudno zarobić. Poczynając od mszy świętej w każdą niedzielę w TVP 1… Musimy czy chcemy, bo się boimy wychylić? Transmisja mszy miała sens w czasach PRL-u, gdy była tylko telewizja publiczna, ale nie w sytuacji, gdy na rynku działa kilka telewizji katolickich. Też zresztą uznanych za misyjne.

Ponieważ nie wszyscy płacą haracz — jak to zgrabnie ujął Donald Tusk — czyli abonament, politycy postanowili wprowadzić powszechną opłatę w formie podatku. Nazwali to opłatą audiowizualną i deliberują nad jej wysokością. Dla Brauna 10 zł to absolutnie za mało, choć to przecież niemal 1% najniższej płacy. Jeśli jednak chodzi o dojenie obywateli apetyty polityków są nieposkromione. Idea opłaty audiowizualnej bardzo spodoba się redaktor naczelnej radia Tok FM. Rządowy pomysł wprowadzenia opłaty audiowizualnej uważam za dobrą propozycję. Uzyskane w ten sposób środki – znacznie większe niż dotąd – powinny służyć do finansowania mediów publicznych, ale pod warunkiem że równocześnie zostanie im odebrana możliwość nadawania reklam. Pani Ceran ma nadzieję, że uda jej się dobrać do tych konfitur. Mam również nadzieję, że tak jak kiedyś zapowiadali politycy, część tych pieniędzy zostanie przeznaczona na programy misyjne w mediach prywatnych, na przykład takich jak realizujące misję informacyjną Radio TOK FM.

Podczas gdy poprzednia redaktor naczelna często gościła w prowadzonym przez się radiu, zwierzała się słuchaczom z planów i zamierzeń, prowadziła bloga, obecna nie kumpluje się z motłochem zgromadzonym przed odbiornikami. Dlatego o tym, że przygotowywany jest program do strzyżenia owiec i utrudnienia w korzystaniu z portalu p. Ceran poinformowała dopiero po fakcie. Pracowaliśmy nad aplikacją już ponad rok. Trzeba było się zastanowić, jak taka aplikacja powinna wyglądać. Bo co o takim pomyśle sądzą użytkownicy, i za co skłonni byliby naprawdę zapłacić, naczelnej nie obchodzi. Nie przyszła tu po to, żeby zrobić coś dla radia i słuchaczy, ale żeby spełniać swoje marzenia. O czym mówi w wywiadzie udzielonym portalowi wirtualnemedia.pl.

Wspomniany wywiad rzuca jednak pewne światło na powody, dla których p. redaktor nie udziela się na antenie własnego radia, nie publikuje niczego i nawet wywiadów udziela obcym mediom. Otóż żeby o czymś rozmawiać z sensem, trzeba się nad tym choć trochę zastanowić. Trzeba sporo wiedzieć, żeby zadawać proste, ale nie banalne pytania. Trzeba dużej skromności, żeby pozwolić błyszczeć swojemu gościowi. Trzeba wreszcie być naprawdę ciekawym opinii swojego rozmówcy, szanować go i starać się go zrozumieć, nawet jeśli się z nim nie zgadza. (sic!)

Pamiętać jednak należy, że to bardzo kosztowny program, na który zwykle stać wyłącznie stacje publiczne finansowane z budżetu czy z abonamentu. Opiniotwórcze radio mówione to misja w czystej formie.

Amen.

 

PS.
Podziękowania dla Turbinowego za link do wywiadu red. nacz Tok FM. Słucham radia, piszę bloga, zaglądam na główną, ale o wywiadzie, który na pewno zainteresowałby wielu słuchaczy dowiaduję się pocztą pantoflową. Taka polityka informacyjna pierwszego radia informacyjnego dobrze wróży.

Dodaj komentarz