PKW im. PO

Na początku był sondaż. Sondaż dawał sporą przewagę PiS-owi. Następnie do pracy przystąpiła Państwowa Komisja Wyborcza. Okazało się, że system liczenia głosów nie przewiduje przewagi PiS-u w wyborach, więc uległ awarii. I przewaga PiS zaczęła topnieć, topnieć, topnieć…

Wczora z wieczora ABW otrzymała informację od Państwowej Komisji Wyborczej o incydencie dotyczącym nieuprawnionego dostępu do bazy danych strony internetowej www.pkw.gov.pl. ABW zbadało sprawę za pomocą serii pytań skierowanych do członków PKW, po czym oznajmiło ustami rzecznika, iż Atak nie dotyczy systemu wyborczego. Jest to zapewnienie w pełni wiarygodne, bo hakerzy nie są idiotami i wiedzą, że atakowanie niedziałającego systemu nie ma sensu.

PKW zleciła opracowanie w trzy miesiące programu mającego za zadanie obsłużyć całą Polskę. PKW wzorowało się na premierze tysiąclecia, który potrafił reformę emerytalną przygotować w tydzień. A programistom jest przecież łatwiej, bo nie muszą ogłaszać pięciominutowych konsultacji społecznych ani trzech czytań w sejmie w odstępach siedmiominutowych. Poza tym nad ich programem nie będzie pochylał się z troską Trybunał Konstytucyjny po uzgodnieniu werdyktu z premierem.

Specyfikacja istotnych warunków zamówienia na „Zaprojektowanie i wykonanie modułów do wyborów samorządowych 2014 r. wraz administrowaniem i utrzymaniem” sprawia wrażenie przygotowanej przez urzędnika nie mającego pojęcia o działaniu programu komputerowego. Albowiem program komputerowy to nie ustawa. Tam nie da się używać słów ‚może’ czy ‚powinien’ oraz w ‚terminie nie dłuższym niż trzy miesiące’.

Gdy okazało się, że program jest wadliwy należało odpuścić i policzyć głosy ręcznie. Dlaczego dotąd tego nie zrobiono? PiS, co oczywiste, domaga się powtórzenia wyborów. Wtóruje mu Miller, którego macierzysta partia cieszyła się w swoim czasie poparciem sięgającym 99,9%. Najwidoczniej żaden wynik gorszy od tego go nie satysfakcjonuje. Na szczęście PO zachowuje zdrowy rozsądek i mówi to, co mówiła gdy wyszło na jaw kupczenie stanowiskami podczas partyjnych wyborów — nic się nie stało rodacy, wszystko w porządku.

Porządek według PO ilustruje najlepiej wypowiedź sekretarza PKW Kazimierza Czaplickiego. Otóż zacny ten jegomość mówił we wtorek prawie to samo, co polityk PO we środę, tylko nieco bardziej. Nie rozumiem — nie rozumiał sekretarz PKW — skąd się wziął cały ten szum, że wyników jeszcze nie ma. Proszę się nie spodziewać, że one zostaną podane minutę po zakończeniu głosowania tak jak sondaże, bo to jest całkowicie nieporównywalne. Szum cały był nieuprawniony, ponieważ W tej chwili zastanawiamy się, jak zakończyć głosowanie; wykonujemy ciężką pracę, by doprowadzić do jak najszybszego podania oficjalnych wyników. Jak widać chwila przeznaczona na zastanowienie się trwa od wtorku do czwartku. A wyników jak nie było, tak nie ma. Nie ulega wątpliwości, że kara ciężkich robót — w zestawieniu z ciężką pracą jaką wykonuje PKW — to wczasy pod gruszą.

PKW nie jest zależna od PO, ale wpisuje się idealnie w sposób sprawowania władzy przez szczwanych dyletantów. Dobrym przykładem jest tu NFZ i system ZIP, który w niebywale prosty sposób zneutralizowano. Oto ci, na których można bezkarnie i poza wszelką kontrolą wystawiać recepty i aplikować procedury medyczne, a którzy nie mogą osobiście pofatygować się do siedziby NFZ ani podpisać wniosku, są z procedury wyłączeni. I nadal zainteresowanym żyje się lepiej! Tym bardziej, że skargi też nie da się złożyć telefonicznie, choć „w trosce o najwyższą jakość świadczonych usług rozmowa jest nagrywana”.

Podsumowując, jeśli komuś w obliczu zbliżających się wyborów parlamentarnych wydaje się, że ma jakiś wybór i jego głos coś zmieni, to ma rację — wydaje mu się.

*nbsp;

PS.
Trzeba zdjąć czapkę i pokłonić się byłemu rzecznikowi praw obywatelskich i przewodniczącemu Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzejowi Zollowi. Temu samemu, który stawiając prawo naturalne ponad stanowionym wystąpił w obronie prof. Chazana. Otóż gdyby prof. był na miejscu prof. Chazana, to nie podałby się do dymisji, ale gdyby stał na czele PKW to by się podał. Na nieszczęście nie stoi, więc z dymisji nici.

Dodaj komentarz