Prawdziwa cnota krytyk się nie boi

Prawdziwa cnota krytyk się nie boi*. Pozostali krytykę określają mianem hejt i walczą z nią. Aura dla prowadzenia tego rodzaju działań jest wprost wymarzona. Prawo praktycznie nie działa, część wymiaru sprawiedliwości już została pozbawiona niezależności, resztę spotka to wkrótce. Wystarczy stwierdzić, że to, co oni robią nam, to jest bezprawie, chamstwo i hejt, a to co my robimy im to tylko obrona konieczna i walka w słusznej sprawie.

Normalnie jest tak: Ktoś zrobi coś, co jest niezgodne z prawem. Na przykład ogłosi, że poszukuje chętnych do zrobienia porządku z „muslimami”. Wkracza policja, prokuratura, wreszcie sąd — po zbadaniu sprawy i upewnieniu się, że ma na pewno do czynienia z autorem wpisu — wydaje wyrok. Można jednak inaczej, można wziąć sprawy w swoje ręce. I tak właśnie uczynił pewien prezenter radiowy. Zamiast fatygować policję czy prokuraturę upublicznił dane domniemanego hejtera. Wtedy do akcji wkroczyli zawsze zwarci i gotowi do działania. A ponieważ jeśli się walczy w słusznej sprawie, to zasady idą w kąt, więc dzielny prezenter ujawnił prywatną korespondencję z winowajcą, z której można się dowiedzieć, że akcja powiodła się znakomicie, bo hejterowi zdefasonowano fizjonomię. Zarówno pobicie jest karalne, jaki podżeganie do pobicia jest karalne, ale tam, gdzie prawo działa, a prokuratura nie czeka na wytyczne.

Minęło trochę czasu i dzielny radiowiec opublikował dane kolejnej osoby. Tym razem dlatego, że miała czelność wątpić w uczciwość akcji zbierania pieniędzy na rzecz Domowego Hospicjum Dziecięcego „Promyczek”. Do boju zagrzewała dodatkowo inna prezenterka: Pan Marek, zablokowany tutaj, rozlewa swój jad na profilu Filipa Chajzera… Wiecie, co robić. Czyż można sobie wyobrazić lepszy dowód czystości intencji i transparentności akcji? Przedstawiać dowody, faktury, zestawienia? Po co?! Istnieją prostsze rozwiązania.

Jak widać dialog kwitnie, a siłę argumentów po obu stronach zastępuje argument siły. Mylą się jednak ci, którym wydaje się, że rozkręcając spiralę przemocy i strachu coś zmienią na lepsze. Jeśli już coś osiągną, to tylko tyle, że sami prędzej czy później padną ofiarą podobnej akcji. Dzielny radiowiec zamiast wykorzystać dane, w których posiadanie wszedł, zadzwonić lub odwiedzić niezbyt rozgarniętego młodzieńca i wytłumaczyć mu niestosowność postępowania napuścił na niego zbirów. Cudzymi rękami odważnie „walczy” z hejterami prowadząc de facto prywatną wendettę.

Marian Kowalski na Facebooku domaga się od papieża: Kończ waść, wstydu oszczędź! cytując słowa, których papież nie powiedział: Franciszek: Europejki muszą rozmnażać się z muzułmańskimi imigrantami, by przeciwdziałać „spadkowi przyrostu naturalnego”… Wielu śledzących tego typu wykwity intelektu nie dało się nabrać, ale niektórzy połknęli haczyk: Franek, dawaj im dupy darmowo w swoim apartamencie, każdej niedzieli. Poblogoslawisz ich penisy jak ci przeboruja tłuste dupsko. Czy proponowanie papieżowi, by kończył i oszczędził wstydu Kowalskiemu jest hejetem czy nie jest? Oto jest pytanie. Raczej nie jest, skoro biskupi nie mają nic przeciwko temu, by obrażano i poniżano ich zwierzchnika w Watykanie. Ba, gdybyż tylko obrażano, ale Prawicowe kundle, nawolywac do zabojstwa papierza? Wy jestescie pojebani totalnie.

Warto zwrócić uwagę, że podstawą jest właściwe zaszufladkowanie danego osobnika, bez względu na to, czy jest autorem niepochlebnego komentarza, czy papieżem: Przecież to antychryst! Całowanie nóg muzułmankom, całowanie żydów po łapach, nie potępia homoseksualizmu, nie eskomunikuje księży pedofilii, dąży do ekumenizmu (zniżenie Chrystusa z religiami pogańskimi nawet z wyznawcami w węża). Odwołać ten szatański Światowy Dzień Młodzieży. Organizator Dziwisz jest masonem! Na tym to polega. Człowiek jest człowiekiem, trudno go sponiewierać ot, tak, bez powodu. Ale jak się go właściwie sklasyfikuje, przypisze dyskwalifikujące cechy, zachowania, przynależność, odczłowieczy, to spokojnie można go pozbawić praw, a nawet i życia.

Najpodlejsze, najgłupsze komentarze, chamstwo, to brak refleksji, brak wychowania, brak zasad. Wyczyny radiowca z jednej strony, domaganie się kar dla wyimaginowanych hejterów z drugiej (Lis i nie tylko) w sytuacji, gdy tolerowane są jawne nawoływania do przemocy, linczu, to igranie z ogniem. To rozkręcanie spirali nienawiści i terroru. Jeśli zarzuca się drugiej stronie hołdowanie ideologii nazistowskiej, ostrzega się przed konsekwencjami, to nie wolno stosować tych samych metod (czy — jak chcą uczeni wypowiadający się na antenie Tok — metodologi)!

 

PS.
Warto sobie wziąć do serca słowa Jarosława Kuźniara z ostatniego numeru Polityki:

Widziałem ostatnio taką furgonetkę, która miała z tyłu, na drzwiach, naklejone logo TVN, ale zamiast nazwy stacji, było słowo „DNO”. Widziałem też na jakimś płocie logo „Gazety Wyborczej” z dopiskiem „gó…na nie ruszam”. Te marki mają znaczną siłę oddziaływania na prawicę – jakbyś wyłożył przed nimi czerwoną płachtę – ale jednak fajniej jest przecież uderzyć w konkretnego człowieka, a nie tylko w markę. Dlatego Tomek Lis, Monika Olejnik czy też dziennikarze telewizji TVN to łatwiejsze cele. Mamy nazwiska, nasza prawicowa publiczność wie, w kogo napieprzać. Do nazwisk można pododawać jeszcze jakieś inne rzeczy, wtedy jest gwarancja, że będzie się działo. […]

Prawicowa część mediów jest naprawdę bardzo dobrze zorganizowana w internecie. Mają wierną armię, która na wezwanie zrobi kropka w kropkę to, co jej się powie. Jest zadanie i koniec. Zwróć uwagę, że do otoczenia prezydenta i premier Szydło powpuszczano żonę Pereiry i inne dzieciaki z pisowskiej młodzieżówki, którzy znają internet, wiedzą, jak zagrać na emocjach, i są w tym skuteczni.

I jeszcze pytanie, czy dziennikarz stojący obok polityka na mównicy, to jeszcze dziennikarz czy już polityk?

Mam problem z tym, że na mównicy kodowej obok polityków stawali Tomek Lis albo naczelny „Gazety Wyborczej” Jarosław Kurski. Szanuję ich bardzo, ale dziennikarze, mając do dyspozycji nawet zwykłego Twittera, o gazetach, telewizjach i stacjach radiowych nie wspominając, są w stanie przekazać swój punkt widzenia w zupełnie inny sposób. Nie muszą przechodzić na drugą stronę barykady, skąd później trudno wrócić, i rozmawiać np. z kimś z PiS. Bo niełatwo odeprzeć zarzut, że nie jesteś dziennikarzem, tylko opozycjonistą.


* Ignacy Krasicki, Monachomachia, Pieśń 6.

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. Cnotliwy, co rozumiem jako kulturalny, potrafiący odpowiednio zachować się w każdej sytuacji (nie dotyczy to dworów królewskich), będzie potrafił przyjąć każdą krytykę.
    I odpowiedzieć lub odpisać na odpowiednim poziomie. Bez inwektyw, bez pomówień, „odwracania kota ogonem”, bez jakże popularnych i wszechobecnych kłamstw.

    Cnota krytyk się boi, ale znajdź cnotliwego, szczególnie u przedstawicieli narodu.

    Czasami wydaje mi się, że prezes Kaczyński wyzwolił pokłady chamstwa jakie siedzą w Polakach. By zobaczyli siebie jak są paskudni. Paskudni w mowie, w faryzejskich zachowaniach.
    Jeśli nawet nie miał tak szlachetnych intencji, to swoją akceptacją dla pewnych słów i zachowań, obnażył prawdę o żenującym pospólstwie nie tylko u zwolenników PIS. U zapiekłych przeciwników także. A czasami wystarczyło nie powiedzieć, nie napisać tylko kilku słów.

    Taki obrazek  łajdackiego zachowania dali pokazali posłowie PISu.

    „Posłowie obserwują, jak Agnieszka Pomaska z PO stoi przy mównicy i domaga się dopuszczenia do głosu. Marszałek tymczasem zajmuje się porządkiem obrad.

    „Złaź z tej mównicy”, „siadaj na miejsce, babo jedna”, „zejdź z tej mównicy, bo ja ci zaraz pomogę”, „no stercz sobie” – komentują posłanki.

    W końcu Pomaska zabiera głos. – Dziękuję. Na wstępie chciałam powiedzieć, że w Polsce cenzura, także cenzura prewencyjna, jest zakazana. Proszę o przerwanie obrad tego posiedzenia – mówi. Zostaje zakrzyczana.

    – Oddaj dietę w takim razie, jak ci się nie chce pracować! – krzyczy do niej mężczyzna. A jedna z kobiet mówi: – Boże, nie rób z siebie idiotki, zejdź. Bo wstyd…

    – Pani poseł, proszę opuścić salę – stwierdza marszałek Sejmu. Na sali rozlegają się oklaski.

    – Panie marszałku! Dobrze! Straż marszałkowska! Prosimy, bez obstrukcji Sejmu! – to znów męski głos.

    „Zjeżdżaj, babo jedna!”, „weź ty plotkaro!”, „kasa zawsze działa na PO” – komentują posłowie, a Pomaska opuszcza mównicę.” (Za GW.pl)

    I wspomnianym posłom nie przeszkadza, że są w sali, gdzie stanowione jest prawo Rzeczpospolitej. Nie przeszkadza, że symbol ojczyzny ORZEŁ wisi na ścianie.
    Nie przeszkadza im w wyzwiskach także krzyż, symbol i religijny i symbol straszliwego okrucieństwa.

    „Wolność! Braterstwo! Ojczyzna! ba, Wiara!
    A koniec: – Co dasz? To dziś grunt, to miara” *

    Pan Kaczyński taki ostatnio mocno….wierzący, a takich uchybień nie widzi, nie słyszy?
    Gdzie u niego cnota? Cnota, co krytyk się nie boi?

    * A hrabia Fredro

    1. Społeczeństwo, które nie upadło na głowę wybiera przedstawicieli wykształconych, kompetentnych, rozsądnych. Bo oni będą stanowić prawo obowiązujące wszystkich. My wybraliśmy parobków i baby. Ludzi miałkich, którzy byli i są nikim, ale wydaje im się, że władza polega na posłusznym wykonywaniu poleceń pana. Jak oni mogą dyskutować o czymś, skoro nie mają o niczym bladego pojęcia? Każda zaproponowana przez nich ustawa to dowód, że jedyne prawo jakie znają i akceptują to siła i nieograniczona władza stawiająca ich ponad prawem.

      1. Z tymi parobkami i babami trfiłeś w sam środek tarczy. Wszak z literatury i nie tylko wiadomo, że baby w opłotkach wydzierały się wrzaskliwie, głośno, czasami obelzywie.

        To robią posłanki i nie tylko te co są pannami.

        a parobki? To specjalna kasta facetów, co udawali tych, którymi nie są. Pozostała im w genach usłużność i nadskakiwanie „panu”. Nawet temu co panem nie jest, ale wystarczy, że decyduje.

        „Cóż owcom z tego, że nikt nie ogranicza ich wolności słowa? Wciąż tylko beczą. Gdy pozwolicie mówić, co zechce, komuś, kto w głębi duszy jest mahometaninem, żydem czy chrześcijaninem – to będzie on wyłącznie plótł bzdury.”  Max Stirner; 1844 r.

        A że wśród dziennikarzy, posłów sami katolicy……