Przypominamy, że ustawa ustawą…

Państwowa Komisja Wyborcza na swojej stronie w związku z wyborami Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, zarządzonymi na dzień 10 maja 2015 r. przypomina. Co i komu przypomina Państwowa Komisja Wyborcza na swojej stronie w związku z wyborami Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, zarządzonymi na dzień 10 maja 2015 r.? Państwowa Komisja Wyborcza na swojej stronie w związku z wyborami Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, zarządzonymi na dzień 10 maja 2015 r przypomina sobie. Przypomina sobie, że za komuny wszystko było proste, metr był dłuższy, a kilogram cięższy. Co prawda wtedy urząd nie odważył się olać zapisów ustawy i przypomnieć nieistniejące wymogi, ale dziś może, więc ze swoich uprawnień korzysta. Cóż więc przypomina PKW? Przypomina, że

Do spisów wyborców sporządzanych w związku z wyborami Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z urzędu zostaną wpisane tylko osoby ujęte w stałym rejestrze wyborców danej gminy, tj. osoby zameldowane na pobyt stały w danej gminie oraz osoby, które stale zamieszkują na obszarze danej gminy bez zameldowania na pobyt stały, lecz zostały wpisane do rejestru na swój wniosek. Oznacza to m. in., że osoby zameldowane na pobyt czasowy nie zostaną ujęte z urzędu w spisie wyborców w miejscu pobytu czasowego, lecz w miejscu zameldowania na pobyt stały.

Co w tym niezwykłego? Ano tylko to, że owo wspomnienie nie ma pokrycia w obowiązującej obecnie ustawie z dnia 5 stycznia 2011 r. Kodeks wyborczy. Cóż bowiem uchwalili posłowie? Uchwalili, że (art. 28. § 1)

Wyborca, na jego pisemny wniosek wniesiony do urzędu gminy najpóźniej w 5 dniu przed dniem wyborów, jest dopisywany do spisu wyborców w wybranym przez siebie obwodzie głosowania na obszarze gminy: 1) właściwej ze względu na miejsce jego stałego zamieszkania albo 2) w której czasowo przebywa.

Ustawodawca nie powiązał spisu wyborców z meldunkiem? Żartował! Członkowie PKW zapamiętali jak ma być i skorygowali ewidentne niedopatrzenie. Zostawmy jednak nieszczęsną PKW, która nie tak dawno, podczas wyborów samorządowych, pokazała co potrafi i skupmy się na chwilę na kandydatkach na prezydentkę. Sięgnijmy jeszcze raz po ustawę by… przypomnieć, że Zgłoszenie kandydata na Prezydenta Rzeczypospolitej musi być poparte podpisami co najmniej 100.000 obywateli mających prawo wybierania do Sejmu. Niewykluczone, że PKW uzupełniła ten wymóg obowiązkiem posiadania stałego zameldowania przez popierających, ale nie ma sensu tego sprawdzać.

Trudno nie dostrzec wzmożonej aktywności kobiet w Polsce. Organizują przemarsze, kongresy kobiet, kaleczą na potęgę język ojczysty, domagają się równych praw wymuszonych ustawowo itp. Ale gdy tylko nadarza się okazja wystawić swoją kandydatkę w wyborach jak jeden, a w zasadzie niejeden, zwłaszcza zobowiązany do płacenia alimentów mąż zapadają się pod ziemię. Nie są w stanie wystawić wspólnie kandydatki, która mogłaby śmiało i bez kompleksów stanąć w szranki z mężczyznami. Owszem, Zarząd Partii Kobiet podpisał Uchwałę wyrażającą  poparcie dla  kandydatury Iwony Piątek na stanowisko Prezydenta Polski, ale nie znalazło się w całym kraju 100.000 osób, które skłonne były by tę kandydatkę poprzeć. To pozwala zrozumieć parcie na parytet — tylko z pominięciem procedur demokratycznych i weryfikacji umiejętności kobiety z aspiracjami mogą liczyć na objęcie stanowisk, które inaczej są poza ich zasięgiem.

Odnotujmy dla porządku pozostałe kandydatki. Apetyt na stanowisko miała specjalistka od brania premii bez rozgłosu p. Wanda Nowicka oraz p. Anna Grodzka. Jeśli kandydaturze p. Grodzkiej nie można niczego zarzucić, to byłoby dziwne znalezienie 100.000 osób, z aż tak krótką pamięcią by zachciały poprzeć p. Nowicką. Jednak kobiecie w Polsce (jeszcze) wybacza się mniej, a oczekiwania wobec niej są niejednokrotnie aż nazbyt wygórowane. Gdy na męski szwindelek wielu przymyka oko, to w przypadku kobiety nie ma zmiłuj. Los Sawickiej czy śp. Blidy i bezwzględne wyrugowanie ich z życia publicznego jest aż za dobrą ilustracją tej tezy.

Jedyną kandydatką, której udało się zebrać 100.000 podpisów jest p. Magdalena Ogórek. Jej protektor, tow. Leszek Miller uważa, że prawdziwego mężczyznę poznać po tym, jak kończy. Można więc żywić nadzieję, że Ogórek zakończy zarówno jego chocholi taniec jak i łabędzi śpiew. W końcu jej hasłem jest „Polska od nowa”, a trudno będzie wmówić ludziom, że odnowa polega na wspieraniu w nieskończoność wieloletniego członka Biura Politycznego KC PZPR, absolwenta technikum zawodowego. Z panią Ogórek jest jeszcze inny problem. Otóż nie tylko wygląda niepoważnie, ale także niepoważnie zachowuje się i mówi. Żeby nie być gołosłownym:

Ale proszę nie wmawiać Polakom, że jest jeden kandydat w tych wyborach, bo to jest nieprawdaszczebiotała kandydatka w „Faktach po faktach” w telewizji TVN dzieląc się na jednym wdechu z widzami problemami z wyobraźnią. — Trudno mi sobie wyobrazić, że osoba, pan Bronisław, który nas skompromitował za granicą, który obywatelki Danii nazwał kaszalotami*, moja wyobraźnia nie ogrania tego skakania po krzesłach w Japonii i rozłożenia na łopatki stosunków z Federacją Rosyjską, ja sobie nie wyobrażam tego jak pan Bronisław mógłby nas tak godnie reprezentować w ten sposób zagranicą. Na uwagę prowadzącego, że wiemy jak nas pan Bronisław reprezentuje, bo czyni to już pięć lat na twarzy kandydatki zagościł szeroki uśmiech — ja myślę, że Polacy to ocenią 10 maja i pewnie później.

Ta pani jest doktorem. I ani jednym gestem, zawieszeniem głosu, przerwą nie zdradziła, gdzie w tym słowotoku znajduje się przecinek, gdzie kropka. Słuchając tego co, a zwłaszcza jak mówi trudno uwierzyć, że jest aż tak wykształcona, albowiem beznamiętnie prawi komunały, jak kiepski aktor głosząc wyuczone kwestie. Nie stoi za tym ani ogłada, ani wyrobienie, ani doświadczenie. Wystarczy wyobrazić ją sobie wygłaszającą swym szczebiotliwym głosikiem mowę w parlamencie polskim, ukraińskim czy dowolnym innym, głoszącą noworoczne orędzie, czy ogłaszającą stan klęski żywiołowej w wyniku na przykład powodzi, by poczuć ciarki na plecach. Nie ta klasa, nie ten poziom, nie ten styl. Wydmuszka bez charyzmy.

____________

* Podczas spotkania ze studentami z Rzeszowa w 2010 roku Komorowski opowiedział historię o swoim pobycie w Danii. Chciałem tam zobaczyć statek marynarki. Służyły tam kobiety i nie rozumiałem, dlaczego taka sytuacja nie powoduje tam żadnych problemów. Kiedy mnie tam zawieziono i pokazano statek, zrozumiałem. Dunki nie są najpiękniejszymi kobietami, a to były… kaszaloty.

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. Nie odnotowałeś kilku spraw dotyczących kandydatki Ogórek. Trajkocze. Złośliwie ktoś powie jak baba, ale trajkotów facetów też niemało. Jednak nie są kandydatami. Wczoraj słuchałam i oglądałam kandydatkę w TVN.

    Trajkotanie wymieniłam. Strój. Coś co jeśli chodzi o tak poważne stanowisko należy brać pod uwagę. Musi być nie tylko modny. Musi być dyskretny i elegancki. To w jakiś sposób ogranicza, np. co do długości sukienki czy spódnicy. I raczej pokazywania ud nie zaleca się. To samo można powiedzieć o innym stroju. Ubieranie się jak celebrytka, mamienie wyborców swoimi nogami jest nie na miejscu. Przy bardzo dużej tolerancji z mojej strony, co do ubrań.

    Wprawdzie nie szata zdobi człowieka, ale….

    Jak Cię widzą, tak Cię piszą. Czy widzą jako….panią prezydent?

     

    1. Ja panią kandydatkę Ogórek postrzegam jako lalunię bez własnego zdania, powtarzającą wyświechtane slogany, nie mającą żadnego programu, żadnego sensownego przekazu. Na dokładkę nie potrafi się gustownie i stosownie ubierać. Nikt o zdrowych zmysłach nie zagłosuje ani na laleczkę Barbie, ani na laleczkę Ogórek. Najpierw musi zdobyć szlify na jakimś poważnym stanowisku, zrozumieć co wypada, jak się zachować, jak intonować, jak gestykulować. Widać zresztą marniutką szkołę aktorską. Już nie wspominając o tym, że albo – albo. Albo stawia się na karierę naukową, albo kabaretową czy filmową.