Piesi zagrażają samochodom

Dziś wchodzi w życie nowelizacja ustawy Prawo o ruchu drogowym. Zgodnie z nią

1. Pieszy wchodzący na jezdnię lub torowisko albo przechodzący przez jezdnię lub torowisko jest obowiązany zachować szczególną ostrożność oraz […] korzystać z przejścia dla pieszych.

oraz

1a. Pieszy znajdujący się na przejściu dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem. Pieszy wchodzący na przejście dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem, z wyłączeniem tramwaju.

Pieszy wkraczający na jezdnię nie może gapić się w ekran smartfon lub tabletu, dlatego zabrania się

korzystania z telefonu lub innego urządzenia elektronicznego podczas wchodzenia lub przechodzenia przez jezdnię lub torowisko, w tym również podczas wchodzenia lub przechodzenia przez przejście dla pieszych – w sposób, który prowadzi do ograniczenia możliwości obserwacji sytuacji na jezdni, torowisku lub przejściu dla pieszych.

Ten przepis bardzo nie spodobał się zgromadzonemu w studio „ekspertowi”. A więc jeżeli pieszy wejdzie na przejście, będzie gadał przez telefon komórkowy, spojrzy w lewo, w prawo, w lewo i jego zdaniem oceni sytuację na drodze (…) to ten pieszy będzie bezkarny. Piesi nauczą się „regułki”, żeby w żywe oczy kpić z policjanta i tłumaczyć się, że zachowali szczególną ostrożność. Ekspert nie rozumie co czyta? Przecież przepis mówi wyraźnie, że jeśli pieszy znajduje się na przejściu, to ma bezwzględne pierwszeństwo niezależnie od tego, czy gada, śpiewa, czołga się lub idzie na rękach. Jeśli pieszy jest już na przejściu, to samochód ma się zatrzymać i kropka! Jednak według „eksperta” to pieszych należy bezwzględnie karać, a nie pędzących na złamanie karku kierowców niezważających na znaki. Można to sparafrazować w ten sposób, słynne słowa z „Misia”, gdy szatniarz mówił do Ochódzkiego: nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi? Panie władzo, zachowałem szczególną ostrożność, upewniłem się, ten telefon nie ograniczył mi oceny sytuacji na drodze i co mi pan zrobi? Obawiam się, że będzie dochodziło do kłótni, polemik z policjantami, że ludzie nagminnie nie będą przyjmować mandatów karnych, będą stwarzać zagrożenie na przejściu, a sądy będą zawalone sprawami, wnioskami do sądów o błahe wykroczenia. Dla kogo stanowi zagrożenie pieszy na pasach? Dla kierowcy zamkniętego w stalowej puszce? Kiedy dochodzi do „kłótni i polemik”? Gdy wpatrzony w smartfon pieszy wkracza na jezdnię, czy gdy zostaje przejechany? To mający pierwszeństwo pieszy ma uważać, kierowca jest z tego obowiązku zwolniony?

Ekspert jest bardzo niezadowolony z punktu pierwszego, który mówi, że pierwszeństwo ma pieszy wchodzący na jezdnię. Ja pod pojęciem wchodzenia rozumiem ruch, to takie pojęcie, które kojarzy się z aktywnością. Jest to tożsame z pieszym, który zbliża się do wyznaczonego przejścia dla pieszych. Pytanie, z której strony do kierunku ruchu – z prawej czy z lewej, w jakiej odległości od przejścia — metra, dwóch, trzech — mam ustąpić pierwszeństwa? I rzecz najważniejsza: gdyby w tym przepisie, w Kodeksie znalazł się zapis, że kierujący ma prawny obowiązek ustąpienia pierwszeństwa pieszemu, który znajduje się, stoi przed przejściem i sygnalizuje zamiar przejścia na drugą stronę ulicy poprzez podniesienie ręki — sytuacja byłaby prosta, oczywista. Pieszy przeważnie stoi przed przejściem, bo nie może przejść bo nikt nie raczy się zatrzymać. Jak może, to nie stoi tylko po prostu przechodzi.

Słuchając lamentów „eksperta bezpieczeństwa ruchu drogowego” dużo łatwiej zrozumieć dlaczego polskie drogi zaliczane są do najniebezpieczniejszych w Europie, dlaczego ginie na nich tysiące osób — raport ETSC mówi o 2909 ofiarach w 2019 roku, o 2% więcej niż rok wcześniej, zaś piesi stanowili w 2020 roku 25,3% ogółu ofiar wypadków drogowych. Nowe przepisy sprawią, że kierowcy przestaną wreszcie mordować na pasach. Niestety, z takimi „ekspertami” jak cytowany wyżej na zdecydowaną poprawę na drogach raczej nie można liczyć.

Tymczasem policja państwowa pokazuje protestującym w Polsce obcokrajowcom na czym polega różnica miedzy białoruską milicją a polską policją. Błyskawiczne śledztwo przeprowadzone przez zainteresowanych pozwoliło ustalić, że różnice są kolosalne, ponieważ na przykład w Zakopanem Ukrainiec pobił się sam. I to po plecach! Z kolei w sobotę po południu na bydgoskim Starym Rynku grupa kilkunastu osób manifestowała poparcie dla białoruskiej opozycji. Po rozpoczęciu pikiety do akcji wkroczyli policjanci próbując legitymować zebranych i wzywając do rozejścia się. Tak działają służby porządkowe w kraju, którego władze prężą muskuły, grzmią o państwowym terroryzmie i wzywają inne kraje europejskie do „podjęcia zdecydowanych działań” wymierzonych w „reżim Łukaszenki”. Andrzej Duda na Twitterze:

Wydarzenia na Białorusi związane z wymuszeniem lądowania samolotu pasażerskiego są kolejnym przykładem naruszania fundamentalnych zasad prawa międzynarodowego. Społeczność międzynarodowa nie może pozostawać obojętna. Konieczne jest zdecydowane działanie wobec władz białoruskich.

Innym przykładem naruszania prawa międzynarodowego jest lekceważenie wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka oraz Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Dobrze chociaż, że polska policja poważnie podchodzi do takich wezwań i nie zasypia gruszek w popiele. Nie jest także (jeszcze) tak brutalna jak białoruska. Niemniej jednak coraz bardziej zacierają się różnice między nią a milicją obywatelską. Po transformacji zmiana nazwy i mundurów pozwoliła w miarę szybko odbudować zaufanie. Drugi raz już nie pójdzie tak gładko.

Dodaj komentarz