Prawo kontra bezprawie

Wiadomo co to jest prawo, ale na wszelki wypadek warto przypomnieć, że to ogół zasad i norm regulujących stosunki międzyludzkie. Oprócz prawa pisanego w postaci przepisów można także wyróżnić prawo niepisane, jak choćby tak zwane dobre maniery. Tutaj przestrzeganie go sprowadza się do powstrzymywania się od mówienia i robienia rzeczy, których mówić i robić ze względów kulturowych czy zwyczajowych nie należy lub nie wypada. Sprawiedliwość z kolei to coś do końca nie zdefiniowanego, to poczucie uczciwości i postępowania zgodnego z prawem. Stąd tendencja do nazywania sprawiedliwością zdarzeń (sprawiedliwość boska) i rozstrzygnięć korzystnych.

Wyobraźmy sobie dwie drużyny piłkarskie. Jedna z nich wygrała. Druga stwierdziła, że zasady, według których odbywał się mecz są nieważne, a sędziowie niewłaściwi, po czym przystąpiła do wyłaniania swoich sędziów i korygowania wyniku meczu. Na uwagi, że to kto inny jest od ustalania zasad i związanych z nimi wyników oburzona drużyna stwierdziła, że rozstrzygnięcie zostało osiągnięte z rażącym naruszeniem prawa, a więc jest nieważne.

Trybunał Konstytucyjny został pomyślany jako hamulec, bufor powstrzymujący bolszewickie zapędy. Bolszewickie w znaczeniu mam  większość (больший – większy, большинство – większość), to mogę wszystko, wygrałem wybory, to mam władzę absolutną. Takie podejście bowiem jest cechą charakterystyczną dla reżimów totalitarnych.

Aproksymując obecną sytuację łatwo sobie wyobrazić przestępcę, który stwierdza, że wyrok jest nieważny, ponieważ sąd występował w niewłaściwym składzie, albo coś tam coś tam. Na przykład:

Zgodnie art. 44 ust. 1 pkt 1 lit. f ustawy z 25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym (Dz. U. z 2015 poz. 1064 z pózn. zm.), Trybunał orzeka w pełnym składzie w sprawach „o szczególnej zawiłości lub doniosłości”. Za taką sprawę uznany został wniosek grupy posłów dotyczący zgodności z Konstytucją ustawy o Trybunale Konstytucyjnym (sprawa K 34/15). W przedstawionym przez Pana Prezesa uzasadnieniu zarządzenia z 18 listopada 2015 r. o wyznaczeniu rozprawy, którego składu orzekającego był Pan przewodniczącym, czytamy, że z tymi unormowaniami ustawowymi „wiążą się doniosłe zagadnienia ustrojowe”.

Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem wszelkie akty prawne, w tym wyroki Trybunału Konstytucyjnego, organ wykonawczy (w tym przypadku rząd) ma obowiązek ogłaszać niezwłocznie. Prezes Rady Ministrów ma prawo wystąpić do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem w sprawach, o których mowa w art. 188, ale nie ma prawa polemizować, podważać legalności wyroku, dyskutować z nim, decydować ilu sędziów musi procedować.

Trybunał Konstytucyjny, to według obowiązującej konstytucji jedyny organ, który jest władny orzekać, czy ustawa sejmowa jest, czy nie jest zgodna z konstytucją. Teraz okazało się, że Trybunał nie jest do niczego potrzebny, bo jego kompetencje przejął sejm i prezydent. Czyli władza sama sobie nie tylko sterem, żeglarzem, okrętem, ale i morzem! Zgodnie z tą pokrętną logiką jeśli Trybunał zmuszony został do orzekania we własnej sprawie to źle i cierpi na tym prestiż instytucji, a jak sejm z p.rezydentem i p. premier zajmują się badaniem zgodności z prawem podejmowanych przez siebie decyzji, to to jest „naprawianie tego, co zepsuli poprzednicy”. Przedsmaku tych „napraw” doświadczyliśmy zresztą wcześniej, gdy prezydent postanowił wyręczyć sąd i nie czekając na uprawomocnienie się wyroku ułaskawił skazanego. Tak uzasadnił ten krok:

Polski wymiar sprawiedliwości nie potrafi skazać bandytów z Pruszkowa, a wymierza drakońskie kary ludziom, którzy chcą walczyć z korupcją. Wyrok ws. Mariusza Kamińskiego był polityczny. Chciałem przeciąć ten problem.

Trudno sobie nie postawić pytania, czy skoro polski wymiar sprawiedliwości nie potrafi skazać bandytów, to zacznie ich skazywać p.rezydent? Należy sobie postawić także odwrotnego pytanie — czy gdy polski wymiar sprawiedliwości skaże bandytów, to p.rezydent na pewno ich nie ułaskawi w celu przecięcia problemu uznając, że wyrok był polityczny*, populistyczny*, niesłuszny*, podjęty przez niewłaściwy skład sędziowski*, niesprawiedliwy*, bezzasadny*, drakoński* itp. itd. (* niepotrzebne skreślić)?

Stanisław Piotrowicz, członek dawniej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, a dziś Prawa i Sprawiedliwości, odznaczony przez władzę ludową w mrocznym okresie tuż po Stanie Wojennym Brązowym Krzyżem Zasługi, przewodniczący sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, ujawnił w rozmowie z „Naszym dziennikiem”, że Sędziowie zostali wyłonieni w oparciu o regulamin Sejmu, a nie w oparciu o ustawy zakwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny. Trudno zrozumieć, dlaczego wyboru dokonano w oparciu akurat o ten regulamin, a nie w oparciu na przykład o statut Prawa i Sprawiedliwości. Co gorsza, choć ten regulamin umożliwia wybór sędziów Trybunału Konstytucyjnego (i kogo jeszcze?) to nie umożliwia zmiany Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, więc należy w trybie pilnym rozpocząć prace zmierzające do tego, żeby umożliwiał.

Pozostający w opozycji do bóg wie kogo portal Fronda ocenił, że odpowiadając na przedstawiony powyżej we fragmencie list Prezes RM  Beaty Szydło sędzia Rzepliński uczynił to „arogancko i niemerytorycznie„. Niestety, portal przytacza list prof. Rzeplińskiego w całości, a czytelnik musi przyjąć na wiarę, że jest zarówno arogancki jak i niemerytoryczny. Może rzeczywiście prof. Rzepliński powinien zwrócić się do pani premier w słowach równie wyszukanych, jak p.rezydent Duda zwrócił się był w swoim liście, który wyparował ze strony prezydenta. Bowiem człowieka pełniącego jakąś funkcję nie dzięki przymiotom umysłu i charakteru, lecz z innych przyczyn, należy dowartościowywać i adorować bezustannie. W przeciwnym razie obowiązek szacunku i czołobitności zostanie dopisany do kodeksu karnego.

Nie można na koniec nie zapytać jak władza nie stosująca się do zasad i prawa w kraju wyobraża sobie współpracę międzynarodową, międzynarodowe gwarancje bezpieczeństwa, sojusze? Kto uwierzy, że będzie się stosować do prawa międzynarodowego i nie zacznie czegoś „wygaszać” lub uzna, że „czas na zmianę” umowy, traktatu, zobowiązania w związku z tym nie musi się do nich stosować?

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Jak zakończy się rozgardiasz polityczny? Po zachowaniu Kempy i w czasie wywiadu w Radiu Zet grożeniem prokuratorem, dobrze tego nie widzę. Nawet jeśli w efekcie nic się nie stanie, to ewentualne przesłuchania, sugerowanie bycia współpracownikiem służby (a jeśli nie….), postawione zarzuty, są już tak dokuczliwe, że wielu na wiele się zgodzi.

    I znajdą się tacy, którzy „na wszelki wypadek” złożą samokrytykę(!), a potem donos na znajomego, na sąsiada. To już bywało.A gdy jednak nic się nie powie, to zawsze można otrzymać ksywkę i znaleźć się w rejestrze i mieć kłopoty w późniejszym życiu.

    Czarno widzę? Czytając wypowiedzi komentatorów, przeczytałam tam zdanie: jakiego haka może K.mieć na Dudę? Wydaje się, że prostego. Pakowanie się Marty Kaczyńskiej trwało nadzwyczaj długo. Był czas by przejrzeć wszystkie dokumenty. Te z ułaskawień także. Część z nich zniknęła. Może mają inne lokum? Znamienne jest włączenie się Rydzyka w grożenie paluchem prezydentowi. Czego prezydent nie chciał zrobić?

    Historia staje się podobna do tej po wojnie. Czy spotkają kogoś represje? Kaczyński rozszerzył opis w sprawie braku zemsty. Zemsty nie będzie, ale nikt nie powiedział, że na przestępstwa będzie abolicja.