Post scriptum

Dziś opowiadanie dowcipów znowu wiąże się z pewnym niebezpieczeństwem. Bo, jak w czasach minionych, nigdy nie wiadomo co się komuś skojarzy i z czym i czy nie zażąda w najlepszym razie przeprosin, a w najgorszym grzywny czy więzienia, jak to miało ostatnio miejsce na przykład u Wojewódzkiego. Zwłaszcza krytykowanie płci pięknej może skończyć się śmiercią lub kalectwem, bo panie nie przebierają w środkach jeśli uznają, że ktoś przekroczył zakreślone przez nie granice. Oczywiście nawet one zdają sobie sprawę, że prawdziwym przeciwnikom nie są w stanie zaszkodzić, więc z tym większą gorliwością dybią na tych, którzy stoją po tej samej strony barykady co one. Doskonałą ilustracją skuteczności jest z jednej strony iluzoryczny sukces jakim było zablokowanie ustawy antyaborcyjnej i spektakularna klęska w sprawie tabletki ‚dzień po’. Panie tak są zajęte tropieniem obrazy uczuć płciowych i kaleczeniem języka, że nawet nie zdecydowały się na kampanię informacyjną w sprawie, która notabene dotyczy o wiele większej liczby dziewcząt i kobiet niż aborcja. Nie raczyły nawet zdementować bzdur jakoby była to tabletka wczesnoporonna, podczas gdy jest to tabletka wczesnoporanna, ponieważ zaleca się przyjąć ją jak najszybciej, najlepiej rano, na drugi dzień po.

Naświetliwszy tło historyczne przejdźmy wreszcie do rzeczy. Otóż swego czasu krążyła seria makabrycznych dowcipów o Jasiu i Małgosi. Jeden z nich głosi, że mama krząta się w kuchni przygotowując obiad. Zupa właśnie kipi, na patelni skwierczy mięso i w samym środku tych wydarzeń do kuchni wpada Jaś i pyta:
— Mamo, jakie Małgosia ma oczy?
— Nie zawracaj mi teraz głowy, nie widzisz co się dzieje? — krzyknęła mama próbując zapanować nad sytuacją.
— No ale jakie? — Jaś nie dawał za wygraną.
— Zielone — rzuciła mama na odczepnego.
— A nieprawda bo niebieskie! Sama zobacz! — Jaś wyciągnął przed siebie ręce, które dotąd trzymał za plecami i wyprostował zaciśnięte dłonie…

Żart jest makabryczny, niektórzy nawet mogą określić go mianem niesmaczny. Co w takim razie powiedzieć o mediacji, której celem było pogodzenie dwóch zwaśnionych samców? A było to tak. Za górami, za lasami, za dolinami pobili się dwaj górale ciupagami. Bili się, bili, aż wreszcie do akcji wkroczył mediator z propozycją ugody: Hej, górale! Nie bijta się! Ma góralka dwoje oczu, podzielita się…

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1.  
    Jest rzeczą charakterystyczną, że trudniejszych chwilach krążyło dużo kawałów. Opowiadanie niektórych mogło zaprowadzić do więzienia. na krótko, bo na krótko, ale zawsze. Za to teraz taki opowiadacz może chlubić się tym, że komuna go wsadziła „za poglądy i swoje odsiedział”. I powinien coś tam dostać. Niekoniecznie pieniądze czy order. Odpowiedni stołek wystarczy.

    Opiszę takie zdarzenie, a rolnik (jeśli dobrze wiem), nagród nie oczekiwał. To był czas obowiązkowych dostaw. Niby mięsa dostarczano sporo, ale nie było tego widać w sklepach.
    Rolnik na punkt skupu dowiózł wieprza. Dużego!. Wprowadził go na wagę, a po zważeniu kopnął w szynki i powiedział: Świnio, idź do swoich.

    Obecni tam wybuchnęli śmiechem. Ale już niedługo po rolnika przyjechali panowie i zabrali go na przesłuchanie. Potem był sąd, skazanie na miesiąc odsiadki „za ……………….. walkę z socjalizmem”

    Nie oglądam tv, to nie wiem co było u Wojewódzkiego. Ale nie rozumiem tej „nadzwyczajnej wrażliwości”, gdy na co dzień zachowania polityków są poniżej najniższego progu przyzwoitości.
    Do brze to ilustrują zachowania panny posłanki Pawłowicz.
    Sama pozwala sobie na „spier…..” w miejscu najważniejszym, bo w sercu Polski – w Sejmie. Nie mówiąc o uzupełnianiu warstw tłuszczu i obżeraniu się.
    Jednak Socha gdy coś tam powiedział, jest przez pannę posłankę atakowany, bo „tak nie uchodzi, nie uchodzi”

    W tym wszystkim NIKT nie zwraca uwagi na jedno. Podsłuchano prywatne rozmowy w sposób nieuprawniony. Bo nawet policja musi mieć zgodę sądu. I te nielegalne!!!!! podsłuchy rząd wykorzystuje, a Kurski wie swoje „głupi naród wszystko kupi” I kupuje, kupuje i pluje na siebie wzajemnie.
    Ale co tam jakiś sąd dla PIS, prawda?

    No, to za swoją obojętność obudzimy się z ręką w nocniku. I odechce się nam wiele, także wzajemnego opluwania.