Piątek środę wziął pod brodę: „Chodź polejem trochie wodę”

— Panowie z Solidarnej Polski postanowili zabawić się w polowanie na czarownicę. Zabawa dobra, bo dostarcza spektakularnego i wydłużonego (dzień, dwa) zainteresowania mediów — nie pisze Magdalena Środa. Brak jest jej komentarza do odwołana z funkcji wiceszefowej klubu SP Marzeny Wróbel.

Marzena Wróbel — wbrew stanowisku klubu SP, który wstrzymał się od głosu — poparła wniosek PiS o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu Donalda Tuska, więc została odwołana z funkcji wiceszefowej klubu SP. I nic. Cisza. Feministki milczą jak grób. Choć podejrzenia jakoby pani Marzena Wróbel była mężczyzną, a więc czymś niegodnym zainteresowania środowisk kobiecych, nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości. P. e-tyczka prof. Magdalena Środa także nabrała wody w usta i nie pisze ze zwykłą u niej, niezwykłą przenikliwością:

PR-owcy zadecydowali widocznie, że opłaca się stos rozpalić: partia będzie w mediach i będzie miała okazję do pokazania moralistycznego, surowego oblicza, na które jakoś nie miała czasu przy innych okazjach i z powodu innych osób. Straty trzeba nadrabiać. W ten sposób wzrosną słupki poparcia. O dwa punkty? Trzy? To sporo. Tylko na ile?

Czyżby prof. Magdalena Środa uznała, że w felietonie nazwisko Nowickiej wystarczy zastąpić nazwiskiem Wróbel, a branie zmienić na głosowanie, by nic nie stracił na aktualności? Czy może są dwa rodzaje kobiet — kobiety, których krzywda woła o pomstę do nieba, więc rozpisywać się o ich niedoli nie trzeba i kobiety, których krzywda wymaga komentarza? Bo bez niego trudno ją dostrzec?


Tytuł to parafraza wiersza Jana Brzechwy „Tydzień”.

Dodaj komentarz