Po(d)słuchaj

Pokazy dziwnych kroków polityków i urzędników, zapoczątkowane przez lekarza z rozedmą sumienia, nabrały rumieńców w wyniku opublikowania przez tygodnik Wprost zapisu podsłuchanych rozmów czołowych polityków i urzędników. Stało się już w kraju nad Wisłą tradycją, że ekspertów nie obchodzi co mówią podsłuchiwani, za to starają się jak mogą odkryć kto za podsłuchem stoi i komu służy.

Zanim i my przystąpimy do demaskowania sprawców powspominajmy nieco. Oto kilku panów spotkało się na cmentarzu w celu omówienia nie cierpiących zwłoki kwestii. Gdy okazało się, że nawet  i tu zainstalowano podsłuch, pan premier doszedł do wniosku, że dość już bezczynności i czas wkroczyć ostro i zdecydowanie. Oczywiście — co wielokrotnie podkreślał przy każdej okazji — zadanie należało rozwiązać w sposób wyważony, odpowiedzialny i przemyślany. Ponieważ standardy partyjne mają w takich sytuacjach priorytet, w kąt poszły reguły stanowienia ustaw i w tydzień zostało uchwalone to, czego nie udawało się uchwalić przez lata. Oczywiście dla zachowania pozorów zachowano pozory i skoro na przykład prawo nakazuje przeprowadzać konsultacje społeczne, to przeprowadzono. Całe dwie godziny można było przesyłać uwagi. To, że nikt ich nie czytał nie miało w omawianym wypadku żadnego znaczenia.

By być w zgodzie z chronologią wspomnieć wypada także o taśmach dokumentujących kupczenie stanowiskami w państwowych spółkach w zamian za głosy w wyborach na przewodniczącego. A teraz…

Firma Hacking Team to firma parająca się dostarczaniem rozwiązań idealnie nadających się do śledzenia obywateli. Jej sztandarowym produktem jest Remote Control System, który doskonale sprawdza się w inwigilacji. Instaluje się na urządzeniach końcowych z wykorzystaniem znanych luk w zabezpieczeniach (wykorzystuje się do tego celu np. zainfekowane pliki Worda). Szpieg rozgościwszy się w systemie pozwala na przechwytywanie korespondencji, odczytywanie loginów i haseł używanych w przeglądarce internetowej, nagrywanie rozmów Skype i dźwięków oraz podglądanie obrazu z kamery. No i co z tego, że firma Hacking Team? Ano tylko to, że oprócz Węgier, Arabii Saudyjskiej, Azerbejdżanu oraz stanów — Kazachstanu i Uzbekistanu — ponad 100 adresów należało do polskiego oddziału sieci Orange i działało w ramach usługi Neostrada.

Ale to nie wszystko. W ciągu roku służby sięgają po bilingi Polaków blisko dwa miliony razy. Jesteśmy też podsłuchiwani. Uprawnionych do inwigilacji jest aż dziesięć służb (policja, straż graniczna, służba celna, kontrola skarbowa, Żandarmeria Wojskowa, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencja Wywiadu, Centralne Biuro Antykorupcyjne, Służba Kontrwywiadu Wojskowego i Służba Wywiadu Wojskowego). Na brak kontroli i bezprawność działań służb inwigilujących zwracają uwagę już nie tylko organizacje broniące praw i swobód obywatelskich, ale nawet europejskie instytucje. Co na to pan premier? Dopóki sprawa nie dotyczy kolegów partyjnych nie widzi problemu. Ja nie mam szczególnych uwag do tych zapisów. Nie uważam, żeby praktyka odbiegała od normy. Nie jest przecież tak, że ktoś ma kaprys i zakłada komuś podsłuch. A sprawa billingów nie jest szczególnie inwazyjną techniką.

Podczas pobytu Obamy w Polsce rząd i prezydent także nie zawracali sobie i gościowi głowy problemem inwigilacji. Widocznie uznali, że praktyka nie odbiega od normy. Wiadomo z kolei, że Stany Zjednoczone są gigantycznie zadłużone. To oznacza, że muszą oszczędzać. Służby będące w posiadaniu zapisu rozmów czołowych polskich polityków musiałyby wydać spore kwoty na ich przetłumaczenie. Ale po co wpędzać się w koszta, skoro to samo można osiągnąć za darmo? Wystarczy przesłać materiały do którejś redakcji, żeby korespondenci zagraniczni sami i za darmo przetłumaczyli co celniejsze bon moty. Z kolei wiedząc kto podsłuchiwał łatwiej będzie zbagatelizować treść rozmów i wyjaśnić powód dymisji wicepremiera i ministra finansów oraz zupełnie przypadkowe rozpoczęcie prac nad nowelizacją ustawy o NBP.

Na koniec warto zwrócić uwagę, że w każdej wzmiance o podsłuchach podkreśla się ich nielegalny charakter. Tymczasem sam funkcjonariusz od techniki operacyjnej CBŚ tłumaczy, że coraz częściej u tzw. wrażliwych figurantów (polityków, dziennikarzy, osób publicznych) stosuje się podsłuch w samochodzie, lokalu, bo wtedy nie ma problemu z legalizacją i pozostawianiem śladów u dostawców usług telekomunikacyjnych. Wykorzystywani są także do tego prywatni detektywi, którzy często są agentami służb.

Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka…

 

PS.
Pan premier jak zwykle stanął na wysokości zadania i postanowił — również jak zwykle — przeczekać. Gdyby jednak się nie udało i sprawa rozbłysła pełnym blaskiem można będzie przystąpić do bagatelizowania i zamiatania pod dywan. Niektóre media nie czekając na premierę same przystąpiły do działania. Restauracja, w której miała miejsce akcja, wydała nawet specjalne oświadczenie, w którym autorytatywnie stwierdza, że działania podjęte przez nieznane osoby było nielegalne. Nie wiadomo skąd ta pewność, skoro skądinąd wiadomo, że często sąd wydaje zgodę na inwigilację już po fakcie, dla dobra śledztwa. A decydowanie o obsadzie stanowiska wicepremiera i ministra…

Dodaj komentarz