Panowie biegli? Nie, taksówką

Biegli sądowi. Ludzie od których zależą losy innych, którzy w parze z bezrefleksyjnym, niedouczonym sędzią stanowią destrukcyjny duet, który potrafi zniszczyć komuś życie, doprowadzić do nieszczęść i tragedii. Najbardziej kuriozalną opinię biegłego sąd traktuje z nabożną czcią. Ktoś, kto chce zostać biegłym sądowym musi mieć co najmniej 25 lat, „posiadać teoretyczne i praktyczne wiadomości specjalne” w dziedzinie, w której ubiega się o funkcję biegłego, oraz dawać rękojmię należytego wykonywania obowiązków. Taki człowiek wraz z sędzią decyduje o losie  innych. I obaj pozostają bezkarni. Jeśli w przypadku sędziego to oczywiste — w końcu został przez biegłego wprowadzony w błąd, to już w przypadku biegłego bezkarność oczywista nie jest. Opowiada członek stowarzyszenia Instytut Informatyki Śledczej:

Sprawa dotyczyła posiadania i rozpowszechniania treści pedofilskich. Policja poprosiła mnie o zbadanie zabezpieczonych komputerów. Wydałem opinię, sprawa była dla mnie zamknięta – do czasu, kiedy sąd poprosił o ustosunkowanie się do nowych okoliczności, jakie wyniknęły z przyjętej przez oskarżonego linii obrony. Zaproponowałem więc rozszerzenie zakresu badań, materiał dowodowy ponownie trafił do mnie. I doznałem szoku. Okazało się bowiem, że w komputerze nie ma już tego, co znalazłem wcześniej. Dysk nosił znamiona poważnej ingerencji. Z akt sprawy wynikało, że materiał badał po mnie inny biegły. Wziął komputer, uruchomił go, zainstalował swoje oprogramowanie, przy użyciu którego coś tam odczytał, a potem pokasował. Efekt był taki, że część istotnych dla sprawy treści nosiła znamiona ingerencji, była więc nie do wykorzystania. To mniej więcej tak, jakby ktoś przedmiot zawierający linie papilarne sprawcy wytarł ściereczką lub na miejsce zbrodni zaprosił tabuny gapiów. Pierwszy raz się spotkałem z taką nonszalancją i stwierdziłem, że nie można jej tolerować. Wysłałem pismo do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Po czasie dostałem odpowiedź, że w czynie biegłego nie doszukano się znamion przestępstwa. Niezależnie ode mnie sprawę do prezesa sądu, przy którym występował ten pan biegły, skierował sędzia. Z tego, co wiem, biegły został wezwany do złożenia wyjaśnień i na tym sprawa się zakończyła. Nadal jest biegłym. Nie inwestuje w technikę, która pozwoliłaby mu na badania. I znakomicie sobie radzi.

Jeszcze lepszą ilustracją możliwości tandemu sąd i jego biegły jest sprawa człowieka, który przesiedział 18 lat w więzieniu, ponieważ biegli „stwierdzili jednoznacznie”, że to on dokonał zbrodni, choć dowody i świadkowie przeczyli tej tezie. Z oświadczenia rzeczniczki sądu we Wrocławiu:

jak to wynika z treści pisemnego uzasadnienia, wyrok skazujący oparty był przede wszystkim na opinii zespołu biegłych, z udziałem lekarza medycyny sądowej z Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej we Wrocławiu oraz biegłego z zakresu mechanoskopii;
podczas rozprawy w konkluzji swojej opinii biegli stwierdzili jednoznacznie: „z całą pewnością przyporządkowujemy, że od dowodowego uzębienia oskarżonego (Tomasza K.) powstały ślady ugryzienia na piersi denatki, będące przedmiotem naszej wspólnej opinii”. k. 3104.
Podkreślić zatem stanowczo wypada, że rozpoznany w składzie dwóch sędziów zawodowych i trzech ławników proces karny nie miał charakteru procesu poszlakowego, a rozstrzygnięcie opierało się w głównej mierze na bezpośrednim dowodzie, wskazującym jednoznacznie na sprawstwo oskarżonego.

Inny przykład. Po ścieżce rowerowej jedzie na deskorolce dziewczynka. Asfalt na prowadzącej lekko w dół ścieżce nagle się kończy. Dziewczynka wpada do piasku, wywraca się, ląduje na jezdni, przejeżdża po niej samochód. Mimo, że ścieżka nie jest ukończona nie ma żadnych tablic, ostrzeżeń, zapór. Po śmierci dziecka do akcji wkracza prokuratura i oczywiście biegli. Choć wypadek miał miejsce wczesną wiosną jeden z ekspertów opiera się na pochodzących z Google Maps zdjęciach, na których drzewa i krzewy mają listowie. Na podstawie tych nie mających nic wspólnego z rzeczywistością „dowodów” wykazuje, że kierowca jest niewinny, ponieważ nie mógł widzieć jadącej dziewczynki. Tym razem sąd nie dał wiary tej „ekspertyzie”. Być może dlatego, że nawet na tych, pochodzących z Google Maps zdjęciach, wyraźnie widać ścieżkę na sporej długości, więc kierowca musiał widzieć jadącą nią osobę. Chyba, że był ślepy lub odurzony. Mimo tych błędów sąd nie pozwolił, by biegłemu spadł włos z głowy i oddalił zażalenie dotyczące odmowy wszczęcia śledztwa w sprawie sfałszowania opinii przez biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków.

PiS zawzięcie reformuje wymiar sprawiedliwości, a sami sędziowie przyznają, że reforma jest konieczna. Ale nie taka jaką robi PiS. A jaka? Najlepiej taka, żeby wszystko zostało po staremu, skoro ani jedna, ani druga strona słowem nie wspomina o najsłabszym ogniwie wymiaru sprawiedliwości — biegłych. Przykładów ich radosnej twórczości można znaleźć w sieci co niemiara. I braku reakcji na karygodne błędy i zaniedbania. Dlaczego? To oczywiste — niedouczony, nierzetelny biegły to skarb. I dla sędziego, i dla polityka. Dla sędziego, bo to wygoda. Może w oparciu o ekspertyzę pozostać niezależny wydając jednocześnie wyrok zgodnie z oczekiwaniami władzy. Polityk, bo łebski biegły jest w stanie wykazać, że potrącona osoba przechodząca na zielonym świetle jest sobie winna, ponieważ nie zachowała szczególnej ostrożności, nie zastosowała zasady ograniczonego zaufania, „weszła na pasy bez uwzględnienia rzeczywistej prędkości zbliżającego się auta”, a poza tym powinna była przewidzieć, że polityk będzie na bani, bo zawsze jest.

Brak zmiany zasad działania i statusu tak zwanych biegłych sądowych, pominięcie tego aspektu działalności sądów dowodzi niezbicie, że z jednej strony reforma sądownictwa ma wyłącznie polityczne cele, a z drugiej nikomu nie zależy na zmianach.


* Tytuł nawiązuje do dowcipu z bardzo długą brodą. Na sali sądowej są już oskarżeni, świadkowie, obrońcy i publiczność. Rozprawa jednak nie może się rozpocząć, ponieważ jeszcze nie ma biegłych. Zdesperowany sędzia już ma ogłosić przesunięcie terminu, gdy drzwi otwierają się i do sali wpada kilku mężczyzn.
— Panowie biegli? — pyta sędzia.
— Nie, taksówką przyjechaliśmy — pada odpowiedź.

Dodaj komentarz


komentarzy 10

  1. Byłam (jak wspominałam) ławnikiem w czasie stanu wojennego. Sad Rejonowy, sprawy mniejszej rangi, ale zdarzyło się, ze dwa – trzy razy wydawała opinię biegła psycholog.

    Gdy przyszła do mnie sąsiadka z prośbą by jej poradzić w sprawie niesfornego syna (dziś to nadużywający alkoholu, narkotyków i nie hańbiący się praca ponad 30.latek). Poradziłam by poszła najpierw sama do Poradni Psychologicznej dla dzieci. Ale kobieta błagała bym ją wyręczyła, bo trochę się boi. No to poszłam, a tam zastałam panią biegłą. Opisałam jej problem, z którym boryka się młoda matka. Najlepiej jak potrafiłam. Usłyszałam od biegłej, że sprawy nie przyjmie bo przekracza ona jej wiedzę, nie potrafi dziecku pomóc.

    A chodziło o to, że chłopak był i leniem (hołubionym przez babkę, która nie zezwalała go karać) oraz trochę tępawym z natury. Zapytałam do kogo w takim razie po pomoc ma się matka udać, jeśli w specjalistycznej poradni jej nie otrzyma. Biegła wydukała: może w Koszalinie…… Tak i przekazałam sąsiadce.

    O mądrości biegłej sędzi nie wspomniałam, bo nigdy ona nie powinna sędzią być (według mojej oceny). Nie było o czym gadać.

    Z opisanych zdarzeń wynika, że nic się nie poprawiło. Najgorzej sprawa ma się z tym, że gdzie na urząd, lekarza, prawnika, wyższego urzędnika się nie natkniesz, to ciągle nędzna bylejakość wyłazi.

    1. No i dzięki bogu, że PiS to środowisko nieco przewietrzy, bo teraz nie będzie już powrotu do tego, co było, trzeba będzie wszystko poukładać na nowo. I wtedy trzeba przypilnować i głośno krzyczeć o biegłych. Biegły sądowy nie może być durniem, a niechlujność, niekompetencja, zła wola powinna natychmiast być karana co najmniej eliminacją. Teraz choć wszyscy wiedzą, że ten biegły to idiota, to nikt nie ma odwagi usunąć go. Może nowa Izba Dyscyplinarna po reformie reformy będzie służyć do przywoływania do porządku sędziów przymykających oko na durnowatych ekspertów.

      1. Problem jest w tym, że metody „czyszczenia” stosowane przez PIS to najczęściej zatrudnianie „misiewiczów”. Swoich, wiernych, pewnych, że Partię darzą miłością. Nie na darmo w ocenie społecznej od 30 lat notowania sądów i prokuratur mają niewiele ponad 30% ocen pozytywnych. A naprawa jest niezbędna. Są tam osoby naprawdę rozumiejące znaczenie praw. Dlaczego z tego środowiska nie ma przemyślanych propozycji rozwiązań? Dlaczego?

        1. Owszem, to jest problem. Ale dopóki PiS nie zaczął czyścić nikt się nie kwapił. Wszyscy zgadzali się, że wymiar sprawiedliwości działa źle i nikt nic z tym nie robił. Ćwiąkalski biedził się nad reformą, ale jak już ja miał niemal gotową został szybko przez Tuska wywalony pod idiotycznym pretekstem i zastąpiony jakąś szemraną postacią.

              1. Musiał być bity mocno!!! 🙂 Ten facet co nie zna porządnej pracy usiłuje zasługiwać się prezesowi i widać na coś tam liczy.

                Ciekawe jest to, że nie pogadasz o błędach PO z ludźmi, którzy wytykają mocno błędy PIS. Argumenty takie jak niezbędność stawiania wymagań politykom PO po to by zmieniać fatalne prawo, lecznictwo, szkolnictwo, policję, prokuratury. Jeśli masz zastrzeżenia do polityków PO, to jesteś wróg. To jak ma się poprawic w Rzeczpospolitej?