Promocja, propagacja, propaganda, manipulacja

Manipulacja towarzyszy człowiekowi od zawsze. Od zarania dziejów jedni manipulowali drugimi. Oczywiscie do sprawnej manipulacji niezbędna jest wola obu stron. Jeśli szaman twierdzi, że ma kontakt z duchami przodków i może z ich pomocą zagwarantować pomyślność, to musi znaleźć ludzi, którzy w jego moce uwierzą. I zdumiewająco łatwo znajduje. A jeszcze większe zdumienie budzi, że gdy na plemię spadają klęski i nieszczęścia, to prędzej zlinczuje bogu ducha winnego współplemieńca (częściej współplemienniczkę) obarczonego winą przez szamana, niż jego samego za bajania o gruszkach na wierzbie.

Manipulację znacznie ułatwia niewiedza z jednej strony, a nieporadność w artykulacji myśli i brak umiejętności czytania i słuchania ze zrozumieniem z drugiej. Wręcz modelowym przykładem jest zamieszanie wokół apostazji Palikota. Ponieważ wywodzącemu się z lewicy doradcy prezydenta wszystko kojarzy się z bogiem i kościołem, więc błyskawicznie skojarzył, że Palikot przybił kartką na drzwiach kościoła i Luter przybił kartkę na drzwiach kościoła. Skąd Luter na początku XIV wieku wytrzasnął czystą kartkę papieru doradca nie wyjaśnił, ale tak się rozkręcił, że nawet dostrzegł na horyzoncie widmo wojny religijnej. Jakoś umknęło wizjonerowi, że Palikot chciał swoje pismo wręczyć, ale ponieważ wejścia do siedziby krakowskiej kurii strzegło kilku wygolonych osiłków, chcąc uniknąć przepychanek, po prostu przyszpilił pismo do drzwi.

I w ten oto prosty sposób rodzi się kolejny mit i fałszerstwo historyczne i to na naszych oczach. A że nasze oczy często nie dostrzegają tego, co mają… przed oczami łatwo się przekonać. Zachęcam do przyjrzenia się poniższemu materiałowi. Jest to klasyczny trik karciany związany z zamianą kolorów. Niestety nie znalazłem wersji bez rozwiązania, więc zachęcam do przerwania oglądania przed rozwiązaniem (mniej więcej w połowie) i samodzielnego wskazania momentu, w którym zmieniły się kolory. Ciekaw jestem ilu osobom to się uda.

Aha. Znajomość angielskiego nie jest tu potrzebna. Jeśli ktoś nie zna angielskiego, a koniecznie chce mieć głos, niech sobie włączy radio. To co mówi prowadzący naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Istotne jest to, co widać.

Skoro już jesteśmy przy manipulacji zatrzymajmy się chwilę przy innym jej aspekcie. Otóż co jakiś czas prawicowi politycy i fanatycy zarzucają tym i owym „propagowanie” czegoś. Takim propagowaniem są z definicji parady gejów i lesbijek, ale także… przywrócenie oryginalnego wyglądu bramy Stoczni Gdańskiej. Propagowanie mamy także, a jakże, w kodeksie karnym:

Art.256
§ 1. Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające treść określoną w § 1 albo będące nośnikiem symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej.

Wydawać by się mogło, że prawo to zbiór zasad i norm regulujących stosunki między ludźmi danej społeczności. Czyli oczekiwalibyśmy jasnego przesłania – tego robić nie wolno, a to jest dozwolone. A co mamy? Bełkot, na podstawie którego można zarówno skazać, jak i uniewinnić. Ponieważ ten artykuł ma jeszcze jeden punkt, tak zwany rozmydlający:

§ 3. Nie popełnia przestępstwa sprawca czynu zabronionego określonego w § 2, jeżeli dopuścił się tego czynu w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej lub naukowej.

Jak odróżnić kiedy czyn jest propagowaniem, a kiedy działalnością artystyczną, edukacyjną, kolekcjonerską lub naukową? I co to w ogóle jest to propagowanie? Czy muzea propagują? A książki historyczne? Albumy? Przecież są rozpowszechniane. I to publicznie.

Od dawna na stronach Allegro pojawiają się aukcje, na których można kupić współcześnie wytworzone gadżety – jak chcą niektóre organizacje – promujące (jeszcze jedno słowo-wytrych, pod który można podciągnąć wszystko) ideologię neonazistowską (m. in. swastyki, znaczki z wizerunkiem Hitlera, płyty zespołów, których piosenki nawołują do segregacji rasowej). Wiele organizacji zwracało się do Allegro z apelem o usuwanie tego typu aukcji, jednak władze serwisu aukcyjnego lekceważyły te sygnały. W związku z tym Jerzy Masłowski z Grupy Artystycznej Zawleczka przerobił logo Allegro. W miejsce liter „ll” wpisał znak kojarzący się z „SS” (Schutzstaffel) i dodał napis „stop” (STOP AϟϟEGRO).

Allegro poczuło się urażone i zażądało przeprosin za „naruszenie dóbr osobistych”. Tutaj też mamy do czynienia z pojęciem nieostrym. Ustawodawca bowiem nie sformułował definicji owych dóbr ograniczając się jedynie do przykładowego wyliczenia. Zgodnie z art. 23 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. kodeks cywilny (Dz. U. z 1964 r. Nr 16, poz. 93 z późn. zm.) dobrami osobistymi są w szczególności zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska.

Wynika z tego, że to raczej Allegro usiłuje naruszyć dobra osobiste Masłowskiego ograniczając jego swobodę twórczą. Dzisiaj ma się odbyć rozprawa. Jaki i czy w ogóle zapadnie wyrok?

Dodaj komentarz