Policja lada moment, a sprawcy grozi

Prasa opisując wyczyny przestępców od dawien dawna ekscytuje się paragrafami. Oto obywatel X zrobił to czy tamto. „X za to może dostać nawet 10 lat więzienia” ryczy olbrzymi tytuł w gazecie. Za tamto kara może sięgnąć nawet 500.000 zł dowiadujemy się z zajawki zwanej po polsku leadem. Pierwszy z brzegu przykład z dziś: 32-letniemu kierowcy, który w sobotnią noc rozjeżdżał ludzi na Monciaku i molo w Sopocie, może zostać postawiony zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Grozi za to 10 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna był trzeźwy, ale zdaniem policji mógł być pod wpływem środków odurzających.

Co czytamy dalej? Że ranne są 22 osoby, a policja stara się ustalić dokładną liczbę osób poszkodowanych. Po co? Po to, żeby się wykazać. Bo co w sytuacji, gdy policja przesłucha 29 osób, a poszkodowanych będzie 32? Akt oskarżenia będzie niepełny, a sąd, który może postawić zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym i skazać na 10 lat pozbawienia wolności może nie postawić zarzutu spowodowania katastrofy w ruchu lądowym i skazać na 10 miesięcy w zawieszeniu albo nie skazać w ogóle. Dlatego musi być znana dokładna liczba poszkodowanych. A ponieważ to trudno ustalić, więc i śledztwo może potrwać z dziesięć lat.

Takie epatowanie gigantycznym karami być może zwiększa sprzedaż lub klikalność, ale czy robi jeszcze wrażenie? Dowiadujemy się na przykład jak olbrzymie kary można dostać za oszustwo. Kobieta, która „oszukała” skarb państwa na kwotę 2 groszy + odsetki została surowo ukarana. Właściciel Amber Gold z wyrokami w kieszeni zakładał bez przeszkód coraz to nowe firmy. Dwa lata temu dowiedzieliśmy się ile mu „grozi” — do 5 lat więzienia i 5 milionów złotych grzywny. Groziło, grozi i… pewnie jeszcze długo będzie grozić. Może nawet sam premier wyjdzie i pogrozi?

Powspominajmy sobie. Najstarszy wyrok prezes Amber Gold otrzymał w listopadzie 2005 roku. Potem co rok, to wyrok. Mimo to nikt mu nie przeszkadzał gdy rozkręcał biznes na olbrzymią skalę, a gdy oszustwa wyszły na jaw został aresztowany, dowiedzieliśmy się ile „grozi” za podobne „czyny” i zapadła cisza. Zaś wspomniana wyżej kobieta wyrok usłyszała już pół roku po dokonaniu „przestępstwa”, a kolejne pół roku później wyrok podtrzymał sąd apelacyjny. Być może gdyby nie wydała dwóch paragonów na łączną kwotę 4 groszy sprawa ciągnęłaby się dwa razy dłużej. Trudno powiedzieć. Ale nie można nie zauważyć, że im bogatszy lub bardziej ustosunkowany „sprawca”, tym dłużej trwa proces, a wyrok, jeśli w ogóle jakiś zapada, jest symboliczny.

Czy na kimś więc jeszcze robi wrażenie takie epatowanie groźbami, skoro rzeczywistość jaka jest każdy widzi? Za obmacywanie dzieci grozi ho ho ho, a nawet kastracja. I oto opolski sąd umorzył sprawę kontaktów erotycznych 13-latki z dorosłym mężczyzną, bo uznał, że nie wywołały u niej traumy. Tak, drodzy Czytelnicy! Nie wystarczy złamać prawo. Trzeba jeszcze łamiąc wywołać traumę. Bez tego czyn się nie liczy i nie zasługuje na karę! Z kolei mężczyzna, który obmacywał chłopców został uniewinniony, ponieważ chłopcy nie zanotowali dokładnie dnia i godziny. O kierowcy, który urządził sobie rajd ulicami Warszawy opowiadał nawet sam pan premier. Zapewniał, jak to ma w zwyczaju, że kara, że surowa, że policja już już już jest tuż tuż, a prokuratura ma już starannie przygotowane odpowiednie paragrafy i tylko czeka na człowieka. Policja lada moment zatrzyma tego pirata drogowego. Odebrałem w tej sprawie informację od Ministra Spraw Wewnętrznych. Nie mam wątpliwości, że to się zdarzy. Skoro premier tak mówi… W materiale dowodowym dostarczonym przez policję nie ma podstaw do zatrzymania Roberta N., pseudonim Frog – poinformował prokurator Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Jak widać żeby ośmieszyć premiera nawet Urbana nie trzeba.

Na marginesie mówiąc w sumie to dobry pomysł, żeby wszystko poza zajawką pokrywać piano. Informacja ile sprawcy „grozi” brzmi dostatecznie groźnie, a reszta materiału to zazwyczaj kilka szczegółów dotyczących „czynu” i opis ciężkiej pracy śledczych, którzy nie tylko muszą znaleźć i przesłuchać wszystkich poszkodowanych, świadków i sprawców, ale także przygotować akt oskarżenia. Zaś dziennikarz, nie czkając na umorzenie śledztwa, wertuje Kodeks karny rzucając jakimś pasująceym według niego paragrafem i skwapliwie podaje maksymalną możliwą do zasądzenia karę.

To zresztą charakterystyczne nie tylko dla dziennikarzy — ekscytujemy się sprawcami, a skrzywdzeni kompletnie nas nie obchodzą. Mało, często nimi gardzimy, w ten sposób podbudowując poczucie własnej wartości — durnie, dali się oszukać, pobić, zgwałcić, obmacywać, okraść (niepotrzebne skreślić). Pod każdym opisem przestępstwa oburzeni internauci prześcigają się w ferowaniu wyroków i licytują się na surowość kar. Nikogo nie obchodzi los poszkodowanych. A dla nich często bez znaczenia jest, czy ten, kto ich skrzywdził zostanie skazany na sto czy dwieście lat więzienia. Oni coś stracili i oczekują zadośćuczynienia, naprawienia szkody i gwarancji, że odpowiedzialne za bezpieczeństwo służby dołożą starań, by do podobnych zdarzeń w przyszłości nie dochodziło. Ale o tym nie znajdziemy wzmianki w żadnym materiale prasowym ani wyroku.

Odkąd ministerstwo sprawiedliwości znalazło się w rękach ludzi głębokiej wiary, demokratyczne państwo prawa coraz żwawiej zmierza w kierunku bezprawia, a stronniczość już nawet nie jest maskowana. Zaś zamiast zastanawiać się i finansować badania i akcje profilaktyczne, zapobiegająca przestępstwom, mające za zadanie zmniejszenie ich liczby wydaje się krocie na systemy monitoringu, inwigilację, zaostrza się prawo, grzebie w przepisach….

(nbsp;

PS.
Prof. Chazan złamał prawo. Kto został ukarany? Szpital, czyli pacjenci i płatnicy składek zdrowotnych. W cywilizowanym kraju zasądzono by na rzecz pokrzywdzonej kobiety olbrzymie odszkodowanie. A u nas? A u nas skrzywdzony jest nikim, a krzywsdziciel często uchodzi za bohatera. Dzieje się tak wtedy, gdy krzywdę wyrządziło katolickie sumienie, czyli widzimisię purpuratów.

Dodaj komentarz