Rewolucja węgierska i polski… Duda…

Część Polaków pamięta szeptane rozmowy w domach o rewolucji na Węgrzech, o czołgach, o katowanych ofiarach. Dla ogromnej większości to historia całkiem nieznana. Dla tej części Polaków co historię lubią jest już tylko wydarzeniem. Bo nie mogą znać emocji, strachu, współczucia Węgrom. O przeżyciach i walkach dowiadywano się z Radia Wolna Europa.

W 1972 r będąc w Budapeszcie miałam możliwość rozmawiania z Węgrem, który brał udział w walkach. Którego syn także walczył, a potem ratując życie uciekł najpierw do Austrii, a potem do Niemiec. Zwiedzaliśmy tę przepiękną stolicę, Budapeszt. Miasto niezwykłe, urokliwe, bez śladów dawnych walk. Trzeba było jednak poszukać noclegu. Pojechaliśmy złą drogą i znaleźliśmy się wśród domków jednorodzinnych. Z jednego z nich wyszedł wysoki Węgier trzymający w ręku pokaźnych rozmiarów lagę. Ponieważ wymachiwał nią, to nie wyglądało to dobrze.

Tylko że on myślał, że my jesteśmy Czechami lub Słowakami. Kazał nam się wynosić, jak wskazywały ruchy jego rąk. Wtedy powiedziałam wyuczone po węgiersku słowa: Lengyel, magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát – Polak, Węgier, dwa bratanki i do szabli i do szklanki. Zaprosił do siebie, do domu. A tam popłynęły rozmowy po polsku o roku 1956 na Węgrzech, o żałości, że jego wnuki są Niemcami i nie znają języka ojców. Także o tym, że po pobycie w Krakowie, gdzie doznał tak wspaniałego przyjęcia, okazanej przyjaźni, że języka polskiego musiał się nauczyć, by móc rozmawiać ze swoimi przyjaciółmi.

Opowiadał o torturach, czasami nawet o walkach prawie jak w średniowieczu, o okrucieństwie represji. I o braku pomocy z Zachodu. Bo Węgrzy byli przekonani, że taka pomoc nadejdzie. Nie nadeszła. A Węgrzy nienawiść do Rosjan hołubią w sobie.

Gdy polski lotnik wojskowy (lata 60-te XX wieku) musiał lądować przymusowo na lotnisku, to został bardzo wrogo potraktowany. Bo dla Węgrów słowa rosyjskie i polskie mają bardzo podobne brzmienie. Lotnikowi nie chciano sprzedać nawet kartki pocztowej. Odmawiano przyjęcia zamówienia na posiłek. Wtedy rozeźlony powiedział  Lengyel, magyar… Czarodziejskie te słowa spowodowały, że nie pamiętał jak wrócił do hotelu. Podobno został zaniesiony. To z opowieści lotnika.

A z Budapesztu? Przemówienie A. Dudy to taka agitka akuratnie pasująca do tamtych czasów. W Wirtualnej nie napisano czy mowa spotkała się z życzliwym przyjęciem ze strony Węgrów.

P.S.
Represje wobec uczestników węgierskiego powstania trwały jeszcze długo po ostatecznym zdławieniu wolnościowego zrywu. W czasie walk zginęło ponad 2500 osób. Po upadku powstania ponad 200 tys. ludzi wyemigrowało; kilkaset osób stracono a tysiące uwięziono. Zanim stracono najpierw poddano okrutnym torturom.

Dodaj komentarz


komentarze 2

    1. Widocznie także na Węgrzech nauka o czasach współczesnych nie została przekazana. A cierpienie ludzi oblewanych np. smołą (jak wynikało z opowieści) zostały zapomniane. Jak na ogół zawsze, słabiej wyedukowane społeczeństwo uwierzyło w „mówców”, czarodziejów – oszustów w mowie.

      W Polsce potyczki miedzy Kremlem a Nowogrodzką są swoistym kamuflażem.Tak dla mnie wyglądają. Bo czyny polityków polskich zaprzeczają stawianym Ruskim zarzutom. Ruskim – bo bardziej podoba mi się to dawne określenie z czasów gdy była Ruś Czerwona i Ruś Biała. A stolica Rusi Czerwonej 1000 lat temu była w Kijowie, mieście przebogatym.

      Nieciekawie to wygląda, ale czy groźnie pod względem wojskowym?