Pararząd

W czasach jakże słusznie minionych, gdzieś tak w okolicach schyłkowego Władysława Gomułki, pseudonim konspiracyjny Wiesław, w kabarecie postawiono dramatyczne pytanie: Dlaczego sala sejmowa jest okrągła? Odpowiedzi udzielono również w formie pytania. Kto by się spodziewał, że coraz bardziej aktualnego: Czy widział ktoś cyrk kwadratowy?

Najpierw na mównicę sejmową wszedł dzisiaj (po polsku: w dniu dzisiejszym) p. PO Premier. Twardo chwycił się blatu i odważnie stwierdził, że wszystko było w jak najlepszym porządku. Potem wyszedł na mównicę p. PO minister i – najwidoczniej z powodu niedyspozycji p. prezesa z opozycji – punkt po punkcie, zdanie po zdaniu zadawał kłam słowom pryncypała. Spokojnym głosem, nie wrzeszcząc histerycznie jak to ma w zwyczaju, gdy daje odpór opozycji, wymienił po kolei organa i instytucje państwowe zapewniając, że żadne nie działały prawidłowo, włącznie z tymi, które bezpośrednio mu podlegają. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że nawet w Urzędach Skarbowych urzędnicy nie są zatrudniani zgodnie z procedurami, ale w nieskończoność, jak na nazwę partii przystało, „pełnią obowiązki”.

Jakie z tego wszystkiego płyną wnioski? Puknął się Premier względnie ministrowie w pierś, przeprosili i obiecali, że zrobią wszystko, by instytucje państwowe, które im podlegają, zaczęły działać prawidłowo? Skąd. Konieczne jest podwyższenie sankcji karnej za działalność bankową bez zezwolenia. Silnik nie działa? Dolejem paliwa i przykręcim śrubę.

Coraz trudniej oprzeć się wrażeniu, że ten rząd nad niczym nie panuje. Obywatele są surowo karani za drobiazgi, organa ścigania z całą powagą podchodzą do – użyjmy eufemizmu – dupereli, a prawdziwe przestępstwa, szwindle i oszustwa uchodzą bezkarnie. A gdy afera wreszcie ujrzy – nie dzięki niezliczonym służbom specjalnym, ale dzięki dziennikarzom – światło dzienne jest topiona w morzu pustych słów, okrągłych frazesów i zamiatana pod dywan. Podstawową strategią jest zagadać i przeczekać aż przycichnie (nic nie mów, nie odzywaj się, to przejdzie, zgaśnie, w końcu przycichnie).

Pan Premier im dłużej rządzi, tym skwapliwiej porównuje swój rząd z rządem poprzedników. Posuwa się przy tym do manipulacji, na przykład sąd utożsamiając z prokuraturą: Wyroki w zawieszeniu, takie jak dla Marcina P., to rzecz charakterystyczna również dla lat 2006-2007. Wtedy, kiedy żarliwym prokuratorem generalnym był polityk. Po pięciu latach pan Premier sugeruje wyborcom, że ta ekipa rządzi źle, bo tamta rządziła gorzej. Wynika z tego, że Polacy powierzyli władzę PO tylko po to, żeby rządziła równie nieudolnie jak PiS…

Zupełnie przypadkiem akurat dzisiaj sąd postanowił, w ciągu kilku godzin zapoznawszy się z tomami akt przekazanymi przez prokuraturę wczoraj, o aresztowaniu Marcina P. Ponieważ Pokazowe aresztowania, takie jak Marcina P., to rzecz charakterystyczna również dla lat 2006-2007. Wtedy, kiedy żarliwym prokuratorem generalnym był polityk. Trzeba jednak przyznać, że jest różnica – aresztowany żyje…

Zaiste trudno uwierzyć w dobre intencje tego rządu i tej koalicji, jeśli na przykład w Dzienniku Polskim czytamy, iż „Przedstawiciele branży mówią – choć niechętnie i nieoficjalnie – że obecne prawo ułatwia działanie w turystyce przedsiębiorcom nierzetelnym, a nawet nieuczciwym. Gdy biuro wpada w kłopoty lub po prostu zamierza zakończyć działalność, najbardziej korzystnym dla jego właścicieli scenariuszem jest poinformowanie właściwego Urzędu Marszałkowskiego o niewypłacalności, gdy za granicą przebywają turyści. W ten sposób niemal do ostatniego dnia na konta firmy wpływają pieniądze od klientów za sprzedane wycieczki, a po ogłoszeniu bankructwa (złożeniu wniosku o niewypłacalność) sprowadzeniem turystów do kraju zajmuje się już urząd.” To, niestety, nie jest odosobniony przypadek, gdy ustawodawca ustawowo premiuje nieuczciwość.

W tej sytuacji trudno się dziwić, że wystąpienie Wojciecha Skurkiewicza (PiS) podczas obrad nad nowelizacją prawa prasowego było jednym wielkim oskarżeniem dziennikarzy. Najpierw węszą, zadają niewygodne pytania, prowadzą jakieś śledztwa, a w potem ujawniają kto komu gdzie i z kim. I ciągle trzeba się tłumaczyć a to z kontraktu, a to z braku przetargu, a to ze spotkania, a to z zstępnego, wstępnego, krewnego. Należy z tym raz na zawsze skończyć. „Ukrócić haniebne praktyki niektórych tytułów i dziennikarzy”. Bowiem media „kreują rzeczywistość i silą się, by być pierwszą władzą”. Tę wypowiedź zgromadzeni na posiedzeniu członkowie partii przyjęli gromkimi brawami. I trudno się im dziwić. Przecież to dziennikarze ujawnili różnorakie nagrania i mnóstwo innych spraw, a nawet posuwali się do prowokacji. Niby dziennikarskiej, ale co to za różnica? Prowokacja to prowokacja. A potem trzeba na gwałt zmieniać wystrój gabinetu, dostosowywać stołki i fotele do nowych gabarytów, zmieniać nazwy firm, szyldy, pieczątki. A to wszystko kosztuje. I nie tyle chodzi o pieniądze, bo te szczęścia nie dają, a poza tym w większości są niczyje, czyli budżetowe, ile o nerwy i stres.

Dodaj komentarz