Poszli po rozum do głowy, wrócili z niczym

Polska policja państwowa odnotowała niebywale gigantyczny sukces. Niewiele ich było ostatnio. No, może poza szybkim i sprawnym spacyfikowaniem protestu przedsiębiorców. Sukces pozwala z ufnością spoglądać w przyszłość, co  powoduje gigantyczny przyrost poczucia bezpieczeństwa. W czym rzecz?

Wyobraźmy sobie mieszkanie. Mieszkanie jest wykorzystywane, ale czasami nikogo w nim nie ma. Wtedy drzwi są zamykane na klucz, a klucz umieszczany w bezpiecznym miejscu obok wycieraczki. Pewnego dnia nadszedł pewien osobnik, spostrzegł klucz, więc podjął go, otworzył drzwi i wszedł do środka. Zamiast skorzystać z łazienki, poczęstować się i wyjść postanowił zabawić się nieco. W tym celu… oszczędźmy sobie opisu poszczególnych etapów zabawy. Tak się jednak pechowo złożyło, że obiekt był monitorowany, więc nie minął tydzień jak zjawili się funkcjonariusze. Zatrzymali sprawcę, mieszkanie zamknęli, a klucz odłożyli na miejsce.

To oczywiście historia zmyślona, ale pewne jej aspekty zdumiewająco przystają do rzeczywistości. Oto polska policja państwowa zostaje powiadomiona o „zhakowaniu zdalnej lekcji”.  Zhakowanie polega na tym, że podczas prowadzonej przez nauczyciela przez internet lekcji znienacka do klasy dołączył uczeń spoza szkoły i jął przeszkadzać w zajęciach i zadawać głupie pytania. Podjęte natychmiast czynności wyjaśniające doprowadziły do wykrycia sprawcy. Okazał się nim 13-letni chłopczyk, który — zgodnie z wyjaśnieniami oficera prasowego Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku — przekonany o swojej bezkarności i anonimowości przełamał zabezpieczenia i bez uprawnienia dołączył do grupy, zwracał się do uczniów po imieniu i kierował do nich obraźliwe pytania.

Tu właśnie dochodzimy do clou, czyli sedna. Jeśli zabezpieczenia stosowane przez państwo są tak niebywale skuteczne, że potrafi je przełamać trzynastoletni uczeń, to nie można, ba! nie wolno! obawiać się o bezpieczeństwo swoje, swoich bliskich, swoich danych osobowych, swojego mienia, lękać się o swoje zdrowie, los i byt. Zaś naukę jaką ze zdarzenia wyciągnie nastolatek można streścić następująco — jeśli niekompetentna władza nie potrafi zabezpieczyć narzędzi, które oferuje, to nie chełp się tym, żeś tam wlazł, tylko zastanów się jak możesz uzyskany dostęp wykorzystać z korzyścią dla siebie.

Weźmy taką supernowoczesną platformę ePUAP, czyli tak zwany „profil zaufany”. Wykorzystuje się go w kontaktach z urzędami, ale można go także użyć do podpisania dokumentu wysłanego dowolnej osobie. To daje pewność, że wiadomość jest autentyczna. Niestety, dzięki nieudolność programistów odbiorca dowie się także jaki jest PESEL nadawcy gdy nieco pogrzebie w „pakiecie”, który otrzymał. Dlaczego tak się dzieje? Ano dlatego, że państwo marnie płaci, więc fachowcy nie palą się do współpracy. Na przykład Główny Urząd Statystyczny na stanowisku projektanta/programisty w Centrum informatyki Statystycznej oferował wynagrodzenie od 2500 do 4500 zł brutto. Z kolei szpital chciał zatrudnić informatyka za 2400 zł brutto, czyli 1738 zł na rękę. Na to nakłada się nasilone, zwłaszcza ostatnio, zapotrzebowanie na swoich. Nie musi się znać, nie musi dużo wiedzieć, ważne by można było mieć do niego zaufanie. Komu zaś można bezgranicznie ufać? Ano temu, kto władzy zawdzięcza wszystko, całą swoją błyskotliwą karierę. Odkryli to już bolszewicy na początku ubiegłego wieku swoje najwierniejsze kadry rekrutując spośród przestępców. Absolwent liceum, który na informatyce nie błyszczał, posadę za 4.000 zł weźmie z pocałowaniem ręki, choć lepszym pomysłem byłoby zatrudnienie wspomnianego wyżej trzynastolatka.

Na wzrost poziomu bezpieczeństwa niewątpliwie wpływ miała także decyzja władz Trójki, czyli Programu 3 Polskiego Radia. W największym skrócie — w ostatnim notowaniu prowadzonej od samego początku przez Marka Niedźwiedzkiego Liście Przebojów Programu Trzeciego na ostatnim miejscu tak zwanej „playlisty” czyli „grajlisty” pojawił się utwór Kazika „Twój ból jest lepszy niż mój”. Gdy wspiął się na pierwsze miejsce głosowanie zostało unieważnione. Kazik to gość, który twierdził, że Lech Kaczyński to prezydent ostatniego 24-lecia. Ale to raczej z braku konkurencji. Na początku stycznia 2018 roku z kolei zarzekał się, że mu ta władza nie przeszkadza bardziej niż poprzednia. Co więcej, może to dosyć egoistycznie i merkantylnie zabrzmi, nawet ostatnio się dowiedziałem, że podniesiono mi i innym artystom kwotę ulgi podatkowej. To jest mocno odczuwalne w kieszeni. A to przecież nie wszystko, ponieważ Ludzie, choćby mój syn, mają 500 plus, a ja mam swoje 40 tys. plus, bo tyle rocznie oddał mi PiS z tego, co mi Platforma zabrała, ograniczając koszty uzyskania przychodu. Oczywiście można dyskutować, czy my zasługujemy na tę ulgę podatkową, ale skoro ją przywrócono, to dlaczego mam się nie cieszyć? No więc cieszyła się chłopina, która swego czasu swoich fanów, którzy czekając na pojawienie się nowej płyty w sklepach ściągnęli ją z sieci, żeby sobie posłuchać, zaliczyła do kategorii „kurwy marne„.

W innym miejscu ten wypitny artysta zapewniał, że PiS wcale nie jest gorsze od PO: Nie czuję, żeby moja wolność była zagrożona, żeby zagrożona była demokracja, podstawowe swobody, więc dlaczego miałbym się angażować. W moje życie PiS nie ingeruje bardziej, niż ingerowała Platforma, tu się nic nie zmieniło. 46.000 zł rocznie stępiło zmysły. I nagle, znienacka okazało się, że już może nie być możliwości lansowania się w mediach narodowych obok takich gwiazd jak Rodowicz czy Pietrzak, bo nawet Marek Niedźwiedzki stwierdził, że ma tego dość. Czy teraz Kazik poczuje coś więcej? Czy przejrzy na oczy i dostrzeże, że złe działanie od likwidacji dzieli przepaść? Zdecydowanie nie mam poczucia, by ktoś likwidował wolne sądy, by nie było już w Polsce sprawiedliwości. Dajmy im spróbować. Ja nie opiewam sukcesów dobrej zmiany, ale naprawdę nie widzę, by sytuacja była dużo gorsza niż za poprzedniej. Oczywiście Kazik nie jest ani pierwszym, ani na pewno ostatnim artystą, który zniknął z anteny. Tuż po zniesieniu cenzury tego zaszczytu doświadczył Paweł Kukiz za pomocą „ZCHN zbliża się”. Och jakże on się kajał, jakże przepraszał, jak zarzekał, że nigdy więcej, że nic złego nie miał na myśli. Słowa dotrzymał i już nigdy więcej nie odzyskał popularności, Choć same Piersi bez niego nieźle sobie radzą.

To co zrobiło kierownictwo Trójki to koniec pewnej epoki, to początek ery nadgorliwców, miernych, biernych ale wiernych, którzy zrobią wszystko żeby przypodobać się przełożonym. A ponieważ przed nami inne głosowanie, które zorganizują i poprowadzą właśnie tacy ludzie, więc wynik będzie zgodny z oczekiwaniami. Jeśliby jednak jakimś cudem wygrał nie ten, co powinien, to jego wygrana zostanie zakwestionowana, ponieważ głosowanie odbyło się w oparciu o niezgodną z Konstytucją nowelizację ordynacji wyborczej. Nie wspominając już o tym, że jeśli podpisy poparcia dla kandydatów to „prawa nabyte”, to takimi samymi prawami jest także odbyta przez nich kampania wyborcza. To oznacza, że spokojnie można z niej zrezygnować. Oczywiście może się to nie spodobać nowemu kandydatowi koalicji populistycznej Rafałowi Trzaskowskiemu, ale takie jest prawo. Poza tym sam zapewniał, że te wybory, które odbędą się nie wiadomo kiedy i nie wiadomo na jakich zasadach, będą aż sześcioprzymiotnikowe — powszechne, równe, bezpośrednie, tajne, bezpieczne i uczciwe.

Powiadają, że kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Opozycja godząc się na prawo kaduka sama kręci na siebie bat. Na szczęście Jezus w takiej sytuacji sugeruje: „przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. A skoro nie wiedzą co czynią i jako parlamentarzyści, i jako kandydaci, to i straty wielkiej nie będzie gdy nie zostaną wybrani.

Dodaj komentarz