Przez ostatnie pięć lat…

Donald Tusk będąc premierem uwielbiał suspens. Był mistrzem w budowaniu nastroju grozy i wyczekiwania. Nigdy nie wyszedł i nie powiedział, że podjął taką to a taką decyzję i zrobi to i to. Przeważnie wychodził i mówił: „Jutro, we wtorek, w przyszłym tygodniu, za miesiąc powiem kiedy podejmę decyzję”. Czasami mówił jedno, a robił drugie. Z początku robiło to wrażenie, potęgowało zaciekawienie. Jednak gdy wszystkie, najbłahsze  nawet decyzje były w ten sposób odsuwane w czasie, zaciekawiane zmieniało się w znudzenie. A potem zmieniła się władza. Nowy premier nie deklaruje, że wkrótce poinformuje kiedy podejmie ostateczną decyzję, lecz jasno, bez owijania w bawełnę stosując pluralis maiestatis mówi  wprost, że chce, aby było. Na przykład goszcząc w gminie Andrespol (woj. łódzkie) zadeklarował, że Chcemy rozwijać Program budowy zadaszeń boisk piłkarskich. Z kolei w Przasnyszu ujawnił, że Chcemy promować solidarność międzypokoleniową. Żeby nie być gołosłownym specjalnie z myślą o seniorach powołał do życia program Leki 75+. Wydaliśmy już 155 mln opakowań leków —pochwalił się mini ster zdrowia.

Niezorientowanym należy się wyjaśnienie. Otóż na czele resortu zdrowia stoi p. Szumowski, który maseczki kupiłby od samego diabła. Ale o tym, kiedy będzie się już można bez nich obyć dopiero myśliMyślę, że dzisiaj lub jutro będziemy komunikowali ten fakt — podobnie jak wesela — wspólnie z panem premierem. Oznacza to, że wymierne efekty daje dopiero połączenie chęci z myśleniem. Dlatego ogłoszenie terminu, ot tak, po prostu, nie przyszło mu na myśl.

Dowodem na to, że coś jest nie tak z myśleniem u ministra Szumowskiego jest jego wywiad, w którym deklaruje, że on, Minister kupiłby w tym czasie maseczki nawet od diabła. Ale nikt nie chciał ich sprzedać. Nikt. Nie było ani jednej innej oferty. A moja znajomość z kontrahentem polega na tym, że widziałem się z nim cztery lata wcześniej na nartach. Z całym szacunkiem… Ofert nie było, choć miesiąc wcześniej Agencja Rezerw Materiałowych sprzedała za bezcen 62.885 profesjonalnych maseczek. Z informacji podanych przez Agencję wynika, że termin ich przydatności do użytku mijał w przyszłym roku. Jednocześnie ogłoszono przetarg na zakup nowych maseczek z dostawą w listopadzie.

Diabeł od którego Szumowski za pieniądze podatników kupił maseczki był instruktorem narciarskim i zupełnie przypadkiem miał na zbyciu kilkaset tysięcy. Nie chciał dużo, ledwie 5 milionów złotych za komplet. Maseczki były nowe, miały certyfikat, więc sanepid nie musi ich sprawdzać. Co innego maseczki szyte przez zwykłych obywateli. Te muszą mieć certyfikat. Prawdziwy.

Tarnowianie chcą pomóc placówkom medycznym w walce z wirusami i zabrali się za szycie maseczek ochronnych. Akcję pilotują Centrum Sztuki Mościce oraz Biuro Wystaw Artystycznych, a na facebooku zgłaszają się chętni do pomocy. Nie wiadomo tylko, kto i gdzie skorzysta z takich środków ochrony osobistej. Według sanepidu potrzebny jest atest, by można je było używać w służbie zdrowia.

Otwarte pozostaje pytanie co by się stało, gdyby takie maseczki kupił instruktor jazdy konnej, wyposażył w samodzielnie wykonany certyfikat i zaoferował ministerstwu, które „w tym czasie” było skłonne od byle kogo kupić byle co byle szybko? Prywatne firmy i użytkownicy by wspomóc walkę z epidemią drukują na drukarkach 3D maseczki i respiratory. Ministerstwo tymczasem zamiast ich wspomóc szasta pieniędzmi na prawo i lewo przepłacając za sprzęt i testy. Od spółki produkującej m.in. motolotnie resort przepłacając kupił… respiratory.

Resort zdrowia zakupił od firmy E&K urządzania, których cena za jedną sztukę wahała się między 160 tys. a 180 tys. zł. Dyrektorzy szpitali podkreślają, że zazwyczaj koszt jednego respiratora mieści się w przedziale 40-50 tys. zł. Urządzenie z wyższej półki jest wyceniane od 70 tys. do 90 tys. zł. Respirator wraz z dodatkowym oprzyrządowaniem, oceniany jako produkt najwyższej jakości, kosztuje 110 tys.

Urzędnicy państwowi w trosce o bezpieczne zakupy u diabli wiedzą kogo zadbali o to, by nikt nie dociekał ile pieniędzy wyrzucili w błoto. W tym celu w ustawie z dnia 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych, zwanej przez dziennikarzy koronawirusową, umieszczono zapis zdejmujący odpowiedzialność z prowadzących handel z wysłannikami piekieł.

Art. 10c. Nie popełnia przestępstwa określonego w art. 231 lub art. 296 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny (Dz. U. z 2019 r. poz. 1950 i 2128), deliktu dyscyplinarnego ani czynu, o którym mowa w art. 1 ustawy z dnia 17 grudnia 2004 r. o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych (Dz. U. z 2019 r. poz. 1440, 1495, 2020 i 2473 oraz z 2020 r. poz. 284), kto w okresie stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii ogłoszonego z powodu COVID-19, nabywając towary lub usługi niezbędne dla zwalczania tej choroby zakaźnej, narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące w tym zakresie przepisy, jeżeli działa w interesie społecznym, zaś bez dopuszczenia się tych naruszeń nabycie tych towarów lub usług nie mogłoby zostać zrealizowane albo byłoby istotnie zagrożone.

Zakażeniu koronawirusem, poza gorączką, katarem, utratą węchu musi towarzyszyć także utrata słuchu i wzroku. Tylko w ten sposób można tłumaczyć ciszę po stronie opozycji, która nie podniosła krzyku. Nie tylko nie protestowała, ale gremialnie podniosła łapy ‚za’! Przeciw było 11 posłów lewicy i po jednym z koalicji populistycznej i PiS-u. Budka Borys, który nie protestował wtedy, dziś grzmi, że to koledzy z rządu powinni stać na straży uczciwości i czystości ludzi władzy. Niestety, przez ostatnie pięć lat [brzmi znajomo?] doprowadzono do sytuacji, która nigdy w historii nie miała miejsca. Nie funkcjonują służby, ludzie władzy są bezkarni... W tym miejscu p. B. B. powinien huknąć się w pierś i przyznać, że za tą bezkarnością sam optował popierając wprowadzającą ją poprawkę (druk nr 301 art. 14).

W związku z powyższym, czyli w związku z tym, że to władza, a nie opozycja, powinna stać na straży uczciwości i czystości swej, koalicja populistyczna składa trzy wnioski o wotum nieufności. Pierwszy wobec ministra Szumowskiego, który postawił pod wielkim znakiem zapytania możliwość dalszego jego [Szumowskiego] funkcjonowania w przestrzeni publicznej w związku z kolejnymi doniesieniami medialnymi dotyczącymi jego wcześniejszych interesów. Druga osoba, która powinna niezwłocznie odejść to minister Mariusz Kamiński. Trzecim ministrem do odstrzału jest Zbigniew Ziobro. Co z tych wniosków wyniknie? Nic. To oczywiste, ponieważ jeśli nie potrafi się przypilnować stanowienia prawa, reagować na jego łamanie wtedy, gdy jest łamane, to się wykonuje ruchy pozorne i bezsensowne.

Towarzysząca Budce kobieta w czerwonym wdzianku oznajmiła, że na naszych oczach domyka się i w czasie epidemii jest wręcz udoskonalany system prawny, który umożliwia korupcję, zwykłą korupcję. […] Co więcej w dobie epidemii, w tak trudnym dla Polaków czasie rząd forsuje zapisy od marca, po nocach, które ten system jeszcze udoskonalają i domykają. Dość wspomnieć art. 11 z tarczy jeden, który premierowi i ministrom umożliwia podejmowanie praktycznie każdej decyzji, nawet bez zgody podmiotów, których te decyzje dotyczą, bez podpisywania umów, które te podmioty muszą wdrażać, art. 11 z ustawy o systemie instytucji rozwoju, który umożliwia spółkom zagranicznym, kapitałowym, skupować wierzytelności upadających spółek polskich bez umów […] Art. 76 z ustawy o specjalnych instrumentach, który wyłącza z odpowiedzialności karnej urzędników państwowych [brzmi identycznie jak przytoczony powyżej]. Jako opozycja nie dopuścimy na to, do tego, nie pozwolimy na to, żeby urzędnicy państwowi uwłaszczali się na skarbie państwa. Jak? Głosując ‚za’ i robiąc raban nie wtedy, gdy te skandaliczne przepisy są uchwalane, lecz dopiero wtedy, gdy już obowiązują? Czy naprawdę nieudolna i nieskuteczna opozycja ma swoich wyborców za idiotów?

Skoro mowa o prawie, to należy wspomnieć, że — jak można się było spodziewać — I Prezes Sądu Najwyższego została Małgorzata Manowska. W kwietniu portal Polskiego Radia donosił:

Typowana na nowego I prezesa SN sędzia Małgorzata Manowska ma poważny problem. Po wycieku danych ponad 50 tysięcy sędziów i prokuratorów, kierowaną przez nią Krajową Szkołą Sądownictwa i Prokuratury zainteresowała się prokuratura oraz rzecznik dyscyplinarny Ziobry. Ta sprawa może pozbawić ją szans na przejęcie SN po Małgorzacie Gersdorf.

Kolejny kryształ…

 

PS.
Konstytucja stanowi, że

Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej na sześcioletnią kadencję spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego.

To oznacza, że to prezydent ostatecznie decyduje kto zostanie Pierwszym Prezesem Sądu Najwyższego. Do obecnego bałaganu prawnego walnie przyczynili się więc twórcy Konstytucji. Gdyby nie chcieli zostawić furtki, z której właśnie prezydent skorzystał, przepis brzmiałby jednoznacznie, na przykład „Wskazanego przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej na sześcioletnią kadencję”.

Dodaj komentarz