Polacy to łajdacy

Jest problem. Problem jest spowodowany brakiem dialogu z jednej strony i skakaniem sobie do oczu z drugiej. Ci, którzy zarzucają oponentom ciągoty zamordystyczne, zamach na wolność słowa, sami bez żadnych oporów odmawiają im prawa do posiadania i głoszenia poglądów. Uważają bowiem, że „takich” poglądów posiadać nie wolno. Dlaczego? Trudno oprzeć się wrażeniu, że tego nie wiedzą. Ale czują, że mają rację, więc uważają, że na pewno ją mają.

Ci, którym się wydaje, że są dobrzy, że stoją po właściwej, dobrej stronie wskazują palcem złych. Złych w ich mniemaniu. Uzurpują sobie prawo piętnowania, potępiania, stygmatyzowania. Nie wyjaśniają dlaczego tak nie powinno się mówić, dlaczego te przekonania są błędne, do czego takie postępowanie prowadzi. Nie powołują się nawet na zasady współżycia społecznego, które narzucają pewne normy. Nie ostrzegają, że łamanie ich, omijanie, lekceważenie prowadzi do anarchii i nieszczęść.

Unikając polemiki za cel stawiają sobie walkę (bo walczą ze wszystkimi, zawsze, wszędzie i o wszystko) z mentalnością. Oczywiście nie swoją, bowiem swoją uważają za właściwą, a co za tym idzie świętą i nietykalną. Mają prawo, ba, obowiązek tłumaczyć na czym polega przekłamanie, populizm, cynizm, hipokryzja. Niestety, nie robią tego. Łatwo zrozumieć dlaczego jeśli przyjąć, iż celem nie ma być dialog, porozumienie, lecz ferment, bezustanne wrzenie. Stąd z autorytetu swego wyżyn, na które sami się wdrapali, pouczają, łają, piętnują. Choć muszą sobie zdawać sprawę, że sama prawda objawiona nikogo nie przekona, skoro ich nie przekonała ta, głoszona przez oponentów.

W kraju, w którym politycy potrafią zaprzeczać faktom nie wystarczy nazwać kłamstwa kłamstwem. Trzeba to jeszcze bardzo starannie udokumentować. A i to nie zawsze wystarczy, ponieważ wielu, zbyt wielu nic nie przekona, że białe jest białe. Złapany za rękę polityk z uśmiechem potrafi dowodzić, że to nie jego ręka, a oskarżanie go o jej wykorzystywanie w celach niecnych to nagonka i próba zdyskredytowania w oczach opinii publicznej. Nawet w sądzie nie wystarczy powiedzieć „jestem niewinny, a prokurator kłamie”. Obrona musi tego dowieść. Podobnie tutaj, jeśli oponent nie ma racji, to trzeba to wykazać, przekonać go, że się myli, że kłamie, wyjaśnić na czym polega błąd w rozumowaniu. Niestety, przerzucanie się oskarżeniami i epitetami, potępianie, nikogo nie przekona i żadnego problemu nie rozwiąże.

W tym miejscu trzeba uczciwie przyznać, wyrażając głęboki podziw i uznanie, że inwencja tych, którym wolność głoszenia poglądów doskwiera, jest niewyczerpana. Dawniej było siermiężnie i jednowymiarowo. Była cenzura i Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk. Dziś nie ma urzędu i nikt cenzury cenzurą nie nazwie. Przecież moderacja to nie cenzura. Na potrzeby ograniczenia swobody głoszenia poglądów przygotowano całą gamę słów wytrychów, słów, które stosowane są nader chętnie przez wszystkich, nie wymagają bowiem żadnego wysiłku umysłowego ani wiedzy. A ponieważ rodzime określenia nie robią na nikim większego wrażenia, więc stosuje się groźnie brzmiące angielskie. Na przykład określenie ‚płeć społeczna’ nie kojarzy się z niczym przerażającym. Aby temu zaradzić wprowadzono angielski odpowiednik, gender. I to był strzał w dziesiątkę. Błyskawicznie opakowano to pojęcie w mrożącą krew w żyłach ideologię i zaczęto używać w charakterze ideologicznej maczugi. Podobnie rzecz się ma z mową nienawiści. Pojęcie pojawiło się w Wikipedii już w roku 2002, ale pożytek z niego był żaden. W końcu angielski termin skrócono do pierwszego członu i zapisano fonetycznie. Od tego czasu hejt robi oszałamiającą karierę. Wszystko jest hejtem i wszyscy z nim walczą — zamiast dyskutować, przekonywać przyklejają łatkę i… zacierają ręce. Triumfy święci także troll, odkąd zastąpił poczciwego prowokatora.

Można pokusić się o doskonale ilustrujący powyższy wywód przykład. P. Paradowska raczyła była rzec: „Polacy pokazują swoją najpotworniejszą twarz”. Powiedzmy dokładnie to samo nieco zawężając krąg ekshibicjonistów: „Starsze panie pokazują swoją najprymitywniejszą, bezmyślną twarz”. Czy to jest przyczynek do dyskusji? A jeśli tak to o czym? Stygmatyzowanie to pójście na łatwiznę, to lustrzane odbicie postawy, którą się potępia.

Co ciekawe i charakterystyczne, p. redaktor nie oburza się, że dowody przestępstwa są zacieranie, usuwane. Kodeks karny mówi wyraźnie:

Art. 190.

§ 1. Kto grozi innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej szkodę lub szkodę osoby najbliższej, jeżeli groźba wzbudza w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będzie spełniona, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
§ 2. Ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego.

Telewizja polska słowa Olgi Tokarczuk uznaje za „kontrowersyjne”. W ten oto sprytny sposób daje delikatnie do zrozumienia za kim się opowiada? Uruchomili się również politycy, bo jeśli sprawa staje się głośna, to oni czują, że powinni coś zrobić. A ponieważ nie wiedzą co, więc oznajmiają, że wkrótce i że przegadają ten temat. Na koszt podatnika. Na początku listopada mógłby się odbyć okrągły stół ws. hejtu w internecie — powiedział w czwartek rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. W spotkaniu udział mieliby wziąć m.in. przedstawiciele organów państwowych, organizacji pozarządowych oraz portali internetowych. Chodzi o to, żeby sprawniej zamiatać takie sprawy pod dywan, w porę usuwać wpisy i nie stawiać prokuratury w niezręcznej sytuacji, ponieważ umorzenie trzeba jakoś uzasadnić. Można próbować dowodzić, że swastyka to symbol szczęścia, a salut znany z niedalekiej przeszłości to pozdrowienie starożytnych Rzymian. Jednak wykazanie, że „zabiję cię żydowska szmato” to starochińskie oświadczyny może być trudne.

Jest czymś niesłychanym, że zamiast stosować prawo tam, gdzie jest łamane rzecznicy praw wszelakich, ministrowie, politycy plotą duby smalone o jakichś wydumanych problemach, zapowiadają panele, nasiadówki, zabrania, narady, konwenty, komisje, posiedzenia. Wykonują wiele ruchów pozornych by w ostateczności nie kiwnąć palcem. A udział w tym chocholim tańcu Rzecznika Praw Obywatelskich nie wróży najlepiej. Funkcją tego stołu powinna być poważna wielogodzinna* dyskusja, być może rozpisana później na inne działania; zastanowienie się, jak możemy na to zareagować — tłumaczy Rzecznik. Z jednej strony jaka ma być rola organów państwowych do zwalczania tego zjawiska, z drugiej – jaka ma być rola społeczeństwa obywatelskiego, ale także tych podmiotów, które najbardziej się stykają z hejtem, czyli głównie portali internetowych — nakręca się. Jego entuzjazm studzi wiceprezes zarządu Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego Karolina Kędziora dowodząc, że takie spotkanie nie powinno być ogólną rozmową na temat tego, co należy zrobić. Bo potrzeba konkretnych decyzji i akcji świadomościowej, która dotarłaby do jak najszerszej grupy społeczeństwa, ponieważ takie postawy często wynikają z lęku i niedostatecznej wiedzy na temat grup mniejszościowych, a także z braku potrzeby poszanowania różnorodności.

Historia uczy. Pod warunkiem, że się jej nie zafałszowuje i nie ubarwia. Historia PRL-u, ZSRR i innych „demokracji socjalistycznych” uczy, że walki ze słowem, poglądami nigdy i nigdzie nie udało się wygrać. Że nawet karanie za słowa nie powstrzymywało przed ich wypowiadaniem. Walka z mową nienawiści polegająca na usuwaniu jej niektórych przejawów (bo nawet nie wszystkich — kleru czy polityków nikt nie zamierza uciszać ani pouczać) to jak walka z marihuaną — bezsensowna, kosztowna i kompletnie nieskuteczna.

 

P.S.
Żeby zgnoić Wojewódzkiego i Figurskiego nie trzeba było nasiadówek i dyskusji. Do wywalenia z roboty wystarczyło obarczyć winą i oskarżyć.

 
________________

* Jeśli można coś Rzecznikowi zasugerować, to niech poczeka aż zacznie obowiązywać stawka 12 zł za godzinę.

Dodaj komentarz


komentarzy 8

  1. Ciekawa dyskusja….
    Hm…
    Ciężko ja w całości ogarnąć.. może zacznę od siebie
    Raczej nie mam zamiaru nikogo obrażać w dyskusjach i staram się unikać personalnych wycieczek… nie zawsze się to udaje. Staram się dyskutować z poglądami nie z osobni, ale zdaje sobie sprawę że bywa (albo i wygląda z boku ) to rożnie.
    Czasem nazwisko czy nick  to jak skrót stojących za nim poglądów a ferwor dyskusji czy komentarzy nie sprzyja łagodzeniu nieporozumień.
    Każdy ma prawo korzystać z wolności słowa  to nie ulega dla mnie wątpliwości , ważne jest tez jak słuchacze  odbierają te słowa, jak są w stanie je zrozumieć…
    Tu jest cały wieki obszar edukacji…i  wrażliwości  tej indywidualnej i tej społecznej.
    Ktoś słysząc w swoja stronę wypowiedziany tekst „TY GŁUPKU” odbije piłeczkę nakręcając spirale braku porozumienia, inny się obrazi, ktoś jeszcze inny odwróci i odejdzie  reakcje bywają różne… najtrudniej zmusić autora takich słów do refleksji nad samym sobą… zmusić nie za pomocą siły ale za pomocą edukacji i jego własnego osobistego przekonania (w sumie to chyba rola szkoły i wychowania)     

    Drugi problem to media i dziennikarze…powinni być w tym pewnym wzorem a tymczasem sami ulęgają wpływom złego zachowania…  (to przerywani po jednym zdaniu i forsowanie z góry założonych tez)
     Oglądając nie jeden wywiad mam wrażenie że najważniejsza osoba nie jest zaproszony gość a prowadzący go dziennikarz.. gość staje się jedynie tłem …czy to jest właściwe ..bardzo wątpię. Czy jest to już mowa nienawiści? hejt dziennikarski? Czy niechlujność i złe maniery…? A może wszytko po trochu? Plus pogoń za ZYSKIEM….

    Politycy używają tego jak narzędzia… bardzo chętnie… czasem sami, czasem ustami swych rzeczników… sprowadzają każdą dyskusje na manowce za pomocą trywializacji lub personalizacji zagadnień, które mogły by być przedmiotem poważniej dyskusji…
    W niechlujstwie ginie problem, np. taki że pewnymi sprawami czy wypowiedziami powinien się zajmować prokurator a nie specjalista od Savoir-vivre’u.
    Staje się to dla nich narzędziem budowania swej popularności. Nieważnie się stają merytoryczne założenia programowe, a jedynie popularność, czas ekranowy, czy klikalność…

    Zastanawiam się czy to oni są tacy płytcy czy to raczej my odbiorcy tego oczekujemy….
    Gdy widzę jakie programy rozrywkowe w TV cieszą się największą oglądalnością… to przestaje się dziwić politykom i ich metodom…
    Stare porzekadło, że nie ważne co mówią byle by nazwiska nie przekręcali ciągle jest zastanawiająco aktualne.

    Myślę, że ODBIÓR zależy nie tylko od poziomu wypowiedzi ale i od poziomu odbiorcy.
    To do pewnego stopnia sprzężenie zwrotne – co dajesz to otrzymujesz, czego  słuchasz takim się stajesz… co mówisz takim budujesz świat.

    Myślę sobie  jeszcze, że jedynym sposobem by wygrać walkę ze złym słowem jest mozolna i nudna edukacja…. jak bardzo jednak nie widowiskowa w porównaniu z tym co widzimy obecnie we wszelkich mediach.

    ps. też mi wyszło dużo….

    1. Wyszło dużo, bo problem ważki.

      Powiem, że to było sympatyczne tematycznie spotkanie. Czasami bardzo trudno zdyscyplinować siebie. Nie chodzi mi o zbyt mocne słowa, ale ferwor wypowiedzi.

      Dziękuję i Tobie i Oby.watelowi. Może więcej osób zechce tu zajrzeć?

    2. Poruszyłeś, drogi Villku masę spraw, które osobno są marginalne, a razem dają to, co obserwujemy na co dzień.

      Po pierwsze nagminne „ja panu pani nie przerywałam nie przerywałem!” Chamstwo? Chamstwo. Na pewno? Otóż nie do końca. Jeśli ktoś zaczyna zdanie od kłamstwa i zamierza na nim budować wywód, to nie należy mu natychmiast przerwać? Najlepiej to zilustrować przykładem. Odpowiadam na to, co powiedziałeś:

      — Pan, panie Villku doskonale wie co pan mówi bo pana środowisko, a i pan…

      Oczywiście to nie jest odpowiedź, to nie jest polemika, to jest próba zdyskredytowania Cię. Ale przecież nie chodzi o to, żeby wykazać, że nie masz racji, ale że jesteś nieuczciwy i co innego gadasz, co innego robisz. Nie zdusisz tego kłamliwego monologu w zarodku? Wiedząc, że uwaga słuchacza trwa kilka sekund i z całego ględzenia zapamięta tylko początek, czyli pomyje, które zostały na Ciebie wylane? Gdy poczekasz na zakończenie gadki Twoje zaprzeczenia wyjdą blado i niewiarygodnie, bo w odczuciu słuchaczy niewinny nie pozwala się bezkarnie oczerniać. Jeśli od razu nie oponujesz, to znaczy, że to, co o Tobie zostało powiedziane jest prawdą. A to stawia Cię na przegranej pozycji.

      Najważniejsze by tak spreparować atak, by robił wrażenie polemiki. Przypomnij sobie blitzkrieg Dudy podczas debaty z Komorowskim. Komorowski mógł oczywiście obrócić zagrywkę z flagą na swoją korzyść. Duda poszedł va bank zakładając nie bez racji, że Komorowski nie wykorzysta okazji i nie odbije piłeczki. I nie pomylił się. A tu inny przykład niecelnej riposty. Jeśli o mnie chodzi, to uważam, że baton jest znakomitą przekąską, zwłaszcza do piwa…

      Po drugie nie media, nie dziennikarze, nie słuchacze, czytelnicy, widzowie. Edukacja. A w zasadzie jej brak. Niedouczony odbiorca nie zrozumie uczonego przekazu, więc żeby dotarło trzeba przekaz dostosować do jego poziomu. Z kolei jeśli przekaz nie ma być uczony, to po co zatrudniać dobrze wykształconych dziennikarzy, skoro można za grosze znaleźć na odpowiednio niskim poziomie? I tak postępuje równanie w dół. Potem wyjdzie jeden czy drugi polityk, powie coś używając naukowych terminów i już ma zwolenników, bo co prawda gadał bzdury, ale kto to jest w stanie zweryfikować? Leworęczny operator bejsbola z prawicą wzniesioną w starorzymskim geście? A później taki wyedukowany inaczej baran plecie co mu ślina na język przyniesie mając nadzieję, że trafi na taki samych tuzów jak on i razem zdobędą Wilno. Warto zwrócić uwagę na mądre słowa, które padają z ust prawdziwego Polaka, noszącego prawdziwie polskie nazwisko (Koß), który nawet swe imię zapisuje po niemiecku (Alexander), ale prawdziwym Polakiem jest bez dwóch zdań. Co prawda skłócenie Polaków z Litwinami jest na rękę Putinowi, a nie Merkel, ale trudno posądzać kandydata na posła, że to rozumie.

  2. Villk rozpoczął ciekawą dyskusję. Jak sądzisz, czy na TOK-u byłaby możliwa taka wymiana słów, które może i spotkałyby się z krytyką, ale bez osobistych wycieczek?

    Represje na TOK.u są udawaniem, bo swoje „nieparlamentaryzmy” piszą od dawna te same osoby. Piszą i może teraz w trochę zawoalowany sposób, ale nadal obrażają. To redakcji nie przeszkadza, bo reakcja na te wpisy to więcej kliknięć. Jednak czy to nie jest stawianie na złego konia? Nie może tak być, że jedno białe pobrudzone nadal jest białe, a inne białym być nie może, a tak samo zostało zbrudzone. Tylko dotyczyło innego tematu.

    Gdy zaczęłam czytać „komentarze” byłam oszołomiona językiem. Przez błądzenie po necie trafiłam na TOK. I spotkałam osoby ciekawie piszące. Komentarze były też przyzwoite, a łapek na czerwono było przy nich mniej. Ten brak reakcji na chamstwo spowodowało odejście wielu blogerów. I powiem, że szkoda. Brakuje ich wpisów. W ten sposób klikanie się też zmniejszyło.

    Jednak winni są TYLKO piszący, a nie dziennikarze.

    1. Strzeż się swych pierwszych odruchów – zwykle są szlachetne – Charles Maurice de Talleyrand.

      To dotyczy także mnie. Może zamiast religii i pseudo etyki wprowadzić filozofię oraz rozwijać umiejętność prowadzenia dyskusji? Tematem może być ciągle nie rozwiązany problem: ile diabłów mieści się na łebku szpilki. Bo nie temat tu najważniejszy (ale przy okazji rozszerzający wiedzę) ile dyskusja. By nie było: ja panu nie…. i dotyczy to wypowiadającego te słowa i przerywającego wypowiedź. Dotyczy to przede wszystkim dziennikarzy, którzy notorycznie przerywają swoim zaproszonym gościom, bo „chciałam dopytać”. Trzeba było dobrze sformułować pytanie.

    2. Z rzadka zaglądam na stronę alexa.com, ale od czasu do czasu, jak sobie przypomnę, to rzucam okiem z ciekawości. I co widzę? Powolny i systematyczny zjazd portalu opinii w stronę niebytu. Gdy na początku roku 2013 portal plasował się na początku drugiej setki, tak teraz zbliża się do połowy czwartej. Czy to może jednak dziwić, skoro poziom leci na łeb na szyję, a dostęp do podcastów, czyli sensu istnienia portalu radia informacyjnego jest utrudniany?

    3. „.. czy na TOK-u byłaby możliwa taka wymiana słów, które może i spotkałyby się z krytyką, ale bez osobistych wycieczek?”

       

      myślę że to do pewnego stopnia sprawa „masy krytycznej”pozytywnej energii… której obecnie w mediach (w tym w komentarzach na TOK) bardzo mało…

      byle jakość tak jak zło lepiej się sprzedaje… potrzeba więcej piszących, dla których ważniejsze jest coś dać niż coś wziąć…