Rzucili leki do apteki!

Gdy sytuacja materialna gospodarstwa domowego pogarsza się, domownicy szukają oszczędności i ograniczają wydatki. Gdy po dojściu PO do władzy rozpoczął się kryzys, władza zamiast ograniczać wydatki szukała oszczędności w kieszeniach obywateli. Spójrzmy na ówczesne poczynania z dzisiejszej perspektywy.

W 2010 roku rząd przyjął „pakiet ustaw zdrowotnych”. Przyjął, ponieważ pierwsza próba „zreformowania” służby zdrowia podjęta w 2008 roku „nie udała się” — zablokował ją prezydent. To kazało odczekać nam jakiś czas, dzisiaj wracamy do tej sprawy projektami ustaw, które po pierwsze mają na uwadze dobro pacjenta. Co pacjent na zmianach zyska? W pierwszym rzędzie skrócą się nie tylko kolejki do lekarzy, ale także czas ich edukacji, dzięki czemu będą szybciej podejmować pracę. To ma sens, bo praca lekarza jest banalnie prosta i w zasadzie zamiast wieloletnich studiów i praktyk wystarczyłby kilkumiesięczny kurs.

Z dzisiejszej perspektywy widać jak rozsądny i przewidujący był śp. Lech Kaczyński blokując taką „reformę”, której kolejnym celem była oszczędność na refundacji leków. Społeczeństwo przyklaśnie każdym zmianom, nawet najbardziej idiotycznym i niekorzystnym, jeśli wmówi mu się, że uderzą w bogatych. Dlatego rozmontowując rynek farmaceutyczny zdecydowanie stawiamy na interes pacjenta, a więc na możliwie tanie leki i zdajemy sobie sprawę, że nie spotka się to z entuzjazmem tych, którzy na lekach zarabiają, ale jesteśmy zdeterminowani, dobrze rozpoznaliśmy tę kwestię. Ponieważ nie tylko koncerny farmaceutyczne na lekach zarabiają, więc należy działać kompleksowo i uderzyć także w aptekarzy: Na pewno nie spotka się z miłym przyjęciem ze strony tych, którzy handlują lekami.

Obraz „reformy” nie będzie pełny bez głównego orędownika zmian tow. Bartosza Arłukowicza, który był tak cenny, że Tusk stworzył dla niego specjalne stanowisko pełnomocnika premiera ds. koordynacji współpracy organizacji pozarządowych i administracji w przeciwdziałaniu wykluczeniu społecznemu. Co robił p. B. na tym stanowisku? Pobierał wynagrodzenie i czekał na stosowną chwilę. Zanim jednak tow. Arłukowicz stał się liberałem wprowadzającym w czyn idee socjalistycznej gospodarki w handlu lekami, będąc jeszcze członkiem SLD przywołał starą interpelację: Zmiana przepisów ma wprowadzić sztywne marże handlowe, jednakowe ceny na leki we wszystkich aptekach. Ministerstwo uzasadnia swoje działania troską o pacjenta, przewidując wzmocnienie pozycji istniejących aptek i polepszenie jakości świadczonych przez nie usług. Tymczasem proponowane zmiany są próbą odgórnego sterowania rynkiem, które może spowodować drastyczny spadek liczby aptek i zablokowanie powstawania konkurencji na okres wielu lat. Czy ministerstwo zdaje sobie sprawę, że próba nadmiernego ograniczenia przez państwo mechanizmów wolnorynkowych może mieć negatywne skutki dla konsumentów? — pytał Arłukowicz pytając Czy pani poseł Skowrońska i pani poseł Kopacz otrzymały odpowiedź na tę interpelację, którą przeczytałem, którą złożyły 2 marca 2007 r.? Chciałbym zapytać też kto, bądź jakie argumenty przekonały panią poseł Skowrońską i panią minister Kopacz w ciągu czterech lat do całkowitej zmiany poglądów w tej sprawie?

Pytanie zostało zadane w marcu, a już w grudniu można było je zadać Bartoszowi Arłukowiczowi, ponieważ — już jako minister zdrowia — zapewniał, że Celem tej ustawy było obniżenie cen leków i zaoszczędzenie na powtórne negocjacje. Tak się stanie. Leki będą tańsze, a pacjenci będą mieli większe możliwości. Wtórował mu Donald Tusk w arcypopulistycznym tonie: Ustawa refundacyjna jest jednym z najbardziej wyrazistych przykładów, że to nie sztuka przez 10 lat rozmawiać o tym, że trzeba ograniczyć przesadne ceny, absolutną samowolę koncernów farmaceutycznych, zjawiska korupcyjne na styku lekarz — firma farmaceutyczna. Wszyscy o tym wiedzieli, wszyscy o tym mówili, nikt niczego nie zrobił. Zapewne mało kto dziś już pamięta, że apteki kusiły klientów tanimi lekami refundowanymi. NFZ dopłacał do leku, a apteki oferowały go za grosze zarabiając na suplementach diety itp. Po ukróceniu „samowoli koncernów” ceny leków wzrosły i zaczęło ich brakować.

Wróćmy do roku 2019. Widać jak na dłoni jak działają wprowadzone przez rząd Tuska „reformy”. Punkt pierwszy kolejki:

Kobieta ma poważne problemy z kolanami. W 2018 r. otrzymała skierowanie o statusie „pilne” na oddział rehabilitacji ogólnoustrojowej w Szpitalu Uzdrowiskowym w Busku-Zdroju. Wysłała je tam, a w kwietniu 2018 r. w odpowiedzi dostała pismo – informację o zmianie statusu skierowania na „stabilne” i wpisie na listę oczekujących na udzielenie świadczenia opieki zdrowotnej. Prognozowany termin udzielenia świadczenia ustalono na 7 sierpnia 2029 r.

Punkt drugi dostępność leków:

Ministerstwo Zdrowia 5 lipca 2019 roku opublikowało informację dotyczącą leków, z których dostępnością są problemy. Na liście resortu znajdują się aż 324 pozycje. Przypomnijmy, że jeszcze w kwietniu 2019, ta sama lista zawierała „jedynie” 288 pozycji.

Przy czym należy pamiętać, na co zwraca uwagę ministerstwo od zdrowia, że

Wbrew niektórym doniesieniom prasowym, publikowane cyklicznie obwieszczenie dotyczące wykazu leków zagrożonych brakiem dostępności w Polsce nie stanowi wykazu leków, których brakuje w aptekach. Lista, publikowana w postaci ogłaszanego co najmniej raz na 2 miesiące obwieszczenia, stanowi instrument walki z nielegalnym wywozem leków. Trafiają na nią pozycje, do których problemy z dostępem zgłasza zaledwie 5% aptek w danym województwie. Lek umieszczony na liście nie może być bez poinformowania Głównego Inspektora Farmaceutycznego sprzedany poza granice kraju. Priorytetem dla krajowych hurtowni farmaceutycznych powinno być przede wszystkim zaopatrzenie w leki Polaków.

Jak świat światem, zawsze i wszędzie ludzie kupowali taniej by sprzedać drożej. Dopóki gigantyczny reformator wraz ze zdeterminowanym towarzyszem nie przeforsowali „reformy”, dopóty rynek kształtował ceny i o tak zwanym „odwróconym łańcuchu dystrybucji” nikt nie słyszał. Problem w tym, że jak działa rynek, to państwo musi stosować się do jego reguł i płacić za towar, w tym przypadku lek, ile zażąda producent. Dlatego należy wolny rynek ukrócić, narzucić urzędowe ceny i marże. I tak właśnie zrobiono. Art. 8. ustawy z dnia 12 maja 2011 r. o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych brzmi: Urzędowe ceny zbytu, a także urzędowe marże hurtowe i detaliczne, mają charakter cen i marż sztywnych. W PRL-u przejawem i symbolem sztywności były puste półki sklepowe. Dlaczego w RP miałoby być inaczej?

Naczelna Izba Aptekarska wystosowała do ministra zdrowia pismo, w którym czytamy, że

W aptekach zaczyna brakować leków stosowanych w takich chorobach jak: cukrzyca, nadciśnienie, choroby tarczycy, astma, POChP, alergia. Początkowo problem dotyczył niemal wyłącznie drogich leków oryginalnych, jednakże na chwilę obecną zaczyna również brakować popularnych leków genetycznych. Niemal każdy z nich miesięcznie stosuje od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy pacjentów. Mamy jednocześnie mocne sygnały od farmaceutów szpitalnych o brakujących lekach w tym niezbędnych lekach onkologicznych. Łącznie z grupą ponad trzystu leków stale zagrożonych brakiem dostępności, mamy problem z blisko pól tysiącem produktów leczniczych, niedostępnych dla pacjentów.

Należy zwrócić uwagę na fakt, że obecnie farmaceuci ratują sytuację poprzez wydawanie odpowiedników, jednakże ich zapasy są ograniczone i taki stan nie potrwa długo. Zwłaszcza, że problemy z dostępnością, powodują niepokój wśród chorych, próbujących robić zapasy niezbędnych im produktów leczniczych. Apteki nie są w stanie realizować swoich ustawowych obowiązków polegających na nieprzerwanym zaspokajaniu potrzeb lekowych pacjentów. W ocenie Naczelnej Rady Aptekarskiej sytuacja pogarsza się z dnia na dzień.

W konkluzji pisma NIA „zwraca się z uprzejmą prośbą do pana ministra o podjęcie pilnych działań” „w celu wyeliminowanie zaistniałego i jednocześnie niezwykle poważnego problemu”. Oczywiście to żart, ponieważ równie dobrze można zwracać się do niemego, żeby zaśpiewał lub do beznogiego, by pobiegał. Wiadomo od dawna, że socjalizm przez dziesięciolecia z mozołem rozwiązywał problemy, które sam stwarzał i nigdy ich nie rozwiązał. Tow. Łapiński reformując służbę zdrowia sięgnął po rozwiązania stosowane w czasach minionych przy kontraktacji trzody chlewnej. Wtedy nie działało, dlaczego teraz powinno działać? Tusk z tow. Arłukowiczem reformując rynek farmaceutyczny sięgnęli po rozwiązania wypracowane przez tow. Hilarego Minca podczas pamiętnej bitwy o handel. Wtedy nie działało, dlaczego teraz miałoby działać? Wtedy ludzie biegali po mieście w poszukiwaniu masła lub chleba, dziś biegają w poszukiwaniu leku. Oczywiście pudrować system można latami i tak właśnie czyniono w PRL-u najpierw obarczając winą imperialistów amerykańskich i odwetowców z Bonn, później groźnych spekulantów i wrogów ludu. Dziś spekulanci triumfalnie powrócili do aptek, bezczelnie odwrócili łańcuch dystrybucji i czerpią zyski kosztem zwykłych ludzi, którzy nie mogą kupić tanich leków za żadne pieniądze. Niestety, tak dzieje się zawsze, gdy delegalizuje się wolny rynek na jego miejsce zaprowadzając socjalistyczne urzędnicze widzimisię.

Mini ster zdrowia niczym rasowy tow. I Sekretarz KC PZPR uspokaja, że W tej chwili problem jest już rozwiązany, produkty trafiają do hurtowni, do aptek. To nic, że nie trafia, a p. mini ster mówiąc oględnie mija się z prawdą. Ważne, że wyborcy usłyszeli uspokajający komunikat. I jeśli nie mają w najbliższym otoczeniu chorych, którzy nie mogą kupić leku i którym zaczyna w oczy zaglądać widmo śmierci, to mogą spać spokojnie, a w stosownym momencie zagłosować na PiS. Dlaczego na PiS? Ano dlatego, że opozycja, na czele z Grzegorzem Schetyną oraz Robertem Biedroniem, zapadła się pod ziemię i knuje w podziemiu. Nie ma najmniejszego znaczenia globalne ocieplenie, braki na rynku leków, zapaś edukacji i wszelkie inne problemy. Liczy się tylko to, że jaśnie pan Schetyna z Kosiniakiem-Kamyszem, Lubnauer, Nowacką i Biedroniem prowadzą rozmowy. Od tych rozmów zależy, czy tylko Schetyna przepadnie z kretesem, czy cała totalna opozycja totalnie przegra.

I właśnie dlatego, że opozycja jest taka delikatna, cicha i pokorna, tak daleka od problemów zwykłych śmiertelników, tak bardzo nie ma im ani nic do powiedzenia, ani nic do zaproponowania, należy na nią głosować. Bo kto jak nie ona zmieni wszystko nie zmieniając nic?

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. Dzięki korzystnemu zbiegowi okoliczności wiedziałam trochę wcześniej, że leków będzie brakować i zrobiłam niewielki zapas. O problemie lekowym powiedziałam znajomym, którzy głosują na PO lub na PIS.

    Wielbicielka Jarka odpowiedziała tak: siejesz wrogą propagandę, oszczerstwami PIS nie zniszczysz. A Jarek nigdy na to nie pozwoli, by leków zabrakło!!!!!!!!!!!

    Głosujący na PO: eeee…. to może jest jakieś chwilowe, przecież niemożliwym jest by leków nie było…. straszysz niepotrzebnie….

    Empatia to umiejętność zrozumienia innych ludzi oraz zdolność współodczuwania z nimi ich uczuć i emocji.”

    Zawsze uważałam, że bycie bezinteresownym, dobrym, życzliwym człowiekiem w stosunku do innych jest rzeczą właściwą. Jednak staram się zmienić w sobie tę postawę.Nie warto, bo to budzi w innych irytację.

    Nie rozumiem opisywania historii służby zdrowia. Chyba że masz potrzebę artykułowania, że Tusk wiecznie winny. Tylko że Tuska w polskiej polityce nie ma już dawno, a jest geniusz Kaczyński, pod którego rozkazami i wytycznymi jest jak jest. Przypuszczam, że PIS wygra wybory i że ludowi bożemu pokaże gdzie jego miejsce. Może nawet sam zostanie premierem?

    Z opisu książki: „Afera podsłuchowa, która pięć lat temu wywołała jeden z największych kryzysów w historii Trzeciej Rzeczpospolitej, miała być historią biznesowej zemsty Marka Falenty. Tę wersję z małymi wyjątkami kupili wszyscy – od dziennikarzy po prokuratorów i sądy – choć skala tego procederu podsłuchowego jest w historii zachodnich demokracji bezprecedensowa.

    Niewielu zadało sobie trud, by choć spróbować wejść w tę sprawę głębiej. Nikt do końca nie zbadał, dokąd tak naprawdę prowadzą tropy z restauracji „Sowa & Przyjaciele”, choć premier Donald Tusk mówił o scenariuszu pisanym „obcym alfabetem”.

    Ta książka dowodzi, że łańcuszek powiązań prowadzi do Rosji, a konkretnie do osób związanych z Kremlem i jego tajnymi służbami. Odsłania słabość państwa i niemoc jego instytucji, które skompromitowały śledztwo w sprawie podsłuchów, oraz bulwersującą rolę w tej sprawie ludzi bliskich PiS, którzy wykorzystali „rosyjskie” nagrania z restauracji do uderzenia w rząd RP.

    Falenta był w tej rozgrywce pionkiem – zdeprawowanym i zdemoralizowanym – ale jednak tylko pionkiem. Prawdziwi zleceniodawcy i beneficjenci afery podsłuchowej są lokatorami gmachów przy placu Czerwonym. A ich wspólnicy w tym procederze rządzą Polską.”

    „Obcym alfabetem. Jak ludzie Kremla i PiS zagrali podsłuchami ” Autor : Rzeczkowski Grzegorz
    p.s. Książki nie czytałam, ale….. taka jest w Empiku

    1. Nie rozumiem opisywania historii służby zdrowia. Chyba że masz potrzebę artykułowania, że Tusk wiecznie winny. Tylko że Tuska w polskiej polityce nie ma już dawno, a jest geniusz Kaczyński, pod którego rozkazami i wytycznymi jest jak jest. Przypuszczam, że PIS wygra wybory i że ludowi bożemu pokaże gdzie jego miejsce. Może nawet sam zostanie premierem?

      Już spieszę z wyjaśnieniem. Otóż pan Arłukowicz jest teraz europosłem i bardzo chętnie wskazuje palcem winnych. Zaś to, co dzieje się teraz to pokłosie tamtej ustawy i przykład populizmu porównywalnego z PiS-owskim, a nawet go przewyższającego. Zważ, że PiS argumentuje w niektórych sprawach tak samo jak PO, a większość przyjętych rozwiązań jest autorstwa PO. Owszem, nie wprowadzili ich, ale to nie znaczy, że nie zrobiliby tego, gdyby wygrali po raz trzeci. Wydaje mi się, że warto pamiętać kto odpowiada za to, że ludzie pozbawieni dostępu do leków zaczyną umierać. Poza tym nie da się zaproponować i wdrożyć właściwych rozwiązań jeśli nie pozna się przyczyn zapaści. A zapaść będzie pogłębiać się, a PiS nie ruszy przepisów, bo są korzystne dla beneficjentów. Z lekami jest problem w całej Unii, ale jedynie Polska nie ma zapasów.

      1. Arłukowicz nigdy mi się nie podobał i nie podoba. Ale w ostatnich wyborach dostał mój głos. Wybrałam mniejsze zło i nie jestem z tego zadowolona. Ilu tak zagłosowało by nie dać wygranej następnemu z pisich oprócz Brudzińskiego i Rafalskiej? Wygrał jeszcze B.Liberadzki (SLD) – też chyba jako mniejsze zło.

        List nie ma, ale kandydaci z PO nie zachęcają by na nich głosować. Ciągle ci sami nieudaczni pyskacze.

        http://www.europarl.europa.eu/poland/pl/poslowie_parlament_i_ty/poslowie_pl.html

        https://www.money.pl/gospodarka/brak-lekow-w-polsce-zdesperowani-pacjenci-jezdza-po-nie-do-niemiec-6401030980617857a.html W rodzinie od dawna kupujemy leki u Niemców,gdy są one tam tańsze niż w Polsce