Polskie standardy na Ukrainie

Są na tym padole łez rzeczy nieporównywalne. Czyż można porównać parówkę do samolotu? Albo Majdan do Majdanka? A mimo to często czyni się takie karkołomne paralele. Czasem jednak zdarza się, że rzeczy nie tylko porównywalne, ale identyczne nie tylko nie porównuje się ze sobą, ale traktuje jako coś nie tylko zupełnie innego, ale wręcz przeciwnego. Weźmy na przykład ostatnie wydarzenia na Ukrainie i towarzyszące im komentarze. Otóż gdy kilkaset czy kilka tysięcy ludzi domaga się ustąpienia wybranych w powszechnych wyborach władz, naparza się z policją, to jest to demonstracja. Gdy kilkaset kilometrów dalej kilkaset czy kilka tysięcy ludzi domaga się ustąpienia wybranych w powszechnych wyborach władz, naparza się z policją, to to są kibole i bandyterka.

Gdy na Ukrainie tworzy się prawo drakońsko ograniczające prawa i swobody obywatelskie, to jest to godne potępienia i cały „cywilizowany świat” rwie włosy z głowy. Gdy kilkaset kilometrów dalej powoli acz sukcesywnie ogranicza się prawa i swobody obywatelskie, pisze ustawy teoretycznie dotyczące pojedynczych, okrzykniętych przez polityków mianem „niebezpieczne” osób, a praktycznie umożliwiające eliminację każdego na czele z opozycją, to nikt nie rozdziera szat. W tym kraju to norma, a sami zainteresowani cieszą się jak dzieci jak się im przykręca śrubę. Przy czym Ukraińcy mają się na kim wzorować. To w kraju należącym już do Unii tworzy się prawo na kolanie i w ekspresowym tempie przepycha przez parlament, bez konsultacji, bez oglądania się na procedury, nie przejmując się terminami*. I zarówno tu pan prezydent, jak i tam господин президeнт podpisują wszystko jak leci.

Można potępiać władze Ukrainy. Można nawet nazywać je reżimem, bo zamiast przeczekać, jak to się robi u sąsiada, zamiast określić protestujących mianem zadymiarzy, od razu przystąpiono do rozwiązań siłowych. Problem w tym, że w demokratycznym kraju to wyborcy, a nie ulica, decydują kto tworzy rząd, kto jest prezydentem, kto zasiada w parlamencie. Ukraina to krzywe zwierciadło, w którym w karykaturalny sposób odbijają się polskie problemy. Rządowi więcej obywateli nie ufa niż ufa, a mimo to wszyscy czekamy mniej lub bardziej cierpliwie do wyborów, choć już dawno wyboru nas pozbawiono.

Dawniej władza wskazywała wrogów i z nimi walczyła. Wrogiem był kułak, czyli rolnik który za dużo miał. Wrogiem był groźny spekulant, który wykupował deficytowy towar, by go drożej sprzedać. Wrogiem ludu zaś był ten, kto próbował szukać odpowiedzi na pytanie: dlaczego ten towar jest deficytowy? Z kolei wrogiem klasowym był imperialista, kapitalista i burżuj. Dziś władza znowu wskazuje nam wrogów. Na razie określiła tym mianem kilku przestępców, którzy zasądzony wyrok odsiedzieli, za swoje winy odpokutowali. Dla władzy to mało. Władzy marzy się prawo powielaczowe, jeden telefon, żeby pozostać w zgodzie z tradycją może być czerwony, żeby człowieka, który wyrok już odsiedział, zamknąć bezterminowo bez wdawania się w zawiłe procedury sądowe, tylko na podstawie własnego widzimisię.

Co ciekawe nie zrobił na władzy żadnego wrażenia przypadek pewnego osobnika, który groził, że zabije żonę. Sąd zlekceważył tę groźbę i delikwenta wypuścił. Delikwent słowa dotrzymał (co dowodzi, że nie był politykiem) i żonę zabił. Dlaczego władza nie przejmuje się podobnymi przypadkami? Dlaczego nawet nie próbuje przywołać do porządku nieodpowiedzialnego sędziego? Dlaczego grzeje temat człowieka wychodzącego z więzienia po odsiedzeniu dwudziestopięcioletniego wyroku? Dlaczego dopiero po opuszczeniu więzienia tacy ludzie mają trafiać do specjalnego ośrodka, a nie trafiali tam w trakcie odsiadywania wyroku? Dlaczego żaden dziennikarz nie docieka, nie wyjaśnia tych kwestii, nie stawia pytań? Będą próbować pytać, gdy władza zacznie z tych przepisów korzystać neutralizując opozycję i co bardziej krewkich pismaków przed wyborami? A warto też zapytać ile kosztują takie pomysły.

Co jakiś czas słyszymy o jakimś pomyśle, którego celem jest dokręcenie śruby. I słyszymy zapewnienie, że uczciwi nie mają się czego bać. I niektórzy — zwłaszcza młodzi — to kupują. Dlaczego? Bo są leniwi i chcą wierzyć w te zapewnienia? Powinni podpytać rodziców, poszperać w bibliotekach, poszukać w Internecie odpowiedzi na proste pytanie — dlaczego w niektórych krajach opozycjoniści są tępieni i więzieni? Nieuczciwi są? Dlaczego muszą się obawiać o swoje życie? Na Ukrainie zginęło już kilka osób. Nie zrobiły niczego nagannego poza demonstrowaniem niechęci do władzy, a nie żyją. To oznacza, że tylko głupcy i krótkowzroczni nie potrafią w porę dostrzec zagrożenia i lekceważą symptomy. Bo hasło „Razem młodzi przyjaciele, władza dla wszystkich ma cele!” nic nie straciło na aktualności.

Dawniej w sejmie spotykali się posłowie z przedstawicielami bratniego kraju. I dziś w sejmie spotykają się posłowie z przedstawicielami. Wtedy przedstawiciele przyjeżdżali, mimo iż rezydowali, dziś nie muszą dbać o pozory. Oto ksiądz Oko na spotkaniu w sejmie tłumaczył, że Kościół jest jak skała, o tę skałę rozbił się komunizm, rozbije się i genderyzm. A co się nie rozbije, to się z tej skały zrzuci…


* Regulamin sejmu, artykuł 44:
Drugie czytanie może się odbyć nie wcześniej niż siódmego dnia od doręczenia posłom sprawozdania komisji, chyba że Sejm postanowi inaczej.
Wszystkie trzy czytania projektu zmian w OFE, czyli również głosowanie nad jego uchwaleniem, odbyły się na jednym posiedzeniu Sejmu. Standardy białoruskie na Ukrainie? Ależ skąd! Polskie!

Dodaj komentarz