Samoobsługa

Cechą charakterystyczną ustrojów totalitarnych jest niedostatek swobód obywatelskich. Jedną z nich jest wolność słowa. W punkcie trzecim słynnych 21 postulatów Solidarności z 17 sierpnia 1980 strajkujący zażądali, by władza zaczęła w końcu Przestrzegać zagwarantowaną w Konstytucji PRL wolność słowa, druku, publikacji, a tym samym nie represjonować niezależnych wydawnictw oraz udostępnić środki masowego przekazu dla przedstawicieli wszystkich wyznań.

35 lat później coraz głośniej wszystkie środowiska domagają się ograniczenia tej jednej z podstawowych swobód. Tym razem pretekstem nie są „inne ważne przyczyny państwowe”, „ważny interes społeczny” czy inny, równie ważki powód, lecz walka z tak zwanym hejtem, czyli nie do końca wiadomo czym, ponieważ tym mianem określana jest często zwykła krytyka czy dezaprobata. Na dodatek skutecznie „walczyć” z hejtem mogą tylko ci, którzy mają władzę. Pozostałym pozostaje wskazywanie palcem tych, których należałoby uciszyć i bezsilne pohukiwanie.

Trudno powiedzieć ile osób wie o nowym zjawisku, które — zwłaszcza u starszych — może budzić zdumienie. Otóż aby móc komentować i brać udział w dyskusji na forach, blogach, portalach i w serwisach trzeba się w większości przypadków zarejestrować. Po spełnieniu tego wymogu nie tylko można pisać, ale do dyspozycji pozostaje wiele ułatwiających konwersację funkcji. Na przykład przycisk „Zgłoś do moderacji” umożliwia poskarżenie się na rozmówcę, który mówi coś, co słuchać, a ścisłej czytać hadko. Problem pojawia się wtedy, gdy denuncjacja nie odnosi skutku, chociażby dlatego, że użytkownik nie łamie ani regulaminu, ani prawa. Niektórzy nie potrafią się z tym pogodzić. Dla nich nich stworzono specjalne udogodnienie.

Istnieją osoby, niestabilne emocjonalnie, nie radzące sobie z otaczającą rzeczywistością, które są tak wrażliwe, że jeśli nawet coś nie rani bezpośrednio ich uczuć, to przetrąca kręgosłup moralny. Ich system wartości jest tak kruchy, że byle bohomaz na ścianie, obrazek czy komentarz może doprowadzić do załamania nerwowego i długotrwałej depresji. Podobno z myślą o nich czołowa światowa firma przygotowuje specjalne okulary, które będą na bieżąco modyfikować rzeczywistość tak, by użytkownik nie wpadł pod samochód lub do wykopu, ale jednocześnie widział tylko to, co jest miłe jego sercu. Wystarczy, że w kilku prostych krokach określi swoje preferencje, a już na murach mijanych budynków albo zobaczy patriotyczne hasła, albo nie. Także mazanie po ścianach będzie znacznie ułatwione i bezpieczniejsze, ponieważ będzie odbywało się za pomocą wirtualnego spraju, a stworzony własnoręcznie napis zostanie zapisany w pamięci urządzenia i widoczny dla użytkownika gogli. Nie wiadomo czy tylko tego jednego, czy wszystkich, ponieważ szczegóły owiane są na razie tajemnicą. Także producenci e-papieru pracują nad wyposażeniem e-wydań gazety w funkcję ukrywania wszelkich informacji, zdjęć i komentarzy, których czytelnik sobie nie życzy ani oglądać, ani czytać.

Zanim to jednak nastąpi administratorzy niektórych serwisów postanowili wyjść naprzeciw oczekiwaniom oferując funkcję blokowania użytkowników i ich postów dzięki czemu stają się niewidoczne dla blokującego. Oczywiście jak to zwykle bywa rozwiązanie zatrzymuje się w pół drogi, gdyż nie ma możliwości zablokowania od razu wszystkich użytkowników i trzeba ich dodawać po kolei, co w przypadku setek lub tysięcy może być uciążliwe.

Nie można oprzeć się wrażeniu, że nasi politycy są już od dawna w posiadaniu opisanych wyżej nowinek technicznych. Jak inaczej wytłumaczyć sobie działania partii rządzącej, która nie dostrzega opozycji i opozycji, która nie dostrzega większości tego, co wyprawia partia rządząca? Przy czym jeśli władza korzysta z wersji w pełni funkcjonalnej, to jej przeciwnicy z nie w pełni funkcjonalnej wersji demo, dzięki czemu to i owo czasem do nich dociera.

Wracając do użytkowników, którzy nie oglądając się na nieruchawą władzę postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i sami sobie cenzurują treści, należy pogratulować im odwagi. Bowiem czym, jeśli nie aktem niebywałej odwagi jest zarejestrowanie się w miejscu służącym wymianie poglądów i wymienianie ich wyłącznie ze sobą i — ewentualnie — klakierami i potakiwaczami?

Społeczeństwo obywatelskie to społeczeństwo organizujące się oddolnie. Tyle, że żeby się oddolnie zorganizować trzeba móc się skomunikować. Dlatego solą w oku władzy są niezależne źródła informacji i środki komunikacji. Jak widać są wśród nas ludzie, którzy nie czekając, aż władza założy knebel, sami w miarę skromnych możliwości kneblują oponentów.

Serwilizm można potępiać, ale od biedy można zrozumieć. Co sądzić o ludziach, którzy w tak trudnych czasach świadomie i z pełną premedytacją ostentacyjnie odcinają się od innych? Czy na pytanie wnuka „co robiłeś dziadku w tych strasznych czasach?” odpowiedzą to, co bohater Roku 1984 Orwella: ” Odniosłem zwycięstwo nad samym sobą! Pokochałem…

W oryginale jest „Wielkiego Brata”. W rzeczywistości wykluczone, ponieważ jak wiadomo zginął w zamachu…

Dodaj komentarz