Pewnego razu…

Pewnego razu pewien mieszkaniec pewnego miasta postanowił wziąć swój los w swoje ręce. Zaczął od wzięcia kredytu, za który wyposażył pomieszczenie, założył firmę, zarejestrował, zatrudnił kilka osób i rozpoczął działalność. Zaczął oto wypiekać w piecu pieczywo. Ponieważ jednak nie zawsze wszystko co wyszło z pieca udawało się sprzedać, więc niesprzedane wyroby piekarnicze oddawał bezpłatnie biednym. Bezpłatnie, czyli za darmo.

Pewnego dnia pojawił się w piekarni urzędnik państwowy. — Wiemy o pańskiej działalności — zagaił. — Nie odnotowuje pan darowizn w papierach. To rodzi podejrzenie, że pan oszukuje. W związku z tym proszę od dziś wszelkie darowizny inwentaryzować i kwitować. Szczęść boże — powiedział urzędnik państwowy i poszedł.

Pewnego razu pewna mieszkanka pewnej wsi postanowiła uratować podupadające gospodarstwo w celu związania końca z końcem. Chciała zagospodarować mleko, którego nikt nie chciał, bo pewna mleczarnia zlikwidowała skup. Ponieważ mleko nadaje się do produkcji serów, sery zaczęła z mleka produkować. Wyroby cieszyły się sławą i zyskały renomę u konsumentów i były chętnie kupowane.

Pewnego dnia pojawił się u serowarki urzędnik państwowy. — Bardzo cieszymy się, że pani udało się uratować gospodarstwo i produkuje pani tak pyszne wyroby — zagaił. — Jednak żeby być w zgodzie z prawem musi pani spełnić określone wymogi. Proszę dopełnić wszelkich formalności, ponieważ w tej chwili pani działalność jest nielegalna. Szczęść boże — powiedział urzędnik państwowy i poszedł.

Dwa przykłady pozytywnego podejścia urzędnika państwowego do obywatela. Ponieważ co państwu przyjdzie z tego, że piekarza zrujnuje i doprowadzi do zlikwidowania działalności? Co państwu z tego, że kilka osób straci pracę? Albo jaką państwo odniesie korzyść z tego, że zniszczy działalność rolniczki, która coś chce sensownego robić, a nie koncentrować się na braniu dotacji za fikcyjne uprawy?

Niestety takie podejście nie cechuje polskiego urzędnika. Polski urzędnik i jego przełożony oraz przełożony przełożonego uważają, że wszyscy Polacy to złodzieje, oszuści i malwersanci. Jednak każdy urzędnik musi mieć świadomość i wiedzę kogo można bezkarnie gnoić, a kogo uznać za uczciwego i zostawić w spokoju. Dlatego po matkę dwójki małych dzieci posyła się funkcjonariuszy wieczorową porą i nie ma zmiłuj, a wielki biznesmen mając wyroki i zakaz prowadzenia działalności gospodarczej w kieszeni nie tylko bez przeszkód prowadzi rozległe interesy, ale nawet daje zatrudnienie.

W minionym okresie stanowisko mógł pełnić tylko członek PZPR. W obecnych czasach p. premier obiecał w swoim pierwszym exposé w 2007 r. zakończenie politycznego procederu zawłaszczania spółek z udziałem skarbu państwa. We wrześniu 2010 r. na konwencji krajowej PO żartował, że skrót PO oznacza także „pełną odpowiedzialność”. Jeżeli ktokolwiek na tej sali, w sukcesie PO i zaufaniu ludzi, szuka sposobu na realizację własnej ambicji, albo interesu, pomylił salę. Zaś po ujawnieniu przez Puls Biznesu tzw. taśm PSL zapowiadał rozpoczęcie publicznej debaty nad projektem ustawy o nadzorze właścicielskim, która miałaby znacząco ograniczyć skalę upartyjnienia władz firm i agencji, utrzymywanych z pieniędzy podatników.

Można sobie spróbować skrócić czas oczekiwania na publiczną debatę nad projektem ustawy o nadzorze właścicielskim, która znacząco ograniczy skalę upartyjnienia władz firm i agencji utrzymywanych z pieniędzy podatników, zapoznając się z listą kilkuset* fachowców z PO zarabiających „na państwowym”. W sumie do członków PO, członków rodzin członków PO i znajomych członków PO, którzy zasiadają lub zasiadali w ciągu pięciu ostatnich lat w spółkach i instytucjach państwowych trafiło z państwowej kasy 200.000.000 zł. Skrót PO oznacza także „pełną obsadę!”


* Liczbę członków PO szacuje się na ok. 50.000 (Wikipedia). Zestawienie Pulsu Biznesu jest dalece niepełne…

Dodaj komentarz