Podwyżki nie będzie, ale nie będzie skokowa

Jacek Sasin to jest mini ster aktywów państwowych, który odpowiada za ceny prądu. Za ceny prądu w tej chwili odpowiada mini ster aktywów państwowych, czyli ja, ponieważ na razie, dopóki nie zmieniliśmy ustawy o działach, a nie jest jej tak prosto zmienić, bo trzeba cały proces legislacyjny przeprowadzić, dział „energia” jest w tym ministerstwie (dla przypomnienia: proces legislacyjny dotyczący sądów trwał niecałą dobę). A to oznacza, co należy podkreślić z całą mocą i powiedzieć bardzo wyraźnie… Daremne żale, próżny trud, bezsilne złorzeczenia, wyraźniej od pana ministra żaden bloger nie powie. Więc Ja mówiłem bardzo wyraźnie, że podwyżki dla indywidualnych odbiorców nie będzie i zrobimy wszystko, żeby tak się stało. I w listopadzie zrobili. A w grudniu…

Spółki energetyczne to dzisiaj w polskich warunkach nie są na pewno te firmy, które mają przynosić wielkie zyski. Trudno nie zgodzić się z tym twierdzeniem. Cud, że jakiekolwiek zyski mają wziąwszy pod uwagę fakt, że odkąd PiS objęło władzę ich wartość rynkowa zmalała o 18,1 mld zł, czyli o ponad 40%! Na szczęście teraz nad wszystkim czuwa właściwy człowiek, który wie co i jak. Dlatego pamiętajmy, że mamy problem również z cenami energii elektrycznej, spółki pewnie nie mogą zarabiać i nie zarabiają tyle ile by chciały zarabiać, to jest pewna odpowiedzialność tych spółek również za to ile za prąd płacą, płacą Polacy, ale weźmy pod uwagę również to, że mimo tych trudnych warunków też tutaj się sporo dzieje, są inwestycje, chociażby w energię odnawialną, chociażby PGE, Polska Grupa Energetyczna, realizuje bardzo ambitny plan tutaj rozwoju energii odnawialnej, inne firmy również, ale oczywiście no jest to obciążenie, można powiedzieć, obciążenie w tych warunkach, które, w których jesteśmy w Unii Europejskiej w postaci energetyki węglowej. Ona jest droga, ona wymaga modernizacji, mamy wciąż bardzo wiele starych bloków energetycznych takich, które rzeczywiście emitują wiele CO2, a tym samym produkują bardzo drogo, to dzisiaj te oczekiwania inwestycyjne i te wymogi inwestycyjne rzeczywiście powodują, że na pewno te firmy nie funkcjonują na takim poziomie zysku jaki byśmy wszyscy oczekiwali. Edward Gierek, tłumacząc chwilowe braki w zaopatrzeniu i uzasadniając potrzebę wprowadzenia kartek na cukier, mówił składniej…

Przed tym, że polski system energetyczny znajduje się na skraju zapaści, specjaliści przestrzegali od dawna. By przekonać się o tym wystarczy chociażby sięgnąć do starych numerów „Przeglądu technicznego”, który tragiczny stan energetyki opisywał już w latach osiemdziesiątych! Niedawno, gdy prezes PGE stwierdził, że pakowanie ponad 11 miliardów złotych w rozbudowę węglowej elektrowni Opole z ekonomicznego punktu widzenia nie ma sensu, Donald Tusk bez wahania zmusił go do rezygnacji ze stanowiska. W ten sposób do problemu balansującej na skraju katastrofy polskiej energetyki podchodziły kolejne rządy. Jednak wbrew temu co mówi Sasin w zaktualizowanym projekcie ministerstwa energii Polityki energetycznej Polski do 2040 r. można przeczytać, że brniemy dalej:

Węgiel kamienny stanowi podstawę krajowego bilansu energetycznego (zużycie ok. 75 mln t rocznie), ponieważ Polska posiada duże zasoby tego surowca, a wykorzystujące go elektrownie pozwalają na utrzymanie stałych i stabilnych dostaw energii do odbiorców. Górnictwo i energetyka węglowa ma również istotne znaczenie społeczno-gospodarcze — zapewnia liczne miejsca pracy, wpływy do budżetu państwa (także pośrednio przez podmioty świadczące usługi dla górnictwa i energetyki), a ponadto często stanowi główne źródło dochodów w danym regionie.

Potrzeba dywersyfikacji struktury wytwarzania energii elektrycznej będzie przyczyniać się do zmniejszenia roli węgla w bilansie, jednakże nadal będzie istotną pozycją w bilansie energetycznym. Wykorzystanie tego surowca przez energetykę zawodową w perspektywie najbliższych kilkunastu będzie spadać w tempie znacznie niższym niż w gospodarstwach domowych, które wykorzystują go mniej efektywnie, a przez co wpływają na tzw. niską emisję.

Wiemy, że węgiel to droga donikąd, wiemy, że system jest niewydolny, przestarzały, że w każdej chwili może dojść do awarii, wiemy, że będzie coraz gorzej i drożej, że trzeba będzie importować coraz więcej i węgla, i energii,  ale rewolucyjnych zmian nie przewidujemy. Owszem, powołana została spółka PZE Energia Odnawialna, ale ona zajmie się na przykład monitorowaniem za pomocą lasera łopat wiatraków, a o żadnych większych inwestycjach mowy nie ma. Dlatego próżno na stronie spółki szukać informacji gdzie są te wiatraki i ile ich już wybudowano. Szkoda więc, że wpatrzona w Sasina jak w obrazek p. red. I Programu PR Katarzyna Gójska nie dopytała o szczegóły tych inwestycji.

Wracając do cen energii. Mimo, iż za ceny odpowiada mini ster aktywów państwowych, to nie jest tak, że firmy mogą same kształtować te ceny energii. Pamiętajmy, chociażby ostatnio ten proces przebiegał, a właściwie przebiega cały czas, bo jeszcze większość firm energetycznych nie uzgodniła stawek za energię elektryczną, to jest konieczność porozumienia pomiędzy [państwowymi] firmami a [państwowym] Urzędem Regulacji Energetyki, akurat tutaj odbywa się to poza rządem. Urzędem Regulacji Energetyki to jest taki niezależny [państwowy] organ, który ma właśnie pilnować, żeby [państwowe] spółki energetyczne ponad miarę nie śrubowały cen energii, no ale oczywiście jest tak, że ta energia, obiektywnie jej cena rośnie. No mamy takie a nie inne uwarunkowania, chociażby właśnie polityka klimatyczna Unii Europejskiej, która powoduje, że sama cena zakupu energii, nie mówię tutaj o tej usłudze, którą wykonują spółki, przesyłów, całej tej technicznej obsługi można powiedzieć, dostarczania energii do domów. Udało się rzeczywiście pomiędzy spółkami energetycznymi jedną dotychczas z nich, a pozostałe są w trakcie, osiągnąć taki stan, że ten wzrost cen energii jest stosunkowo niewielki, średnio to jest około 12,5%, co daje do takiego przeciętnego rachunku niecałe 9 zł więcej, co muszę powiedzieć, jest takim pełnym, godnym uznania wynikiem biorąc pod uwagę jak rzeczywiście rosną ceny energii u naszych sąsiadów chociażby w Niemczech czy w innych krajach europejskich, gdzie wzrosty były skokowe.

Podsumowując: w listopadzie zgodnie z zapewnieniami żadnych podwyżek nie było, a w grudniu co prawda podwyżki są, ale zaledwie o 12%, czego żadną miarą do wzrostu skokowego zaliczyć nie sposób. W Niemczech podwyżki sięgną 60 euro dla rachunku za prąd wynoszącego 1.200 euro. Łatwo więc obliczyć, że o skokowym wzroście można mówić wyłącznie wtedy, gdy ceny rosną o 5%, ale nigdy, gdy o 12%. Aby nie psuć sobie humoru lepiej nie wspominać dlaczego w Niemczech rosną ceny prądu. Otóż dlatego, że władza postanowiła więcej pieniędzy przeznaczyć na rozwój energetyki odnawialnej. W Polsce ceny rosną nie po to, żeby spółki energetyczne inwestowały, ale po to, by nie zbankrutowały.

Dawno, dawno temu Jan Pietrzak przestrzegał, że jeśli polski model gospodarczy zostanie zastosowany na Saharze, to po kilku latach piasku braknie. Obecna władza z problemem poradziłaby sobie bez trudu importując piasek z Stanów — Uzbekistanu, Kazachstanu (Kyzył-kum) i Turkmenistanu (Kara-kum).

 

PS.
Propagandowy portal oko.press w artykule dotyczącym podwyżek zauważa, że w Polsce ceny prądu są najniższe w Europie. To prawda. Prawdą jest także, o czym autor nie wspomina, że zarobki w Polsce także należą do najniższych w Europie. A to oznacza, że

Według parytetu siły nabywczej (Purchasing power standard: PPS), Polska jest piątym najdroższym krajem Unii Europejskiej pod względem ceny prądu w stosunku do średnich zarobków (z uwzględnieniem wszystkich podatków): według parytetu siły nabywczej cena 1 kWh prądu wynosi 0,243 PPS w Polsce.

Drożej jest tylko w Niemczech (0,286), w Portugalii (0,267), w Rumunii (0,266) i na Cyprze (0,255). Jak widać, prorządową propagandę uprawiać można nie tylko w mediach narodowych. Może dlatego portal wspiera finansowo tylko 1 na 300 czytelników?

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Idiota na urzędzie…… któremu zdobycie tytułu magistra historii zajęło 10 lat. Stanowiska jakie zajmował, wiedzę jaką mógł dzięki nim posiąść, pokazują, że nigdy nie powinien być ani ministrem, ani wicepremierem. Od decyzji Sasina, który nie posiada ani studiów, ani doświadczenia zawodowego w zakresie ekonomii i energetyki, zależy bezpieczeństwo wewnętrzne kraju.

    Zadziwia jeszcze jedno. Jak człowiek gadający bez ładu i składu mógł ukończyć jakiekolwiek studia humanistyczne. Jak mógł zdać maturę? Być może bełkot jego wypowiedzi wynika z braku wiedzy technicznej i ekonomicznej, ale wtedy niech zostanie cieciem, tam poprawność językowa nie jest wymagana.
    chapeau bas za artykuł!!!!

    Darmowe leki dla starszych ludzi to hasło, z którym PiS w 2015 r. szedł do wyborów. Wtedy obiecywał, że za darmo będą wszystkie. Potem okazało się, że tylko wybrane: na pierwszej liście we wrześniu 2016 r. znalazły się 84 substancje. Obecnie jest ich dwa razy więcej. Wszystkie są częściowo refundowane przez NFZ. Kwota, którą powinien dopłacić w aptece pacjent, jest pokrywana z budżetu państwa.

    W 2020 r. kwota, jaką budżet państwa przeznacza na dopłaty do darmowych leków z listy 75 plus, miała wynieść ponad 860 mln zł (w 2016 r. w ustawie zdrowotnej zapisano 836 mln, ale od zeszłego roku trzeba dopłacać więcej). Tymczasem w Wigilię na stronach sejmowych pojawił się niespodziewanie rządowy projekt ustawy okołobudżetowej, który przewiduje, że rząd nie da już ani złotówki z budżetu państwa na leki dla starszych ludzi. Wszystko ma pokryć z ogólnej puli na refundację Narodowy Fundusz Zdrowia. Plan finansowy NFZ na przyszły rok – uchwalony jeszcze we wrześniu – w ogóle tego nie przewiduje. A 860 mln zł to ponad 10 proc. wszystkich wydatków, jakie ma zaplanowane na refundację leków kupowanych przez chorych w aptekach. Osobna pula pieniędzy jest zapisana w planie na programy lekowe i chemioterapię.

    Jak mawia pewna ….. głupota: Jarek nie pozwoli……. Ciekawe czy po zakupie leków też tak będzie bełkotać.