„Pójdź, dziecię, ja cię uczyć każę”*

V – Nie zabijaj , nie zabijaj, nie zabijaj…

ONET:

Analizy materiału dokonała grupa SITE. W opinii badaczy, dzieci, które występują w nagraniu, mają od 10 do 13 lat. Chłopcy są narodowości brytyjskiej, kurdyjskiej, egipskiej, uzbeckiej i tunezyjskiej.

Na nagraniu stoją za klęczącymi więźniami i dokonują ich egzekucji przez strzał w tył głowy. Po dokonanej egzekucji wypowiada się jeden z chłopców, który mówi, że to dopiero początek wojny przeciw ich oprawcom.

W opinii BBC młodzi bojownicy ISIS są przygotowywani od najmłodszych lat, by stworzyć „nową generację Państwa Islamskiego”. Nagranie pojawiło się w sieci w momencie, gdy USA odnoszą coraz większe sukcesy w walce z ISIS.

Czy nas, Polaków to oburza? Zdecydowanie tak, bo jak można dawać dzieciom broń do ręki i kazać zabijać ludzi? Tak wyglądają dzisiejsze mowy. Jednak historia Polski pokazuje podobną bezmyślność okraszoną słowami: bohaterstwo małych powstańców.

Jak określić ludzi, którzy walczyli z okupantem i uczyli dzieci zabijać? Mieli świadomość czym jest zabijanie. I w ręce tego (chyba) 13-latka włożyli broń. To z bohaterstwem, odwagą, nie ma nic wspólnego.

„Dziecko-bohater” – jak pierwotnie nazywano figurkę – funkcjonować zaczęła jednak wśród rodzin powstańców jako symbol, wspomnienie bliskich, którzy na barykadach stracili życie. W latach 80-tych, kiedy władze komunistyczne zdecydowały się włączyć warszawski zryw do własnej narracji historycznej, powstał pomysł postawienia pomnika upamiętniającego powstanie. Rzeźba Jarnuszkiewicza zdawała się być dla wielu idealna do realizacji tego celu. Myśl ta zakiełkowała w głowach harcerzy z Chorągwi Stołecznej ZHP im. Bohaterów Warszawy. Sam twórca podchodził do pomysłu niechętnie:

Prowadzę ze sobą samym spór o tę rzeźbę. Uległem sentymentalnej potrzebie spłacenia długu walczącym dzieciom, potem jednak zacząłem się wstydzić tej rzeczy. Wyrzucałem sobie, że – choć nieświadomie – dokonałem manipulacji na najbardziej intymnych uczuciach, że zaniedbałem formę na rzecz treści, że zrobiłem knota. (Mały Powstaniec, duża hańba?)

Czy po tak dramatycznej przeszłości, po wysiłku rządu PIS by zachęcić obywateli do rozmnażania się, w sytuacji dzieci coś uległo zmianie? Dzieci potrzebują pomocy, bo z datku 500+ plus korzystają często rodzice w niecnych celach. Są jeszcze dzieci w domach dziecka. Czy im też zagwarantowano 500+ na np. korepetycje, naukę angielskiego w szerszym zakresie, naukę pływania? Tym w mediach nie zajmują się. To zbyt przyziemne, to nie jest żaden news.

ONET:

12-latek od urodzenia jest wychowankiem domu dziecka w Elblągu. Do pobicia miało dojść rok temu w lipcu podczas kolonii letnich w Orkuszu koło Kwidzynia. – Wychowawca złapał mnie za kark, wrzucił do pustego domku, w którym nikt nie mieszkał i zaczął walić kijem – opowiada wychowanek domu dziecka. Jak wspomina, była to kobieta, a całe zdarzenie trwało około pięciu minut. – Waliła gdzie popadnie. Raz mnie uderzyła w obojczyk, raz po nodze, raz po pośladku – mówi. Do wydarzeń doszło, bo – jak relacjonuje chłopiec – wyzwał wychowawczynię. Miało się to stać w chwili, gdy kobieta biła innego wychowanka, bo ten chciał wyjść do toalety w czasie ciszy poobiedniej.(…)- Widzieli to praktycznie wszyscy wychowawcy, ponieważ siedzieli na ganku i pili sobie herbatkę – mówi 12-latek. Chłopiec twierdzi, że – widząc brak reakcji własnych wychowawców – to właśnie do wychowawczyni sąsiednich kolonii zwrócił się dzień później z prośbą o pomoc. – Pokazałem ich kierowniczce mojego siniaka, powiedziałem całą historię, i kazali mi z tym iść do komendanta. Opowiedziałem komendantowi o całej sytuacji, pokazałem siniaka… – relacjonuje i dodaje: – Komendant przyszedł do obozu i zrobił awanturę wychowawcy, który mnie uderzył – mówi.(…)  Policja umorzyła dochodzenie w sprawie pobicia 12-latka, chociaż nie przesłuchano wszystkich, którzy wiedzieli o tej sprawie.

Matka chłopca ma jednak stały kontakt z synem i obydwoje odwołują się od decyzji o umorzeniu.

– Ja pisałem w imieniu mamy, bo moja mama nie umie pisać – przyznaje chłopiec i dodaje, że kocha swoją mamę i rozumie to, że jest jej trudno w życiu. Kobiecie ograniczone zostały prawa rodzicielskie ze względu na chorobę i złe warunki mieszkaniowe.

Nagłośnienie sprawy zbiegło się w czasie z wystąpieniem dyrektorki placówki do sądu rodzinnego. Sędziowie mają ustalić stopień demoralizacji 12-laka. – Sytuacje, które miały wcześniej miejsce, świadczą o tym, że dzieje się z nim coś złego – utrzymuje dyrektorka domu dziecka i dodaje, że nie chodzi o odwet. Sąd ma też postanowić, czy i w jakim zakresie matka chłopca może się nim opiekować. (12-letni wychowanek domu dziecka pobity na koloniach?)

Patrząc na sprawę już tylko rachunkowo, to czy nie lepiej byłoby zapewnić matce i chłopcu skromne mieszkanie? I wysyłać dochodzącą pomoc do prania lub sprzątania? Do niektórych czynności można przyuczać już chłopca, bo ma 12. lat. W „bidulu” nie zostanie nauczony niczego z podstawowych potrzeb socjalnych. Tam robią to zatrudnione na etatach panie.

500+ tej matce i chłopcu nie będą przysługiwały. Pomoc nie jest dla takich biedaków. Gminom też są obojętni. Mediom? Przecież to nie jest news. Była sprawa zakonnicy znęcającej się nad dziećmi. Została skazana. Tu winnej nikt nie znalazł, nie dopatrzył się krzywdy. Z artykułu wynika, że to nie jedyne takie zdarzenie. Co z przełożonymi tej kobiety? Czy są odpowiedni by zajmować się dziećmi?

Maria Konopnicka żyła w latach 1842-1910 i opisywała niedolę ludzi w wierszach. Niby jesteśmy jako społeczeństwo bogatsi, podobno bardziej wierzący, tylko dlaczego wśród nas tak mało jest ludzi?

Maria Konopnicka
W PIWNICZNEJ IZBIE

W piwnicznej izbie zmrok wczesny pada,
Wilgotny a ponury;
Mętnymi szyby drobne okienko
Na brudne patrzy mury.
W piwnicznej izbie głos dziecka słychać:
To westchnie, to zagada…
Ojciec chleb czarny wykuwa młotem,
Przy igle matka blada.

* Fragment wiersza Marii Konopnickiej „PRZED SĄDEM”.

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Cóż. Człowiek uczy się całe życie, ale pod warunkiem, że chce się uczyć. Powód do dumy:

    W momencie wybuchu Powstania Warszawskiego 1944 do walki stanęło w Warszawie ok. 50 tys. żołnierzy w różnych konspiracyjnych zgrupowaniach rozlokowanych praktycznie we wszystkich dzielnicach Warszawy. W przeważającej ilości były to oddziały Armii Krajowej ale też niewielkie siły innych organizacji: NSZ, PAL, AL.

    Obok dorosłych do walki stanęły warszawskie dzieci. Chłopcy w wieku 11-18 lat zgłaszali się do dowódców oddziałów powstańczych żądając wręcz, aby pozwolono im podjąć walkę ze znienawidzonym najeźdźcą. Część z nich była odpowiednio przeszkolona w harcerskich Szarych Szeregach lub konspiracyjnych podchorążówkach. Większość zdobywała doświadczenie w ulicznych walkach.

    Powód do oburzenia:

    Od początku roku Państwo Islamskie zwerbowało co najmniej 400 dzieci. Zajmują się tym biura działające w syryjskich miastach, w rejonach kontrolowanych przez dżihadystów.

    Jak podało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, dzieci walczą, zajmują się wywiadem i propagandą. Na początku są indoktrynowane i zachęcane do przystąpienia do organizacji – oferowane są im pieniądze i broń.

    Na czym polega różnica? Nasze dzieci walczyły za darmo, z po chrześcijańsku nienawidzonym okupantem, często bez broni. No i nie były indoktrynowane tylko szkolone.

    1. Taaaaaaaaaaaaak…… a potem zażądają by oceniać takie zachowania jako… patriotyczne. Tylko jak wtedy będzie wyglądało życie tych dzieci w dorosłości? Z jakimi demonami przyjdzie im się zmierzyć. Może warto przypomnieć, że po II WŚ alkoholizm był choroba wielu, zbyt wielu. I nie tylko w Polsce. Traumy psychiczne wielu uniemożliwiły korzystanie ze spokoju i pełni życia rodzinnego. To cena o jakiej nikt w Polsce nie mówi. O cenie zdrowia jaka przeżywają żołnierze na misjach, także nie. Najwyżej jakiś samo zadowolony nazwie ich paskudnie, bo na misję nie pojechał. Z dwóch powodów: nieudaczności i lenistwa do wysiłku umysłowego i fizycznego. Ale ocenia, decyduje jaki stawiać kolejny pomnik.