Polski wzorzec płodności

W czasach minionych była prasa, radio i telewizja. Internetu nie było. Oprócz tego była także cenzura. Cenzura polegała na tym, że nie wszystko wolno było napisać i powiedzieć. System jednak był tak skonstruowany, że dopuszczał pertraktacje. Można było z cenzorem dyskutować, można go było próbować przekonywać, kiwać, bajerować. Czasem się udawało, czasem trzeba było z czegoś zrezygnować, jakąś scenę z filmu poświęcić, rozdział książki przerobić, zagadnienie w pracy naukowej inaczej ująć. Mimo to żaden dziennik nie publikował w środę w formie sensacji co w radiu czy telewizji prowadzący program powiedział we wtorek. Cóż to bowiem za informacja? Dziś natomiast zajmuje poczesne miejsce i stanowi niemalże rytuał. Zwykle zaprasza się do studia gości, którzy plotą duby smalone, a jeszcze lepiej jak skaczą sobie do oczu, wyłuskuje się z rozmowy jakiś fragment wypowiedzi i zależnie od profilu stacji eksponuje się go jako ‚mocne’ lub ‚ostre’ względnie ‚skandaliczne’ słowa. Ale goście nie są niezbędni, ponieważ można pleść w pojedynkę.

Przykładowa chronologia zdarzeń wyglądała następująco. O godzinie siódmej z minutami ma miejsce przegląd pasy Jana Wróbla, jak to zostało opisane w opisie podcastu. O godzinie 14:56 tego samego dnia gruchnęła wieść, że Jan Wróbel przeglądając prasę ironizował. „Może przydałby się urząd cenzury i dobrego smaku” — podobno powiedział Wróbel i to właśnie — jak wieść niesie — było „ironizowaniem”. Nim przeszedł do ironizowania, przyznawał, stwierdzał, a także opowiadał.

– Rzeczywiście ta kampania jest dyskusyjna – przyznał w TOK FM Jan Wróbel, ale jak jak stwierdził, „to i tak małe miki”. – Kiedy ostatnio jechałem przez Kraków, widziałem billboardy w przeciwko zanieczyszczeniom powietrza. Szlachetny cel, ale na billboardzie było dziecko duszone torebką foliową przez tajemnicze siły – opowiadał.

Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że to, co zacytowano, nieco odbiega od tego, co naprawdę powiedział redaktor: Rzeczywiście może to jest dyskusyjne, ale to jest proszę państwa i tak małe miki dlatego, że kiedy jechałem ostatnio przez Kraków, to widziałem bilbordy przeciwko temu, żeby powietrze nie było trute przez tych, którzy palą w piecach. Szlachetna oczywiście akcja, na bilbordzie widać dziecko duszone nie wiadomo do końca przez kogo, przez tajemnicze siły torebką foliową.

W tym miejscu rodzi się pytanie jaką wartość mają takie „informacje”, w których cytuje się konkretne wypowiedzi, ale cytat ma się nijak do tego co naprawdę zostało powiedziane? Notce towarzyszy materiał dźwiękowy. Jaki jest sens opisywać to, co ktoś powiedział, skoro wystarczy posłuchać, by się dowiedzieć? Zwłaszcza, że Jan Wróbel nie ironizuje. Jan Wróbel dukając domaga się kontroli, urzędu, który będzie cenzurował i blokował wszystko, co się Janowi Wróblowi nie podoba. Myślę sobie — myśli sobie Wróbel — że tak żarty żartami, ale gdzieś… y… gdzieś jakiś urząd czy cenzury czy yyy urząd cenzury i dobrego smaku, czy po prostu prokuratura powinna mieć możliwości działania wobec y akcji promujących… n.. cz.. e… no… promujących po prostu okropne czyny, oswajający nas, oswajające nas z takimi widokami jak mordowanie dziecka torebką foliową.

Tu dochodzimy do sedna, czyli clou. Nie można dopuścić do tego, by słuchacz kliknął i słuchał. Trzeba mu wyjaśnić jak ma rozumieć to, co słyszy. Gdzie jest ironia, co jest żartem, a co należy traktować ze śmiertelną powagą. Bo ta kampania z króliczkami wbrew pozorom nie jest wcale taka zła. Złe są bilbordy w Krakowie. Ich należy zakazać. Wiecie państwo jak nie lubię narzekać, ale no omal mnie szlag nie trafił! Te króliczki przy tym żywe przecież i uśmiechnięte, zadowolone z kontaktów z miłym panem, to jest po prostu, to jest po prostu nic! Czy jest sens w tej sytuacji przypominać redaktorom, że jeszcze niedawno rwali włosy z głowy i wieszali psy na ministerstwie, które nie było w stanie wysupłać kilku milionów na podwyżki dla rezydentów, a dziś jeden z redaktorów nie może się nachwalić akcji „króliczek, plemniczek, pochewka, penisek, na kogo wypadnie dla tego brzdąc”, za — jak to zgrabnie ujął — dwa milionów siedemset tysięcy zł? Nawiasem mówiąc, biorąc pod uwagę kontekst akcji, gloryfikowanie kontaktów króliczków z miłym panem brzmi bardzo dwuznacznie. Choć dla wielu króliczek to goła pupa na rozkładówce.

Mimo to akcja ministerstwa zdrowia jest strzałem w dziesiątkę. Aby to dostrzec należy wziąć pod uwagę wszystkie dotychczasowe i przyszłe reformy i zmiany. Wtedy okaże się, że uczestniczymy w zakrojonym na ogromną skalę eksperymencie, w którym odgrywamy rolę królików doświadczalnych. Choć można z góry przewidzieć skutki eksperymentu, to władza ma podstawy by sądzić, że będziemy godzić się na wszystko i siedzieć cicho jak trusia.

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. Przypuszczam, że ilość słów cytowanych wiąże się z kasą. Może być tak, że X słów to bezpłatny cytat, a za X+ słów już trzeba zapłacić.

    Tak przy okazji napiszę o swojej… naiwności (lata lecą, a ja ciągle naiwna, naiwna…) Uważałam, że wszelkie chamskie, głupie, napastliwe mowy polityków należy publikować. By publika wiedziała, z jakim prostactwem ma do czynienia. Tak mi się kiedyś zdawało. A zdecydowana większość publiki wzięła te zachowania, mowy za wzór. A panna posłanka stała się swoistą ikoną. Bo jakże często krytykując (słusznie) postawy, zachowania, w krytyce używa się słownictwo, zachowania panny posłanki.Przykład: tylko tytuły niektórych blogów na portalu.

    A autor? Ocena: pozytywny…, ale na układy nie ma rady….

    „…Jestem czuły jak waga na najmniejszy bałagan,
    Na przejawy niechlujstwa przeróżne,
    Weźmy lubię podróże no i nieraz się wkurzę
    Odczekując gehenny opóźnień.
    Wtedy złość ma szlachetna eksploduje jak Etna,
    Że się nieraz w wyzwiskach poplączę.
    Do dyrekcji list piszę, wściekły jak Bazyliszek,
    Mrucząc: ja was, kurcze, wykończę.
    Refren
    Oj, naiwny, naiwny, naiwny,
    Naiwny jak ćma,
    Co w ogień się pcha.
    Jaki sens to ma
    Gdy nie warta świeczki gra.
    Oj, naiwny, naiwny, naiwny.
    Dziecko w kwiecie lat.
    Choć w intencjach
    To w zasadzie pozytywny….”
    ELITA

    1. Nie jesteś naiwna. To problem leży gdzie indziej. Sama o tym wspominałaś, ale chyba zapomniałaś, choć akurat tu to jest bardzo istotne. Otóż zważ, że wszystkie mowy polityków nie są przytaczane jako informacja typu „polityk X powiedział to i to, na co polityk Y zareagował tak i tak”, lecz podawane są w formie gotowej, od razu z tezą jak należy daną wypowiedź odczytywać — „mocne słowa polityka X i skandaliczne reakcja Y”. Nie ma znaczenia, że czytasz opis i według Ciebie jest odwrotnie, albo uważasz, że wart Pac pałaca. Informacja jak należny odczytywać ten dialog poszła w świat i wielu ją łyknie bezkrytycznie. Potwierdzają to komentarze pod tekstami typu „Zawsze mówiłem, że X to polityk przez duże pe, a Y to cham przez duże ha” czy podobne. Co ciekawe tego typu komentarze nigdy nie są usuwane.

      Wydaje mi się, że w radiu nie ma mowy o wierszówce. Wręcz przeciwnie, media Agory z lubością zarabiają na cudzych słowach każą sobie płacić za deklamowane przez Piątka w poniedziałek wiersze czy artykuły omawiające cudze teksty.