Polexit numer szesnaście

Są media tak zwanego głównego nurtu, czyli po polsku mainstreamowe, poważne i wiarygodne, są media goniące za sensacją, tabloidy, które dla zwiększenia poczytności, a więc i sprzedaży, potrafią z igły zrobić widły, a z pchły słonia. Poza tym internet roi się od wszelkiego rodzaju teorii spiskowych z jednej strony i półprawd, nieprawd, kłamstw i przekłamań, czyli po polsku fake newsów i posprawdy z drugiej. Taki podział jest jasny, czytelny i zrozumiały. Czytelnik wie czego może spodziewać się jeśli sięgnie po określony tytuł, wejdzie na określoną stronę internetową czy medium społecznościowe. Problem, zwany niekiedy schodami, zaczyna się wtedy, gdy poważne skądinąd pismo lub portal publikuje nierzetelny, tendencyjny materiał.

Felieton

Wczora z wieczora w mentorsko-katastroficznym stylu rozdzieraliśmy szaty nad stanem planety. Zwracaliśmy uwagę, że jej los leży w rękach rządów poszczególnych krajów, ponieważ obywatele nie wszystko wiedzą, nie wszystko rozumieją i nawet gdy kilku zaciśnie pas* i zęby, to ich poświęcenie wpływ na glob będzie miało znikomy. Dziś portal „Dziennika Gazety Prawnej” publikuje jawnie antyunijny, prorządowy, tendencyjny felieton Andrzeja Krajewskiego zatytułowany »„Fit for 55”. Komisja Europejska oferuje mieszkańcom UE pożegnanie z luksusem«. Przesłanie jest czytelne. Oto Unia jest zła, bo chce nam odebrać to, do czego przywykliśmy, zaś rząd, który sprzeciwia się tym zakusom jest dobry i mądry. Oczywiście obawa, że Polska wyjdzie z Unii to według autora strachy na Lachy, choć ostatni wyrok Trybunału Konstytucyjnego to spory krok na tej drodze. Według autora

Lipiec zaczął się pod znakiem powrotu Tuska, a kiedy ów udał się na wakacyjny urlop, króluje polexit (bodajże numer szesnaście). Tym razem pod hasłem „wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zawieszenia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego przez TSUE”. Co tutejsza opinia publiczna nawet nie śledzi, tak już serial o polexitach ją znudził.

Jest to jakiś argument. Jeśli opinię publiczną coś nudzi, to ziewając z nudów nie zwróci uwagi gdy właśnie to się dokona. Zwłaszcza gdy będzie informowana przez równie znudzonych dziennikarzy twierdzących, że „nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało”. Skupmy się jednak na antyunijnej i antyklimatycznej narracji autora. Otóż według niego nie jest problemem to, że w nawałnicach coraz częściej giną ludzie, tracą dorobek życia, zostają bez dachu nad głową. Martwi go to, że biednych już nie będzie stać.

Główna idea rewolucji sprowadza się do wymuszenia radykalnego wzrostu cen wszystkiego, co przeciętni obywatele używają lub konsumują, a towarzyszy temu emisja CO2 lub innych gazów cieplarnianych. Aż na koniec obywatelowi zostanie pozostawiony wybór, czy wyda zarobione pieniądze na luksusy (bo takimi staną się dobra powiązane z dwutlenkiem węgla), czy na jedzenie, leki i opłaty. Łącznie na jedno i drugie nie będzie go już stać.

Zdumiewająca jest jednostronność przekazu. Autor zdaje się nie zauważać, że ceny rosną same z siebie, przez nikogo nie przymuszane. Rosną na całym świecie, bo cały świat boryka się z problemem coraz gorszych plonów. Tragedią według autora jest także to, że nikogo nie będzie stać na przelot do ciepłych krajów, choć nie martwi się tym, że owe kraje wkrótce nie będą nadawały się do życia, skoro w leżącej na północy zimnej Kanadzie temperatury sięgają 50°C. Współczesna technika pozwala nie ruszając się z domu sprawdzić jaka jest temperatura w odległych zakątkach globu i zorientować się, że w ciepłych krajach coraz częściej temperatura przekracza 40°C. W tej temperaturze rozpoczyna się proces denaturacji białka. Można także na bieżąco śledzić pożary, żeby udając się na urlop nie wylądować na spalonej ziemi. Dzieci, które jeszcze  stać było na wakacje w Belgii, przekonały się właśnie na własnej skórze jak bezpiecznie i atrakcyjnie można je spędzić. W Polsce jeszcze urozmaiceń na taką skalę nie ma, ale tylko dlatego, że na razie na zimne się dmucha i ewakuuje dzieciaki zanim doznają uszczerbku na zdrowiu. Co jednak począć, gdy nie ma gdzie uciekać?

Bogaci to zakała ludzkości. To ludzie źli i podli, ponieważ ich stać. Są tak bezczelni, że jak woda zaleje lub huragan zniszczy im jedną posiadłość, to przenoszą się do drugiej, a zniszczone lokum albo remontują, albo sprzedają. Gdy naczelny dziennika zaproponował czytelnikom, żeby pocałowali go w dupę, czytelnicy uczynili to i gdyby nie mariaż z „Gazetą Prawną” dziś tego tytułu prasowego by nie było. Oczywiście z tego nie wynika, że to bogaci mają monopol na zakładanie, kupowanie lub przejmowanie chociażby tytułów prasowych. Biedni też mogą, choć z niezrozumiałych przyczyn tego nie robią. Dlatego kompletnie niezrozumiała jest postawa autora, który zamiast założyć własną gazetę i klepać biedę udziela się w cudzej i bierze pieniądze od bogatych. Na szczęście

opór zwykle wzmaga świadomość, iż bogatych ludzi (w tym komisarzy KE) niezmiennie stać na loty do egzotycznych krajów (czasami własnymi odrzutowcami), kupowanie samochodów Tesli, mięso na obiad. Powszechność takiej świadomości z kolei wiąże przyszłość „Fit for 55” ze sprawnością sił policyjnych oraz zachowaniem przez nie wierności rządowi. Podczas epidemicznych lockdownów w poszczególnych krajach policja dała radę, ale miała do czynienia ze społeczeństwami w dużej mierze przekonanymi, iż takie środki walki z koronawirusem są konieczne. Tym razem powodów do buntów byłoby po stokroć więcej. Zaś w takich momentach zawsze rodzi się pytanie, kogo ich fala wyniesie na same szczyty władzy?

Na to pytanie odpowiedź jest banalnie prosta. Na same szczyty władzy fala wyniesie populistów. Dla nich prawdziwym skarbem są felietoniści umiejętnie napuszczający biednych na bogatych i przekonujący, że zmiany klimatyczne są mniej groźne niż kroki niezbędne do ich powstrzymania. Wydawać by się mogło, że poważny portal będzie poważnie traktował czytelników i powstrzyma się od serwowania im propagandowo-populistycznej papki. Zwłaszcza, że to wcale nie bogaci

Zrezygnowali z mycia naczyń, prania, podlewania ogródków. Potem z codziennego prysznica i spuszczania wody w toalecie. Gdy zabrakło wody do pojenia zwierząt, musieli je oddzielać, bo w furii zagryzały się na śmierć. To nie wizja przyszłości. To tydzień bez wody we wsiach na Podkarpaciu.

Każdą zmianę biedni odczuwają najboleśniej. Jednak żadne protesty nie cofną spustoszeń jakie dokonał człowiek w ekosystemie. Zaś skutki ulegania żądaniom protestujących i odwlekania działań będą opłakane. Najpierw dla biednych, później dla bogatych. Trudno, naprawdę trudno zrozumieć kogoś, kto uważa, że nie należy niczego zmieniać, że rabunkowa eksploatacja środowiska powinna nadal być darmowa. Autor nie ubolewa nad tym, że trzeba płacić coraz więcej za zużycie wody, utylizację odpadów. Napuszcza biednych na bogatych, kontestuje potrzebę szybkich działań, bo ktoś chce obłożyć go opłatami za emitowany przezeń dwutlenek węgla. Na szczęście wypisywanie podobnych bredni może być wkrótce karalne, na równi z nawoływaniem do nienawiści na tle ekonomicznym czy zachęcaniem do wypalenia trawy i palenia śmieci.

Trwają starania, by oprócz zbrodni ludobójstwa, na ludzkości, wojennych i agresji Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) w Hadze zaczął ścigać też za piątą zbrodnię: ekobójstwo. Jak tak się stanie, prezesi międzynarodowych korporacji czy politycy mogliby być stawiani przed Trybunałem międzynarodowym za niszczenie ekosystemów, podobnie jak generałowie za zbrodnie wojenne.

Altenburg przed

Zgodnie z zaproponowaną definicją ekobójstwo jest to: „bezprawne lub bezmyślne czyny popełnione ze świadomością, że istnieje znaczne prawdopodobieństwo poważnej oraz rozległej lub długotrwałej szkody dla środowiska naturalnego”.

Powiadają „nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka”. Wypada życzyć autorowi, by jego udziałem nigdy nie był los, jaki felietonem gotuje ufającym mu czytelnikom.


* Wydaje się, że zaciska się pas, a nie pasa, ma się nos, a nie nosa. Niestety, tak się tylko wydaje, ponieważ słowniki preferują wersją ‚zaciskać pasa’, ‚mieć nosa’. Jeśli tak, to konsekwentnie należy pisać i mówić na przykład „zaciskać zębów’, ‚mieć domu’.

Dodaj komentarz