Pusty pojemnik a sprawa polska

Rzecz działa się tuż po II Wojnie Światowej w pewnej zapomnianej przez boga i ludzi wiosce gdzieś na kresach. Kiedyś pojawiła się ekipa, podłączyła prąd i odjechała. Jakiś czas potem jeden z mieszkańców wioski znalazł gumiaka, zwanego kaloszem. Pochwalił się swoim znaleziskiem we wsi i wszyscy zaczęli zastanawiać się do czego takie coś może służyć. Niczego nie ustaliwszy postanowili zapytać wójta, który był człowiekiem światowym oraz bywałym, ponieważ od czasu do czasu bywał w mieście. Wójt znalezisko obejrzał, pocmokał, pokiwał głową, rzucił mimochodem uwagę na temat głupoty wieśniaków i stwierdził autorytatywnie, że to jest po prostu pochwa na siekierę.

W Poznaniu znaleziono pusty pojemnik po zarodkach. Więc szef poznańskiej kliniki okulistycznej Lexum złożył czym prędzej zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa „spowodowania uszkodzenia ciała dziecka poczętego lub rozstroju jego zdrowia zagrażającego życiu” (art. 257a kk). Pojemnik był pusty, stąd podejrzenie, że jego zawartość, czyli przechowywani w nim Polacy, mogła zostać zniszczona. A takich pojemników krążących po Polsce może być wieleujawnił Jarosław Gowin, minister sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska. — Co więcej — kontynuował — nie mamy żadnych gwarancji, że nie dochodzi do handlu embrionami. Przeciwnie. Myślę, że możemy być pewni, że do takiego handlu dochodzi i możemy mieć też duże m z dużym prawdopodobieństwem możemy m po powiedzieć, że na embrionach dokonuje się rozmaitych eksperymentów naukowych z reguły prowadzących do uśmiercenia tych embrionów.

Należy w tym miejscu wspomnieć, że oczywistą oczywistością jest, że embrion to człowiek, a embrion zrobiony w Polsce, opatrzony informacją made in Poland, to Polak. Co prawda nie da się określić płci takiego czegoś, ale to nie ma znaczenia. Po prostu Polak. Wprawne oko lekarza bowiem nie tylko odróżnia dziecko poczęte metodą in vitro, ale także embriona polskiego od embriona niemieckiego odróżnia. Poza tym trzeba pamiętać, że przeżywalność embrionów jest stuprocentowa w Polsce. A byłaby jeszcze wyższa, gdyby nie Niemcy, którzy jak w czasach Auschwitz und Birkenau, eksperymentują zbrodniczo na bezbronnych Polakach. Bo że eksperymentują, to pewne. Ponieważ w Niemczech nie wolno przeprowadzać eksperymentów naukowych na embrionach. Ale na embrionach niemieckich. Natomiast naukowcy niemieccy w cudzysłowie importują embriony z innych krajów. Prawdopodobnie także z Polski. I na nich przeprowadzają eksperymentywyjaśniał Jarosław Gowin zawiłości embrionologii stosowanej.

Pięciodniowy Polak, którego mrożący krew w żyłach
krzyk słyszy* minister sprawiedliwości w rządzie
Donalda Tuska.
Zdjęcie pochodzi ze strony
Advanced Fertility Center Of Chicago.

Te słowa odbiły się szerokim echem tu i tam i na głowę Gowina posypały się gromy. Zareagowała nawet ambasada niemiecka. Nawet Donald Tusk, premier w rządzie Donalda Tuska zażądał od Gowina wyjaśnień. I wyjaśnienia dostał. Z wyjaśnień wynikało, że minister Gowin nie powiedział tego co powiedział, a na dodatek media zmanipulowały to czego nie powiedział tak, że wyszło na to, że powiedział. To częściowo uwolniło premiera od ciężaru zalegającego na sercu kamienia, dzięki czemu poprawiło się nieco ukrwienie mózgu. — Minister Gowin jednoznacznie stwierdził, że materiał w Gazecie jest manipulacją jego słów, że ten materiał nie oddaje w żadnym wypadku jego ani przekonań, ani poglądów w tej kwestii, że złoży w tej sprawie stosowne oświadczenie, które w tej chwili prawdopodobnie mm jest publikowane przez ministra Gowina i że rozważa także podjęcie kroków prawnych wobec gazety, która jego poglądy zmanipulowała.

Czyli być może będziemy mieć dwie sprawy na wokandzie w najbliższym czasie. Pana premiera w sprawie zmanipulowanych podczas zmanipulowanego podsłuchu wypowiedzi opublikowanych w tygodniku satyrycznym „Nie” oraz pana ministra. Skoro kiepsko idzie rządzenie, to może lepiej pójdzie sądzenie. A ponieważ mogło się okazać, że minister rzeczywiście powiedział co powiedział i to, co powiedział nie zostało zmanipulowane, to lepiej na własne uszy nie przekonywać się jak było naprawdę i poprzestać na tym, co miał do powiedzenia na swoją obronę zainteresowany. Bo albo informacje jakie rzekomo minister Gowin przedstawiał wymagałyby bardzo radykalnego działania, albo rzeczywiście doszło do jakiejś nadinterpretacji czy nadużycia dziennikarskiego. A radykalnych działań pan premier podejmować nie lubi. Jeśli już to woli twarde, odważne, względnie niepopularne. Mądre i przemyślane w ogóle nie są brane pod uwagę.

Minister mówiąc to co powiedział, miał podobno na myśli, że kilka lat temu lekarze pracujący w klinikach in vitro informowali go o handlu zarodkami, między innymi z Niemcami. Obecne zamieszanie, które wywołał, przypisał czarnemu pijarowi, ponieważ niezłomnie, bezkompromisowo itp. walczy z niezidentyfikowanymi grupami, których interesy narusza. Swego czasu, po zamieszkach na uniwersytecie p. premier Donald Tusk oznajmił proroczo: — Na razie zamaskowani, ryczący, przeklinający i źle wychowani młodzi ludzie usiłowali zakłócić wykład akademickiego profesora, pani Magdaleny Środy. Ale jeśli nie będziemy reagowali w sposób jednoznaczny, to za miesiąc czy za pół roku nie tylko będą ryczeć, ale będą bić. Biją już od dawna. Na razie nie tylko nie reagujemy w sposób jednoznaczny, ale można rzec, że wcale.

Warto pamiętać, że Jarosław minister Gowin ma nie tylko krzyk w uszach*, ale także literę w nosie i mówi otwarcie, że mam w nosie literę przepisów, ważny jest ich duch. Ważne, że Polacy mają prawo żyć w państwie uczciwym, transparentnym, w państwie, w którym wymiar sprawiedliwości stoi na straży interesów obywateli, a nie na straży interesów sitwy tworzonej przez część środowisk prawniczych. Mając owe interesy na uwadze łatwiej zrozumieć dlaczego na przykład samowola budowlana jest w demokratycznym państwie prawa nie do ruszenia. Natomiast trudno zrozumieć dlaczego jej właściciel dotąd nie zaprosił ministra sprawiedliwości, skoro prawo mówi „nie wolno”, a duch chichocząc wyjaśnia, że prawo „żartowało”. Niewykluczone, że właściciel czeka na okrągłą rocznicę, która niebawem.

Wiarygodność premiera Donalda Tuska dorównuje wiarygodności ex-premiera Jarosława Kaczyńskiego, a nawet ją przewyższa. O jeden punkt procentowy. Więc obaj są równie wiarygodni, gdy mówią o OFE, zamachu, in vitro, prawie, sprawiedliwości, reagowaniu….


* Wypowiedź pochodzi z wywiadu udzielonego w 2009 roku Katolickiej Agencji Informacyjnej — Nie widzę różnicy między adopcją dziecka już urodzonego a adopcją embrionu. Ja nieomal słyszę krzyk rozpaczy tych dziesiątków tysięcy zamrożonych. Czuję ich rozpacz. W moich oczach to porzucone przez rodziców dzieci.

Dodaj komentarz