Rajgate

Gdy Pan Bóg uczynił ziemię i niebo, nie było jeszcze żadnego krzewu polnego na ziemi ani żadna trawa polna jeszcze nie wzeszła — bo Pan Bóg nie zsyłał deszczu na ziemię i nie było człowieka, który by uprawiał ziemię i rów kopał w ziemi, aby w ten sposób nawadniać całą powierzchnię gleby — wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą. A zasadziwszy ogród w Eden na wschodzie, Pan Bóg umieścił tam człowieka, którego ulepił. Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące oraz drzewo życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła. A przy tym Pan Bóg dał człowiekowi taki rozkaz: Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz.
Potem Pan Bóg rzekł: Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc. Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jaką on da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę istota żywa. I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny. Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę.

 

587 lat później krowa wpadła z wizytą do lwicy.

— Jak się masz droga sąsiadko? — zapytała. — Coś źle wyglądasz dzisiaj.

— Bo nażarłam się pomarańczy. Jestem zwierzęciem drapieżnym i żywię się tym, co sobie wydrapię, ale już mam tych korzonków wyżej uszu. Zapragnęłam odmiany.

— A obrałaś je ze skórki?

— To je się obiera?

— Oczywiście. Zwłaszcza, że pryskane. W zeszłym tygodniu Pan przechadzał się po ogrodzie i spostrzegł, że zaczynają gnić, więc spryskał tiabendazolem.

— No nie wiedziałam, dotąd nie jadłam pomarańczy. I już chyba nie będę jadła. Mdłe jakieś.

— A próbowałaś owoców z tego drzewa co stoi na środku?

— Z tego co ludziom nie wolno jeść?

— Tak.

— Nie, bo wyglądają ohydnie, to psiary jakieś.

— A ja się skusiłam.

— I co?

— No i wiem już dlaczego one nazywają się poznania dobra i zła. Są niedobre. Złe. Ohydne. Fuj.

Na takich pogawędkach spędzali czas mieszkańcy raju, którym właściwie brakowało li tylko ptasiego mleczka. A chociaż wszyscy, zarówno ludzie jak i zwierzęta byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu.

 

A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. Snuł się bez celu tam i z powrotem nie wiedząc co ze sobą zrobić, aż nie wytrzymał i ryknął:

— Dossyć tego! Wszyssscy do mnie. Ssspotkanie na polanie.

— Czego się tak drzesz — syknęła mrówka, którą Pan też stworzył, ale uznał, że nie ma o czym mówić. — Szaleju się nażarłeś?

— Nie, ale dłużzzej nie wytrzymam. Coś musssimy zzzrobić, bo wszyscy ssfiksssujemy. Mam pomysssł. Zzzbiórka! — ryknął znowu.

Zwierzęta powoli gromadziły się na polanie.

— Gdzie Adam i Ewa? — zapytała Pantera.

— Nażarli się sfermentowanych jabłek i śpią w krzakach — powiedział sokół, przed którego sokolim wzrokiem nic się nie ukryło.

— O, to nawet dobrze się ssskłada. Lepiej, żzzeby nie wiedzieli o czym radziliśssśmy — powiedział wąż. — No więc zzzzwołałem wasss tutaj, bo jak czegoś nie zzzzrobimy, to ocipiejemy tu wszyscy.

— Co proponujesz? — zapytał jak zawsze rzeczowy osioł.

— Namówię Adama albo Ewę na owoce zzz zzzakazanego drzewa.

— Myślisz, że dadzą się namówić? Przecież widać, że te owoce to psiary jakieś. Na sam widok robi się niedobrze — krowa była sceptyczna. — Poza tym spróbowałam i mówię wam, że smakują tak, jak wyglądają.

— Nieważne jak sssmakują, ważne, że sssą zzzakazzzane. A wkurzony Pan to przynajmniej jakaśssś odmiana.

— No ale czy jak oni te owoce zjedzą, to on nie wygarbuje skóry nam? — zapytał zaniepokojony wół.

— Ależzz ssskąd! — zapewnił wąż.

— Jeeesteś peeewny? — zapytał baran.

— Absolutnie. Przecież nie będzie karał was za nie wasze grzechy.

— No niby tak — baran i wół dali się przekonać.

 

Co uradzili zaczęli wcielać w życie. Każde zwierzę przy każdej okazji zachwalało zakazane owoce. Aż wreszcie wąż, który był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył rzekł do Ewy:

— Ewa, jesssteśśś pewna, że Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców zzze wszssyssstkich drzew tego ogrodu?

— No co ty — zaśmiała się Ewa. — Wszystkie owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, nawet szyszki, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli.

— A mówił Bóg co zznaczy „pomarli”?

— Nno nie — przyznała Ewa.

— No to czego sssię boisz? Zresztą na pewno nie pomrzecie! Ale gdy ssspożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą sssię wam oczy i tak jak Bóg będziecie zzznali dobro i zzzło.

— Ja tam nie jestem ciekawa. Myślałam o tym kiedyś — Ewa zamyśliła się. — Zło, dobro, co to w ogóle jest? Szyszki są niedobre. Suche jakieś i bez smaku. Albo wilcza jagoda. Najadłam się kiedyś, bo owoce takie apetyczne i dwa dni wymiotowałam. Po kalinie też się źle czułam.

— Wilcza jagoda i kalina to nie drzewa — zauważył wąż.

— No i co z tego? Agrest, porzeczki to też nie drzewa, a owoce są pyszne. A pomidory? Arbuzy? — przerwała nagle i chwilę zastanawiała się nad czymś. — Dlaczego wilcza jagoda, albo wilczełyko? Przecież wilki to zwierzęta drapieżne i żywią się korzonkami, a nie owocami…

— Może lubią korzonki tych rośssslin? — zasugerował wąż. — Zjedz owoc zzzakazanego drzewa, to sssię dowiesz.

— Jesteś pewny, że będę wiedzieć takie rzeczy?

— Oczywiśssccie — wąż potrafił być przekonywujący.

Ewa chwilę wahała się, po czym zdecydowanym ruchem sięgnęła po owoc. Ugryzła, skrzywiła się i dała Adamowi, który właśnie nadszedł. Adam ugryzł, pogryzł, przełknął, spojrzał na Ewę i mruknął:

— Ty jesteś goła! Jak ci nie wstyd latać na golasa przy Panu? Włóż coś na siebie!

— Mówiłem wam, że nie pomrzecie — wąż wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.

 

Ostatecznie sprawa znalazła finał w sądzie.

— Proszę wprowadzić oskarżonego! Czy oskarżony przyznaje się do winy?

— Nie, prossszzę Pana.

— Masz się do mnie zwracać wysoki sądzie.

— Nie, wysssoki sssądzie.

— Więc zaprzeczasz, że 14 kwietnia o godzinie 10:53 namówiłeś oskarżoną Ewę do zjedzenia owocu z zakazanego drzewa?

— Nie, wysssoki sssądzie.

— Czyli przyznajesz się do winy?

— Nie, wysssoki sssądzie.

— Masz mnie ze idiotę?

— Nie, wysssoki sssądzie. Taką taktykę doradził mi mój obrońca śssświssstak.

— Aha. Wprowadzić Ewę!

Weszła Ewa ubrana w gustowne futro.

— Z czego to futro? Gdzie są moje dzieci i krewni? — zapytała zaniepokojona norka.

— Teeego się obawiałeeeem — jęknął baran.

— Cisza, bo każę opróżnić polanę. Ewa! Czy to prawda, że wąż namówił cię na skosztowanie owocu z zakazanego drzewa?

— Tak wysoki sądzie! — Ewa wybuchnęła płaczem. — Nie chciałam, opierałam się, ale mnie omotał, oszukał, uwiódł i skusił.

— Wysssoki sssądzie ona kłamie. Sssama jadła i mnie namawiała — krzyczał wąż.

— Milczeć! Nikt oskarżonego o nic nie pytał! Ponawiam pytanie czy to prawda, że wąż kusił oskarżoną?

— Tak!

— Jak?

— No najpierw się wokół mnie okręcił, a potem zagroził, że jak nie zjem, to mnie uściska. A teraz łże jak bura suka…

— Wysoki sądzie! Zostałam obrażona! Domagam się sprawiedliwości — krzyknęła ruda wilczyca.

— Zabiję gada! — Ewa rzuciła się w kierunku węża. — Jestem niewinna!

— Potem się pozabijacie. Teraz niech się oskarżona uspokoi i nie obraża publiczności. Ogłaszam wyrok. Po pierwsze odbieram mowę wszystkim zwierzętom.

— Nieee — chciał zaprotestować baran, ale powiedział beee i zamilkł.

— Ty — Pan zwrócił się do węża — ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych. Na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia.

— Panie, to kara niewssspółmierna do czynu, okrutna… — wężowi mowy jeszcze nie zdążyło odjąć.

— Milcz! Jak śmiesz mi przerywać?

— Protessstuję. To niessssprawiedliwe! To Ewa jessst winna. Nawet nie musssiałem jej długo namawiać. Niech zzza karę przynajmniej ludzie będą przeklęci wśród wszyssstkich issstot rozumnych i niech na dwóch nogach chodzą po wszyssstkie dni swego isssstnienia!

— Ale oni już chodzą na dwóch nogach…

— Panie, zawsssze wierzyłem w twoją ssssprawiedliwość, zawssssze! — wąż miał łzy w oczach. — Dobrowolnie poddaję się karze! Będę się czołgał, a co mi tam! Zasssłużzzyłem!

— Dodatkowo — kontynuował Pan patrząc na węża — wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę. A ciebie — zwrócił się do Ewy — obarczę niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą. Dodatkowo będziesz spędzała mnóstwo czasu przed lustrem i w garderobie. Ty, Adamie, ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego jeść, będziesz się musiał wziąć do uczciwej roboty. Poczyniłem w tym kierunku odpowiednie kroki i Fenicjanie właśnie wynaleźli pieniądze. Ale konsekwencje waszego postępku są daleko dalej idące i brzemienne w skutki dla wszystkich was. Oto bowiem Adam i Ewa stali się tacy jak ja: znają dobro i zło. Żeby nie przyszło im do głowy wyciągnięcie ręki, aby zerwać owoc także z drzewa życia, zjeść go i żyć na wieki zamykam ogród. Rozejść się wszyscy! Won stąd! Cherubi — zwrócił się do cherubinów — każdego kto będzie próbował się tu dostać macie posiekać na kawałki!

 

Wygnawszy wszystkich, Bóg postawił przed ogrodem Eden cherubów i połyskujące ostrze miecza, aby strzec drogi do drzewa życia.

Dodaj komentarz


komentarzy 9

  1. W opowiadaniach o Morzach Południowych, czyli o wyspach na Pacyfiku, Jack London opisywał spotkanie kanonierki uzbrojonej w działka z czółnami tubylców.  Burty kanonierki były zabezpieczone drutem kolczastym. Wszystko przed pływającymi na pirogach, nie znającymi lęku ludożercami, posiadającymi do zabijania tylko dzidy.

    Nie zawsze biali zwyciężali mimo przewagi w uzbrojeniu. Czy tylko po stronie dzikusów była  wola walki i zwycięstwa. Jedni broni swoich wysp, drudzy mieli ochotę je zdobyć, ale bronili życia. Dzicy mieli przewagę liczebną. I to był w tym przypadku ich atut.

    Taką przewagę liczebną w ilości ludzi i czołgów miał Stalin przeciwko Niemcom. Można powiedzieć, że to on wygrał. Koszt ludzkiego życia nie istniał.

    Ale nie zawsze przewaga liczebna miała znaczenie. Talent dowódcy, wykorzystanie okoliczności też mają znaczenie. Pokazuje to walka Spartan, ich wodza Leonidasa, a miejsce to TERMOPILE.

    Trudno wiec powiedzieć jak wyglądałoby spotkanie nieznanych Kosmitów i Ziemian. Wszystko zależy i od zasad obu stron i…. strachu. Gdyby Kosmici potraktowali Ziemian jak dzikusów…… trudno przewidzieć.

    Raj ma też inne znaczenie. Arkadia – szczęśliwa kraina.  Ileż osób w poszukiwaniu szczęścia, zresztą różnie rozumianego, przebiegało szlaki ziemskie, wchodziło w związki małżeńskie, budowało majątki i nie znajdowało szczęścia osobistego.

    Wszystko prawie zależy od tego jakie mieli dzieciństwo. W jakim świecie dorastali. Co jako ważne było im zalecane. Do znalezienia Raju wystarczy bliskość osoby, na którą można liczyć, brak w pobliżu osób służących „dobrymi radami” i cele finansowe zapewniające  bytowanie bez kłopotów. Duży majątek i jego ciągłe powiększanie zabiera czas i spokój, pewność.

    Co jednak się stanie gdy „zejdą” się osoby, których celem jest ….mieć, więcej mieć….jeszcze więcej. Może mając dużo, cierpią, że nie mają więcej? Czy Midas był…szczęśliwy, czy przerażony nadmiarem?

    A może Raj to zdrowe, umorusane dzieci wpadające do domu bo zgłodniały?

    Myślę, że Raj każdy ma swój sposób, często inny niż u znajomych.

    Kiedy mój 6.letni wtedy wnuczek był uczony o Raju, Adamie, Ewie i wężu i o skutkach grzechu, zawrzało w nim wszystko na ogromną niesprawiedliwość. Bo usłyszał, że na skutek grzechu Ewy ludzie żyją teraz krócej.

    – To niesprawiedliwe. Przez to, że Adam nie potrafił zachować się jak mężczyzna i zrobić z wężem co należało, ja mam krócej żyć? Przez tego fajtłapę?

    Myślę, że to najlepsza ocena jaką dane mi było słyszeć na temat Raju, owocu zakazanego, Adama i Ewy oraz…węża.

     

    Smoka interesuje temat Semitów, to może odpowie. Czy nadają oni chłopcom imię Adam?

    1. Z całym szacunkiem, ale Twój wnuk niewłaściwie zaadresował oskarżenie. To nie Adam skrócił ludzki żywot, lecz bóg stosując odpowiedzialność zbiorową, potępianą we wszystkich cywilizowanych krajach. Wąż zaś był w całej tej historii kozłem ofiarnym. W innym miejscu rozwinęła się dyskusja na temat Idy. Tam też jeden z dyskutantów uznał, że to Niemcy są winni temu, że Polacy bezkarnie mordowali Żydów dla korzyści materialnych.

      1. Przypomnę, że wnuczek miał wtedy 6 lat. To bystry chłopczyk i mam nadzieję, że będzie potrafił wyciągać dobre wnioski. W ogóle wyciągać wnioski.

        Poza tym obciążając boga, za podjęte przez niego decyzje, nie stajesz się przypadkiem….walczącym ze świętym KrK? 🙂

        1. Niepotrzebnie przypominasz o wnuczku, bo piłem do babci. Co zaś do stawania się, się zapewne staję. Ale to przecież boski plan uwzględnia. Ale co tam boskie plany, jeśli my grzechy odpuszczamy tylko sobie?

           

          Nie napawa Cię lekiem, nie przeraża głupota chrześcijańskiego boga? Jego barbarzyńskie metody? Wiodłem spory ze Świadkami Jehowy, kilka razy rozmawiałem z księżmi. Oni maja Biblię w małym paluszku, ale nie potrafili w niej wskazać miejsca gdzie jest napisane wprost, że szatan kogoś zamordował czy skrzywdził. Za to ofiary niemiłosiernie dobrotliwego, miłosiernego, wybaczającego boga idą w miliony.

          W tym miejscu i ksiądz i Świadek żachnęli się. Przesadzasz, orzekli. Twierdzicie więc, że cała populacja ludzka przed potopem liczyła mniej niż miliony? A liczba pierworodnych w Egipcie to ile osób? Setki? Tysiące? Sodoma i Gomora to były wsie, czy miasta? Dobra znajomość Biblii czasem uniemożliwia rozmowę, bo pozwala stawiać pytania, na które nie da się odpowiedzieć nie matacząc…

  2. Załóżmy, że Raj stał się na ziemi polskiej, a wszelkie cheruby, serafiny oprócz Najwyższego muszą wytłumaczyć znaczenie wielu urządzeń, przymusić do ich prawidłowego używania, odpowiedniego przechowywania.
    Chętnych do nauki (wbrew pozorom) nie ma tak wielu.
    Jak zmusić ludzi?
    Najprościej!!! Zakazami i nakazami religijnymi.

    To co się musiało zdarzyć tysiące lat temu, łącznie z buntem aniołów, którzy może nie chcieli lądować na jałowej ziemi, jakoś trzeba było opisać przerażonym Ziemianom.

    W celu lepszej komunikacji wybrano najzdolniejszych. Pokazano im inny świat i inne możliwości.
    Ziemię z perspektywy kosmosu zobaczył i Henoch i Eliasz.
    Jeden z uczonych (amerykańskich?) narysował pojazd kosmiczny bardzo dokładnie opisany przez Eliasza.
    Podobno możliwe było wykorzystanie go w rzeczywistości. Nie pamiętam już autora, ani tytułu książki, która dawno poszła do ludzi, ale sam pomysł był ciekawy.

    Strzępki wspomnień przekazywanych ustnie, potem zapisanych dotarły do nas.
    Jak wytłumaczyć ówczesnym pustynnym ludom zdarzenie? Nawet teraz dla bardzo wielu kosmos to sprawa niepojęta. Loty w kosmos też.
    Jak już sięgam w głąb własnej pamięci, to we wspomnieniach pojawia się film przygodowy, dokumentalny.
    Był o przejściu grupy 8-9 mężczyzn przez Nową Gwineę. Ale nie o tym tutaj.
    To był koniec lat 40.tych lub początek 50.tych.
    Wioski oddzielone górami, nie tak dawnymi polowaniami na głowy przeciwników w celu ich spożycia, nawet inaczej brzmiąca mową, były maleńkimi enklawami.

    W jednej z wiosek podróżnicy zobaczyli nieudolnie zrobioną makietę samolotu.
    Makieta ta była hołdem złożonym bóstwu codziennie o jednej porze przelatującemu nad ich głowami.
    Była też zaproszeniem do odwiedzin u swoich wiernych wyznawców.
    W rzeczywistości nad wyspą codziennie przelatywał samolot pasażerski.

    Nie było możliwości aby tym niedawnym ludożercom wytłumaczyć co to jest samolot i do czego służy.
    Czy uwierzyliby jakiemuś kłamcy, obcemu, że to nie jest bóg?
    Raj to miejsce, gdzie na skutek jakiegoś kataklizmu, buntu załogi, znalazła się grupa mężczyzn.
    Tylko mężczyzn, bo nie potrafili oprzeć się może nie tyle urodzie, co pociągowi seksualnemu.

    Księga Henocha. „Opisuje ona podróże, wizje, sny i objawienia proroka Henocha w trakcie jego odwiedzin w niebie. Często występującym motywem jest grzech aniołów z córkami ludzkimi”.
    Z tej księgi pozostały śladowe zapisy, rozsypane w różnych religiach. Mogła i prawdopodobnie była opisem zdarzenia, w którym Henoch brał udział.

    A wąż? Nie jest pociągający nawet jako skóra torebki czy pantofelków.

    1. Dawniej byłem zagorzałym zwolennikiem teorii odwiedzin i sprawczej siły kosmitów. Teraz jestem bardziej sceptyczny, choć dalej nie znajduję odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Na przykład jak to możliwe, że przez 200 milionów lat żaden dinozaur nie stał się inteligentny, a po katastrofie i wyginięciu dinozaurów, w ciągu zaledwie 60 milionów lat wykształciła się inteligentna rasa. Jeśli za umiejetność mowy odpowiada jeden gen, to samoistna mutacja akurat jego zakrawa na cud.

      Z kolei sceptycyzm bierze się stąd, że cywilizacje dzieli nie tylko odległość, ale i czas. Olbrzymim nakładem sił i środków, zużywając niewyobrażalne ilości energii przemierzać obce globy tylko w celach turystycznych po prostu nie ma sensu. Z kolei zapoczątkowywać cywilizację? Hodować sobie potencjalnych rywali? Kontakty między cywilizacjami są na pewno możliwe, ale cywilizacja musi być dojrzała. Ludzka w ogóle jeszcze nie zasługuje na to miano. Jak można myśleć o dogadaniu się z kosmitami, jak się ze sobą dogadać nie potrafimy? Jaki byłby los statku kosmitów, gdyby wylądował na terenach rządzonych przez muzułmanów? Komunistów? Satrapów? Jaka gwarancja, że nie znalazłby się szaleniec, któremu nie przyszłoby do głowy zabicie załogi w celu zawładnięcia technologii i użycie jej potem przeciw własnej rasie?

    2. Hipoteza „starożytnych obcych” ostatnio przeżyła renesans, po emisji przez History Channel (który ma teraz tyle wspólnego z historią, co MTV z muzyką) serii pod tytułem Ancient Aliens.

      Tymczasem, w sieci można znaleźć świetnie przygotowany dokument gaszący zapał fanów Dänikena (niestety, znajomość języka angielskiego wymagana).

      youtu.be/j9w-i5oZqaQ

      1. Nie zauważyłam aby ktoś „starożytnych obcych” traktował jako….historię.Nie ma na to żadnych dowodów. Co nie znaczy, że nie zostaną odkryte..   Stonehenge ktoś wybudował. Żyjący wtedy ludzie (jak mówi historia) mieli do dyspozycji noże zrobione z krzemienia albo brązu.

        1. Stonehenge ktoś wybudował, bo wiedział co robi i nie było durniów, którzy podważali jego kompetencje. Dlatego w cywilizowanych krajach hochsztaplerów i oszustów, pseudonaukowców eliminuje się bezwzględnie, żeby nie podważać zaufania do całej nauki. U nas odwrotnie, ludzi miernych, z miernym dorobkiem, a i to często ukradzionym, robi się profesorami i nie odbiera tytułów nawet wtedy, gdy szwindel wyjdzie na jaw. Pouczająca jest historia pewnego doktora wykorzystywanego przez profesora w jednej z nadmorskich uczelni. Po nagłośnieniu sprawy z uczelni wyleciał… doktor.

          Coś się z komentarzami teraz pokiełbasiło. To miała być odpowiedź na komentarz na dole, a pojawiła się na górze…