Słowo

Na początku było Słowo — zaczyna swoją Ewangelię św. Jan i precyzuje — Bogiem było Słowo. Z kolei nasz wieszcz i wielki poeta polski pochodzenia litewskiego przekonuje, że słowa są dwa, a jeśli zaimek uznać za słowo, to nawet trzy: Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze. Niestety, wygląda na to, że wraz z globalnym ociepleniem wzrasta fala słów, zalewa nas morze słów, zewsząd słychać słowa, ale sensu coraz mniej.

Słowa są różnorakie, choć da się wyróżnić dwie główne grupy: ‚ostre’ i ‚mocne’. Do pierwszej zaliczają się na przykład słowa Kaczyńskiego w sprawie zamachu w Londynie. Otóż p. Kaczyński powiedział, że Jest prowadzona przeciwko Europie wojna i na to trzeba odpowiedzieć właściwymi metodami: politycznymi, ale jeśli będzie trzeba, także innymi. Przekonywał także, że albo Europa, tutaj zacytuję panią premier, wstanie z kolan i zacznie na poważnie rozważać przeciwdziałanie, ale to oznacza odrzucenie przede wszystkim poprawności politycznej, albo tego rodzaju wydarzenia będą się powtarzać i sposób życia Europejczyków będzie się zmieniał w najgorszą możliwą stronę, w najgorszym możliwym kierunku.

Co z tych ostrych słów wynika? Że Europa powinna zrezygnować ze zdobyczy cywilizacyjnych, do których dochodziła przez wieki kosztem wielu milionów istnień ludzkich, powrócić do korzeni i barbarzyńskich metod? Bo na czym miałoby polegać „powstawanie z kolan” jeśli nie na nakręcaniu spirali strachu, nienawiści i przemocy? Przecież to nie Muzułmanie w Europie walczą z ekstremizmem chrześcijańskim, tylko chrześcijanie na bliskim i dalekim Wschodzie walczą z ekstremizmem muzułmańskim. W Europie wybuchają bomby, a w Syrii bomby spadają.

Jeśli słowa p. Kaczyńskiego cytującego p. Szydło kwalifikują się do kategorii ‚ostre’, to słowa samej p. Szydło określić można mianem ‚mocne’. Zapewne z tego względu, że p. premier nie tylko powiedziała, ale na dodatek miała odwagę zapytać. Mam odwagę zadać elitom politycznym w Europie pytanie: dokąd zmierzacie, dokąd zmierzasz, Europo? Powstań z kolan i obudź się z letargu, bo w przeciwnym razie codziennie będziesz opłakiwała swoje dzieci. Porównując postawę Francuzów, Niemców czy Anglików z postawą Polaków, trudno uwierzyć, że to oni klęczą. Tym niemniej Europa nie zdobyła się na odwagę, by odpowiedzieć.

Odpowiedziała Platforma Obywatelska. Co prawda na inne pytania, ale — jak można się było po opozycji totalnej spodziewać — ani ostro, ani mocno, ani nawet rozsądnie. Raczej pokrętnie. Na przykład w sprawie uchodźców, co przewodniczący chciał powiedzieć wyraźnie, PO zawsze była przeciw. Czyli za. W zależności od tego, jakie stanowisko bardziej się w danej chwili opłaca. Cała sprawa nie byłaby warta wzmianki, gdyby nie to, że swego czasu wyśmiewano się z hasła „Program partii programem narodu”. Dziś partia nie ma żadnego programu i mówi to, co naród chce usłyszeć. Gdy z sondaży wynika, że większość nie ma nic przeciw przyjmowaniu uchodźców, program partii zakłada ich przyjmowanie. Gdy pod wpływem propagandy naród przestał przychylnym okiem patrzyć na obcych, program partii też się zmienił.

Rozważając problem powodzi słów trudno nie wspomnieć o tytułomanii. Tytuł notki, artykułu, informacji nie może jednoznacznie określać o czym w niej będzie mowa, ale musi stanowić zagadkę, skłonić do kliknięcia, bo każde kliknięcie to kilka banerów reklamowych i kilka wyskakujących okienek. Owszem, media komercyjne utrzymują się z reklam. Ale jeśli reklamy wyskakują niczym zbóje z lasu, mrugają, narzucają się, są nachalne, to użytkownik ma prawo czuć się nękany. I poszukuje sposobu na pozbycie się ich. A gdy jeszcze portal medium utrzymywanego z abonamentu informuje, że „Dzięki reklamom oglądasz za darmo”, to niektórzy użytkownicy mogą zacząć zgrzytać zębami, co niekorzystnie wpływa na szkliwo.

Media komercyjne, żyjące z reklam, zarzucają nas reklamami i krzykliwymi tytułami. To zrozumiałe. Ale dlaczego tak samo postępuje medium, które mieni się „Ośrodkiem Kontroli Obywatelskiej” i utrzymuje się z datków, czyli także swoistego abonamentu? Pierwszy z brzegu przykładowy tytuł: Trump wypowiada porozumienie paryskie. Świat potępia – z jednym samobójczym wyjątkiem. Zgadnijcie jakim. W tytule oprócz zgaduj-zgaduli mamy tezę — wyjątek jest samobójczy. Zgadnijcie dlaczego. Albo Politycy PiS czczą upadek rządu Jana Olszewskiego 4 czerwca 1992 r. Przy okazji mówią bzdury. Tym razem nie musicie zgadywać jakie. Ani zastanawiać się, czy ktoś, kto ocenia miast polemizować jest wiarygodny. I czym różni się od tych, których recenzuje, bo nawet krytyką tego nazwać nie sposób.

W morzu słów ginie sens, słowa tracą swoją informacyjną i komunikacyjną rolę. Ktoś plecie duby smalone, oczernia, pomawia, a gdy rozlegają się protesty ryczy triumfalnie „Prawda boli, co?” Sam jednak zachowuje się zupełnie inaczej, gdy mowa o nim. Wtedy to nie „prawda”, tylko nagonka, a on został wrobiony. Na dodatek zakłamuje się znaczenie słów, jedno i to samo bagatelizując lub wyolbrzymiając i zohydzając. Choćby protest w sejmie okrzyknięty mianem „puczu”. Albo pomieszanie szczątków ofiar katastrofy, które nazwano profanacją, choć profanacją nie jest liczba szczątków w trumnie, lecz pogarda z jaką traktuje się „obce”, które przecież też do kogoś należały.

Politycy od prawa do lewa, od Sasa do lasa, rozdzierają szaty nad głębokim podziałem społeczeństwa polskiego. I robią wszystko, by ten podział jeszcze bardziej pogłębić. Przestali już nawet zachowywać pozory, że zależy im na czymś więcej niż własnym interesie. Wyborcy z kolei za dobrą monetę biorą każde kłamstwo i każdą obiecankę.

Dodaj komentarz