Porozmawiajmy o kobietach

Temat rzeka, a może morze. Można długo rozwodzić się, choć co bóg złączył ksiądz uzna za nieważne dopiero za co łaska + VAT. Dlatego warto zacząć od postawienia fundamentalnego pytania: czym się różni kobieta? I nie chodzi o sięganie tam, gdzie wzrok nie sięga. Chodzi o to czym, jeśli czymś, różni się na pierwszy rzut oka.

Okazuje się, że na pierwszy rzut oka większość pań nie różni się, choć jeszcze nie tak dawno było inaczej. Weźmy taka kurtkę czy płaszcz, tak powszechne o tej porze roku. Co widzimy? Że guziki i zapięcia mają coraz częściej po tej samej stronie co kurtki i płaszcze męskie. Gdy zaś robi się cieplej lepiej widać również inny szczegół który dotąd różnił, odtąd przestał. Dotąd bowiem spodnie damskie mógł preferować jedynie mężczyzna o odmiennej orientacji manualnej, zwany mańkutem. Teraz wlot powietrza w zamku znajduje się po tej samej stronie zarówno w spodniach męskich jak i w spodniach damskich, a często i w spódnicach. Także i sukienki są podobne, a różnią się jedynie kolorem i umiejscowieniem kieszeni.

W czasie przeszłym minionym władza ludowa postanowiła wyrównać szansę edukacyjną dzieci chłopów i klasy robotniczej. Oczywiście nie przez zrównanie, czyli podniesienie poziomu kształcenia w szkołach wiejskich. Nie. To by było za proste. Zamiast tego wprowadzono system punktów, dzięki czemu niewłaściwie urodzony geniusz na studia mógł się nie dostać, za to system gwarantował, że dyplomem ukończenia uczelni będą się w większości legitymować miernoty. Co szczególnie teraz widać, słychać i czuć…

W czasie teraźniejszym obecnym niektóre kobiety, których wyborcy nie obdarzyli zaufaniem, postanowiły w inny sposób sięgnąć po władzę. Uznały bowiem, że „polityczka” – żeby trzymać się właściwej nomenklatury – to same pozytywy. I trudno się z tym nie zgodzić, gdy wspomni się panią Kruk Elżbietę, panią Beger Renatę, panią Kopacz Ewę Bożenę, czy choćby gwiazdę hazardowej komisji sejmowej panią Kępę Beatę. Jak więc postanowiły, tak zrobiły. Powołały do życia partię kobiet i… Nie przekroczyły progu wyborczego.

Partia nagich kobiet

Po przełknięciu goryczy porażki panie postanowiły zagwarantować sobie miejsce w polityce ustawowo. Przypomniały sobie o punktach za pochodzenie i zaadoptowały do swoich celów nazywając „parytetem”. A mogły „priorytetem”. W zasadzie można by przyjąć, że jeśli przeciwko jest poseł, a obecnie minister Gowin, to jest to pomysł godny poparcia. Tyle, że tym razem ta prosta zależność zawiodła.

Polityk nie musi bowiem być kobietą. Musi być wykształcony, stawiać dobro kraju nad dobro partii. Nie ma także prawa kierować się światopoglądem – nie dogmaty wiary, a zdobycze wiedzy ma mieć na względzie przy stanowieniu prawa. Co za różnica, czy przewodniczącego względnie prezesa popierają bezkrytycznie członkinie czy członkowie partii, skoro to poparcie uderza solidarnie zarówno w członkinie jak i członków społeczeństwa? Weźmy emerytury. Panie z PO popierają, bo przewodniczący jest za. Panie z PiS są przeciw, bo prezes jest przeciw. A panie z PSL, SLD i RP nie wiedzą czy są za czy przeciw, bo ich liderzy nie wiedzą.

Jedynym kryterium przy układaniu list wyborczych powinny być kompetencje, a nie płeć. Dlaczego panie nie chciały zmienić ordynacji wyborczej? Dlaczego nie postulują wyborów bezpośrednich? Mogłyby wystawić dowolną liczbę kandydatek. Dlaczego chcą zmuszać do umieszczania na listach durnia tylko dlatego, że jest kobietą? A właśnie. Dlaczego dorabiając żeńskie końcówki do czego się tylko da, durnia dotąd nie sfeminizowały? Obawiają się czegoś? A jeśli sobie przypomnimy partię kobiet, to ciśnie się na usta pytanie – a gdzie się podział parytet, drogie panie? To działa tylko w jedną stronę? I przy okazji, która z pań wie dlaczego nie została zgłoszona kandydatka na prezydentkę? Wbrew zapewnieniom o wykształceniu i kompetencjach żadna się jednak nie nadawała?

Co daje kaleczenie języka i dorabianie na siłę końcówek, jeśli stereotypy są niezmienne? Bo stwierdzenie, że – powiedzmy – pani Streżyńska rządziła jak chłop, a pan Arłukowicz rządzi jak baba to nie jest obelga dla pani Streżyńskiej ani komplement dla pana Arłukowicza. A związki frazeologiczne? Czy panie wystąpią jak jeden mąż o ich dostosowanie do wymagań współczesności? Walczą o prawa bycia e-tyczkami, socjolożkami czy naukowczyniami, a ich koleżanki mają zupełnie inne problemy. – Posłałam dziecko w wieku sześciu lat do szkoły. Syn jest w klasie z siedmiolatkami. Na początku roku szkolnego usłyszałam, że nasze dzieci pójdą do komunii dopiero w trzeciej klasie. Teraz katechetka poinformowała, że jednak w drugiej. Nie sadzę, żeby siedmiolatek był gotowy na tak poważny sakrament – mówi mama Karola. – Można wyklepać dekalog albo akty strzeliste na pamięć, ale co dziecko z tego zrozumie? I to jest to, co spędza sen z powiek matkom Polkom. Po feriach sześcioletni Karol dostał od katechetki spis modlitw, które powinien znać do pierwszej komunii. – Mamo, a co to jest „pogrzebion”? – zapytał. Podobnie było ze zwrotami „świętych obcowanie”, „począł się z Ducha Świętego”. Czy zmieniło by się coś, gdyby w kościele obok księdza pojawiły się księżynie? Warto o tym dywagować?

Dodaj komentarz