Partia jest kobietą

Kobiety, głównie wyzwolone, są niebywale wyczulone na wszelkie przejawy dyskryminacji. Do najbardziej oburzających zaliczają seksizm, obrazę, propagowanie przemocy i przedmiotowe traktowanie. Seksizm zgodnie z tym, co zgrabną polszczyzną wyjaśniono na stronie kobietaxl.pl, „wyraża pogląd, że mężczyźni i kobiety nie są sobie równi. W większości przypadków głosi wyższość mężczyzn nad kobietami, a co za tym idzie możliwość ich traktowania przez mężczyzn w sposób dyskryminujący. Oznacza to też, że mężczyźni z powodu tego, że są od kobiet lepsi, powinni sprawować nad nimi kontrolę.” To jest seksizm.

Obrazę zdefiniować trudniej, ponieważ obrazić może wszystko. Gdy Wojewódzki z Figurskim na antenie radiowej przeżywając porażkę Polski w meczu z Ukrainą rozważali nie zapłacenie zatrudnionym w charakterze pomocy domowej Ukrainkom i wyrzucenie ich z pracy okazało się, że obrazili miliony Ukrainek. Ponieważ nie obraża Ukrainek wykorzystywanie ich i oszukiwanie przez Polaków. Obraża ich ujawnianie tego. Bowiem zgrzeszyć można zarówno myślą, jak i mową, a także uczynkiem. Obrazić wyłącznie mówiąc.

Propagowanie przemocy to na przykład chełpienie się dominującą pozycją w domu. Oczywiście nie wtedy, gdy dominuje kobieta, bo wtedy nie ma mowy o przemocy. Weźmy boksera Tomasza Adamka, który przemoc ma wymalowaną na twarzy. Dziewczynę przemocą zaciągnął do ołtarza i przemocą został jej mężem. Potem takąż przemocą zaciągnął ją do łóżka, co skończyło się ciążą i powiciem córeczki, a potem drugiej. W programie Wojewódzkiego chełpił się, że w domu wszyscy go muszą słuchać. I zaczęło się. Nawet Rzecznik Praw Obywatelskich poczuł się w obowiązku wygłosić pogadankę. Co prawda Adamek przyznał, że jego władza absolutna nie jest aż tak bardzo absolutna, a poza tym kończy się na progu domu, ale nie można tego uznać za okoliczność łagodzącą.

To wszystko jest w miarę proste i oczywiste. Problem zaczyna się gdy trzeba omówić przedmiotowe traktowanie. Okazuje się bowiem, że to termin guma, a przedmiotowym traktowaniem bynajmniej nie jest to, co wydaje się jest i to w czystej postaci. O przedmiotowym traktowaniu na przykład nie można mówić w sytuacji, gdy ktoś proponuje: „Słuchaj, wyjdź za niego, śpij z nim, zajdź w ciążę, dostaniesz pieniążki, a jak czynność będziesz regularnie powtarzać, to nie będziesz musiała pracować, dostaniesz emeryturę i trzy miesiące urlopu macierzyńskiego ekstra.” To tłumaczy dlaczego program Mama plus (gromadka dzieci) spotkał się z ciepłym przyjęciem pań od prawa do lewa. Na szczęście nie wszystkich, co nie zmienia faktu, że kobiety — jak je nazywa Maria Peszek — pistolety nie ryknęły gromko, że to seksizm i przedmiotowe traktowanie nie tylko kobiet, ale i dzieci. Co ciekawe nikt nie zaprotestował nawet wtedy, gdy prezes zdradził szczegóły „programu”. Między innymi taki, że zamiast budować nowe żłobki i przedszkola będzie się rozdzielało przywileje upychając dzieci przodownic pracy rozrodczej bez kolejki w istniejących.

Na stronie kobietaxl.pl można poczytać rozważania zatytułowane »Czy faceci zgodziliby się, żeby ktoś decydował o ich penisie?«. Wynika z nich, że

Inspirowana przez Kościół Katolicki i mocno popierana przez tzw. obrońców życia nowa ustawa, która miałaby wprowadzić całkowity zakaz aborcji jest wyłącznie narzędziem do tego, by kobiety sprowadzić do funkcji rozrodczej. A co za tym idzie, ubezwłasnowolnić je i skazać na całkowitą zależność od mężczyzn. Seksizm w czystym wydaniu.

Całkowity zakaz aborcji to seksizm, ubezwłasnowolnienie i sprowadzanie do funkcji rozrodczej. Nakłanianie do zachodzenia w ciążę i rodzenia kolejnych dzieci nie. Eliza Olczyk u Daniela Passenta (posłuchaj, żeby zrozumieć, zapłać, żeby posłuchać) była zachwycona emeryturą dla niepracujących matek posiadających gromadkę dzieci. Przekonywała, że to stary postulat środowisk kobiecych i „docenienie kobiet”. Chociaż dużo lepszym „docenieniem” wydaje się zeszłoroczna nowelizacja ustawy o emeryturach i rentach zmieniająca zasady ustalania kapitału początkowego dla kobiet, które urodziły dziecko przed końcem 1998 roku. Opieka nad dzieckiem została potraktowana jako praca i przelicznik wynosi 1,3%, a nie jak dotychczas 0,7%. Z jednej strony więc kobieta chce mieć takie same prawa jak mężczyzna, ale wpada w zachwyt gdy jej zaproponować „Nie musisz harować zawodowo, siedź w domu, bądź na każde skinienie męża, opiekuj się jego potomstwem, a na starość dostaniesz emeryturę. Ale tylko pod warunkiem, że zapomnisz o antykoncepcji, w ciążę zachodzić będziesz na okrągło i nie będziesz sprawdzać, czy to, co urodzisz będzie zdrowe. Zresztą nawet jak nie będzie to nie zmartwienie, bo wypłacimy ci jednorazowe zadośćuczynienie i będziesz sobie mogła kupić świecidełka i odlotowe ciuchy.”

Niewykluczone, że program Mama plus spotkał się z aprobatą dlatego, że ogłosiła go p. Szydło. Gdyby z taką propozycją wyskoczył Morawiecki czy sam prezes, odbiór niekoniecznie byłby tak pozytywny. Wtedy bowiem byłoby to sprowadzanie kobiety do funkcji rozrodczej, ubezwłasnowolnianie jej i skazanie na całkowitą zależność od mężczyzn. Czyli seksizm w najczystszym wydaniu. A poza tym nie będzie facet dyktował kobietom co począć, kiedy i z kim. Nawet Rzecznik Praw Obywatelskich nie palnął gadki, że materialne zachęty mające na celu skłonienie zarówno do skakania na głowę z mostu jak i rodzenia dzieci jednego po drugim to może nie przemoc, ale propozycja wielce nieetyczna i dwuznaczna moralnie. Na dokładkę pod naciskiem Episkopatu rychło okazać się może, że emerytura owszem, należy się, ale tylko kobietom zamężnym. Rozwódkom i samotnym nie.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że tak naprawdę nie chodzi o prawa kobiet, ale wyłącznie rząd dusz i przywileje dla określonej, wąskiej grupy wybranych. Kościół chce decydować za kobiety, one też chcą za nie decydować. Przy czym tam, gdzie kobietom naprawdę dzieje się krzywda, gdzie zamiast rozwiązań systemowych jest jałmużna i przekupstwo, tam  nie widzą problemu. Optują tylko za tym, żeby na lukratywnym stanowisku p. Misiewicza zastąpiła p. Misiewicz.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1