Pij, pij, będziesz łatwiejsza!

Ktoś odważył się rozpocząć kampanię uświadamiającą kobietom, że alkohol jest dla nich bardziej destrukcyjny niż dla mężczyzn. I kobiety wyzwolone dostały histerii (w angielskiej wersji hersterii). »To nie jest kampania antyalkoholowa, to zemsta na kobietach. Za to, że odważyły się być samodzielne, także w sięganiu po alkohol« — głosi tytuł „artykułu” Agaty Czarnackiej w „Wysokich obcasach” porażając bezdenną mądrością i znamionując głębię treści. Autorka idzie po linii najmniejszego oporu i „argumenty” antyszczepionkowców twórczo adaptuje do potrzeb słusznej walki kobiet o prawo do zataczania się i bełkotania w pijanym widzie. Cóż takiego obraźliwego, poniżającego jest w stwierdzeniu, że alkohol kobietom szkodzi?

Katarzyna Kądziela z Fundacji im. Izabeli Jarugi-Nowackiej, współliderka partii Inicjatywa Feministyczna „kwituje”: To nie jest kampania antyalkoholowa, to zemsta na kobietach. Za to, że ośmieliły się być samodzielne – również w sięganiu po alkohol. To komunikat ‘jesteś słaba, nie poradzisz sobie’. Dziwię się tylko Jackowi Braciakowi, to przecież świetny aktor. Współliderka oczywiście nie jest pierwszą osobą, która dziwi się aktorowi. Dziwiono się Stuhrowi za grę w „Pokłosiu”, dziwiono się Agatcie Trzebuchowskiej za grę w „Idzie”, wielokrotnie dziwiono się Jandzie i wielu innym aktorom. Tylko feministkom i innym ruchom narodowo-wyzwoleńczym dziwić się nie należy, bo ich obraża i poniża niemal wszystko. Tylko dlatego  nie protestują przeciw edukacji seksualnej, że żadnej edukacji seksualnej nie ma. Samo mówienie o pochwach, stosunkach, okresach to seksizm w czystej postaci. Dlatego często nawet ginekolożki odmawiają pomocy w sprawach antykoncepcji. Oburzenie feministek stanowi wsparcie instytucjonalnej ochrony prokreacji z jednej strony i przemocy z drugiej. Swego czasu Rafał A. Ziemkiewicz zachęcał: „Kto nie wykorzystał nietrzeźwej niech pierwszy rzuci kamieniem”. Zdaniem feministek kto staje kobietom na drodze do nietrzeźwości jest mizoginem, męskim szowinistą, świnią, wieprzem, knurem i mści się na nich. Ale

Najgorsze, że problem jest realny. Raczej nie ze względu na „10 dowodów, że alkohol kobiety traktuje gorzej”, które twórcy kampanii wymieniają na towarzyszącej jej stronie www.10dowodów.pl, mieszając wiedzę naukową o metabolizmie kobiet z nie wiedzieć skąd wziętymi danymi o ryzykownych zachowaniach. Już naukowo brzmiące „dowody”, zamiast np. „powodów”, przywołują długą tradycję dręczenia kobiet w imię władzy eksperckiej i przypominają, czemu wiele feministek krytycznie traktuje naukę jako męskocentryczną „wiedzo-władzę”.

Męskocentryczna wiedzo-władza… Czy to oznacza, że to, co mówią uczeni to powód? A to, co  uczone? To dowód?

Kobiety są bardziej niż mężczyźni narażone na rozwój marskości [A.J. Tuyns, and G. Péquignot, Greater risk of ascitic cirrhosis in females in relation to alcohol consumption. International Journal of Epidemiology 13:53-57, 1984] . To wyższe ryzyko może być skutkiem różnic w sposobie, w jaki alkohol jest przyswajany i rozkładany. Gdy kobieta pije, stężenie alkoholu w jej krwi osiąga wyższy poziom niż u mężczyzny, nawet jeśli obydwoje wypijają tę samą ilość. Związki chemiczne zaangażowane w rozkładanie alkoholu też różnią się u kobiet i mężczyzn, żołądki kobiet zawierają np. mniej enzymów biorących udział w rozkładaniu alkoholu (alkoholowej dehydrogenazy). Oznacza to, że kobiety rozkładają alkohol wolniej i ich wątroby są narażone na wyższe stężenie alkoholu przez dłuższy czas [M. Frezza, C. Di Padova,; G. Pozzato; et al. High blood alcohol levels in women: The role of decreased gastric alcohol dehydrogenase activity and first-pass metabolism. New England Journal of Medicine 322:95-99, 1990.7] — co jest dla wątroby toksyczne. To, jak organizm kobiety rozkłada i usuwa alkohol, może wiązać się z tym, ile i jak często kobieta pije, a także ze stężeniem estrogenu, a nawet z wielkością wątroby [V.A. Ramchandani; W.F. Bosron and T.K. Li, Research advances in ethanol metabolism. Pathologie Biologie 49:676-682, 2001]

Problem jest realny, realne są także różnice nie tylko anatomiczne, ale po co zaraz o tym informować? Przecież im głupsza i bardziej pijana, tym łatwiej da się zaciągnąć do łóżka nie tylko mężczyźnie, ale i kobiecie.

W pierwszym radio informacyjnym (zapłać żeby posłuchać, posłuchaj, żeby zrozumieć dlaczego nie warto płacić i słuchać) Agata Kowalska swą uroczą polszczyzną politruka rozmawiała z współtwórcą kampanii Maciejem Sytkiem. Zaczęła od ustalenia faktów. Z alkoholem ma problem ok. 20% kobiet! Czyli aż 80% mężczyzn też ma — zakrzyknęła triumfalnie i rozpoczęła dochodzenie w celu ustalenia dlaczego kampania skierowana jest do owych 20%, a nie do 80%? Przecież to oczywista oczywistość, że skoro jest 20% to należy poczekać aż przybędzie i dopiero wtedy działać. Poza tym dopiero wtedy można będzie mówić o prawdziwym równouprawnieniu i emancypacji.

Do chóru oburzonych dołączyła Iga Dzieciuchowicz z „Codziennika feministycznego”, już w tytule — »Kontrowersyjna kampania 10 dowodów. Agencja pisze, że to 10 dowodów na to, że kobiety są słabe, a w przemocy wiodą prym« — przyznając, że nic nie zrozumiała:

Wygląda na to, że można pokazać problem szkodliwości picia alkoholu przez kobiety za pomocą scen przemocy wobec niej – przemoc nie jest przecież aż takim problemem, prawdziwy problem to alkohol, którego kobieta nie powinna pić w nadmiernych ilościach, bo może stracić urodę i dzieci. Ten niezbyt ekwilibrystyczny fikołek, w którym personifikacją alkoholu niszczącego kobietę jest przemocowy mężczyzna, jest bardziej tematem na podły żart, a nie poważną kampanię społeczną. Spoty początkowo brano za kampanię przeciwko przemocy psychicznej i fizycznej wobec kobiet – aktor mówi w nim: „Do niczego się nie nadajesz”, „Jesteś beznadziejna”, „Po co ci ten make up, nie ukryjesz pod nim tego, co ci zrobię”. Okazało się jednak, że bohaterem jest nie przemocowy mężczyzna, a alkohol – to on tak naprawdę „przemawia” do kobiety. Czy agencja chciała przekazać społeczeństwu, że alkohol jest dla kobiety większym zagrożeniem niż przemoc ze strony mężczyzny? Kampania oburzyła internautów i internautki, które pisały w komentarzach, że kampania jest seksistowska, szkodliwa, lekceważy problem przemocy wobec kobiet, jest nietrafioną metaforą.

To, że kampania oburzyła internautów, a zwłaszcza internautki to nie dziwota, bo oni zawsze oburzają się no to, czego nie rozumieją. Co ciekawe nie oburza internautów i internautki kampania reklamowa sugerująca, że kobiety to fleje i brudasy, stronią od mydła i dlatego cierpią albo z powodu infekcji intymnych albo suchości miejsc intymnych.

Charakterystyczne, że tak wyczulone na swoim punkcie środowiska kobiece nie splamiły się żadną kampanią, która budziłaby zainteresowanie, szeroki odzew i nie była seksistowska. Za to z gorliwością godną lepszej sprawy potępiają wszystkie akcje mające na celu uświadomienie zagrożeń i ostrzeżenie przed nimi. Dlaczego kampanie nie jest skierowana do mężczyzn? — docieka Agata Kowalska. Przecież problem dotyczy w 80% mężczyzn, a kobiet ledwie w 20% — przekonywała. Rżnie głupa czy naprawdę nie wie, że mężczyźni, owszem, mają problem, ale to kobiety są zagrożone? To głównie one padają  ofiarą przestępstw na tle seksualnym. To one są wykorzystywane, zniewalane, gwałcone. Statystyki dowodzą, że 90% kobiet trwa przy pijących mężach, a 90% mężczyzn porzuca pijące żony. Pijany mężczyzna prześpi się w rowie i wróci do domu. Pijaną kobietę wykorzysta pół wsi. Kowalska tego nie wie?

Niedawno kobietom odebrano dostęp do tabletek wczesnoporonnych. Teraz według feministek chce się im także odebrać prawo picia do lustra i oddawania się uciechom w pijanym widzie. Do tego nie można dopuścić! Co ciekawe gdy niedawno policja wystartowała z akcją „Nie daj się okraść!” pokazując jak złodzieje okradają kobietę feministki najwidoczniej zaspały. Nie skrytykowały akcji, nie postulowały by kampanię skierować do złodziei a nie do okradanych, nie biadoliły, że pokazywanie faceta okradającego kobietę poniża ją, znieważa, sugeruje, że jest głupia, nie potrafi o siebie zadbać, jest podłym podstępem, zemstą i jest seksizmem w czystej postaci.

Ktokolwiek coś chce dla kobiet zrobić natychmiast jest odsądzany od czci i wiary, potępiany w czambuł i oskarżany o zbrodnicze intencje. Trudno nie zauważyć, że feministkom chodzi o walkę, a nie o zwycięstwo. W kraju, w którym okolicznością łagodzącą w sprawie o gwałt jest „wyzywający strój” czy zachowanie, walka z kampanią uświadamiającą niebezpieczeństwa związane z piciem alkoholu to nie walka o prawa kobiet, ale działanie na ich szkodę.

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. Totalna głupota kobiet, które nazywają siebie feministkami !!!! Wykształcenie nawet najwyższe przed ograniczeniami myślowymi, tępota umysłową nie chroni. Dam przykład mężczyzny: udający prezydenta wykształciuch z doktoratem.

    Bardzo często pojawiają się doniesienia o kobietach pijących w czasie ciąży. O kobietach, które rodzą dzieci w stanie upojenia alkoholowego. Jaki czeka los te biedactwa? Biedactwa, bo od pierwszych dni życia skażone chorobą alkoholową. I to ma oznaczać wolność?

    Wolność alkoholiczki, która ma dzieci to samotność, nieszczęśliwe dzieciństwo jej potomstwa. Nauczono kobiety (jak i mężczyzn), że mają prawa. Nie określając jakie to prawa. A już w ogóle pozostawiając wielką niewiadomą jaką są obowiązki. Stworzono ze znacznej części populacji niedouczonych matołów, gdzie zdanie szwagra, kolegi szwagra, wygłaszane przy grillu są prawem. Tacy ludzie przyjmą każdą bzdurę za mądrą i słuszną.

    Szkoda, że żadna rządząca partia nie zamówiła nigdy badań socjologicznych, które pokazałyby prawdę o Polakach i Polkach. Ale czego wymagać w kraju, gdzie kłamstwa polityków, pomówienia, oszczerstwa są normą?