Piramidalna prawda

Polityk poproszony o skomentowanie jakiejś sprawy lub wypowiedzi, niewygodnej dla siebie lub formacji, którą reprezentuje, od razu zastrzega: „Jeśli to prawda…” W ten sposób piecze kilka pieczeni na jednym ogniu. Po pierwsze stawia pod znakiem zapytania wiarygodność pytającego. Po drugie daje do zrozumienia, że to co mówi jest reakcją na zaskakującą i wręcz niewiarygodną informację. Po trzecie wreszcie może sobie pozwolić nawet na niedopuszczalny komentarz, bo przecież wypowiada się warunkowo, na gorąco.

Na przykład „Warszawska Gazeta” doniosła, że sędzia, który skazał na bezwzględną karę więzienia byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego, proponował przez internet osobie, którą uważał za Tomasza Lisa, pomoc w zwalczaniu rządu PiS. Na to zareagował Paweł Kukiz: Jeśli to prawda to znaczy, że Cosa Nostra może się od nas uczyć.

Obowiązkiem polityka jest wyrażenie oburzenia i zasygnalizowanie, że stoi po właściwej stronie. Ale nawet Kukiz nie zawsze tak chętnie rżnie głupa. Gdy Fakt zarzucił mu, że wziął dotację, nie rozdzierał szat i nie biadolił, że jeśli jeśli to prawda, to ktoś mógłby sporo się od niego nauczyć, tylko stwierdził kategorycznie, że To, co wykonał „Fakt” to przykład manipulacji, i braku rzetelności (nikt nie dzwonił do mnie z prośbą o informacje). Dla porządku należy odnotować, że według Kukiza manipulacja polega na podawaniu prawdziwych informacji, a sprostowanie na mataczeniu.

Fakt pisze: Kukiz’15 powinien dostać 3 mln zł dotacji z Państwowej Komisji Wyborczej. Kukiz poucza: Nie wolno mylić zwrotów za kampanię z subwencjami partyjnymi, których NIEPOBIERAMY!!! Skoro nie wolno mylić, to czemu myli? Tego nie wyjaśnia. Jako partia ruch Kukiza otrzymywałby 7 milionów zł subwencji, a jako komitet dostał tylko dotację. I o tym fakcie poinformował Fakt.

Innym sposobem robienia idiotów z nieuświadomionych słuchaczy lub widzów jest bezczelne zadawanie kłamu prosto z mostu. Na przykład poseł mówi, że Polski porządek prawny jasno mówi o ochronie życia poczętego aż do śmierci. Nie doszło tutaj do gwałtu, nie było zagrożone zdrowie matki, a więc nie było przesłanek do przerwania ciąży, tym bardziej, że dziecko zostało poczęte z in vitro. Interlokutor wali z grubej rury: Jest kilka milionów ludzi na świcie urodzonych dzięki metodzie in vitro i pan poseł bzdury opowiada, że in vitro jest odpowiedzialne za stan zdrowia tego dziecka. Nie ma znaczenia czego dotyczy sprawa, bo nie o to chodzi.
— E=mc² — mówi nauczyciel.
— To są wierutne bzdury — ripostuje uczeń.

Gdy mowa o rzeczach powszechnie znanych słuchacz lub widz wie, kto opowiada dyrdymały. Problem pojawia się wtedy, gdy jeden podaje prawdziwe informacje, a drugi stwierdza, że to są jakieś piramidalne brednie. W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak tylko podaną informację sprawdzić.

Komu by się chciało?

 

PS.
Po skreśleniu tych słów znalazłem tekst Marcina Wojciechowskiego „Jak przegrywamy Polskę”. Gorąco polecam jako punkt wyjścia do przemyśleń. W uzupełnieniu rozmowa z autorem.

Dodaj komentarz