Powtórka tego, co Trybuna Ludu robiła już lata temu

Portal gazeta.pl specjalizujący się w tanim moralizatorstwie wzniósł się właśnie na wyższy poziom i dołączył do grona utyskiwaczy, których uwiera wszystko, a zwłaszcza cudze sukcesy. Po Polsce w ruinie okazało się, że to, co robi Elon Musk to „prywatyzacja chwały, a nacjonalizacja kosztów”. Dlaczego?

Zacznijmy od faktów i liczb. Programy Muska to wariacje i powtórzenia tego, co NASA robiła już pół stulecia temu. Nie dzieje się tu nic koncepcyjnie nowego, nie ma żadnych fundamentalnie nowych rozwiązań tego, jak statki są wynoszone poza atmosferę i jak do niej wracają. To cały czas lifting tych samych pomysłów. A teraz namiary i pomiary. W chwili kiedy Gagarin wołał swoje słynne: „Pajechali!”, człowiek nigdy w historii nie był wyżej niż 30 kilometrów nad powierzchnią Ziemi. W ciągu następnych dziewięciu lat i trzech dni (od Wostoka 1 po Apollo 13) poprawiono ten wynik 13340-krotnie. Co w tej dziedzinie ma do powiedzenia Elon Musk? Nic. Jego przedsiębiorstwo mówi o wysłaniu ludzi na Marsa, ale jak dotąd nie wysłało nikogo nigdzie.

Jest dokładnie jak chce autor! Nawet fizyka jest ta sama! Ale… jaką wartość ma ten… esej? Poza tym, że doskonale wpisuje się w PiS-owskie postrzeganie świata? Umniejszanie roli, znaczenia i osiągnięć Elona Muska można jednak odczytać w inny sposób. Drugie mocarstwo, którego przedstawiciel zakrzyknął „Pajechali!” osiągając pułap 300 km, od tamtej pory praktycznie nie rozwija programu kosmicznego. Żadnemu z pompowanych przez Putina oligarchów ani w głowie eksploracja i eksploatacja kosmosu. A skoro tak, to trzeba pomysły Elona Muska wyśmiać i obrzydzić przez wzgląd na stare czasy. PiS przekonywał, że Polska jest w ruinie, dr Piotr Stankiewicz przekonuje, że program kosmiczny amerykańskiego miliardera nie jest wart funta kłaków.

Te rewelacje ukazały się w dziale „Wiadomości”. Nawet tytuł trzyma poziom: »Stankiewicz: Wyścig kosmiczny dawał nadzieję. A misja Muska? To nowa samowolka bogatych«. Trudno się z tym nie zgodzić. Bogaci powinni siedzieć cicho i liczyć pieniądze, a nie zajmować się inwestowaniem w przemysł kosmiczny na złość Putinowi i Stankiewiczowi. Tylko państwowy wyścig kosmiczny dawał nadzieję. Prywatny rozczarowuje.

Ci, którzy widzą w Musku zbawcę ludzkości, zapominają, że bazuje on na ideach i infrastrukturze NASA. Korzysta z kosmodromu na Cape Canaveral i z ulg podatkowych. 400 tysięcy ludzi pracowało przy programie Apollo, a Armstrong, Aldrin i Collins celowo usunęli swoje nazwiska z insygniów Apolla 11, żeby podkreślić, że byli tylko ostatnim ogniwem w gigantycznej maszynie przekraczającej horyzont pojedynczego człowieka […]. Teraz jest odwrotnie: z pomysłów i infrastruktury wypracowanej przez wielu korzysta jeden i zgarnia sławę dla siebie. Nie mówiąc już o tym, ile do życzenia pozostawia jego model biznesowy – to już osobny rant dla ekonomów.

Nie można nie zapytać i co z tego? Ameryka to nie Polska. Tam jeśli urządzenia są, to się z nich korzysta, bo właśnie po to zostały wybudowane. Tylko w ten sposób można obniżyć koszty eksploatacji i konserwacji i ulżyć podatnikom. Poza tym warto wspomnieć, że całą infrastrukturę NASA zbudowano na ideach Kopernika, Einsteina i całej plejady uczonych. Zgodnie z rozumowaniem autora wywodu jest to niedopuszczalne świętokradztwo.

Tego rodzaju — modne ostatnio określenie — narracja doskonale wpisuje się w rodzimą beznadzieję. Beznadzieję, która żywi się klęskami, niepowodzeniami, pogromami. Nas nie cieszą sukcesy innych. Wręcz przeciwnie, dołują i doprowadzają na skraj załamania nerwowego. Dlatego na własnych osiągnięciach, chociażby grafenie, nawet nie próbowaliśmy zarobić. Każdy sukces, bez względu na to czy nasz, czy cudzy musimy umniejszyć, wyśmiać, zmarginalizować. Na bohaterze, nobliście, znanym na całym świecie wieszamy psy. Pasmo sukcesów uznajemy za klęskę i zniewolenie, zaś wystawienie się na pośmiewisko uważamy za wielkie osiągnięcie i powstanie z kolan. Amerykanie świętują pierwsze udane lądowanie na Księżycu, my eksponujemy niepowodzenie misji Apollo 13. Gdyby to od nas zależało do tej pory badalibyśmy pominięty w śledztwie wątek zamachu. Ale mimo starań publicyści Gazety nie dadzą nam nigdy tych dreszczy, które dawała Trybuna Ludu, kiedy wychodziła w milionowym nakładzie.

Dziwaczny kaprys miliardera posyła tam samochód dla bogatych, czym dowodzi, że przestrzeń kosmiczna, tak samo jak społeczna tu, na Ziemi, jest już tylko nowym wymiarem samowolki bogatych. Pokazuje, że nie będzie w kosmosie niczego nowego. Będzie tylko kontynuacja tego, co na Ziemi – dyktatu uprzywilejowanych, bezwzględności zysków, zaśmiecania wspólnej przestrzeni. W kąt poszło romantyczne wezwanie dla człowieka, żeby wznieść się na nowy poziom, został tylko nagi wymiar turbokapitalistycznej ekspansji. Nic nowego pod Słońcem, ale i nic nowego powyżej Księżyca.

Nic dodać nic ująć. Tylko ubolewać, że Korea Północna, w której wszystko jest takie, jakie marzy się Stankiewiczowi — państwowe — zamiast rozwijać państwowy program kosmiczny rozwija państwowy wojskowy program nuklearny.

Na końcu artykułu jest nader skromna informacja o autorze. Dowiadujemy się, że jest filozofem, pisarzem i prowadzi bloga. Zdumiewająca skromność. Wystarczy jednak jeden rzut oka na stronę Ministerstwa Edukacji Narodowej, by wszystko stało się jasne i zrozumiałe. Nowa gwiazda portalu gazeta.pl została przez minister Annę Zalewską powołana na szefa Instytutu Badań Edukacyjnych na miejsce odwołanego prof. Michała Federowicza. To nic, że p. dr nie zajmował się wcześniej edukacją. Lotami kosmicznymi też się nie zajmował, a publikuje. I to nie byle gdzie, bo w Gazecie przez duże gie.

W notce MON można przeczytać, że

Jego dotychczasowe prace badawcze i zainteresowania naukowe obejmują m.in. edukację naukową w zakresie społecznego rozumienia innowacji naukowo-technologicznych (zjawiska scientific literacy i public understanding of science).

Omawiany artykuł potwierdza, że p. dr osiągnął wysoki poziom zrozumienia innowacji naukowo-technologicznych, bo — jak na prawdziwego człowieka renesansu przystało — zna się na wszystkim. Dlatego jako doktor nauk społecznych w zakresie socjologii

Współpracował z wieloma organizacjami pozarządowymi, władzami samorządowymi i centralnymi przy działaniach informacyjno-edukacyjnych dotyczących poszukiwania gazu łupkowego oraz budowy elektrowni atomowej w Polsce.

Obrazu całości dopełni informacja, że jest doktorantem dr. hab. Andrzeja Zybertowicza, prof. UMK, doradcy prezydenckiego, który doradzał Lechowi Kaczyńskiemu i doradza Andrzejowi Dudzie. Warto także wspomnieć, że do głównych obszarów zainteresowań badawczych Instytutu Badań Edukacyjnych należy miedzy innymi „nowa podstawa programowa oraz problemy dydaktyk przedmiotowych”.

Adam Michnik, który deklarował, że zacznie Gazetę Wyborczą wydawać w podziemiu, powinien zastanowić się czy już nie czas. Gdy wśród publicystów pojawi się Ewa Stankiewicz, Ziemkiewicz, Karnowski, Misiewicz, może być za późno…

Dodaj komentarz


komentarzy 6

  1. Mam wrażenie, że przeczytałem całkiem inny artykuł. Może dlatego, że posłałem na Marsa swoje imię i nazwisko?

    https://mars.nasa.gov/participate/send-your-name/insight/

    Wcale nie uważam, że Stankiewicz umniejszył rolę, znaczenia i osiągnięcia Muska. Krytyka Stankiewicza dotyczy działalności Muska na niwie kosmicznej. I jest bardzo celna. Działania Muska nie przynoszą zysków – to jest fakt. Korzysta z infrastruktury NASA – to też jest fakt (ciekawym byłoby, czy byłby w stanie zbudować własną od zera). Pomysł, który realizuje, czy raczej próbuje realizować, czyli zbudowanie rakiety wielokrotnego użytku, choć wciąż nowatorski też nie jest jego pomysłem oryginalnym. A jeśli do tego dodać marsjańską propagandę, że niby niedługo Musk doprowadzi do misji załogowej na tę planetę, choć do realizacji takiej idei budowa rakiety modułowej nie zbliża nawet o pół kroku – wnioski Stankiewicza są całkiem sensowne i nie widzę podstaw, by doszukiwać się tu drugiego dna. Że żaden z rosyjskich oligarchów nie próbuje się za to brać? Może lepiej od Muska rozumieją, że to nie ma większego sensu?

    Bo problem z załogową wycieczką na Marsa leży zupełnie gdzie indziej. Kiedyś zapewne do niej dojdzie, ale jeszcze bardzo długo przyjdzie na to czekać. Przede wszystkim potrzebny nam jest do tego celu zupełnie inny system napędzania statków kosmicznych niż jedyny dotychczas znany i działający, czyli reakcja chemiczna. W tej kwestii Musk nie robi nic, a my póki co jesteśmy tylko na etapie pomysłów takich systemów.

    Druga rzecz, z którą musimy się uporać, to fakt, że dotąd ze wszystkich dotychczasowych, bezludnych jeszcze, prób dotarcia do Marsa i wylądowania na jego powierzchni udawała się najwyżej jedna na cztery. Wynika z tego, że wszelkie przewidywane koszty wyprawy załogowej jakie teoretycznie przyjmiemy trzeba będzie przemnożyć co najmniej przez cztery, bo prawdopodobieństwo katastrof dziś jest i w przyszłości pozostanie wysokie. Każdy kolejny krok w drodze na Marsa będzie najeżony kolejnymi niebezpieczeństwami. W miarę przedłużania się ciągu tych kroków szansa powodzenia operacji będzie maleć, a koszty rosnąć. Oszczędzania w kosmosie próbuje się już dziś i doświadczenia pokazują, że to nie popłaca.

    Stankiewicz napisał ważne słowa: „nie chciałbym wszakże krytykować Muska osobiście. Rozumiem, że to niezwykle inteligentny, patologicznie pracowity człowiek. Szanuję go. Ale na bogów światła i powietrza, to nie jest tak, że jeden odnowiciel, geniusz narodów Musk objawił się, odmroził przyszłość i przywrócił nam marzenia.” Gdybym ja miałbym do dyspozycji takie fundusze jak ma Musk, zająłbym się oswojeniem ziemskich obszarów, które są dla nas równie niegościnne jak Mars. Saharą, Gobi czy Antarktydą. W tych miejscach przynajmniej jest czym oddychać. Mógłby też się zająć rozwiązywaniem innych naszych ziemskich problemów, których przecież tu nie brakuje. Zamiast tego… No właśnie.

    Uważam, że Musk uprawia autopromocję. Być może w przyszłości chce zostać prezydentem USA?

    1. Nie, przeczytałeś ten sam artykuł, tylko inaczej rozłożyłeś akcenty. Ja skupiłem się na jego bezsensowności, eksponowaniu wątków, które kompletnie nie mają znaczenia. Ty przeprowadziłeś analizę pod zupełnie innym kątem. Po kolei.

      Krytyka Stankiewicza dotyczy działalności Muska na niwie kosmicznej.

      Pomijając kwestię co robi krytyka dotycząca dowolnej działalności w dziale „Wiadomości”, to tak według Ciebie wygląda krytyka? Krytyka czego konkretnie? Mógłbyś doprecyzować? Bo czynienie zarzutu z tego, że ktoś wykorzystuje zdobycze wiedzy to w moim odczuciu nie krytyka, a czepialstwo i próba dyskredytacji. Idąc tym samym torem – to co robi opozycja to wariacje i powtórzenia tego, co Solidarność robiła już 40 lat temu.

      Działania Muska nie przynoszą zysków – to jest fakt.

      Znasz przedsięwzięcie, które od razu przynosi zyski? Jakie zyski przyniosła misja Apollo? Ale straty przynosi Tesla, czyli samochody elektryczne, nie SpaceX.

      Korzysta z infrastruktury NASA.

      Dlaczego? Bo infrastruktura powinna znajdować się jak najbliżej równika. Czy trzeba wyjaśniać dlaczego? Poza tym NASA korzysta z usług SpaceX.

      Pomysł, który realizuje, czy raczej próbuje realizować, czyli zbudowanie rakiety wielokrotnego użytku, choć wciąż nowatorski też nie jest jego pomysłem oryginalnym.

      No i co z tego? Prywatnie można prowadzić eksplorację kosmosu wyłącznie w oparciu o własne rozwiązania? Nie można wykorzystywać dotychczasowych, modyfikować ich i ulepszać?

      A jeśli do tego dodać marsjańską propagandę, że niby niedługo Musk doprowadzi do misji załogowej na tę planetę, choć do realizacji takiej idei budowa rakiety modułowej nie zbliża nawet o pół kroku – wnioski Stankiewicza są całkiem sensowne i nie widzę podstaw, by doszukiwać się tu drugiego dna.

      Jakie wnioski Stankiewicza? Że jeszcze nie poleciał nikt na Marsa? Misja Apollo zakończyła się w roku 1972. Od tej pory nikt nawet na Księżycu nie był, a ma lecieć od razu na Marsa? Mało to razy entuzjastów poniósł entuzjazm i przeliczyli się z siłami i z możliwościami? Polecam „Astronautów” Lema.

      Bo problem z załogową wycieczką na Marsa leży zupełnie gdzie indziej. Kiedyś zapewne do niej dojdzie, ale jeszcze bardzo długo przyjdzie na to czekać. Przede wszystkim potrzebny nam jest do tego celu zupełnie inny system napędzania statków kosmicznych niż jedyny dotychczas znany i działający, czyli reakcja chemiczna. W tej kwestii Musk nie robi nic, a my póki co jesteśmy tylko na etapie pomysłów takich systemów.

      Mylisz się. Musk w tej kwestii robi bardzo dużo. Bo dobry, niezawodny i — najważniejsze — tani silnik to wymierne korzyści. Zespół Muska opracował kilka silników. Trwają zaawansowane prace nad Raptorem, silnikiem na skroplony metan/tlen o potężnym ciągu i sile nośnej. Stankiewicz po prostu kłamie. NASA pracuje nad jeszcze potężniejszym, ale start stale się opóźnia. Co może dziwić, bo to przecież agenda rządowa.

      Wyprawa na Marsa to nie tylko rakieta, która zawiezie astronautów i wróci. To także druga rakieta w odwodzie, która będzie w stanie ruszyć na ratunek. Może się okazać, że wyprawa na Marsa nie wyruszy z Ziemi tylko z orbity wokółziemskiej co umożliwi zgromadzenie większych zapasów i nie będzie potrzeba aż tyle paliwa. Nie da się przewidzieć wszystkiego co do sekundy, bo to są badania, prace inżynieryjne, przymiarki, projektowanie, a przeważnie coś co powinno działać teoretycznie w praktyce nie chce. W kraju, w którym edukacja leży takich rzeczy nawet doktorzy nie rozumieją.

      Stankiewicz napisał ważne słowa

      Czy mógłbyś wyjaśnić co w tych słowach jest „ważnego”? Bo, z całym szacunkiem, ja tam nie widzę ważnych słów, lecz bełkot. Komu objawił się Musk? Kto poza Stankiewiczem robi z niego odnowiciela i geniusza narodów? Facet ma pieniądze i wizję i ją realizuje. U nas już by za nim biegał urząd skarbowy i prokuratura. A przecież nasi też mają wizje, choćby paneuropejskie lotnisko, czy samochody zasilane elektrowniami opalanymi węglem, tylko pieniędzy nie mają.

      Doceniam to, że gdybyś Ty miał takie fundusze to… też nie zrobiłbyś tego, co deklarujesz, tylko to, co mógłbyś zrobić. Po pierwsze Sahara leży w innym państwie. Po drugie jest czym oddychać, ale jak myślisz, jak długo jeszcze? Po trzecie planeta jest zatruta. Już coraz częściej zaczynają pojawiać się mutacje. Po trzecie ubędzie obszarów lądowych z powodu podnoszenia się poziomu oceanów i temperatur zabójczych do życia. W ubiegłym wieku gdzieniegdzie temperatura osiągnęła 50°C. Teraz praktycznie co roku gdzieś przekracza 60°C, a w 2005 r. na pustyni Lut w Iranie przekroczyła 70,7°C. Białko naszego organizmu ścina się w temperaturze poniżej 50°C. To oznacza, że szansą dla ludzkości są kolonie pozaziemskie. To z jednej strony może rozwiązać problem przeludnienia, a z drugiej może skierować energię na eksploracje kosmosu zamiast na zbrojenia. Ograniczenie zbrojeń z kolei pozwoli zarówno na jeszcze intensywniejszą eksplorację kosmosu jak i oswajaniem Sahary, Gobi czy Antarktydy.

      Doskonałą ilustracja efektu cieplarnianego jest Wenus, gdzie temperatura na powierzchni osiąga 500°C. A tak jak nie da się powstrzymać wybuchającej bomby, tak nie da się zatrzymać efektu cieplarnianego. Można co najwyzej spowolnić ten proces. Gdy jednak zacznie sublimować uwięziony w zmarzlinie metan temperatura szybko może skoczyć do 100°C i więcej.

      Uważam, że Musk uprawia autopromocję.

      To źle? Reklama dźwignią handlu. Znasz jakąś firmę, która się nie promuje? Może poza Instytutem Badań Edukacyjnych, ale on promować się nie musi, bo najlepszą promocję robi mu zreformowana podstawa programowa.

      Nie jestem naiwny. Zakładam możliwość, że Musk przeszarżuje, że mu się nie uda. Ale próbuje, ma wizję i ją realizuje. Jaką wizję ma Stankiewicz et consortes i czego? Według niego jak pojedziemy własnym samochodem, to w kąt pójdzie romantyczne wezwanie, a jak PKS-em to wzniesiemy się na nowy poziom. „Turbokapitalistyczna ekspansja”…

      1. „Pomijając kwestię co robi krytyka dotycząca dowolnej działalności w dziale „Wiadomości”, to tak według Ciebie wygląda krytyka? Krytyka czego konkretnie? Mógłbyś doprecyzować? Bo czynienie zarzutu z tego, że ktoś wykorzystuje zdobycze wiedzy to w moim odczuciu nie krytyka, a czepialstwo i próba dyskredytacji.”

        Zgadzam się, że temat bardziej pasowałby do „Next”.  Krytyka nie dotyczy wykorzystywania zdobytej wiedzy. Krytyka dotyczy przypisywania sobie przez Muska chwały z tytułu osiągnięć innych. Tak to rozumiem. Tymczasem nawet, jeśli mu się uda i jego rakieta wielokrotnego użytku powstanie, nie będzie w tym żadnego przełomu.

        > „Znasz przedsięwzięcie, które od razu przynosi zyski? Jakie zyski przyniosła misja Apollo? Ale straty przynosi Tesla, czyli samochody elektryczne, nie SpaceX.”

        Przypadki samochodów Tesli i Space X łączą te same problemy: złożoność projektu przekładająca się na bezpieczeństwo. Jeżeli obie technologie będą tak ekonomiczne, jak to się sugeruje i zarazem realnie bezpieczne, to prędzej czy później zostaną w pełni wykorzystane. Nie ma tu o co się kłócić. 

        Po misji Apollo nikt od samego początku żadnych zysków nie oczekiwał, bo to był przede wszystkim projekt polityczny. Z tego powodu i przy braku reakcji ZSRR po szesnastu lotach został zawieszony. I nawet gdyby udało się go powtórzyć z Marsem – czyli dolecieć na tę planetę i powrócić – byłoby to wielkie osiągnięcie. Jednak charakteru potężnej inicjacji o wymiarze cywilizacyjnym, jak wyprawy Kolumba do Ameryki, nie będzie. Dlaczego?

        Na początku XXI wieku w Stanach Zjednoczonych wybudowano tunele, w których miały się znaleźć ich własne urządzenia do zderzania cząstek elementarnych. Po sukcesie Europejczyków w tej materii Kongres obciął fundusze i tunele służą – tak słyszałem, nie udało mi się potwierdzić – do hodowli pieczarek (niech będzie, że przysłowiowej). Kiedy słucham różnych akolitów twierdzących, jakie to korzyści ekonomiczne przyniesie kolonizacja Marsa, od razu przypominają mi się te tunele. Wyasygnowanie miliardowych kwot nawet z prywatnej kieszeni to może nie problem. Problem w tym, że taki program musi być rozpisany na lata. Co się stanie, jeśli entuzjasta – fundator – zejdzie? Czy jego następca będzie skłonny program kontynuować? A może wybierze wygodę reszty życia gdzieś w tropikach? Co wtedy? Stankiewicz napisał o tym podając przykład awarii na orbicie, ale może być znacznie gorzej. Czy w takiej sytuacji koszty dalszego prowadzenia programu, czy choćby ratowania co się da, miałby pokrywać amerykański podatnik? Reszta ludzkości?

        > „Dlaczego? Bo infrastruktura powinna znajdować się jak najbliżej równika. Czy trzeba wyjaśniać dlaczego? Poza tym NASA korzysta z usług SpaceX.”

        Tu Stankiewicz podał tylko fakt z komentarzem. Można się z nim zgodzić bądź nie, ale nie widzę podstawy, by Stankiewicza dyskredytować.

        > „No i co z tego? Prywatnie można prowadzić eksplorację kosmosu wyłącznie w oparciu o własne rozwiązania? Nie można wykorzystywać dotychczasowych, modyfikować ich i ulepszać?”

        Jak wyżej. Zgadzam się, że pomysły wcześniejsze można ulepszać i modyfikować. Czasem nawet warto to robić. Stankiewicz opisał fakt i skomentował go. Można polemizować.

        > „Jakie wnioski Stankiewicza?”

        Wnioski zwykle spisuje się na końcu:

        Kosmos, ta najwyższa granica, najdalsze wezwanie ludzkości, marzenie dzieci, które patrzyły w gwiazdy, zmienia się nagle w śmietnik, po którym w barbarzyńskim akcie zawłaszczenia frunie sobie… kabriolet. Czymże jest ten gest, jeśli nie pokazaniem: „To już nie wspólne, to moje, bo ja mogę i kto mi zabroni?” (…) Dziwaczny kaprys miliardera posyła tam samochód dla bogatych, czym dowodzi, że przestrzeń kosmiczna, tak samo jak społeczna tu, na Ziemi, jest już tylko nowym wymiarem samowolki bogatych. Pokazuje, że nie będzie w kosmosie niczego nowego. Będzie tylko kontynuacja tego, co na Ziemi – dyktatu uprzywilejowanych, bezwzględności zysków, zaśmiecania wspólnej przestrzeni.

        > „Mylisz się. Musk w tej kwestii robi bardzo dużo. Bo dobry, niezawodny i — najważniejsze — tani silnik to wymierne korzyści. Zespół Muska opracował kilka silników. Trwają zaawansowane prace nad Raptorem, silnikiem na skroplony metan/tlen o potężnym ciągu i sile nośnej.”

        Raczej się nie mylę, bo to wciąż jest energia chemiczna. Ile tu się da osiągnąć? 10 km/sec.? Potrzebujemy przełomu.

        > „Czy mógłbyś wyjaśnić co w tych słowach jest „ważnego”? Bo, z całym szacunkiem, ja tam nie widzę ważnych słów, lecz bełkot. Komu objawił się Musk? Kto poza Stankiewiczem robi z niego odnowiciela i geniusza narodów?”

        OK, trochę się wycofam. To nie były słowa ważne, ale wyjaśniające jego myśl – dla mnie wystarczająco. Natomiast akolitów Muska nie trzeba głęboko szukać. Wystarczy poczytać komentarze pod artykułem: „To jest tak ogromna przestrzeń, że ludzka wyobraźnia nie jest w stanie tego ogarnąć. Musk stworzył firmę SpaceX nie po to aby zarabiać pieniądze ale po to aby założyć kolonie na Marsie. (…) że zbiera całą chwałę to dobrze ponieważ więcej ludzi zaczyna się interesować podbojem kosmosu (…) dopiero chciwi kupcy, pionierzy i osadnicy działający dla zysków i za własne pieniądze stworzyli prawdziwe kolonie. Ludzkość w podboju Kosmosu nie ma innego wyboru, jak podążyć tą drogą. Bo droga państwowego sponsoringu już się dawno temu skończyła.” Głosy rozsądku – „powtarzanie tego samego używajac tej samej technologii tylko taniej to ekonomia a nie postęp” – nieliczne.

        > „Doceniam to, że gdybyś Ty miał takie fundusze to… też nie zrobiłbyś tego, co deklarujesz, tylko to, co mógłbyś zrobić. Po pierwsze Sahara leży w innym państwie. Po drugie…”

        Jakoś z Hyperloop-em się udało.  Cóż, jestem i pozostaję sceptyczny. Myślę, że kiedyś polecimy na Marsa, ale nie po to, by hodować tam pieczarki. Czyli kolonii – w rozumieniu stałej bytności ludzi – tam nie pozakładamy. Będziemy eskploatować marsjańskie surowce, ale ludzi przy tym pracujących będzie niewielu. Głównie będą robić to roboty. My powinniśmy się skupić na naszych ziemskich problemach. Takich, które wymieniłeś. I przy ich rozwiązywaniu też można zarobić porządne pieniądze. Czasem lepiej wyremontować ten pekaes niż wierzyć, że każdego będzie stać na nowego mercedesa.

        > „To źle? Reklama dźwignią handlu.”

        I tak i nie. Nie jest wielkim problemem, że część konsumentów się na to nabierze i kupi towar, który nie jest wart ich pieniędzy. Gorzej jest, że znajdują się inwestorzy ładujący środki w produkt tak niepewny. To marnotrawstwo.

        1. Czy stwierdzenie, że aktorka ma krzywe nogi i brzydko jej pachnie z ust uznasz za krytykę monodramu?

          Krytyka dotyczy przypisywania sobie przez Muska chwały z tytułu osiągnięć innych. Tak to rozumiem.

          Musk przypisuje sobie, czy Stankiewicz Muskowi? Mógłbyś jakoś uprawdopodobnić ten zarzut? Dazed and Confused skomponował i wykonał Jake Holmes. Zespół Led Zeppelin przypisał sobie chwałę z tytułu skomponowania i wykonania tej kompozycji. Dlatego kompletnie Cię nie rozumiem. Zarzut to nie krytyka. Sceptycyzm też krytyką nie jest.

          Na początku XXI wieku w Stanach Zjednoczonych wybudowano tunele, w których miały się znaleźć ich własne urządzenia do zderzania cząstek elementarnych. Po sukcesie Europejczyków w tej materii Kongres obciął fundusze i tunele służą – tak słyszałem, nie udało mi się potwierdzić – do hodowli pieczarek.

          Hmmm. Próba uzasadnienia, że bełkot nie jest tym, czym jest przeważnie tak się kończy — efektownym strzałem w stopę. Pożeńmy to, co napisałeś, z „krytyką” Stankiewicza:

          Dziwaczny kaprys miliardera kopie tunele, czym dowodzi, że przestrzeń podziemna, tak samo jak społeczna tu, na powierzchni, jest już tylko nowym wymiarem samowolki bogatych. Pokazuje, że nie będzie w ziemi niczego nowego. Będzie tylko kontynuacja tego, co na powierzchni – dyktatu uprzywilejowanych, bezwzględności zysków, rycia i podkopywania. W kąt poszło romantyczne wezwanie dla człowieka, żeby wznieść się na nowy poziom, został tylko nagi wymiar turbokapitalistycznej ekspansji. Nic nowego pod Słońcem, ale i nic nowego poniżej powierzchni gruntu.

          W kontekście kosmosu ma to większy sens niż w kontekście badań naukowych zastopowanych przez polityków? Stawiasz pytania, które w świetle tego co powyżej stają się becelowe. Program będzie kontynuowany lub nie, zależnie od tego, czy zacznie przynosić zyski i znajdzie się inny zapaleniec z wizją. Gdy jednak decyzja będzie leżeć w rękach polityków to nie będzie kontynuowany na pewno. Tak jak nie jest kontynuowany program księżycowy, który uruchomiono tylko raz, na pokaz, w celach propagandowych.

          Tu Stankiewicz podał tylko fakt z komentarzem. Można się z nim zgodzić bądź nie, ale nie widzę podstawy, by Stankiewicza dyskredytować.

          Nie, tu Stankiewicz nie podał faktu z komentarzem. Tu Stankiewicz sugeruje jakieś niecne sprawki, że w USA jest jak w Polsce i jeśli ktoś korzysta z rządowych instalacji to musi to być szwindel. I — o dziwo — zyskuje posłuch.

          Raczej się nie mylę, bo to wciąż jest energia chemiczna. Ile tu się da osiągnąć? 10 km/sec.? Potrzebujemy przełomu.

          Gorzej jest, że znajdują się inwestorzy ładujący środki w produkt tak niepewny. To marnotrawstwo.

          Zdajesz sobie sprawę jak bardzo popłynąłeś? Sugerujesz, że nowinki techniczne kupują idioci. Gdy pojawiły się pierwsze komórki, to ci, którzy je kupowali inwestowali w produkt niepewny. Baterie ważyły krocie i starczały na minuty rozmowy. A wystarczyło nie inwestować, poczekać 20 lat i kupić sobie komórkę full vypas, która nie tylko łączy się z siecią, ale także z komputerem, internetem i lodówką! Wybacz kpinę, ale jak sobie to wyobrażasz? „Potrzebujemy przełomu” powiadasz. A jak się osiąga przełom nie robiąc nic? My na przykład opracowaliśmy przełomowy sposób produkcji grafenu i… kupujemy grafen i licencję na jego produkcję. O to chodzi Stankiewiczowi? Że jeśli ktoś coś robi i na tym zarabia to trzeba go wdeptać w ziemię, zdyskredytować, poniżyć, obrzydzić?

          Żeby dokonać przełomu trzeba najpierw zaprząc sztab naukowców do roboty, dać im pieniądze i stworzyć warunki. A tymczasem korzystać i handlować tym, co jest, bo nowe najpierw trzeba odkryć, potem opracować i wdrożyć. A to kosztuje. Państwo tego nie sfinansuje, bo państwo wydaje pieniądze na wynalezienie sposobu jak pozbawić życia wszystkich poza wybranymi.

          Musk samochody elektryczne produkuje, my też będziemy. Jak jemu się uda opracować technologię, to kupimy licencję, bebechy i se zmontujemy. Rakiety w kosmos wysyła. My nie będziemy, bo po co? Będziemy mieli piękną elektrownię atomową. Ale nie będziemy marnować czasu i środków na szkolenie kadry, przygotowanie fachowców, bo nasza elektrownia będzie bezobsługowa, całkowicie automatyczna. Więc po co wydawać kasę na szkolenie obsługi? Stankiewicz powinien wyzbyć się fałszywej skromności i podzielić się z opinią publiczną swoimi doświadczeniami i osiągnięciami związanymi z elektrowniami atomowymi.

          Zdumiewa mnie zarzucanie Muskowi, że jest sławny, że jest entuzjastą i że inni też się entuzjazmują. Zdumiewa, ale jednocześnie pozwala zrozumieć dlaczego jedni latają w kosmos, a inni palą w piecach śmieciami i nie rozumieją, dlaczego się im zabrania. Jedni opracowują technologie, drudzy biorą pieniądze za współpracę przy działaniach informacyjno-edukacyjnych dotyczących budowy elektrowni atomowej w Polsce mimo, że nie ma nie tylko elektrowni, jej planów, ale nawet nie wiadomo gdzie miałaby stanąć.

          My powinniśmy się skupić na naszych ziemskich problemach. Takich, które wymieniłeś. I przy ich rozwiązywaniu też można zarobić porządne pieniądze. Czasem lepiej wyremontować ten pekaes niż wierzyć, że każdego będzie stać na nowego mercedesa.

          Jeśli zacznie się ograniczać badania, wskazywać kierunki, zmuszać do „skupiania się” na określonych problemach, to żadnego się nie rozwiąże. Bo postęp jest całością. Coś, co znalazło zastosowanie w kosmosie, bateryjka, zminiaturyzowane radio, tranzystor upchany na płytce krzemu, może znaleźć zastosowanie w życiu codziennym. Trzeba mieć świadomość, że kończą się pierwiastki ziem rzadkich. Wyczerpują się zapasy helu. Jeśli w porę nie nauczymy się pozyskiwać ich z kosmosu polegniemy na Ziemi, od której już nigdy się nie oderwiemy.

          Właśnie dzięki takiemu podejściu Polska jest pariasem świata. Nie robimy nic, niczego nie osiągamy, bo na czym byśmy się nie skupili, zawsze znajdzie się ktoś, kto uzna, że lepiej się skupić na czymś innym. W efekcie nie skupiamy się na niczym, a nawet jak jakimś cudem coś nam się uda, to miliardy na naszym wynalazku zarabiają inni. My skupiamy się na dochodzeniu, dlaczego naukowiec, który dostał aż sto tysięcy od państwa niczego nie odkrył i nie wynalazł i czy przypadkiem nie doszło do marnotrawstwa publicznego grosza.

          1. „Musk przypisuje sobie, czy Stankiewicz Muskowi? Mógłbyś jakoś uprawdopodobnić ten zarzut?”

            Stankiewicz Muskowi. Spróbuję Ci to zobrazować. Z pewnością znasz ten obrazek:

            https://qzprod.files.wordpress.com/2018/02/tesla-spacex-starman-falcon-heavy-rocket-elon-musk.jpg?quality=80&strip=all&w=940

            Teraz porównaj go z tym, to lata 80-te XX wieku:

            https://www.youtube.com/watch?v=3Ojne2qiC4I

            I proszę – nie wymagaj ode mnie, bym wypowiadał się za Stankiewicza.

            „Próba uzasadnienia, że bełkot nie jest tym, czym jest przeważnie tak się kończy — efektownym strzałem w stopę.”

            Paradoks polega na tym, że nawet dla samego Muska i jego firmy Falcon Heavy jest ślepą uliczką. Przyznał to już sam wizjoner oświadczając, że projekt rakiety, która tylko co odniosła wielki triumf, nie będzie rozwijany. Trzyczęściowa wersja, która wróciła z kosmosu na Ziemię, jest wersją ostateczną. Konferencję prasową dotyczącą tej kwestii zakończyły wielkie brawa.

            Scena ta przypomniała mi amerykańskie wybory z początku wieku, kiedy George Bush jr zdobywał drugą kadencję. W trakcie kampanii, szukając jakiegoś nośnego hasła, znalazł mu się pod ręką Robert Zubrin (taki gość, którego często można było zobaczyć w programach Discovery Channel) ze swoimi pomysłami dotyczącym wyprawy na Marsa i terraforming-u tej planety. Bush podchwycił pomysł i o podróży na Marsa przez pewien czas było bardzo głośno. Do dnia elekcji. Po wyborach to samo, co na konferencji Muska – wszyscy wstają i biją brawa.

            Mocą oklasków na inne planety nie dotrzemy. Lepiej od razu przełączyć odbiornik na inny kanał.

            > „Nie, tu Stankiewicz nie podał faktu z komentarzem. Tu Stankiewicz sugeruje jakieś niecne sprawki, że w USA jest jak w Polsce i jeśli ktoś korzysta z rządowych instalacji to musi to być szwindel. I — o dziwo — zyskuje posłuch.”

            Cóż, przyjmuję do wiadomości Twoje zdanie. ja niczego podobnego tam nie znajduję.

            > „Zdajesz sobie sprawę jak bardzo popłynąłeś? Sugerujesz, że nowinki techniczne kupują idioci.”

            Idiotami bym takich ludzi nie nazwał, ale jak nazwiesz na przykład kolekcjonerów kolejnych modeli I-Phonów? Fanami? To chyba lepsze słowo. A jak nazwiesz nazwiesz miliony fanów jakichś pokemonów, którzy kupują gry o nich? To chyba nie są techniczne nowinki.

            Ogólnie się tu z Tobą zgadzam. Masz rację zarówno odnośnie sztabu naukowców i grafenu. Nie rozumiem jednak Twojego zacietrzewienia w stosunku do Stankiewicza. Nie widzę w tym artykule treści, o które masz do niego pretensje. Rozumiem szersze spojrzenie, ale to jest artykuł tylko o tym, że Musk jeszcze w tym roku „pośle astronautów wokół Księżyca po trajektorii swobodnego powrotu”. Stankiewicz twierdzi, że „to jest nie do zrobienia w tym przedziale czasowym, przy tych środkach, przy tej technice.” Zobowiązał się, że jeśli Muskowi się uda wszystko publicznie „odszczeka”. 

            Proponuję potrzymać go za słowo.

            1. Być może jestem przewrażliwiony i mam nadzieję, że mi to wybaczysz. Niestety, po przeczytaniu drugi raz artykułu Stankiewicza nadal nie dostrzegam w nim tego co Ty. Dla mnie to marudzenie frustrata, który źle znosi cudze sukcesy. Owszem, gdyby nie było ostatniego akapitu od biedy dałoby się to odczytać tak, jak to uczyniłeś. Niestety jest.

              Nie mam powodu by nie wierzyć w to, co piszesz, ale czy masz coś na potwierdzenie tezy, że

              projekt rakiety, która tylko co odniosła wielki triumf, nie będzie rozwijany

              Właśnie Musk połączył przyjemne z pożytecznym. Zamiast wysłać w kosmos kilka ton szmelcu, żeby zademonstrować możliwości rakiety, wysłał samochód Tesli, żeby zareklamować ten wyrób. Z samochodami elektrycznymi nie idzie mu najlepiej…

              Idiotami bym takich ludzi nie nazwał, ale jak nazwiesz na przykład kolekcjonerów kolejnych modeli I-Phonów? Fanami?

              W ogóle nie próbuję ich nazywać, bo nie rozumiem co ma piernik do wiatraka. Nauka rozwija się ciągle. Badania kosztują krocie i nie zawsze jest gwarancja, że coś zostanie odkryte, coś, co teoretycznie powinno działać zadziała w praktyce. A pieniądze na badania potrzeba. Często gotowe są rozwiązania daleko wybiegające poza to, co jest dostępne na rynku, lecz najpierw trzeba sprzedać to, co jest. Natomiast zarzucanie komuś, że wykorzystuje rozwiązania opracowane przez poprzedników jest idiotyzmem. Nie ma na świecie żadnego produktu, maszyny, urządzenia, które nie wykorzystuje wcześniejszych myśli technicznych.

              Polska miała niepowtarzalna szansę w postaci grafenu. Bez nakładów, praktycznie za darmo opracowano metodę produkcji unikatową w skali światowej. Zamiast zainwestować miliardy w produkcje i zarobić asekurancka władza wolała poczekać aż inni zaryzykują. Zaryzykowali, opracowali swoje rozwiązania obchodzące nasz patent, a my mamy gówno i mądre miny Stankiewiczów.